0

Książka

Komentarze do “Książka”

  • Sławek pisze:

    No, no, dumnie się to czytało. Nie ukrywam, że cieszy mnie tak pozytywnie ciepła opinia o Polsce.

    • karolina pisze:

      Ja też lubię czytać takie wypowiedzi 🙂 Tak na marginesie, zostawił pan na mojej stronie pierwszy komentarz, dziękuję bardzo!

  • Sławek pisze:

    P.S. Widzę że bigos robi furorę wśród zagranicznych Gości. Gołąbki, żurek, pierogi. Co jeszcze? a jest tego sporo, choćby ogórki kiszone 😉

  • Ania pisze:

    Zgadzam się Manly jest wyjątkowe spędziłam tam wakacje uważam że to miejsce jest fajniejsze od Bondi Beach. Sylwester spędzony w tamtym miejscu był świetny. Klify trzeba zobaczyć pierwszego dnia pojechaliśmy w to miejsce i mieliśmy spędzić tam 15 minut a nagle się okazało, że spacerowaliśmy ponad 40 minut. Jeszcze bardziej od plaży w Manly spodobało nam się Collaroy Beach. Jeżeli lubicie miejsca gdzie jest mniej ludzi, naprawdę polecam.

    • karolina pisze:

      Mi też się Manly bardziej podoba od Bondi. W Bondi jest zawsze tłok, nie ma gdzie usiaść, ale też jest ładnie. Myślę, że do Bondi jeździ każdy turysta, choćby po to, żeby 'odhaczyć’ to miejsce bo jest tak znane. Mam nadzieję, że też uda mi się przejść po klifach w Manly. Pozdrawiam.

  • Magda pisze:

    piękne widoki!

    • karolina pisze:

      Martwiłam się, że moje zdjęcia nie pokażą w pełni piękna tego miejsca, ale jak zdjęcia się podobają to chyba sie udało 🙂

  • Jarek pisze:

    Zgadzam się we wszystkich 17 punktach

  • Kasia pisze:

    1. Widzę, że nabrałaś już trochę wprawy w pisaniu postów #profesjonalnybloger 😉 😛 I jeszcze raz – super jest to nowe logo!!!
    2. Jakie to Brisbane zadbane i czyste! 🙂
    3. Darmowe warzywa i przyprawy?! czad 😀
    4. Tomek nie chce ze mną iść na kajaki bo się boi 🙁
    5. Nie chciałoby mi się zsiadać co chwila z roweru żeby zaoszczędzić. Chyba, że rzeczywiście jest wtedy zauważalna różnica w cenie..
    6. W ogóle to mogę wykorzystywać polskie znaki diaktryczne w komentarzach? czy korzystasz z ang klawiatury? 😛
    7. Aż mam ochotę jechać rowerem na lody do Grycana w Gd po przeczytaniu tego wpisu, ale niestety dziś jest tylko ok. 11 st. C. i wiatr A wczoraj i w pt było już tak ciepło!

  • Anonim pisze:

    moje walizki sprawdzał celnik-pies, nic nie wywąchał

  • Wojtek pisze:

    super są te kolorowe synalizacje świetlne

  • Wojtek pisze:

    wszystkie są super

  • Ewa pisze:

    Mój wjazd do Australii był spokojny, pies obwąchał bagaż podręczny i bez problemu nas przepuszczono. W deklaracji miałam wpisane papierosy, alkohol, czekoladki.

    • karolina pisze:

      To dobrze, że nie obeszło się bez problemów. Myślę, że trochę przymykają oko jak ludzie coś wypisują na deklarację.

    • Krokodyl pisze:

      Jak ja wjeżdżałem to też, pies obwąchał mnie, niestety wyczuł tylko cash, więc daje paszport on mnie pyta skąd pan? jest
      Mr international international

    • Anonim pisze:

      Dzięki za komentarz 😀 za pół roku lecę do Melbourne, odwiedzić syna i synową. Ciekawi mnie, ile papierosów przywiozła pani do Australii ? A czy 1 sztabka, tzn. 10 paczek można ? Mam zamiar 1 litr Żubrówki zabrać i czy można ,? Pozdrawiam 😀

      • Karolina pisze:

        hej, można przywieżć 2.25 l. alkoholu i 25 papierosów. Udanej wycieczki 🙂

      • Andrzej pisze:

        Dzięki Karolina za odpowiedź o papierosach i alkohol 😀 i jeszcze jedno pytanko… ile euro można zabrać ze sobą do Australii bez deklaracji celnej ??? Dzięki z góry za odpowiedź 😀

      • Karolina pisze:

        Bez deklaracji można zabrać ze sobą $10.000, ile to w euro musisz sprawdzić aktualną wymianę walut 🙂

    • Anita pisze:

      Hej a ile wpisałaś papierosow

  • Mam zamiar sprawdzić wszystkie punkty już niedługo 😉 powiem Ci później co myślę 😉

  • Jarek pisze:

    Wszystkie

  • Zdecydowanie Lorikeet. Są niesamowicie barwnie upierzone, a najciekawsze jest to że ich pożywienie idealnie do tego upierzenia pasuje 🙂

  • Ania pisze:

    Moim marzeniem po pierwszej wizycie w Australii był powrót tam na dłużej, a najlepiej na zawsze. Jednak marzenie to poszło w odstawkę ponieważ w moim życiu pojawi się mały człowieczek. Ale przynajmniej mam wspaniałą rodzinkę w Australii do której zawsze możemy przyjechać. Mam nadzieję, że moje dziecko tak samo jak i ja z mężem zakocha się w tym kontynencie i ono będzie widziało swoją przyszłość na antypodach.
    Moje największe marzenie się spełniło ponieważ zobaczyłam Australię i ją pokochałam 🙂

    • karolina pisze:

      Cieszę się, że udało Ci się tu przylecieć i jak sama piszesz, na pewno jeszcze tu wrócisz! Gratuluję maluszka i może niedługo tu w trójkę przylecicie? 🙂

  • ja też chcę przytulić koalę.. i kangura… i… 🙂

  • Anonim pisze:

    Karola musisz wziąć swoją grupę do Polski!! zorganizujemy Wam występ na jakimś festiwalu !! 😀

  • Wojtek pisze:

    ładnie wyglądacie, jak zespół Mazowsze

  • Wojtek pisze:

    mi

    Lorikeet

  • Anonim pisze:

    Super widoki.

  • Wojtek pisze:

    ale to jest ładne

  • Karol pisze:

    W kraju to pewnie by nakrzyczeli na huliganów, że ściany pobazgrali, a W Australii murale to chyba Sztuka 😉

  • Gosia pisze:

    Łezka w oku 😉 wspomnienia z Airlie..

  • Anonim pisze:

    Byłam w marcu tego roku, potwierdzam cudne miejsce, ale w Australii jest mnóstwo pięknych miejsc, pozdrawiam :>>

  • Wojtek pisze:

    cudowne, ale szukaj innych miejsc, których jeszcze nie widziałaś

  • australove pisze:

    My również marzymy o zobaczeniu Whitsundays z lotu ptaka!

  • Małgosia pisze:

    super sie to czyta

  • Grzegorz pisze:

    Pięknie

  • Anonim pisze:

    Mnie tez sie bardzo tam podoba. Pare lat temu byliśmy tam na przyjęciu weselnym. I choć padało i było ślisko to i tak było pięknie.

  • Jarek pisze:

    Kazego Polaka przybywające go do Brisbane trzeba tam zawieźć 🙂

  • Joanna pisze:

    Super wycieczka, piękne widoki no i te dodatkowe atrakcje 😉 dziękuję za przemiły dzień 😉

  • Olek pisze:

    Jak wszystko dobrze pójdzie to w okolicach października zawitam do Brisbane. Chętnie się tam wybiorę w wolnej chwili;]

  • Małgosia pisze:

    ja również lubię dostawać kartki i wysyłać, chociaż do znajomych to tylko z okazji świąt
    jak będę na emeryturze to wyjmę te kartony i przeczytam wszystko od początku. Szkoda że coraz więcej osób wysyła życzenia i pozdrowienia przez telefon lub komputer

  • Małgosia pisze:

    już niedługo też tak będę wypoczywać ale w Grecji

  • Joanna pisze:

    Mam nadzieję, że już niedługo się przekonam 😉

  • Będę w Melbourne w grudniu – pojawię się na pewno!!! 🙂 Pozdrawiam z Turcji 🙂

  • Małgosia pisze:

    też bym tam chciała być

  • Joanna pisze:

    Przepięknie, cudownie!!!! Zapierające dech w piersiach widoki!!!! Warto jechać!!!!!

  • Jarek pisze:

    Dodałbym do tego, Tamarama Beach , zwłaszcza w listopadzie , gdy jest wystawa Sculpture by the Sea, Sydney Tower, Sydney Aquarium, ANZAC Bridge, Stadion Olimpijski,, Taronga ZOO, Ashfield- polska dzielnica, skąd niedaleko do włoskiej dzielnicy, Univerity of Sydney, NSW ART Gallery. A Manly to jedno z moich ulubionych miejsc w Sydney, No jeszcze widoki na Harbour Bridge i Operę z North Sydney, Kingsford Smith International Airport 🙂 Uff…

    • karolina pisze:

      WOW! Super, dzięki. Tamarama z tego co wiem, jest w drodze z Bondi do Coogee, a w Ashfield byłam w zeszłym roku w polskim klubie 🙂 Następnym razem postaram się iść w te inne miejsca 🙂

  • Jarek pisze:

    To jedno z moich ulubionych miejsc w Sydney

  • Anonim pisze:

    Sa jeszcze piekne parki, wesole miasteczko, ZOO na wyspie.

  • Jest wiele fajnych i pieknych dzielnic w Sydney poza CBD -Darlinghurst, Surry Hills, Paddington, Newtown. Maja duzo fajnych cafes, restauracji, knajp, i pieknych parkow. Sydney tez ciagle ma rozne rynki co tydzien. Naj bardziej slawny jest Paddy’s Market gdzie mozna kupic prawie wszystko! Tez polecam Milsons Point i Luna Park. Jest bardzo fajna knajpa w Luna park z wspanialym widokiem na Sydney Harbour, Opera House i Sydney Harbour Bridge. A dla tych co lubia duzo chodzic to warto pochodzic sobie po Sydney Harbour National Park. A jak ktos ma troche wieciej czasu to Blue Mountains i Royal National Park sa tez przepiekne parki kilka godzin poza miastem 🙂

    • karolina pisze:

      Wielkie dzięki za komentarz Agata! Może niedługo uda mi się Ciebie odwiedzić i pójdziemy w niektóre miejsca razem 🙂

  • Joanna pisze:

    A zastanawiałam się co to są te „pokies” hehe znajomy mówił, że to z lenistwa 😉

  • Julia Raczko pisze:

    Kookaburra moja ulubiona 🙂 Na początku myślałam, że to małpy sie tak śmieją 😉

  • Joanna pisze:

    Całe szczęście ja miałam wymarzoną pogodę 😉

  • Małgosia pisze:

    no,
    w końcu normalnie tam u Was

  • Małgosia pisze:

    super, ale

    to nie dla mnie

  • T pisze:

    Polecam rafy zewnętrzne (outer reefs) w okolicach Cairns – najładniejsze miejsce w całej Australii 🙂

  • Kasia pisze:

    Nie wiem jak na żywo i pewnie długo jeszcze się nie przekonam, ale zdjęcia piękne 🙂

  • Iwona pisze:

    A jak jest z lekami na recepte? wystarczy ksero recepty i jest ok? czy są leki (lub ich konkretna ilość) której po prostu nie można wwieźć ?

    • karolina pisze:

      Na receptę nie wiem, bo nie miałam nigdy potrzeby takich lekarstw przywozić. Słyszałam, że trzeba mieć receptę z imieniem i nazwskiem. Najlepiej sprawdź na stronie https://www.tga.gov.au/entering-australia 🙂

      • LIDIA pisze:

        Zabrałam ze sobą leki na receptę.Miałam też zaświadczenie od lekarza że je muszę przyjmować (po polsku).
        Ale nigdzie nie pytali o to, ani o leki nawet te bez recepty (luty 2023)

    • Renata pisze:

      Do leków na receptę należy dołączyć zaświadczenie lekarza. Ilość wwożonych leków powinna odpowiadać zaleceniom lekarskim. W praktyce w moim przypadku odbyło się to bez kontroli zaświadczenia (zadeklarowałam leki wcześniej w incoming passenger card), a jedynie obwąchał mnie Mr Dog 🙂

  • Anonim pisze:

    Nauka drugiego jezyka ( w moim przypadku angielskiego) otworzyla przede mna wiele mozliwosci; skonczylam studia w Anglii i mialam mozliwosc przez 5 lat poznawac i zglebiac kuture tego piekngo kraju.
    Pobyt w Anglii koleji zaowocowal nastepnym niesamowitym doswiadczeniem w moim zyciu , wyjazdem do Australii , co bez znajomosci drugiego jezyka byloby niezwykle trudne , i najprawdobodobniej nie zdecydowabym sie na dlugotrwaly pobyt.

    Moim skromnym zdaniem nauka jezykow jest niesamowicie wazna, otwiera nam tysiace „drzwi” i mozliwosci , im wiecej jezykow znamy , tym lepiej
    Super artykul Karolina ! Sklonil mnie do refleksji i przemyslen!
    Czekamy na nastepny ;]

  • Małgosia pisze:

    to prawda, ale ja jakoś nie potrafię się nauczyć, sama się przekonałam nie raz będąc na wakacjach z córką jak sie przydaje znajomość języków

  • Monia pisze:

    Bardzo fajny i rzeczowy artykuł !!!! Masz rację w każdym podanym przykładzie. Przez to, że nie znam angielskiego mam „obawy” przed wyjazdem za granicę no i ogólnie nie czuje się komfortowo w towarzystwie osób anglojęzycznych. Dlatego też po raz kolejny rozpoczęłam naukę angielskiego i mam nadzieję, że tym razem to będzie to. Trzymaj za mnie kciuki Karola 🙂

  • Piotr pisze:

    Hej, ja mam kilka pytań do Zuzy. Jestem bardzo ciekaw w jaki sposób znalazła pracę, jak długo jej szukała, jaka to była praca i jaką najczęściej wybierają studenci, oraz w jaki sposób była traktowana w pracy jako obcokrajowiec – chodzi mi o tzw. „kulturę” pracy. Kolejna sprawa, jak rozumiem Zuza uczęszczała na kurs angielskiego, a więc jacy byli pozostali studenci, skąd byli, jak wyglądało życie studenckie ? Jakieś imprezy, spotkania towarzyskie itd?

    Pozdrawiam 🙂

    • karolina pisze:

      Przekazałam pytanie Zuzie, mam nadzieję, że niedługo odpisze 🙂

    • Anonim pisze:

      Piotr, jechałam zupełnie sama. pracę znalazłam w godzinę po złożeniu aplikacji 🙂 jako dodatkową pracę robiłam kelnerowanie:) byłam traktowana jak wszyscy, bo tam jest pełno obcokrajowców. raczej nie bujałam się ze studentami, bo miałam mnóstwo znajomych z ,,dzielni” 🙂 pojechałam tam bez żadnego a wyjeżdzałam z bólem serca, bo miałam tyle fajnych osób obok siebie.

  • Piotr pisze:

    Jeszcze jedno, jak rozumiem pojechała tam kompletnie sama ? Miała tam jakichś znajomych?
    Jeżeli pojechała sama i nie miała żadnych bliskich osób na miejscu to szczerze podziwiam i gratuluje odwagi 🙂

  • Piotr pisze:

    Zuza, a gdzie mieszkałaś ? Jakiś dom wynajmowany razem z innymi studentami ? W jakim mieście byłaś ?

  • Karol pisze:

    „dostaliśmy pytania od urzędnika w sprawie naszego zainteresowania wyjazdem, dlaczego tam, dlaczego taka szkoła, taki kierunek i tym podobne. Podobno nie jest to powszechne” – niestety to jest powszechne. Urząd Imigracji Australii wprowadził dla osób aplikujących o wizę studencką tak zwany wymóg „genuine temporary entrant”. Należy udowodnić, że naszym celem jest nauka w Australii, a po skończeniu nauki mamy zamiar opuścić Australię.

  • Adam pisze:

    Byłem tam wiele razy, bardzo ładne miejsce.

  • Kasia pisze:

    Hahaha ja nie byłam w połowie tych miejsc w Polsce 😛

  • Bardzo mądrze i bardzo na temat. Zgadzam się z Tobą praktycznie całkowicie. Ja wciąż uczę się języka. Najlepiej wychodzi mi to podczas podróży kiedy zwyczajnie sytuacja zmusza mnie do nauki 🙂

  • Magdalena pisze:

    Mam dwujęzycznego dwulatka (pl i ru) i nie zamierzam czekać ani miesiąca dłużej z wprowadzeniem angielskiego -) Dzieci po prostu chłoną, a dla dorosłych również ma same zalety nauka -)

  • To oczywista oczywistość, że warto! Od małego uczyłam się angielskiego, ale dopiero, gdy poznałam drugi język widzę, jak to otwiera przede mną kolejne drzwi 🙂

  • Małgosia pisze:

    to miłe, jak ktoś mile wspomina pobyt w Polsce i poleca to innym

  • Diana Demi pisze:

    Bardzo praktycznie, fajnie podane informacje – dzięki! Mam nadzieję, że się przydadzą 😉

  • borzena pisze:

    Zdecydowanie wszystkie punkty przemawiają za tym by się języków uczyć. Zawsze warto. Ja staram się uczyć kiedy mogę!

    • Karolina pisze:

      Dobrze, że w Polsce od małego w szkołąch musimy się uczyć języków obcych, ale w tak wczesnym wieku nie wszyscy zdają sobie sprawę z tego, jak języki mogą im pomóc w przyszłości.

  • Mówiłam do mojej siostrzenicy po angielsku odkąd się urodziła. Jak miała jakieś 3 lata, to się strasznie złościła, a jak miała 6 to mi dziękowała 😉

    • Karolina pisze:

      Ja do siostrzeńca też, ale dopiero w tym roku na wyjeździe w Grecji zrozumiał, że nie dogada się po polsku i ciągle pytał, jak coś mówi się po angielsku 🙂

  • Ja na razie zastanawiam się, jak do Brisbane kiedyś dolecieć, żeby nie zbankrutować! 😉 A jak dolecę, to wiem jak spędzic dzień! 😉

  • Park z kangurami zdecydowanie jest najlepszą opcją i oczywiście zwiedzanie miasta rowerem:)

  • Kangury widzę, ale gdzie te koale, które można przytulić? 🙂

  • Tak znajomość języków pomaga w dzisiejszych czas, angielski wiadomo, że podstawa, ja liznęłam też trochę rosyjskiego i portugalskiego, myślę nad hiszpańskim, bo trzeba się rozwijać 🙂

  • kamkamvisuals pisze:

    Też najchętniej przytuliłabym kangura albo koalę. Mam nadz. że kiedyś uda się to zrobić w Brisbane… plus zaliczyć wszystkie pozostałe punkty z Twojej listy. Bardzo chciałabym pomieszkać trochę w Australii 🙂

  • Marta Bradley pisze:

    Zdjecia wspaniałe Karolina !
    Nigdy nie udało mi sie zobaczyć wielorybów z tak niewielkiego dystansu,!
    Widziałam te niesamowite ssaki w Byron Bay i było to dla mnie niesamowite przeżycie !
    Polecam każdemu z daleka lub z zbliska

  • Pewnie jest to wspaniałe przezycie i jest to moje marzenie z dzieciństwa. Wszystko po serialu dla młodzieży 'Dziewczyna z oceanu’ – krecili go w Queensland

  • PatTravel pisze:

    ile kosztuje taka atrakcja?

  • W tym roku wybraliśmy się na whale watching na Islandii. Niestety tego dnia wieloryby nie miały ochoty pokazywać się ludziom. Ale i tak było fajnie! W końcu nie codziennie pływa się w okolicach koła podbiegunowego!

  • Marta pisze:

    i jak tu nie kochać Australii! 🙂

  • Michał Guzy pisze:

    Ja uczę się języków obcych ponieważ sprawia mi to przyjemność. Nauka języka poszerza moją wiedzę i pojęcie o danej kulturze jak i rownież otwiera wiele ciekawych znajomości, głównie z ludźmi którzy uczą się wraz ze mną. Obecnie uczę się chińskiego. Podstawy tego języka są zupełnie inne od języków zachodnich. Największą trudność sprawia mi pisownia i wymawianie słów w poprawnym tonie-w tym języku ma to znaczenie. Nie mniej jednak przez naukę chińskiego poznaję kulturę i obyczaje Chin. Uczę się sposobu bycia w tym kraju oraz chińskiego poczucia humoru. Fascynuje mnie ta kultura i marzę o dłuższej podróży do tego kraju. Obecnie pracuję też z wieloma klientami z Chin więc poza przyjemnością mam nadzieję, że znajomość języka będzie w stanie otworzyć mi drzwi w życiu zawodowym.

  • Boat Kaa pisze:

    Nie wiedziałem, że woda wielorybiasta tak cuchnie 😀

  • Michał Guzy pisze:

    Zgadzam się ze stwierdzeniem, że Wyspa Rottnest to „taki mały raj na ziemi”. Mimo, że wyspa jest bardzo popularna wśród mieszkańców Perth oraz turystów, nie trzeba daleko odjechać rowerem od przystani statku aby znaleźć plaże tylko dla siebie. Ja miałem okazje odwiedzić Rottnest trzy lata temu gdy byłem w Perth na festiwalu PolArt. Większość czasu spędziłem na snorkling’u – wystarczy odejść zaledwie kilka metrów od brzegu aby podziwiać podwodny świat pełen różnych gatunków rybek🐠. Nieco mniej przyjemne spotkanie miałem na lądzie. Gdy jechałem rowerem do latarni, mało nie rozjechałem na drodze węża. Pózniej dowiedziałem się, że był to jadowity ale mało groźny Dugite. Podobno jest ich na wyspie dość sporo🐍.

  • Dzisiaj Kuoka widzieliśmy w Sydney`s Wild Life Museum 😀 Po raz pierwszy go widziałam i wcale nie wyglądał jakby się uśmiechał, pomimo że zostałam zapewniona, iż posobno to najweselsze zwierzątka na świecie i uśmiechają się nawet przez sen.

    Pozdrawiamy z zimnej Nowej Południowej Walii 🙂

    • Karolina pisze:

      No, ja też na własnej skórze się nie przekonałam, że są takie radosne i uśmiechnięte. Pozdrawiam z deszczowego dziś Brisbane 🙂

  • mrszpak pisze:

    Super widoki, marzenie… a co do tego Kuoka to faktycznie wygląda na mało zadowolonego… hihihi..

  • Ewa pisze:

    Woooow, wygląda pieknie! Szkoda, że fotki takie małe, bo są super. Jak już kiedyś dotrę do Australii to chętnie bym się tam wybrała 🙂

  • Ewelina pisze:

    Ah ta Australia! Mój Italiano mieszkał tam rok i ciągle o niej wspomina, o tych dzikich plażach, pełnej kulturze, naturze i zaskakująco otwartej mentalności społczeństwa. A zdjęcia, wow! 🙂
    Paradiso!

  • Woda z wieloryba cuchnie? A to niespodzianka, też nie wiedziałam.
    Trochę przypomina mi to moje oglądanie fok na Helu, ale nieco inny kaliber 😉

  • Przepiękne widoki, cudne zdjęcia 🙂 Tylko czemu takie małe? 🙁 Wspaniale się je ogląda, szczególnie, gdy za oknem tak szaro i buro…

  • Cromania.pl pisze:

    Pieknie! Australia to jedno z naszych marzen! Zazdroszcze, ze mozesz to wszystko ogladac! 🙂 Piekne zdjęcia, ale chyba lepiej by było wstawic do posta większe, bo po kliknięciu niektóre sie bardzo wolno laduja!

  • Jarek pisze:

    Wszystkie trzy

  • balkanyrudej pisze:

    Kiedyś strasznie marzyłam o skoku na bungy, jednak teraz chyba bym się na to nie zdecydowała ze względu na kolana (mam z nimi trochę problemów i nie chciałabym ich dodatkowo obciążać takim skokiem). A zestaw atrakcji, który zaliczyłaś był naprawdę super, w szczególności ten lot helikopterem!! 🙂

  • Skok na bungy to jest zdecydowanie coś co muszę zrobić w życiu, ale jak na razie szukam odpowiedniego miejsca. Musi być wysoko i widokowo 😀

  • PatTravel pisze:

    Słabo mi jak już o tym czytam .. nie skoczę.

  • Małgosia pisze:

    dokładnie to samo co PatTravel

  • Ola pisze:

    Skakałam 🙂 I tez w Nowej Zelandii 🙂 Ale w Kawarau:-) Mniejsze ale i tak miałam stracha 🙂 ale adrenalina jaką się wtedy wytwarza .. wow… jak 10 kaw 🙂

  • Zrobiła to…. no proszę. Pozdrowienia dla „Wariata” 😉

  • Zazdroszczę przygody, choć nie wiem czy bym skoczyła 🙂 I ten rafting też brzmi super

  • mrszpak pisze:

    Robi wrażenie.. zarówno post, jak i film wywołały u mnie dreszcz emocji… Szacun ze się odwazylas

  • Hanna pisze:

    witam
    trafiłam przypadkiem na bloga i jestem naprawdę przerażona tym co Pani Agnieszka tutaj napisała ponieważ mija się to zupełnie z prawdą.Zarówno informacje o biurze w Krakowie jak i o wizie studenckiej i ogółem o Australii.Ja do Australii wyjechałam z Bridge Agency, dwa lata temu, załatwiałam wizę studencką w Krakowie.Wcześniej starałam się załatwić ją na własną rękę niestety nie było to takie proste jak twierdzi Pani Agnieszka z bloga pisząc tutaj.Są to głupoty ponieważ ja wydałam ciężkie pieniądze gdy starałam się o wizę sama i nie otrzymałam jej.Pomoc otrzymałam dopiero w biurze w Krakowie u pani Agnieszki która pomogła mi wszystko załatwić.Nie miałam żadnych problemów, znała odpowiedzi na wszystkie moje pytania, nie miałam żadnych zastrzeżeń co do jej pracy.Jestem bardzo zadowolona z ich pracy i bardzo mi pomogli 🙂 nie rozumiem zdania 'nie było tak źle bo jednak tutaj jesteśmy” wiec nie rozumiem z czym pani ma problem. Nie było źle a opisuje negatywnie firmę.Czy to co Pani napisała ma sens?Pani Agnieszka chyba liczyła na to że wszystko jej załatwią i najlepiej to wsadzą ją do samolotu. Pozdrawiam 🙂

    • Karolina pisze:

      Pani Hanno, jak to na blogu, wszystkie opinie są subiektywne. Każdy ma prawo na własnej opinii i specjalnie nie podawałam nazwy ani adresu firmy. Przykro mi, że nie dostała Pani wizy za pierwszym razem, ale myślę, że nie ma żadnego powiązania, czy się robi samemu czy przez agencję. Po prostu nie miała Pani szczęścia za pierwszym razem, ale cieszę się, że udało się za kolejnym. Znam osoby, które nie dostały wizy nawet przy pomocy agencji. Z Pani komentarza wynika, że jest Pani zadowolona z współpracy z agencją, jeśli chce Pani z chęcią podzielą się Pani opinią na blogu 🙂 serdecznie pozdrawiam

  • Koralina pisze:

    A to ciekawe, że tam atakują. Jakoś w Polsce też je mamy i nie atakują… Dlaczego? 🙂 Swoją drogą to musi dość komicznie wyglądać, jak się ludzie odganiają, choć domyślam się, że doświadczenie do przyjemnych nie należy…

  • sekulada.com pisze:

    Dziwna sprawa, trochę jak z Ptaków Hitchcocka… z tym, że tam ptaki przywiązywali żyłkami, żeby się trzymały głowy a tutaj proszę… same podlatują… -.-

  • balkanyrudej pisze:

    Mnie kiedyś mewa zaatakowała, ale na szczęście nie podziobała mnie. Nie wiedziałam, że sroki mogą tak atakować. Owszem, że kradną i lubią to, co się świeci, to wiedziałam, ale żeby tak ludzi? w biały dzień? Ptasia bezczelność 😉

  • Ja nie mogę, tego się nie spodziewałem 😉
    Moja trauma z Laponii to zmasowany atak komarów, ale te dziobów przynajmniej nie mają 😉

  • Roman pisze:

    Warto poszukać informacji bezpośrednio u Polaków mieszkających w Australii- poszukać na blogach i nie bać się ich wprost zapytać. Są MEGA uczynni, otwarci i bardzo pomocni. Swoją samochodową podróż z Sydney do Brisbane pierwotnie planowaliśmy na kilkanaście godzin z ewentualnym postojem nad oceanem. Pewna Beata z Sydney podrzuciła nam jednak gotowy i rozpisany przez nią plan takiej podróży z sugestią, co i gdzie warto zwiedzić. W efekcie podróż rozłożyliśmy na 3 dni a po drodze m.in. karmiliśmy kangury, odwiedziliśmy piękne wydmy, kąpaliśmy się w oceanie, odeiedzilinny zatokę serferów i miasto hipisów… :-). Zobaczyliśmy też cudowną australijską przyrodę zaledwie kilka kilometrów od autostrady. Beatko – raz jeszcze dziękujemy :-). Roman P.

  • Rafal pisze:

    Hej. Właśnie w tym roku w grudniu będę w Au i chcę przejechać autem z Newcastle do Brisnane i powrót- planuję na to 7 dni. Mozesz podesłać mi ten plan podróży? Byłbym wdzięczny. Moj mail: krabikhate@poczta.onet.pl. Z góry dzięki😁

  • Piotr pisze:

    Chciałem wyjechać do Australii na wizie studenckiej.Może 3 tygodnie temu znalazłem ten blog szukając pomocy związanej właśnie z tą wizą i wchodzę ponownie ponieważ zdecydowałem się wyjechać i szukam kontaktu z panią Agnieszką z Australii a pojawia sie nagle jakas pani Aneta.O co chodzi? Mało wiarygodny ten blog.

  • Mucha w sieci pisze:

    Jak juz kıedys do Australii dotre to nawet nie bede sie zastanawiac – tylko objazdowka samochodem. A taki optymalny czas na zwiedzenie wiekszej czesci kraju czy tych najwazniejszych punktow to ile Twoim zdaniem?

  • Nienawidzę w upały jeździć autem. Klima, czy nie klima… to nie ma znaczenia. Australia jest droga… a to ile np. kosztuje litr wody?

  • Michał pisze:

    Przy tak dużych krajach i tak ciekawych, rzeczywiście jedynym rozwiązaniem jest ograniczenie miejsc, które chcemy zobaczyć (no, chyba, że dysponujemy naprawdę dużą ilością czasu). Zawsze się przy tym trochę serce kraje, ale na własnej skórze sprawdziłem, że nic tak nie psuje podróży, jak ciągła gonitwa za kolejnymi punktami z przewodnika. Trzeba wybierać i najlepiej każdemu miejscu poświęcić za to więcej czasu.

    • Karolina pisze:

      Zgadzam się. Próbując zwiedzić wszystko naraz, nie zwiedzimy niczego. Nie lubię 'zaliczania’ miejsc byle, żeby powiedzieć, że się było.

  • Natalia pisze:

    W Polsce są spokojne i nikgo nie atakują, może klimat tak na nie działa?

  • Małgosia pisze:

    super rady

  • Australia marzy mi się od dzieciństwa, ale właśnie ze względu na fundusze wole ją przesunąć w czasie. Szkoda jechać na drugi koniec świata i nie móc pojechać w wymarzone miejsca z powodu braku kasy. Jak już mówiłam lepiej odłożyć u pojechać później;)

    • Karolina pisze:

      Pewnie! Bez sensu jechać, żeby tylko tu być i nie móc skorzystać z żadnych atrakcji. Mam nadzieję, że uda Ci się przylecieć.

  • Takie rady są zawsze potrzebne, szczególnie dla ludzi wybierających do Australii. A sam kraj bardzo interesujący i warty odwiedzenia, ale czasu trzeba trochę poświęcić, żeby zobaczyć to co nas interesuje.

  • kajtostany pisze:

    Czy one atakują tylko w tamtym miejscu? Dziwne, że mimo tych ataków jazda w kasku jest obowiązkowa. A swoją drogą, kas z kolcami wygląda wybornie;)

  • Podpisuję się rękami i nogami. Zbyt późno zorientowałam się ile fajnych rzeczy można zrobić na studiach, byłam taka dorosła i uporządkowana: stały partner, dorywcza praca w call center, piątki w indeksie… ale dopiero kiedy wyjechałam na Eramsmusa odkryłam jak wiele można się nauczyć lądując w obcym kraju. Wymiany, praktyki, a nawet autostopowe wypady powinny być obowiązkowe do zaliczenia jeszcze przed sesją!

  • Demi pisze:

    Da się! 😀 Jednak nie korzystałam nigdy z powyższych rozwiązań. Wykorzystuję ferie zimowe, czasem wcześniej zaczynam wakacje, ale oczywiście pod warunkiem, kiedy wszystko (czasem wcześniej) zdam.

  • PatTravel pisze:

    Moj boshe, gdyby za moich czasów były takie mozliwości jak są teraz.

  • Po prostu dla chcącego nic trudnego ! Wszystko zależy na czym nam najbardziej zależy i jak bardzo możemy być elastyczni. A o przerwie w liceum faktycznie nigdy nie słyszałam 🙂

  • Marta pisze:

    Odważnie zagrałaś z tą przerwą w liceum, bo co innego jak się bierze urlop dziekański na studiach, a co innego jak licealistka decyduje, że zrobi sobie przerwę… 😛

  • Racja racja, do odważnych świat należy. Poza tym nie koniecznie trzeba przerywać naukę, bo jest wiele programów, staży.
    Na jednych z moich studiów wręcz był obowiązek stażu zagranicznego 🙂

  • Eastwego pisze:

    Australia jeszcze na nas czeka, ale sama nie wiem czymu, nie jest na początku mojej backet list. Ale może dlatego, że niewiele o niej wiem. Wiem natomiast, że jeżeli szukałabym miejsca na surfine, Gold Coast wygląda zachęcająco. Już wyobrażam sobie całą atmosferę tam, młodych ludzi siedzacych na piasku czekających na dobrą pogodę, wymieniającą się poradami na złapanie najlepszej fali 🙂

    Wiesz może jak wysoki jest ten wieżowiec z punktem widokowym? Widoki są na prawdę niesamowite!

    A jak z pogodą na Gold Coast? Ile miesięcy w roku można plażować?

    Pozdrawiam,

    Magda

  • Demi pisze:

    On my bucket list ! 🙂 Na pewno nie pominę przy swojej podróży dookoła świata! 🙂

  • Kasia pisze:

    Fajnie, że jest opcja oddalenia się od morza, a nie jak u nas parawan na parawanie 🙂 A to, że imprezy to w sumie też na plus – przynajmniej sie dzieje 🙂

    • Karolina pisze:

      Plaże są na tyle długie i szerokie, że każdy znajdzie kilka metrów dla siebie. I bez problemu można wybrać miejsce bliżej lub dalej do centrum.

  • Większość australijskich plaż to takie paradiso. Woda, piasek, mało ludzi albo pustki. W przypadku jednak tego wybrzeża widzę, że turyści nadciągają! Pewnie każdy znajdzie coś dla siebie :-).

  • Jarek pisze:

    Ale teeż jest sporo fajnych miejsc niedaleko od oceanu gdzie mozna zamieszkać. Mniej wiecej w odległości 400 – 600m od plaży

  • Hanna pisze:

    Dla mnie Gold Coast to jedno z must-see jeśli chodzi o Australię, bo uwielbiam miejskie plaże 🙂 A ta prezentuje się naprawdę wyjątkowo!

    • Karolina pisze:

      Ja każdemu polecam Gold Coast, bo to taka perełka Australii. A że pełno turystów… niestety w wielu ładnych miejscach tak jest 🙂

  • Karolina pisze:

    Cieszę się, że się podobają 🙂

  • Len ka pisze:

    Pięknie! Zawsze chciałam spróbować jakiś sportów wodnych. Chętnie pobawiłabym się na tych nocnych imprezach, ale w dzień wolałabym jak ty po prostu poleżeć w spokoju i słuchać fal 🙂

  • Len ka pisze:

    Super artykuł! Teraz całkowicie rozwiałaś moje wątpliwości! Akurat skończyłam technikum i nie dostałam na studia strażackie. Też robię sobie rok przerwy i chce za rok znowu spróbować! Teraz podróżowałam tylko po Polsce. Sama jednak bałam się wyjeżdżać za granicę. Ten Erasmus zaczął współpracę z moją szkołą ( niestety po tym jak ją skończyłam). Na szczęście mój brat się załapał i jedzie na miesięczne praktyki do Anglii. Super sprawa 😀

    • Karolina pisze:

      Gratulacje dla brata! Mam nadzieję, że uda się Tobie dostać na studia takie jakie wymarzyłaś sobie. Rok przerwy to super sprawa! Jakie masz plany? Jak boisz się sama podróżować, może spróbuj ze znajomymi albo z bratem 🙂 Świat jest piękny. Żałuję, że ja dużo nie zwiedziałam w Polsce, bo co chwilę czytam artukuły o pięknych miejscach w Polsce.

      • Len ka pisze:

        Moje plany na najbliższy czas to nauka do matury i praca. Jeszcze w listopadzie jadę na kilka dni do Trójmiasta! Ja trochę pojeździłam po Polsce dzięki konkursom strażackim. A w te wakacje dużo jeździłam z koleżanką. Takie jedno dniowe wyjazdy robiłyśmy sobie! Super sprawa! 🙂 Ja akurat za granicą byłam tylko w Niemczech na obozie i w Czechach, ale tylko w Czeskim Cieszynie 🙂

  • Len ka pisze:

    Z wyjazdów zawsze przywożę mnóstwo pocztówek! Czasem wysyłam je od razu na miejscu , a jak mało czasu to wysyłam z domu. Mam kilku przyjaciół, którzy zawsze o mnie pamiętają i przywiozą mi z wycieczki. Zawsze ich proszę o napisanie kilku słów. Jakieś najbardziej zapamiętane chwile. Najbardziej lubię dostawać od mojej sąsiadku Uli. Nie ważne, gdzie będzie zawszę znajdzie chwilę, aby zajść na pocztę i wysłać mi kartkę. Dużo wymieniam się też pocztówkami. Mam już ich całkiem sporo. W sumie na ten temat piszę bloga. 🙂 Mam taki cel, aby zebrać kartki z całego świata (każdy kraj, każda wyspa) 🙂 Listy też piszę! Uwielbiam tą formę kontaktu. Najbardziej lubię moment wyciągania przesyłek ze skrzynki 🙂

    • Karolina pisze:

      Też uwielbiam wyciągać listy ze skrzynki! Jakiego bloga piszesz? Może pomogę Ci z zebraniem tych kartek, przede wszystkim z Australii 🙂 Świeny masz ten cel, żeby dostać kartkę z całego świata. Trzymam kciuki!

  • balkanyrudej pisze:

    Ja zazwyczaj nie wysyłam pocztówek, bo o tym po prostu zapominam. Sama lubię je dostawać, ale później zazwyczaj albo giną albo walają się w odmętach szuflad, więc raczej rzadko kiedy proszę kogoś o wysyłanie ich z podróży. Dużo bardziej wolę oglądać przywiezione przez kogoś z wyjazdu zdjęcia, niż pocztówki.

  • Gdy wybrałam się w moją długa podróż to z każdego miejsca wysyłałam kartki – dużo frajdy, ale czasem też trudu aby znaleźć znaczki i wysłać kartki…

    • Karolina pisze:

      Czasem trzeba się sporo namęczyć, żeby znaleźć znaczek, to prawda, ale ja to lubię właśnie. Czasem kupienie znaczka i kartki to przygoda sama w sobie i poźniej lubię wspominać, ale czasem się natrudziłam.

  • Asia (Lisy w drodze) pisze:

    Tak, coś w tym jest.. człowiek się rozleniwił, ale jak wyjeżdżaliśmy w świat to najbardziej obdarowywanego obcokrajowca cieszyła kartka z wizerunkiem Polski:)

  • Brewa pisze:

    No nie wiem – fajnie jest dostać kartkę, ale moja pedantyczna natura sprawia, że nie wiem potem, co z nimi począć i ostatecznie lądują w śmietniku ;).

  • Ala pisze:

    Nie ma co, jadę tam! 😛

  • Ala pisze:

    My wyjazd zaplanowaliśmy bardzo z grubsza i też będzie to przejazd autem. Wiemy w którą stronę się kierować, zostawiamy sobie jednak możliwość zmiany planów i terminów 🙂

    • Karolina pisze:

      Świetnie, że macie czas w zapasie. Nigdy nie wiecie, jakie miejsca Wam się spodobają i gdzie bedziecie chcieli zostać dłużej 🙂

  • Ala pisze:

    Wszystkie trzy 🙂 Nie chcemy poświęcać za dużo czasu na miasta, dlatego taki plan jest świetną alternatywą. Dzięki serdeczne.

    • Karolina pisze:

      Nie ma za co, miasta jest fajne, ale warto wyjechać poza miasto. Miasta to tak na kilka dni wystarczą. Najładniejsza Australia poza miastem 🙂

  • Kamil Białas pisze:

    Najistotniejsze chyba w tym wszyskiem jest to, że jeżeli wysyłasz komuś kartkę to znaczy że o tej osobie po prostu myślisz. Tyle i aż tyle 🙂 Najlepiej to wysyłać jakieś własnoręczne rysunki i tak dalej… no ale to już trzeba mieć uzdolnienia artystyczne, których niestety mi brak 😛

  • Karol Werner pisze:

    A z tym xoxo to różnie tłumacza. Grałem z Rosjanami kiedys i mówili, że to porostu 'hoho’ 😉

  • Chodzenie na boso i dni chorobowe – dobra opcja;)

  • Anonim pisze:

    Co do Punktu 6 to przez 3 lala pracy mam ich przeszlo 50 gozin w tym ,ze juz kilkanascie razy bylam na chorobowym…. 🙂 ale to tez zalezy od firmy ja np kiedy nie moge przyjsc do pracy i informuje o tym swojego Szefa nigdy nie jestem proszona o zwolnienie lekarskie na ten jeden dzien i mimo ze nie przyjde mam za ten dzien zaplacony i tak sie zdarza u mnie wielokrotnie ,ze kiedy nie przyjde do pracy to i tak moj szef mi za ten dzien placi…..

    A tak pozatym przez te 10 lat zycia w Au jest dla mnie norma „te wszelkie punkty ” pozdrawiam z Perth

    • Karolina pisze:

      Po 10 latach to chyba Ciebie już nic nie zaskoczy 🙂 Masz rację, że zależy od pracodawcy, nie muszę mieć mieć zwolnienie do 2 dni, ale nie placą jak nie mam uzbieranych godzin. Wydaje mi się, że 10 dni w roku to mało, bo jak złapie grypa to już kilka dni leci. Najłatwiej by było nie chorować… Pozdrawiam

  • Demi pisze:

    Punkty 1, 4 i 5, tak samo w Japonii 🙂 Podoba mi się ten kredyt zaufania, no i chorobowe 😀

  • Emilia pisze:

    Punkt 2, 7, 9 i 10! Na boso?! 😀

  • Emilia pisze:

    Ps punkt 3 tak samo w stanach i tak samo nigdy nie spotkalam czlowieka bez prawa jazdy

  • Wiesz co? Punkt nr 3 przypomniał mi moje przeboje z Australii! Byłam w czasie dziekanki na studiach, nie miałam jeszcze prawa jazdy, do 25 lat wyglądałam na 16 i chciałam wejść do klubu. Ochroniarz się do mnie uśmiechnął i mówi: driving licence. Na co ja buńczucznie: what for? A on, że mnie nie wpuści, chyba że mu pokażę paszport, a paszportu też ze sobą do klubu nie brałam…no i mnie nie wpuścił! Na szczęście miałam blisko po ten paszport 😉

  • Monika pisze:

    A dlaczego w zasadzie chodzą boso?

  • Ala pisze:

    Ciekawa sprawa z tymi „hotelami” 🙂

  • Małgosia pisze:

    to nie dla mnie, muszą być pory roku, długo widno latem, deszcz jesienią i śnieg zimą i sklepy dłużej otwarte, niekoniecznie w sobotę i niedzielę

  • Anonim pisze:

    Wszystko sie zgadza..szczególnie pkt 12368 i 10. ☀️

  • Jarek pisze:

    Mnie to wcześnie zachodzące słońce też trochę przeszkadzało.
    A jeśli chodzi o o godziny otwarcvia sklepow, to popieram australijski system, u nas to przegięcie w drugą stronę. Kazdy ma prawo do normalnego życia. A podoba Ci się życie towarzyskie rano przed pracą (spotkania w knajpeczkach przy śniadani) ?

    • Karolina pisze:

      Każdy lubi coś innego. Czasem drażni, że nie można zrobić zakupów po pracy, ale z punktu widzenia sprzedawcy to super system. Ludzie na kawie i śniadaniu to typowy widok w Brisbane 🙂

      • Anonim pisze:

        Skoro sklepy są czynne w godzinach pracy to kto robi w nich zakupy

      • Karolina pisze:

        Osoby, które mają wolne, nie pracują, turyści, osoby, które pracują na późniejsze godziny. W Australii każdy dostaje przerwę na lunch, którą niektórzy wykorzystują na robienie zakupów 😊

      • Małgorzata pisze:

        Lecę do Australii do brata to moje 1 odwiedziny zastanawiam się czy wytrzymam3miesiące

      • Karolina pisze:

        Brat na pewno postara się, żeby wyjazd był udany 😊

  • Jaga pisze:

    Karolino, dopiero zaczynam czytać Twojego bloga. Jest ekstra!! Czy mogłabyś mi tylko uchylić rombka tajemnicy co zrobiłaś, żeby w Australii pozostać? Jaką wizę wybrałaś i jak to się potoczyło? A może masz już gdzieś o tym wpis? Pozdrawiam Jaga 🙂

    • Karolina pisze:

      Dziękuję! Bardzo mnie to cieszy! Ja się zakochałam dlatego tu jestem 🙂 Zerknij na wpis o wizie studenckiej w zakładce Australia, może coś tam znajdziesz 🙂

  • Paulina pisze:

    Troszke jak w USA i troche jak w UK… np. mieszkalam w USA w takim stanie, ze zima chodzilo sie w japonkach. A czasem mialam ochote zalozyc kozaki i plaszcz i nici z tego.No i latem jest wilgotno i baardzo goraco. Na Zachodzie tez wszyscy wszystko kochaja nawet nieznajomych. a paracetamol na wszystko w UK? i brak spontanicznosci w USA- tez trzeba sie umawiac ze sporym wyprzedzeniem. tyle, ze doleciec mozna do Europy o polowe szybciej. pzdr.

    • Karolina pisze:

      Też to zauważyłam w Anglii jak byłam na studiach. Może my po prostu jesteśmy chłodnym narodem 😛

      • Paula pisze:

        A ja mysle ze bardziej Anglicy sa chlodni, wrecz ciezko a jakis bliskich znajomych niz w Polsce. Tak samo w USA, przyjaciel to fikcja. W Polsce, ludzie sa bardziej otwarci ale potrzeba im troche czasu aby sie otworzyc. Gdzie nie spotkam swoich znajomych Polakow to zaraz sie obciskujemy i calujemy trzy razy w policzki, tak samo jak Wlosi, nie udajemy. A moi znajomi Nowo Zelanczycy czy Brytyjczycy stoja i tylko sie patrza bo nie dowierzaja i mowia 'Awkward’. Ale trzeba przyznac, Anglicy sa chlodnym narodem, dlatego mysle ze wole rozmawiac z ludzmi z USA czy tez Nowej Zelandii, sa bardziej przyjazniejsi. Chociaz Amerykanie sa spontaniczni tak samo jak Polacy. Polaka chociaz zajmuje troche wiecej czasu poznanie kogos, ale dla niego przyjaciel czy rodzina to nie fikcja i bardziej to pielegnuje. Niz umawianie sie na brunch czy lunch jak jest taka potrzeba, albo cos od kogos chcesz w wypadku jak jest z Anglikami czy tez z Amerykanami.

  • Andzia pisze:

    Każdy z nas sam decyduje gdzie spędza życie i nikt nie zmusza nas do emigracji na sam koniec świata. Decyzja taka jest świadoma zawsze jest alternatywa, Portugalia, Hiszpania nawet lot do Dubaju zajmuje 5 godz wiec i nawet tam można zamieszkać a nie znaleźć sobie najdalszy zakątek świata i potem marudzić, bo daleko do rodziny. W naszym kraju zimą też szybko się robi ciemno tak samo jak w Australii, Sklepy są zamykane wcześniej i to jest super bo każdy ma wieczory dla siebie i dla bliskich a nie siedzi jak u nas do 23 w pracy i nawet nie może pozwolić sobie na rodzinną kolację bo mąż wraca jak żona szykuje się już spać. Ja będąc na wakacjach korzystałam z australijskiej służby zdrowia i złego słowa nie mogę powiedzieć poszłam tego samego dnia i po 20 minutach zostałam przyjęta i otrzymałam skierowanie na bardziej specjalistyczne badania, które w Australii okazały się tańsze niż w Polsce. Jeżeli chodzi o pogodę, to każdy kto przybywa do Australii zdaje sobie sprawę, jaki jest tu klimat. Jak się komuś nie podoba to może zostać w Polsce i klepać dalej bidę i pracować do bladego świtu za 2 tyś miesięcznie przy dobrych wiatrach, a kolejki w naszej służbie zdrowia jak były tak są. Dlatego przestańcie narzekać, ponieważ standard życia w Australii jest o wiele wyższy niż w Polsce

    • Karolina pisze:

      Andzia, na „marudzeniu” ten post ma polegać. Polecam zapoznać się z pierwszym akapitem tekstu (i wpisami na innych blogach z tej serii) 😉

      Mi się podoba 🙂 Widzę, że dużo się pokrywa z innymi wpisami osób, które wyemigrowały do krainy kangurów 🙂 Pozdrawiam!

      • Karolina pisze:

        Trochę się musiałam nagłówkować nad tymi punktami. Tyle marudzenia, ale nie oznacza to, że nie lubię Australii 🙂

    • Karolina pisze:

      Zgadzam się! Ja zadecydowałam o wyjeździe do Australii, co było najlepszą decyzją w moim życiu i jej nie żałuję. Myślę, że trochę źle odebrała Pani ten artukuł. Nie narzekam, że nie chce tu mieszkać. Piszę bloga bo uwielbiam ten kraj, co też często zaznaczam. Australia jest piękna pod wieloma względami i ma mnóstwo zalet, ale jak każdy inny kraj ma też jakieś minusy. A jak nie minusy to po prostu rzeczy, do których ja jako Polka nie mogę się przyzwyczaić, bo ponad 20 lat święta spędzałam zimą, często przy śniegu, a nie w upałach. Ale czy to powód dla którego nie chcę tu być? Nie, po prostu ciężko się przyzwyczaić.
      Ostatnio byłam w szpitalu przez 5 dni i złego nie powiem o służbie zdrowia, od lekarzy, po pielęgniarki do personalu sprzątającego, każdy świetnie wykonywał swoją pracę. Nie wiem gdzie to Pani przeczytała. Pisałam o chorobowym, które zależy od pracodawcy, nie służby zdrowia.

      Pogoda – hm, jest po prostu gorąco i ponownie, w Polsce z takimi upałami i wilgotnością nie miałam do czynienia, więc jest mi ciężko się przyzwyczaić. Śmiesznie, bo ile razy w Polsce słyszałam: ale zimno! a latem: ale gorąco! A pogoda co roku taka sama.
      Ani razu nie napisałam, że nie chcę mieszkać w Australii albo że chcę wracać do Polski, więc komentarze w stylu: możesz zostać w Polsce jak Ci się nie podoba są trochę nieadekwatne do mojego artukuły.

      Australia według mnie to jedno z najlepszych państw do mieszkania i nie zamieniłabym mojego życia tutaj na inne, ale bądźmy realistami nie jest wszystko jest różowe. Z resztą nigdzie jest idealnie.
      Pozdrawiam i dziękuję za komentarz.

    • Anonim pisze:

      Zgadzam sie dokładnie ,nikt nas tam w Auatralii nie trzyma na sile,sami chcieliśmy tam żyć ,wiec przestańmy narzekać , to troche nie tak

      • Karolina pisze:

        Nie narzekam, tylko piszę o tym do czego jeszcze się nie przyzwyczaiłam, czyli o różnicach jakie zauważam między Polską o Australią. Pozdrawiam.

    • Anonim pisze:

      Ciekawa jestem kiedy przejdzie ci ten zachwyt ..

  • Ala pisze:

    Plusy dodatnie i ujemne, o tych drugich dowiedziałaś się żyjąc w AU 😉

  • Emilia pisze:

    To prawda ze slowem 'love’. W jezyku angielskim jest je zdecydowanie latwiej wypowiedziec, w jezyku polskim to rzadkosc! Love 😉

  • Anonim pisze:

    Ja tez mieszkam w Australii ale nie mam wcale takich odczuc. Moze Melbourne jest w inner kategorii

  • Jarek pisze:

    Nic 🙂

  • Przedeptane.pl pisze:

    Aktualnie naszym marzeniem jest trzeci powrót do Oz 🙂 W przyszłym roku chyba się uda – i to chyba na dłużej!

  • Cudownie, że udalo Ci się spełnić takie marzenie! A cały ten rząd niepowodzeń na początku pokazuje, że zazwyczaj w takich chwilach na naszej drodze pojawiają się osoby, które pomagają, ułatwiają, czy odnawiają wiarę w dobro na świecie 😉 Oby tak dalej i powodzenia!!

    • Karolina pisze:

      Przeprowadzka tu w ogóle nie była łatwa, tyle wylanych łez i nerwów, ale teraz się z tego śmieję! Czasem trzeba się namęczyć, żeby coś dostać (i w moim przypadku nawkurzać 🙂 ).

  • Wszystkiego dobrego z okazji urodzin (troszkę spóźnione ;))! Bo marzenia są po to, żeby je spełniać. Do Australii z pewnością kiedyś zawitam, a jeszcze bardziej kusi mnie Nowa Zelandia!

  • Marzenia są po to, żeby je spełniać 🙂 Moje ostatnio są bardzo przyziemne, chociaż te związane z podróżami wciąż się pojawiają – największym z nich jest podróż do Ameryki Południowej 🙂

  • Brewa pisze:

    Aż trudno uwierzyć, że spodobało Ci się tak bardzo, że się przeprowadziłaś. Z drugiej strony, mój jeden-jedyny bliski znajomy który mieszkał na miejscu powiedział mi kiedyś, że ten kontynent zmienia człowieka jak żaden inny – to pewnie przez to, że wszystko jest do góry nogami ;).

  • Gustaw pisze:

    Zgadzam sie z Toba calkowicie. Znam 4 jezyki, i ucze sie kolejnych. Po mongolskim przyszla pora na chinski ( mandarynski). A moja znajomosc mongolskiego wywarla duze wrazenie na Mongolach, byli wobec mnie bardziej otwarci i pomocni- do tego prawie nikt spoza kraju nie zna ich jezyka… Obecnie pisze ksiazke o swoim pobycie w stolicy Mongolii.

    • Karolina pisze:

      WOW! Jestem pod wielkim wrażeniem! Moim wielkim marzeniem to też napisać książkę. Z chęcią przeczytam Twoją. Koniecznie daj znać jak już będzie opublikowana, zamówię. Pozdrawiam.

  • Anonim pisze:

    dziesiątego punktu też bym nie zniosła, choć chciałabym spróbować 🙂

  • Joanna pisze:

    dziesiątego bym nie zniosła, ale chciałabym spróbować to poczuć 🙂

  • Małgosia pisze:

    jestem tu i wolę te nasze, chociaż ostatnio brakuje śniegu. Ale może kiedyś przeżyję święta w Australii

  • balkanyrudej pisze:

    Troszkę nie wyobrażam sobie świąt w ciepłm klimacie, bo jednak kojarzą mi się ona z niższymi temparaturami i zazwyczaj nie za piękną pogodą (o śniegu nie wspominam, bo od wielu lat na Boże Narodzenie nie jest w Polsce białe). Z drugiej strony czasem dobrze przyjąć inną perspektywę patrzenia na ten okres w roku. W 2014r. spędziłam koniec grudnia/początek stycznia 2015 na Bałkanach, gdzie z racji dominującego prawosławia, święta obchodzone są później niż u nas. Tradycje są praktycznie takie same, za to przynajmniej mieli duże ilości śniegu i siarczysty mróz 😉

    • Karolina pisze:

      Z tym śniegiem to faktycznie dość kiepsko było w Polsce przez ostatnie lata, ale przynajmniej jest mróź i jakoś bardziej świątecznie. Przynajmniej takie są moje odczucia 🙂

  • A za czym najbardziej tęsknisz podczas australijskich świąt? Nie chodzi mi o rodzinę itp. bo to oczywiste, ale jakieś potrway, tradycje?

  • Kasia pisze:

    Niee, trudno mi to sobie wyobrazic. Boze Narodzenie w upale. Hmm choc w sumie w tez raczej nie bylo zbytnio zimowo chyba.. BTW „socjalizuja”? co to za pinglish? haha

  • PatTravel pisze:

    Zawsze tęskni się za czymś czego się w danej chwili nie ma

  • Nie moge sie juz doczekac do mojej wyprawy do Australii…powoli zaczynam odliczac dni….Zazdroszcze, ze mozem tam byc dluzej na musze sie ograniczyc w miesiacu:(

    http://myguidetotheworld.com/

  • Monika pisze:

    Najbardziej podobają mi się imprezy na które się ludzie przebierają za Mikołaja – też bym tak chciała! Myślę, że to by rozweseliło wiele osób!

  • sakwyiwalizki pisze:

    Ja chętnie spędziłabym święta w Australii lub gdzieś gdzie jest ciepło. Święta które opisałaś o wiele bardziej mi się podobają 🙂

  • Michał pisze:

    Niewątpliwie jest coś bardzo ludzkiego w pyskach/twarzach tych zwierząt.

  • Ania pisze:

    Przerażają mnie małpy! Serio. Jest w nich coś takiego złowieszczego i jednocześnie fascynującego. Jednak unikam bliskich kontaktów jak ognia 🙂

  • haha świetne są te małpki i jakie sprytne! Nie jeden człowiek pozazdrości takiego SPA 🙂

  • Karol Werner pisze:

    A ja tam na święta najchętniej uciekł był od tego cyrku. Niestety do Australii niet, chyba że na pustynie 😉

  • Uwielbiam robić zdjęcia zwierząt w podróży. Super miejsce! Zdjęć śnieżnych małp jeszcze nie robiłem. Chyba trzeba się pakować i lecieć do Japonii 😀

  • PatTravel pisze:

    No własnie, to jest to miejsce dla którego chce wrócić do Japonii

  • Takich wygodnych małp jeszcze nie widziałam! Aż im zazdroszczę! Też chętnie wygrzałabym się w gorących źródłach 🙂

    • Karolina pisze:

      Ja się też grzałam w takich onsenach, a;e dla ludzi, gdy na dworze było z – 2 stopnie. Nie dziwię się, że małpy to tak lubią.

  • Anonim pisze:

    Chyba bym z niej nie wychodziła.Musiałaby byc jeszcze półka na ksiązki i gazety 🙂

  • Anonim pisze:

    Ladowarka do telefonu;-)

  • Martyna pisze:

    Nie trzeba nawet daleko szukac! takie cuda zamontowali w swoich toaletach wlasciciele hotelu i reaturacji Stary Spichrz w Borczu:) wiec jak ktos żądny nowych wrazen toaletowych to kawalek za trojmiastem mamy Japonie do zwiedzenia:)

  • Robert pisze:

    Bylo mi dane mieszkac w Japoni od 1999 roku pzez kilknascie lat, i takie cudenka to oni juz mieli kiedy piewszy raz zawitalem do krainy kwitncej wisni. Po tym widac jak daleko jestesmy za nimi z nowoscimi. Nie wspomnialas o podgrzewanych automatach do kawy i herbaty. Automat te stoja prawie w kazdym miejcu i nie ma problemu jak m sie ochote na goraca kawe czy herbate, oczywiscie z puszki..

  • Na pewno kiedyś odwiedzę Japonię. Na pewno głównym motywatorem nie są techniczne toalety, lecz na pewno będę chciał się pobawić wszystkimi opcjami. Powiem szczerze, że myślałem, że jest tam więcej opcji 🙂

  • wroznestrony pisze:

    Jedni moi znajomi po pobycie w Japonii zastanawiali się nad sprowadzeniem takiej toalety i zainstalowaniem jej w swoim domu 😉

  • Anonim pisze:

    Czego Ci Japończycy nie wymyślą! 😀

  • sekulada.com pisze:

    Brzmi jakby luksusowo! Jedno mnie tylko zastanawia… co ta toaleta masuje ? ^_^

  • balkanyrudej pisze:

    Nie miałam okazji korzystać z tych kosmicznych ubikacji, ale nie zapomnę, jak kiedyś z koleżanką chciałyśmy być sprytne i nie płacić dwa razy za publiczną, wolno stojącą toaletę w jednym z włoskich miast. Problem był jednak taki, że toaleta, po każdym wyjściu klienta, sama się myła. Tego nie przewidziałyśmy i kiedy koleżanka wskoczyła po mnie do środka, bez kolejnego płacenia, została umyta wraz z toaletą. Od tamtej pory przestałyśmy oszczędzać.

  • Gdzieś już o tym czytałam – kosmiczna sprawa, naprawdę. Podgrzewana toaleta brzmi dobrze, ale taka specjalna suszarka już trochę dziwacznie… Pewnie jest jeszcze dużo innych rzeczy, które dla Japończyków są normalne, a dla nas odjechane 🙂

  • PatTravel pisze:

    Od powrotu z Japonii marzę o własnym washlecie

  • Aż strach się bać wejść do takiej toalety 😉

  • nakreceni.in pisze:

    Też się nam bardzo na Hosier Lane podobało, szkoda tylko, że często te „miejskie dzieła sztuki” są zamalowywane przez totalne bazgroły. Z drugiej strony dobrze, że ulica żyje i za każdym razem można znaleźć nowej perełki 🙂

  • Hosier, to tak jak ten piosenkarz?

  • Monika pisze:

    Niektóre bardzo fajne, ale inne wyglądają jak dzieło wandali, którzy średnio się znają na 'sztuce’.
    Czy są jakieś zasady czy każdy maluje co chce i gdzie chce?

  • Alekta pisze:

    Rewelacyjna uliczka. Szkoda, że w Polsce nie ma takich miejsc… legalnie działających 😉

    Pozdrawiam
    http://olazplecakiem.blogspot.com/

  • Nie wiedziałam, że tam są takie cuda. Choć ostatnio odkryłam murale we Wrocławiu, więc nic dziwnego, że nie znam tych australijskich…

  • Anonim pisze:

    Witaj uwielbiam czytać Twojego bloga. Byłam w Australii dokładnie rok temu w Melbourne ,Gol-Cost i jeszcze w innych różnych miejscach .Szkoda że przed wyjazdem nie wpadłam na Twojego bloga bo informacje są cenne,ale te wszystkie miejsca zwiedziłam o których piszesz, doprawdy Australia to cudny i tajemniczy kraj. Pozdrawiam i życzę wszystkiego miłego i dobrego .Ewa

    • Karolina pisze:

      Dziękuję Ewo. Mam nadzieję, że jeszcze tu przyjedziesz i wtedy będziesz mogła zaglądać na bloga, aby znaleźć cenne informacje 🙂

  • Anonim pisze:

    Lived I Melbourne for 40 years – great city

  • Marta pisze:

    Przyda się, gdy będę kiedyś odwiedzać to miasto 🙂 Dzięki!

  • Jak fajnie jest zobaczyć u Ciebie duże zdjęcia! Siedzę w Gold Coast stanowczo za długo. Czas uderzyć do Melbourne. Dzięki za tę listę.

  • Tyle pomysłów, nic tylko jechać 😉

  • Bardzo pozytywne miejsce! Tak się składa, że własnie mam gościa z Australii teraz u siebie w biurze, biedaka oszukano w Krakowie, ale nadal zachowuje pozytywne myślenie. Miejsce to jedno, ale Australia pełna jest bardzo pozytywnych ludzi także, a może i przede wszystkim! 🙂

    • Karolina pisze:

      O nie! Daj znać, jak mogę mu/ Wam jakoś pomóc. Pełna fajnych ludzi, ale jak wszędzie też zdarzają się krejzole 🙂

  • Zobaczyłam punkt kawowy i się zaczęłam zastanawiać czy nie za późno na kawę. Późno, nie-późno, późno, nie-późno? Mmm (sorry za off topic 😉 )

  • Magda pisze:

    Oj tak, ja bardzo żałuję że lepiej nie wykorzystałam czasu studiów, gdybym tylko mogła cofnąć czas 😉 gratuluję odwagi!
    A tak z ciekawości, co studiowałaś? Dopiero niedawno trafiłam na Twojego bloga i nie wiem czy w którymś wpisie może o tym wspominałaś.

    • Karolina pisze:

      Dziękuję 🙂 Studiowałam pedagogikę i też chciałabym cofnąć czas, żeby pójść na inny kierunek. Ale ilu z Was wie, co chcemy robić w przyszłości mając 18 – 19 lat? 🙂

  • Wojtek pisze:

    wszystko ciekawe a zwłaszcza grające toalety i upychacze pasażerów

  • We Wrocławiu też ma 25h! Taki szyld widnieje na jednym ze sklepów przy rynku: 6:00-25:00 😀

  • balkanyrudej pisze:

    O popularności automatów wiedziałam, ale że rowery są tam aż tak częstym środkiem lokomocji, to akurat mocno mnie zaskoczyło.

  • O wielu ciekawostkach wiedziałam, ale kilka totalnie mnie zaskoczyło. Klapeczki na lotniska są rozczulające! A „upychacz” w metrze przerażający…

  • Darek Jedzok pisze:

    Można palić w restauracjach? Automaty z piwem? Jadę 🙂

  • My aktualnie mieszkamy w Bangkoku i kilka punktów się pokrywa, więc pewnie są takie „ogólnoazjatyckie” 😉 ale jest tez kilka, które ewidentnie wyróżniają Japonię i tworzą jej niepowtarzalny klimat! Marzy nam się od dawna ten kraj, ale wciąż jest nam jakoś nie po drodze… mam nadzieję, że już niedługo!! 🙂 Dzięki za kolejną motywację 😉

    • Karolina pisze:

      Nie ma za co 🙂 Japonia jest naprawdę wyjatkowa, ale z poprzednich podróży po Azji przypominam sobie, że niektóre punkty faktycznie się pokrywają.

  • Karolina pisze:

    Fantastyczna historia! Mam nadzieję, że takie same skrzydła dam moim dzieciom 🙂 pozdrawiam, Karolina

    • Karolina pisze:

      Dzięki, wiele zależy od Ciebie i zaufania jakie masz do dzieci, czasami wato odejść od norm 🙂 Ps. Ostatnio trafiam na same Karoliny 🙂

  • „Jako dziecko miałam dużą szparę między zębami.” haha przepraszam, ale ubawił mnie ten wątek 🙂 Że też ja nie miałam odwagi zrobić sobie przerwy w liceum 🙂 Pozdrawiam!

  • Naprawde, inspirujace! Teraz zastanawiam sie, czy to przez moje zeby, ktore byly raczej scisniete, zaczelam podrozowac tak pozno?:) Pozdrawiam serdecznie:)

  • Szymon pisze:

    No nie wiem, czy ja dam radę zrobić sobie przerwę w LO 😉

  • Zawsze jak zwątpię to będę czytać ten post. Mega motywujący i daje kopa do działania. Podziwiam za odwagę i zazdroszczę, że tak jak napisałaś rodzice szybko pozwolili Ci wyjść w świat. Żałuję, że u mnie tego nie było:)

  • Gosia pisze:

    Bardzo fajny artykuł. Ja po 4 latach tez nie żałuję przeprowadzki! Jak mój Mały podrosnie to chętnie zapisze go do polskiej szkoły. Mam tez nadzieje ze będzie chciał mówić po polsku 🙂

    • Karolina pisze:

      Dzięki, Gosia. Już teraz mów do Małego po polsku, bo do 7 roku życia dzieci są jak gąbki i wszystko chłoną z łatwością 😉

  • Wojtek pisze:

    bardzo ładnie to opisałaś, podziwiam Cię, że dałaś radę ale to pewnie dlatego, że jesteś młoda

    • Karolina pisze:

      Dziękuję, kilka lat temu pewnie też bym mowiła, że nie wyjadę na stałe do Australii, ale życie ciągle zaskakuje.

  • Anna pisze:

    Fajnie podsumowalas swoje doswiadczenia, sama obecnie mieszkam poza granicami Polski i tez nie za bardzo wyobrazam sobie powrot – nowe miejsca i ludzie bardzo nas zmieniaja. Ale tesknota i sentyment pozostaja.

  • Joanna pisze:

    piękny i bardzo osobisty tekst…. pisz dalej tę książkę.

  • KasiaN pisze:

    Ciekawa opowieść i sama jako emigrantka (Toskania) pod wieloma słowami mogłabym się podpisać. Prawie pod kazdym z wyjątkiem tesknoty za pl. Wystarczą mi komunikatory i rodzina która mnie odwiedza. Mój dom jest w It i kiedy muszę jechać do pl czuję się tak jak szczenię odrywane od piersi matki, ale ja też jestem trochę dziwnym przypadkiem:)
    Oczywiscie gratuluję ! Budujące są takie historie!

  • Ja też, kiedy myślę o swoim życiu, zachwycam się niektórymi zwrotami akcji. Niby przypadki, a jednak, patrząc na całość, wszystko trzyma się kupy i jedno z drugiego wynika. Pozdrawiam!

  • W dorosłym życiu już inaczej się nawiązuje przyjaźnie niż za dzieciaka. Przed życiem gdzie indziej chyba to mnie najbardziej „przeraża”, że człowiek jest sam i wszystko dookoła musi zbudować od nowa. Niemniej jednak Twój przykład pokazuje, że można się odnaleźć, nawet jeśli nie zawsze na początku jest to proste 🙂

    • Karolina pisze:

      Można, można. Też mi się zdawało, że za dzieciaka jakoś łatwiej nawiązywać kontakty. Pewnie dlatego większość moich dobrych znajomych jest z dzieciństwa.

  • Poniosło Nas pisze:

    Bardzo fajny wpis, myślę, że dobrze się stało, że zaczęłaś pisać tę nową książkę, bo właśnie przy okazji takich dużych zmian możemy dowiedzieć się dużo więcej o sobie i innych ludziach, a czasem nawet odkryć swoje życiowe powołanie. Powodzenia:-)!

  • Dobrze napisane… sam bardzo bym chciał rozpocząć nową książkę ale jednak strach jest spory i bariera językowa też… co innego kilku miesięczna podróż a co innego emigracja… cóż może kiedyś podejmę tą decyzję…

    • Karolina pisze:

      Dobrze powiedziane, emigracja bardzo różni się od długich podróży. Jak wyruszamy w podróż mamy w planie powrót do domu, gdy wybieramy emigrację podróżą będzie wyjazd do kraju.

  • Kinga pisze:

    Też mieszkam z dala od domu rodzinnego, co prawda nie aż tak, ale muszę poświęcić 8-10h na dojazd. I też mam zawsze dylemat na co przeznaczyć urlop – moja miejscowość nie jest facynująca, chcę jechać poznawać nowe miejsca, a z drugiej strony rodzina i chęć spędzenia z nimi czasu. nie jest łatwo.

  • Anonim pisze:

    Kiedyś lubiałam, czekałam na lato ale po kilkunastu latach zamieszkania w Brisbane kocham wiosnę i jesien takze cieszę sie, ze lato dobiega końca:)

  • Zima w Polsce:
    1. Wychodzisz na dwór zamarza Ci mózg masz wrażenie że jeseś w kriokomorze
    2. Bez ogrzewania w domu i samochodzie zamarzniesz
    3. Jak nie posmarujesz się kremem to po wyjściu na dwór będzie cię szczypać buzia
    4. Gotowanie w domu, im cieplej tym lepiej!
    5. Rachunki za gaz to kosmos 😉

  • Ewelina pisze:

    My byliśmy w Australii przez cały grudzień i połowę stycznia wiec trafiliśmy na czas kiedy lato się dopiero „rozkręcało”. Jednak zdarzały się bardzo upalne dni, takie o których piszesz. Ale jako że były to nasze wakacje, a w Polsce szalała mroźna zima, te upały mi absolutnie nie przeszkadzały 🙂 Ps. Nawiązując do punktu 4… Jak Ty mogłaś robic pączki w takim upale??

  • Ewa pisze:

    Hmm ja bym dodała jeszcze ze lato.można rozpoznać po tym ze większość ludzi kupuje mango skrzynkami nie na sztuki a ich cena jest cywilizowana latem :D. Lato można rozpoznać po tym ze wieczorem z każdej strony czuć zapachy z grilla… ( lepiej gotują grzać gorące powietrze na dworze nóż w domu) . Lato można rozpoznać po tym ze idą do sklepu do którego masz 800 metrów będzie Ci się chciało pić 🙂

    • Karolina pisze:

      Zgadzam się z każdym punktem. Sama jak robię kolację wybieram opcję grila na balkonie. W zeszłym tygodniu kupiłam skrzynkę mango i zawsze mam w torebce wodę 🙂

  • Wojtek pisze:

    u mnie jest zima, wyjątkowo ciepła w tym roku, klimy nie mam, otwieram okno a i tak przez pół nocy kręcę się w łóżku żeby zasnąć, dobrze że nie muszę wstawać o 6 rano do pracy

  • Wojtek pisze:

    wielki szacun dla wszystkich, którzy skoczyli, nie ważne czy 100 czy 200 metrów

  • Wojtek pisze:

    od samego patrzenia głowa boli, jesteś dzielna

  • Widać więcej radości, niż strachu:) Zazdroszczę odwagi:)

  • Marta Marcińska pisze:

    Wariatka !!!!! Podziwiam za odwagę 💜

  • Anonim pisze:

    W życiu bym się nie zdecydowała,jesteś wielka.Jestem pełna podziwu i uznania.

  • zciekawoscia pisze:

    O ja! Marzy mi się skok na bungee i to bardzo. A taki jak Twój.. Coś cudownego! Kilka sekund spadania, jakiejś pozornej wolności. Teraz, jeśli tylko będę w okolicy to na pewno się skuszę na taki skok 🙂

  • To się nazywa prawdziwe doświadczanie życia. Jak nie skoczysz to nigdy nie dowiesz się jak to jest 🙂 Przyznaję jednak, że emocje udzielają się chyba każdemu, kto ogląda 🙂 O Tobie nie wspomnę 🙂

  • Marta pisze:

    Ale odważna! Jestem pewna, że taka atrakcja musiała sporo kosztować! 😀 Serio, ja na górze usiekłabym schodami ze strachu zanim by mnie podczepiono. 🙂

  • Joanna pisze:

    BRAWO!!!!! a gdzie filmik z tej kamery na ręku? 🙂

  • Koralina pisze:

    Wow! Inspirujesz! 🙂 Jak będziemy w Australii pod koniec roku, to może się skuszę! Chociaż nie wiem, czy nie wolę z jakiegoś niższego punktu – jeszcze nie skakałam 😉

  • sekulada.com pisze:

    Od samego patrzenia na to drżę!! i podziwiam 🙂

  • Magda pisze:

    Bardzo miło się czyta ten blog 🙂 Na kawę ochoty tylko narobiłaś 😉 A z takich praktycznych pytań to ile kosztuje kawa w Melboume?

  • Oj nie, to nie dla mnie… umarłabym ze strachu. Może zdecydowałabym się do pochodzenia po platformie, ale nic więcej. Podziwiam!

  • Ja mam! I to wielką, ogromną, natychmiast! Brzmi trochę jak opis raju na ziemi, a gdy patrzę teraz za okno, to właśnie w takim raju chciałabym się znaleźć… 😉

  • Na prawdę fajny blog, powodzenia w prowadzeniu go dalej 🙂

  • Kasia pisze:

    Mysle, ze ten wpis moze zmotywowac do szukania pracy w ogole a nie tylko w Australii 🙂 Tak trzymaj Kluska :))) Btw czy nzow zmienilas logo czy na moim zlomie po prostu nie wyswietla sie poprawnie?

    • Karolina pisze:

      Dzieki, Kasia. Cieszy mnie to.

      Mam małe problemy ze storną, niestety coś mi szwankuje i ciągle zmienia logo 🙁

  • Anonim pisze:

    Hi.
    A jak wygląda sytuacja z pozwoleniem o pracę? Czy agencję pomagają z pozwoleniem czy wszystko trzeba na własną rękę organizować. Jadę do Australii 2 kwietnia i nie ukrywam ze chętnie bym sobie popracowal. Mam 32 lata. Pozdrawiam Piotr

    • Karolina pisze:

      Hej,

      Istnieją agencje które mogą pomóc w załatwieniu odpowiedniej wizy, na której można pracować. W artykule jest mowa o agencjach, które pomagaja znaleźć pracę tym, którzy mają zezwolenie. Rozumiem, że przyjeżdzasz na wizie turystycznej? Jak tak, to niestety nie możesz legalnie pracować w Australii.

  • Dag pisze:

    Spodobał mi się artykuł, ale za krótki zdecydowanie 😉

  • Anonim pisze:

    Uwielbiam Twojego bloga! 🙂
    Mam nadzieję, że kiedyś będę mogła zobaczyć ten kraj z bliska, jak narazie poznaję go przez Ciebie 🙂

    Pozdrawiam! 🙂

  • bardzo ciekawe, w sumie obstawiałbym, że więcej będzie osób z Anglii 🙂

  • Czuję niedosyt! Może pokusisz się o jakieś dłuższe rozmowy? Za każdą z tych osób czai się pewnie jakaś niesamowita historia ❤

  • Hamak Life pisze:

    Ciekawy wynik tego sondażu. Myślę, że wyszedłby podobny, gdyby zapytać Warszawiaków o ich pochodzenie. Ilość języków, która jest w użyciu w Australii też mnie zaskoczyła. A jak to jest w Polsce? Też czuję niedosyt. Chętnie przeczytałabym historie tych ludzi 🙂

    • Karolina pisze:

      Dzięki. W jakim sensie podobny wynik? Że wielu warszawiaków pochodzi z Anglii i Iralandii? 🙂 Sama jestem ciekawa ilu języków używa się w Polsce.

  • Artur pisze:

    Boso. Łajnie:)

  • Anonim pisze:

    A jak można dostać taką wizę żeby móc pracować? Gdzie się o nią ubiegać? Jakie trzeba spełnić warunki? Kto o tym decyduje?

  • Wczoraj rozmawiałam z kolegą – okazało się, że od 3 lat mieszka w Australii i zaczeliśmy gadać i jestem pod wrażeniem ilu „naszych” tam jest. Niezły miszmasz

    • Karolina pisze:

      Ja co chwilę spotykam się z polskim nazwiskiem, ale okazuje się, że to kolejne pokolenie i niekoniecznie mają kontakt z polskością.

  • Anonim pisze:

    Będąc przejazdem w Noosa widziałam dziewczęta ćwiczące z instruktorem w zatoce. Pierwszy raz widziałam coś takiego . Stałam i gapiłam się , nie mogłam się nadziwić o co tu chodzi, teraz i w Polsce mówi się o tym sporcie.

    • Karolina pisze:

      Chyba na całym świecie jest już popularny. Koleżanka była na tygodniowym kursie jogi na SUP. Wróciła zachwycona.

  • justynbro pisze:

    Jak widać dość dobrze nas odbierają, dlatego mamy tyle chętnych na kurs języka polskiego w mieście Gdańsk z Preply http://edukacja.net/topic/1671-korepetycje

  • I ja czuję niedosyt! Spodziewałam się historii tych ludzi niczym wywiadu z nimi. Karolina, koniecznie jakiś reportaż !!!!

    Gratuluję 🙂 tak btw tu ..bardzo oficjalnie i trzymam kciuki 😉

  • zabela pisze:

    Jestem w Australii a dokładnie w Sydney od trochę ponad miesiąca. Wszystko tu jest ok. Jest pięknie ludzie są otwarci, ale brak pracy powoduje u mnie totalny paraliż i nie pozwala mi się cieszyć tym wszystkim co tutaj jest. Coraz bardziej zaczynam się zastanawiać czy będę umiała się tu zaadoptować bo nie wyjechałam z kraju dlatego że go nienawidzę lecz dlatego, że chcialam przeżyć przygodę w Australii. Nie jestem pewna czy zaczynanie zupełnie od zmywaka kręci mnie w tej chwili i czy Australia będzie później w stanie mi to wszystko wynagrodzić. Australia zawsze była moim drugim domem. Mam tutaj rodzinę i mieszkałam tutaj przez rok jako dziecko.

    Cieszę się, że przeczytałam Twój tekst. Zastanawiam się kiedy wreszcie mi się to życie tutaj ułoży. Ja nie należę do cierpliwych…. a ta bezradność tutaj doprowadza mnie do szalu. Proszę poradź jak przetrwać ten czas. Ach i najważniejsze pytanie. Czy przyjechalaś do Australii sama czy z chłopakie/mężem?

    • Karolina pisze:

      Cześć! Przyleciałam tu do chłopaka. Na początku miałam tylko jego i też nie było łatwo. Nie poddawaj się. Według mnie Australia jest pięknym krajem i bardzo dobrze można w nim żyć. Jak sama piszesz, początki mogą być trudne, ale co nas nie zabije to naj wzmocni! Nie musisz zaczynać od 'zmywaka’, może kawiarnia czy sklep? Jak już dostaniesz pracę to na pewno dostaniesz przysłowiowego kopa i będziesz miała motywację do dalszego szukania pracy. W Australii lubią certyfikaty i różne kursy, może jak szukasz pracy warto zapisać się na kurs i próbować zdobyć nowe kwalifikacje/ umijętności. Najważniejsze nie załamuj się i nie przestawaj szukać. Wiem, że może być ciężko, bo sama byłam niezadowolona z moich pierwszych prac, ale uda się! Głowa do góry i powodzenia 🙂

      • Izabela pisze:

        Dzięki za wsparcie 🙂 Zobaczymy jak się ułoży.W każdym razie nigdy sobie nie daruje jeśli nie spróbuje. 🙂

  • Anonim pisze:

    Ale super! My wybieram się w listopadzie do Australii, więc może i tam zawitamy 🙂 Kto wie, może wypijemy razem kawkę?

  • Anonim pisze:

    Dla tych na WHV – stronka ibackpacker.com jest bardzo dobra + na gumtree można zostawić swoje CV i pracodawca sam do Ciebie zadzwoni 🙂 z doświadczenia polecam zostawić numer telefonu ( taki tylko „do szukania pracy”) wtedy jak zadzwoni to wiesz, ze to „praca” wiec unikniesz nieporozumień
    Good Luck! Basia

  • Karol pisze:

    Hej
    Myślę, że zamiast „W 2017 roku roku aplikacje można składać od 1 lipca 2016 do 30 czerwca 2017” – bezpieczniej jest określić „do wyczerpania na rok finansowy 16/17”. Nie ma sensu składania aplikacji jeśli pula 200 miejsc jest wyczerpana, bo wiza nie zostanie przyznana a pieniądze nie zostaną zwrócone.

    • Karolina pisze:

      Oj, kradły się mały błąd, już poprawiłam, dzięki. Chodzi o oczywiście o składanie aplikacji w tym (2016) roku. Biorąc pod uwagę jaką popularnością cieszy się WHV myślę, że zainteresowani złożą aplikację już 1 lipca i będzie to ponad 200 osób. Trochę to smutne, że dla Polaków jest tylko 200 wiz i mamy aż rok na składanie aplikacji. Wiadomo, po 1 lipca chyba nie ma co składać wniosków…

  • Ania pisze:

    Czyli wychodzi na to, że wysyłamy swoją aplikację (a co za tym idzie – ponosimy koszt 2 tys. zł) w ciemno, bo nie wiemy, czy pula 200 osób już jest wyczerpana czy nie? 🙁

    • Karolina pisze:

      Niestety tak. Takie ryzyko jest przy aplikowaniu na wszystkie wizy. Dlatego najlepiej aplikować już 1 lipca, aby zwiększyć swoje szanse.

  • Anonim pisze:

    Kluuuuska !!! Ty wariatko!!!

  • Ola pisze:

    Super!!! Gratulacje!! A gdzie okulary w drugiej części?

  • Marta pisze:

    Kluska Ty wariatko!!! meeega!!

  • Mario pisze:

    Bajka 🙂 Pozdrawiam 🙂

  • Wyglądało jakbyś się śmiała, a nie krzyczała! Ale super! To jedno z moich marzeń 🙂

  • Wojtek pisze:

    Kuba chciałby tak polecieć i spadać

  • Gosia Socha pisze:

    Ekstra Karolina! Skakałam na razie tylko raz – cztery lata temu. Mam lęk wysokości i boję się latać samolotem, a jednak dałam radę 🙂 I wiesz co? Było cudownie! Ta wolność i chmury na wyciągnięcie ręki 🙂

    • Karolina pisze:

      Jak ja skakałam było dość pochmurnie, ale w ogóle nie czułam tych chmur. Nawet nie wiem kiedy przez nie przeleciałam.

  • Z perspektywy domowego zacisza świetnie ogląda się ten filmik i taki skok wydaje się być genialny. Jednak kiedy tylko sobie o tym pomyślę, to mój lęk wysokości daje o sobie znać;D W każdym razie zazdroszczę tej niesamowitej przygody i odwagi!:)

    • Karolina pisze:

      Spróbuj, nie jest tak starsznie. Wyobraź sobie, że mój instruktor skacze od 20 lat i ma na koncie ponad 9000 skoków.

  • Haha świetne!! Od dłuższego czasu chodzi mi to po głowie. Twarda jesteś, ja to bym wrzeszczała jak zarzynana^^ Może kiedyś będzie okazja 🙂

    • Karolina pisze:

      Też myślałam, że będę piszczała jak szalona, ale tak super i pędziesz jak szalona, że nie ma czasu na krzyki 😉

  • Ala Res pisze:

    Zazdroszczę i podziwiam odwagi! Czy bym się na taką akcję zdecydowała? …Nie wiem, póki nie stanę w dżwiach samolotu ze spadochronem na plecach.

  • Ale zazdroszczę! To się nazywa odwaga 🙂 Ja bym pewnie krzyczała przeogromnie! Wolność, chmury – wyobrażam sobie jakie to musiało być niezwykłe uczucie 🙂

  • Magdalena pisze:

    Ej, i nie zamknęłaś oczu! Szaleństwo, ale jakie ekstremalne!

  • Joanna pisze:

    jaaaaaaa 🙂

  • Joanna pisze:

    Karola i co lepsze… bungee czy skydiving?

  • Genialna sprawa. Skakałam dwa lata temu. Na dole upał, nie było czym oddychać, a na górze pięć stopni. I pamiętam, że denerwowałam się dzień przed a jak już byłam na lotnisku i w samolocie to ani odrobiny. Aż sama się dziwiłam, ze moja wyobraźnia jest bogatsza niż moje nerwy w rzeczywistości 😉 Jeszcze skoczymy Karola 😀

    • Karolina pisze:

      Tak! Skaczemy 🙂 Faktycznie, jak byłam na górze było z 7 stopni i jak spadałam robiło się coraz cieplej. Tak mi zaschło w gardle i nie miałam czym oddychać przez chwilę (w momencie kiedy na filmiku chylę głowę do tyłu 🙂 )

  • Wow! Crazy Karolina, no coś w tym jest! 🙂 Nie miałam jeszcze okazji, ale na pewno kiedyś spróbuję! Super!

  • Marta Bradley pisze:

    Byłam juz w paru miejscach na świecie ( nie tak wielu jak nasza autorka bloga Karolina ) , ale muszę powiedzieć , ze Whitsundays jest najpiękniejszym miejscem jakie widziałam. Pomijając przepiękne plaże, zwłaszcza Whitehaven beach , jest to miejsce które w jakiś niesamowity sposób napełniło mnie pozytywna energia, i wręcz bardziej przychylnym
    Spojrzenieniem na moje własne życie. Serdeczni ludzie, przepiękne wyspy, mnóstwo rzeczy do zrobienia.
    Będąc od zawsze tak zwanym „nocnym markiem” wstawałam skoro świt i nie mogłam sie doczekać następnego dnia!
    Mam nadzieje ze pewnego dnia będę mogła osiedlić sie tam na stałe, poki co będę starała sie wracać przy każdej możliwej okazji.
    Wspaniałe zdjęcia Karolina !
    Pozdrawiam Marta

    • Karolina pisze:

      Wow! Ale esej. Dzięki wielkie, Marta. Faktycznie atmosfera tam jest niesamowita. Nie mogę uwierzyć, że wstawałaś z rana! Musiało Ci się tam naprawdę podobać.

  • Gosik pisze:

    Zazdroszczę ci takich wspaniałych widoków, możliwości zobaczenia tego , wypoczynku. Pięknie się to ogląda. Bajka!!!!!!!!!

  • Ron pisze:

    Wow! Niezle to wyglada.

  • balkanyrudej pisze:

    Poprzez te kolory, miejsce to zdaje się być absolutnie nierzeczywiste. Ten biały piasek, błękit nieba, lazur wody – coś wspaniałego. Chętnie bym się tam teraz przeniosła, choćby na momencik.

  • Magda pisze:

    Super! Byłam tak kiedyś, ale pogoda była marna, niebo kompletnie za chmurami, więc nie miejsce nie miało tego efektu WOW. Może kiedyś uda się wrócić

    • Karolina pisze:

      2 tygodnie przed wyjazdem oglądałam pogodę i zapowiadali deszcze i burze. Na szczęście miałam idealną pogodę.

  • Takich słonecznych widoków, rajskich klimatów było mi dziś potrzeba! Dzięki 🙂 Mam nadzieję, że kiedyś sama się tam zapuszczę 🙂

  • Joanna pisze:

    jeszcze raz gratulacje!!!! ja z tych 5 przykładowych pytań miałam 1 błąd 🙂

  • bart pisze:

    Po jakim czasie od zdania egzaminu, odbywas sie ceremonia? Rzeczywiscie trwa to kilka miesiecy?

    • Karolina pisze:

      Po zdaniu egzaminu czeka się od 2 do 4 tygodni na zawiadomienie o ceremoni. Podobno czeka się około 6 miesięcy. Ja zdałam egzamin marca i jeszcze nie mam wyznaczonej daty ceremonii.

  • Zyla82 pisze:

    Piękna historia….sam mam podobną, bo żonę poznałem przez internet…ona w Karpaczu a ja w Brisbane. No ale juz po kilku miesiacach też rzuciła wszystko w Polsce i przyleciała do chlopaka z ekranu 🙂 Z czasem oświadczyłem się pod operą w Sydney, a od Sierpnia zeszłego roku jesteśmy szczęścliwym małżeństwem, choć z dala od rodziny i przyjaciół w Polsce. Pozdrawiam Piotrek

  • Anonim pisze:

    Piękna historia dwojga ludzi …..
    Wierzę , że tak można ….
    Wierzę , że na każdego czeka gdzieś druga połowa ….
    A może to być na drugim końcu świata ….
    Ciesze się , że Wam się udało …..
    Oby całe Wasze życie byli spełnieniem …
    Calusy 😚 😚 😚

  • Asia Proczek pisze:

    Pięknie napisane! Wspaniała romantyczna historia, o której każda kobieta marzy! 🙂 Tak!!! czasami trzeba zaryzykować i pozwolić by życie się DZIAŁO 🙂 to my : mojekontiki 🙂

  • Super opowiesc Podobna historia nas laczy 🙂 Ja tez swoja milosc Poznalam na koncu swiata i po 2 miesiacach znajomosci telefonicznej dostalam od niego bilet do Australii w celu poznania sie blizej 🙂 przylecialam do Australii i zostalam juz na zawsze z milosci do NIEGO 🙂 . Ps. tez mnie tak rodzina Ostrzegala jak ciebie Hahahaa a tu juz 10 latek stuknie nam po slubie za pare tygodni 🙂 pozdrawiam

  • Zuzia pisze:

    Troche mi smutno jak to czytam. U mnie bylo podobnie z tym,ze poznalismy sie przez internet. Niestety po 3 latach bajka sie skonczyla. No nic, trzeba sie cieszyc, ze cos takiego czlowieka spotkalo. 🙂
    Pozdrawiam!

    • Karolina pisze:

      Przykro mi. Ale jak piszesz, trzeba się cieszyć, że coś takiego się przytrafiło Tobie. Jeszcze kogoś spotkasz i bajka znowu się zacznie 😉

  • Werka pisze:

    Zryczalam się Karolajna. … nie zapomnę nigdy jak Opowiadałam o Tobie moim koleżankom a za pół godziny spotkalysmy się na meczu na placu zebrań ludowych. I mówię do koleżanek „o to ta dziewczyna co ma takie piękne życie”… podziwiam Cię i gratuluję odwagi.

    • Karolina pisze:

      Wera! Dzięki. Nie wszystko w moim życiu jest piękne, ale wolę pisać o tym co piękne i te mniej przyjemne sprawy odsuwać na bok, żeby się nimi nie przejmować jak nie muszę. Życie jest za krótkie żeby się przejmować ciągle.

  • Monika pisze:

    Podoba mi sie Twoje podejscie do zycia! Ja mam podobne, stawiam na ryzyko. I bardzo podobnie jak i Tobie dużo rzeczy mi wyszło mimo tego że były trudnosci, przeszkody i przestrogi. Jestem juz w Kanadzie od 20 lat i jest super! Teraz bede podejmowała nowe ryzyko jesli chodzi o zmiane kariery i tez jestem pozytywnie nastawiona że wszystko sie uda! Życze Wam duzo szczescia i miłosci! Pozdrowienia z Kanady 😊

    • Karolina pisze:

      To i jest to! Pozytywne nastawianie do życia i odwaga. Życzę powodzenia.
      ps. Ja też czaję się, żeby wrócić na studia… 😛

  • Anonim pisze:

    ja poznalam juz teraz swojego meża przez jego brata.. brata poznalam na zagranicznym portalu internetowym- moj cel to nauka ang..
    z bratem nie wyszlo, nawet nie zdazylismy sie poznac, ale za to maz zobaczyl w telefonie moje zdjecie na skype i „ukradł” moj nr tel…
    na poczatku go odprawilam, zbywalam, pisalam ciagle , że nie chce by do mnie pisal i nie odpisywalm na wiadomosci, albo odp po kilku dniach…
    potem jednak dalam sie namowic na rozmwe przez skype, bo cos mnie w nim intrygowalo..
    podczas rozmowy urzekl mnie tak bardzo, ze 2 tyg pozniej bylam juz w holandii, gdzie mieszkał…
    miesiac pozniej mi sie oswiadczyl…
    niestety zalatwianie formalnosci zajelo nam od kwietnia do listopada… łacznie z sądem , bez ktorego się nie mogło obejść…
    przed nami jeszcze dużo spraw, ale dla kogos takiego warto….
    mam męża pracowitego, oddanego, ktory wie co w zyciu ważne i nie trzeba mu palcem pokazywac….
    przed nami jeszcze dluga walka z urzedami, ale wierze że nam się uda…

    • Karolina pisze:

      Dziękuję, że podzieliłaś się Twoją historią! Życie jest pełne niespodzianek, prawda? Trzymam kciuki i wierzę, że Wam się uda! Masz pozytywne nastawienie i to już wiele znaczy!

  • Julia Raczko pisze:

    Karola! Wzruszyłam się 🙂 To odważne, że podzieliłaś się Waszą historią. Sama nie wiem, czy ja odważyłabym się, gdyby nie to, że stało się to w trakcie podróży i zostało po prostu zapisane w pamiętniku… I ja chętnie posłuchałabym o tych przeszkodach. Mam nadzieję, że kiedyś mi opowiesz przy winie. Dużo miłości dla Was z okazji rocznicy!

    • Karolina pisze:

      Dziękuję. Z chęcią opowiem. Wtedy to płakałam i byłam bliska poddania się. Dobrze, że to już przeszłość i mamy się z czego pośmiać.

  • Anonim pisze:

    Ty przynajmniej miałaś tyle rozumu w głowie, że trochę czasu minęło zanim się wyprrowadzilaś ( wiem że odległość większa bo moja to tylko warszawa- Śląsk)… W co do mojej historii…. Tydzień znajomości… A właściwie ukradkowych schadzek ( pomińmy wytłumaczenie czemu). Wiedza o nim minimalna… Po tygodniu każdy pojechał w swoją stronę. Rozmawialiśmy, telefon, Skype, Facebook… Po miesiącu wbrew wszystkim i wszystkiemu wyjechałam do niego. (mama śmiertelnie się obraziła za moją lekkomyślność i długo trwało zanim mi wybaczyła). Ale najważniejsze jest to, że się nie bałam i podjęłam ten krok. Po pół roku były zaręczyny a potem przeprowadzka w.moje strony. Teraz moja „wakacyjna przygoda” jest moim mężem.
    Przyznam, że był to jedyny raz w życiu kiedy się na coś takiego pozwalam. Po prostu wsiadam w pociąg i pojechałam. Czy to było dobre? Czasami się zastanawiam…. Ale z drugiej strony już innego życia nie umiem sobie wyobrazić…

    • Karolina pisze:

      To się nazywa odwaga. Dopóki jesteście szczęśliwi razem to się liczy. Niesamowite jest to, co człowiek jest zdolny zrobić dla miłości. Cieszę, że mama już wybaczyła. Powodzenia i dziękuję za podzielenie się Twoją historią.

  • Uwielbiam takie miejsca! Widzę, że Ty też, podobnie jak ja, lubisz skakać do zdjęć 😛 I zaskoczyła mnie ta informacja o popularności fotografowania tego miejsca! Ciekawe!

    • Karolina pisze:

      Niestety nie umiem pozować do zdjęć i jakoś głupkowato wyglądam. Jak skaczę to przynamniej nie jest nudno 😛

  • Jeju! Niesamowita, filmowa wręcz, historia! Nie wyobrażam sobie nawet ile musieliście przejść. Ale piękne jest to, że było warto i że teraz jesteście razem, szczęśliwi i zakochani. Wiadomo, że nie zawsze jest różowo, ale każda zdrowa relacja taka jest. Życzę dużo zdrowia, szczęścia i żeby loty do Polski były jak najtańsze, żebyś częściej mogła odwiedzać rodzinkę i znajomych 🙂 Albo oni Was!

    • Karolina pisze:

      Dziękuję bardzo. Mam nadzieję, że Twoje życzenia się spełnią, na pewno przydałyby się. Nie było łatwo, ale przyjemniej teraz mamy z czego się śmiać 🙂

  • jak kiedyś zobaczyłam zdjęcia Whitehaven, to wiedziałam, że kiedyś na pewno tam trafię! w tym roku wybieram się do Australii, więc mam nadzieję, że uda mi się spełnić to marzenie! A tak w ogóle, to przez długi czas byłam przekonana, że to miejsce nazywa się Whiteheaven, chyba dobre skojarzenie? 🙂

    • Karolina pisze:

      Dobre skojarzenie, białe niebo, bo tam jest jak w niebie 🙂 Koniecznie tam jedź jak masz czas, naprawdę warto 🙂

  • Kapitalnie to wygląda, przypomina mi rajskie plaże na Oceanie Indyjskim. Szkoda tylko, że do Australii taka daleka droga, jakby to wszystko było odrobinę bliże! Ale tak, nie można mieć wszystkiego! 🙂

    • Karolina pisze:

      Ja też zawsze mówię, że Australia powinna być troszkę bliżej do reszty świata. Ale czy wtedy byłaby taka egzotyczna i atrakcyjna? 🙂

  • Alicja pisze:

    Pamiętam jak nam o tym opowiadaliście przy kolacji i aż nie mogłam uwierzyć w taka bajkową historię 🙂 Wtedy też przeczuwałam że mimo bajkowości to pewnie było przy tym wiele problemów, wątpliwości i wahania – jak to w życiu. I Ty jesteś przykładem że bez podejmowania konkretnych decyzji, nie ma szczęścia i przygód 🙂

    • Karolina pisze:

      Czym byłoby życie bez przygód i przeszkód? Nuda 😛 Pokonywanie przeszkód, mimo, że możby być męczące daje wiele satysfakcji jak już je pokonamy.

  • Historia jak z romansu! Gratuluje i zycze kolejnych lat w szczesciu:) Ty i twoja przedszkolanka macie racje, czasem warto jest zaryzykowac, wziac zycie za rogi i dusic jak cytrynke;)

  • Kolejna historia, która potwierdza, że zdarzają się takie sytuacje. Podróżujący wiedzą, że tak może być i tak się dzieje. Ja Dorotę również poznałem w podróży. Każdy z nas osobno, a dzisiaj już razem 🙂 Gratuluję pięknej i dobrej historii.

  • Ewa pisze:

    Kurczę, mega się wzruszyłam! Cudowna historia! Gratuluję odwagi i tego, że nie bałaś się zaufać swojej intuicji i poszukać szczęścia. Wszystkiego dobrego!

  • Gratuluję odwagi i siły, jakich trzeba było do pokonania tych wszystkich przeszkód 🙂 Historia naprawdę niesamowita – chce się żyć czytając, że takie rzeczy naprawdę się zdarzają 🙂

  • Asia pisze:

    Takie „sztuczki” losu są bardzo pokrzepiające i zachwycające. Nic nie dzieje się bez przyczyny, to prawie moje motto:) powodzenia!

  • Natalia pisze:

    Uwielbiam Australię i zakochałam się w Melbourne. Uważam się za szczęściarę, że mogłam tam mieszkać blisko 2 lata i to wszystko zobaczyć! Pozdrowienia

  • Mara pisze:

    O ja cie kręcę 😀
    To musi być ekstra przeżycie.
    Choć mam lęk wysokości, nad którym stale pracuję, zdecydowanie skoczyłabym, chyba nawet z uśmiechem na ustach 😀
    Uwielbiam takie wyzwania!!! I te widoki 😉
    I szacun dla Ciebie 🙂

    • Karolina pisze:

      Polecam skoczyć, cudowne przeżycie. Szczerze, tak szybko lecisz na dół, że nawet nie czujesz jak wysoko jesteś 😜

  • Marzeniawcele pisze:

    Bardzo ciekawa rozmowa.Zwłaszcza fragment z aborygenami. Słyszałem, że steki z kangura są bardzo smaczne 🙂

  • Emzet pisze:

    Fajny artykul, wybieramy sie do australii w listopadzie na 22 dni. Nie mamy jeszcze sprecyzowanego planu. Przylatujemy do sydney i z tego miejsca wracamy do Polszy. Jakie miejsca najlepiej odwiedzic zeby sie troche poplazowac, bezpiecznie poplywac w wodzie i pozwiedzac, wliczajac w to kangury i koale:) ?

    • Karolina pisze:

      Dzięki! Może wybierzcie się na road trip’a np. z Sydney do Cairns i po drodze możecie zatrzymać się na przykład w Byron Bay, Gold Coast, Brisbane, Noosa, Seventeen Seventy, Airlie Beach, Mission Beach i wylot z Cairns.

      • Emzet pisze:

        Karolina, dzieki za odpowiedz, to jest jedna z opcji, przelot do cairns z sydney i pozniej road trip z powrotem. Powiedz tylko prosze czy woda juz wtedy jest dobra na kapiele?:)

  • Rhodus pisze:

    Mam pytanie. Jak aplikować 1 lipca skoro trzeba przecież mieć zaświadczenie z Ministerstwa, a oni przecież (z tego co wiem) nie wydają ich „od ręki” więc zanim się je dostanie to minie pare dni zanim się wszystkie dokumenty wyśle do Berlina.

    • Karolina pisze:

      Racja, nie wydają od ręki. Trzeba czekać. Warto iść już 1 lipca z rana i poprosić, żeby dali znać, jak już wniosek będzie gotowy, żeby można go odebrać. Zaraz po odebraniu radzę wysłać całą aplikację.

      • Anonim pisze:

        Czy może ktoś (z napisanym upoważnieniem) odebrać za nas to zaświadczenie z Ministerstwa czy trzeba odebrać osobiście?

      • Rhodus pisze:

        Czy zaświadczenie z Ministerstwa można odebrać za kogoś (z napisanym upoważnieniem odbioru) czy trzeba osobiście odebrać?

      • Karolina pisze:

        Hej, podobno zaświadczenia można odebrać osobiście albo zostaną wysłane do wnioskodawcy za pokwitowaniem przez operatora pocztowego.

  • Piękna historia! Dla niedowiarków 🙂

  • Ja płaczę z nadmiaru piękna jak patrzę na Twoje zdjęcia, na żywo pewnie zawał!

  • Zasłyszane: mandaty za przekroczenie prędkości na długiej, prostej, proszacej się o przyspieszenie drodze, bez śladu żywej duszy?. >Prawda?

    • Karolina pisze:

      Możliwe, chociaż nie widziałam. Policję na drogach widzę tu dość często. I właśnie w Australii dostałam pierwszy mandat. Jechałam 49 km/h w strefie 40 km/h 🙁

  • Darek pisze:

    Trzeba pamiętać o tym, że jeżeli nie kupuje się łączonego biletu na cały lot tylko w kilku liniach lotniczych, to w razie opóźnienia jednego samolotu, drugi na nas nie poczeka

    • Karolina pisze:

      Słuszna uwaga, dziękuję. Jak kupuję loty w kilku liniach to tak, abym miała czas w zapasie. Ale raczej zatrzymuję się w danym miejscu na dłużej niż dzień, żeby troche pozwiedzać.

  • Jarek pisze:

    Tez tak latam do Australii przez Hongkong, zawsze ze stopoverem. A poza tym Cathay Pacific to swietne linie. Nigdy mnie nie zawiodly

    • Karolina pisze:

      Leciałam nimi raz i też byłam zadowolona. Tak samo jak z dwóch stopoverów właśnie w Hong Kong’u. Świetna mieszanka z Azji z Zachodem.

  • Asia pisze:

    Z moim mężem strachulcem pozostaje jedynie sprawdzić, czy lot jest bezpośredni i dobrą maszyną. Nic innego nie staje się straszne:)

    • Karolina pisze:

      Ja kiedyś czytałam pełno artykułów o każdej linii, z którą leciałam i jej samolotach. Tak się kiedyś bałam latać…

  • Magda pisze:

    Przydatne rady, zapamiętam i może którąś będę miała okazję wykorzystać 🙂

  • Mmalena pisze:

    Masz rację, czasem tania linia może okazać się droższa od drogiej 🙂 W Tajlandii jak doliczy się ceny bagażu, czas na przemieszczenie między lotniskami to czasem bardziej opłaca się polecieć liniami królewskimi niż Air Asia. 🙂 Szczególnie jak trafi się jeszcze na jakąś fajną promocję 🙂
    W ogóle polowanie na loty jest fajne.Szukając transportu z Phuket znalazłam bilet lotniczy, który był w cenie 1/2 biletu autobusowego 😉 Zaoszczędziłam pieniądze i kil;ka dobrych godzin 🙂
    Dodałabym też pytania o overbooking jak ma się trochę czasu 😉

    • Karolina pisze:

      Co to jest overbooking? Nie słyszałam o tym. Dzięki 🙂

      • Mmalena pisze:

        to sprzedanie przez linię lotniczą większej ilości miejsc niż jest w samolocie 🙂 Jeśli zgodzisz się polecieć w innym terminie – czasem kilka godzin później, czasem dzień dostajesz rekompensatę pieniężną.

  • To wszystko prawda, trzeba bardzo uważać. Dlatego też tak często tanie linie najbardziej kuszą nas cenami do Norwegii, a tam z cenami już trochę gorzej 🙂

    • Karolina pisze:

      Norwegia była chyba najdroższym krajem, w którym byłam. Pamiętam zakupy w supermarkecie, które kosztowały mnie z 80 zł, a kupowałam jakieś bułki i podstawowe jedzenie.

      • Kamila pisze:

        Szkoda, że tak późno przeczytałam Twój wpis. Właśnie tak kupiliśmy bilety do Norwegii, spontanicznie, bo były tanie… nie sprawdzając, że wszystko inne już nie jest takie tanie, a lotnisko jest kawał drogi od Oslo 🙁 Jedzenie zabieramy z Polski, bo bardziej nam się opłaca 🙂

  • Agata pisze:

    Australia jest moim domem też ale już wiem, że mimo ze jest tu latwiej i ludzie sie wiecej uśmiechają, wcale nie jest inaczej niz w Polsce. Australijczycy narzekaja ma swój kraj tak samo jak my. Tylko jest im latwiej ukryć rozczarowania przy ładnej pogodzie i lepszych zarobkach ☺ no worries jest odpowiedzia na wszystko czy tego chcemy czy nie, a na pytanie how are you nikt nie oczekuje szczerej odpowiedzi 😉 Ale ja również nie wyobrażam sobie wrócić do Polski na stałe. Pozdrawiam ☺

    • Karolina pisze:

      Pewnie, że narzekają. Jeszcze nie poznałam osoby, która by nie narzekała na swój kraj. Zawsze coś się znajdzie do ponarzekania. W jakim sensie nie jest inaczej niż w Polsce? Z uśmiechającymi się ludźmi? Z tym muszę się nie zgodzić 🙁 Polska też jest wspaniałym krajem, ale w Australii jest po prostu łatwiej. Pozdrowienia 🙂

  • Piotr pisze:

    Jak czytam Twoj posty to plakac mi sie chce. To chyba raj. Wszystko wydaje sie takie wspaniale. Czesto mam dosc zycia w Polsce, szczegolnie gdy widze te smutne twarze rano w komunikacji miejskiej, ludzie sa dla siebie niemili, pogoda jest przez wiekszosc roku paskudna (ja lubie gdy jest cieplo i slonecznie). Sam jako mlody czlowiek studiuje i jednoczesnie pracuje, mam malo czasu wolnego, a o wyprowadzce od rodzicow to moge tylko pomarzyc za moje zarobki;) pozdrawiam Cie serdecznie, jestem pewien ze bede probowal wyemigrowac do Australii.

    • Karolina pisze:

      Piotr, Australia to nie jest kraj, też ma swoje minusy, ale według mnie ma o wiele więcej plusów. Wydaje mi się, że w Australii jest po prostu o wiele łatwiej żyć i 'zwykły szarak’ też ma szansę na dobre życie. Trzymam za Ciebie kciuki i mam nadzieję, że uda Ci się to co planujesz! Głowa do góry 🙂 Serdecznie pozdrowienia 🙂

      • Moja australua pisze:

        Witam,
        mieszkam na północy Europy w Szwecji ale też i w Polsce .., z wielka przyjemnością przeczytałam twój blog o Twoich wrażeniach i życiu w Australii.Brawo !
        Piszę text o Australii po angielsku ,więc czytam rozne artykuły…Myślę że bede teraz więcej interesowała się Australia .Pozdrawiam Danka

    • Pani J. pisze:

      zrob co tylko mozliwe i przybywaj do Australii

  • Marzenka pisze:

    Po przyjezdzie do Australii na stale, bylismy zauroczeni piekna przyroda i milymi ludzmi. Juz na drugi dzien po udaniu sie do banku, zalatwianiu formalnosci, widzielismy, ze to kraj dla nas. Tu jest nasz dom od 21 lat.

    • Karolina pisze:

      Wow, 21 lat! Kawał czasu! Ja ciągle jestem pod wrażeniem tego, że ludzie są dla siebie po prostu mili, wchodzisz do sklepu, banku i każdy się uśmiecha.

      • Agnieszka Plechawska pisze:

        Witaj 😊 super się czyta pozytywne posty pozytywnych ludzi 😊. Ja od 10 lat mieszkam w Norwegii. Cudowny kraj. Wspaniali ludzie. Lecz moja dusza włóczęgi ciągnie mnie do Australii 😊 Zastanawiam się czy farmaceuta ma tu szansę na znalezienie pracy. Nie chcialabym rezygnować z pracy w zawodzie bo lubię moja pracę 😊 Pozdrawiam z zasniezonej Norwegii.

  • Zbikowa pisze:

    Byliśmy na miesięcznym urlopie w Australii w listopadzie. Przepadlismy, zakochalismy się, chcemy wrocic. Wiele z Twoich powodów pokrywa się z naszymi. Mam nadzieję że na początku przyszłego roku zrealizujemy to marzenie. Pozdrawiam 🙂

  • W Australii najbardziej pociąga mnie system „Pracujesz po to żeby żyć, a nie żyjesz by pracować” , co poniekąd pokrywa się u Ciebie z punktem nr 8 🙂 Jak jest w realu?

    • Karolina pisze:

      Według mnie jest to całkowita prawda. Australijczycy chodzą do pracy i po pracy żyją: spotykają się ze znajomymi, idą na kolację, wychodzą do kina lu na miasto. Ciężko pracują i czasem też naprawdę długie godziny, ale po to, żeby potem pojechać na wymarzone wakacje i mieć dobry standard życia 🙂

  • Magda pisze:

    AU to tez moj dom od kilku lat. Dodam jeszcze piekne plaze z ktorych moge korzystać codziennie, dla mnie to jest raj 🙂

  • Anonim pisze:

    Nie mieszkam w Australii i nigdy tam nie byłem , ale wiem , że jest piękna i dobrze się tam żyje !! Jestem człowiekiem północy i lubię polskie zimy , również te srogie !!! Niestety jest ich coraz mniej , nie to co w latach 60 i 70 ubiegłego wieku !! Pozdrowienia dla Edka i rodziny !!

  • Anonim pisze:

    Ja mieszkam w Australii od 13 lat i zadna sila mnie z tad nie wygoni 🙂 przede wszystkim odpowiada mi tutaj standard zycia, latwiej jest uzyskac wlasciwy balans praca-rodzina . Swietna pogoda i te pozostale punkty w artyklue moge potwierdzic ze tak jest. Polska tez jest pieknym krajem i ma duzo plusow ale tutaj zyje sie latwiej poprostu.

    • Karolina pisze:

      Zgadzam się w 100%. W ogóle nie piszę, że Polska jest zła. Uwielbiam wracać do Polski, ale według mnie, tutaj po prostu łatwiej się żyje.

  • Anonim pisze:

    Z tych wszystkich punktow to tylko mi przeszkadza to ze wczesnie sie ciemno robi a reszta mi pasuje.

  • Anonim pisze:

    Ja wróciłam do Polski po 30 latach życia w Australii ,mam Australijska emeryturę i żyje tutaj jak królowa na wszystko mnie stać a w Australii emeryci wcale nie maja lepiej od Polskich chyba z\e są Australijczycy a Polacy tylko klub polonia kościół i znajomi Polacy nie koniecznie tacy jakbyśmy chcieli tylko jacy się trafia ,żyłam w pol tropiku tak ze robactwo ,siatki w oknach i drzwiach i tak robale wszędzie wchodzą trzeba co m-c przeprowadzić spray inaczej zjedzą Cię inaczej na pewno piękne słonce niebieska woda czysta ale tez kremy ,bo się zapalisz od słońca
    Dobrze się żyje młodym ludziom którzy kończą szkole w Australii ale i tak sa najwięcej z Polkami I NA KO0NCU WAM SIE ZNUDZI ALE NIE PRZYZNACIE SIE BO WASZE DZIECI ZOSTANA I WY DLATEGO ZOSTANIECIE NAWET JAK BARDZO CHCECIE DO POLSKI ALBO JAK JESTESCIE CALE ZYCIE NA BEZROBOCIU I NIE MACIE Z CZYM PRZYJECHAC DO POLSKI ,bo takich dużo Polaków w Australii zyja na koszt państwa i zyja dobrze ale nigdy Polski nie zobaczą

    • Karolina pisze:

      Nie rozumiem, dlaczego Polacy w Australii ograniczeni są tylko do polskiego społeczeństwa? Ja zdecydowanie nie jestem. Myślę, żę zależy to od nas, to my decydujemy z kim chcemy się przyjaźnić. Ja szkoły tu nie skończyłam i nie mogę narzekać na złe życie. Na szczęście mam pracę i nie planuję iść na bezrobocie. Może i wielu emigrantów tak robi, ale ja nie jestem z tych którzy idą na łatwiznę. Na robactwo też nie narzekam, mieszkam w mieście i takich problemów na szczęście nie mam. I nie dziwię się, że dobrze się Pani żyje w Polsce na australijskiej emeryturze, gdzie koszty życia są niższe niż w Australii a zarobki tu są o wiele większe niż w Polsce. Najważniejsze, że podjęła Pani decyzję, z której jest Pani zadowolna. Każdemu odpowiada co innego.

      • Maria pisze:

        To ze emeryci w Polsce maja sie podobnie jak w Australii pod wzgledem materialnym to naprawde duza przesada. Jestesmy w Australii od 1982 roku, w Perth, prawie 36 lat. Problemow z robactwem nie ma, to tez przesada. Jezdzimy czesto do Polski, zawsze chetnie wracamy, ale tylko na urlop i a takze podrozujemy po calym
        swiecie. Ktorego polskiego emeryta stac na to, zeby spedzil pol roku poza granicami Polski na wlasny rachunek? To jakie mamy towarzystwo, czy tez do jakiego sie sami ograniczamy, to tylko i wylacznie nasza sprawa. Ale Australia jest naszym miejscem na ziemi i NIGDY nie wrocimy do Polski na stale.

    • Anonim pisze:

      Ja spędzilem 37 lat i posmakowalem Polski przez 2 lata a nawet pracując dla zabicia czasu.
      Niestety teraz na emeryturze w Australii to powolne umieranie.
      Wszystko jest fajnie jeśli miało się szczęście spłacić dom i odłożyć na starość ale kiedy te warunki nie są spełnione to lepiej się spakować i poprostu w Polsce spędzić czas na starość gdzie jest może nie taka pogoda jak w Australii ale wszystko jest swojskie a i ludzie tez fajni szczególnie młode pokolenie.
      Ja definitywnie mam dość Australii i udawania ze wszystko jest ok.
      Ja pamiętam te dobre czasy które tu nigdy nie wrócą.
      Żeby to zrozumieć to trzeba tu spędzić przynajmniej 20 lat.

      • Ania pisze:

        Ja mieszkam w Niemczech 34 lata to czuje co Ty i mam dosyc miszkania tu w Niemczech z przyjemnoscia pojechalabym do Australi i mam takie plany pozdrawiam 🤗

    • Teresa pisze:

      Wedlug mojej wiedzy mieszka tam także grupa starszych Polakow , którzy maja dwie emerytury bo również z Polski .A to znaczy ze mogą sobie na wiele pozwolić i tak bardzo nie tesknia za Polska bo wyjechali później ,pracowali a teraz maja czas i pieniądze na relax i wycieczki również do Ojczyzny.

  • Arek pisze:

    Juz 5 rok jestem w Australii i to jest moj dom. Czasem tęsknie ale raczej za czasem kiedy miałem 18-20 lat i po Polsce sie bujalem, kumple imprezy i totalna wolność ale to minęło bezpowrotnie. Nie ma za czym tęsknić bo pod każdym względem Polska przegrywa z Australią..

    • Karolina pisze:

      Ja też czasem tęsknię za Polską, dla mnie Polska też była dobrym krajem, ale o wiele lepiej i łatwiej jest w Australii. Zgadzam się z Tobą, ja też tęsknię za latami młodzieńczymi, kiedy latało się po mieście i spotykało się ze znajomymi. Teraz każdy ma pracę, rodzinę i nie ma czasu na takie szaleństwa. Każdy dorasta i zajęty jest własnym życiem.

  • Zdecydowanie kwestia wizy – wiele osób się na tym łapie, gdy kupią bilet 😉

  • Monika pisze:

    Brrr… Niefajna przygoda. Ja też się zawsze boję że się zgubię, ale w sumie mam tak niewielkie doświadczenie, że zawsze sprawdzam gdzie jest divemaster, który prowadzi grupę.

  • Anonim pisze:

    Nie znał Australii pewnie jest wspaniała ale to ze rząd uśpił kilka set misi kolana to skandal

  • Byliśmy w Australii jedynie w Sydney i to w sumie przelotem – raptem 4 dni. I bardzo żałuję do dziś, bo bardzo chciałabym móc tam trochę pojeździć. Natomiast jedno co zdecydowanie jest prawdziwe i dało się zauważyć nawet przez te kilka dni, to życzliwość wzajemna ludzi. To uwielbiam i na dodatek to choroba zaraźliwa 😉

    • Karolina pisze:

      Mam nadzieję, ze jeszcze uda Wam się tu wrócić. Czasami spotykam niemiłych ludzi, ale naprawdę większość jest życzliwa i miła.

  • kori pisze:

    O AUSTralii nie wiem zbyt wiele. Ale fajnie poczytac ze nie tylko cos jest be i niefajne ale pokazanie wlasnie pozytywnych punktow! Oby bylo ich więcej!

  • Ada pisze:

    Australia jest nr 1 na mojej liście „must see” 😉 marzę o niej od dziecka, odkąd dostałam od wujka małego, pluszowego misia koala… 😜
    Czytam wiele blogów o życiu i australijskich podróżach i utwierdzam się w przekonaniu, że mogłabym tam zostać na zawsze!
    Może kiedyś…

  • Jasmina pisze:

    Hej!
    Czytam z zaciekawieniem Twojego bloga 😉 kazdy wpis chlone jak gabka. Mam kupiony bilet do AU pod koniec pazdziernika – poki co na 3 tygodnie. Bede stacjonowac w Brisbane, poniewaz tutaj mieszkaja od niedawna moi przyjaciele, do ktorych przyjezdzam z wizyta. Namawiaja mnie zebym przyjechala na stale, ale wciaz sie waham…mam szanse na wize na 18 miesiacy.
    Moze jak bede w miescie gdzies sie razem wybierzemy?! Moze na jakas wycieczke tak jak ta ktora opisujesz wyzej? 🙂
    PS Blog jest super, oby tak dalej! Czekam na wiecej 😉

    Pozdrawiam!!!!

    • Karolina pisze:

      Cześć Jasmina! Bardzo dziękuję za Twoją wiadomość. Przyjedź na wakacje i zobacz, czy Ci się podoba 🙂 Koniecznie daj znać, jak już tu będziesz. Coś się wymyśli 🙂

  • Chciałabym żyć w społeczeństwie z takimi przekonaniami jak opisałaś. Zwłaszcza ten luz i customer service – coś wspaniałego! A na dokładkę słoneczna pogoda 🙂

    • Karolina pisze:

      Customer service to jest coś, czego w Polsce naprawdę brakuje… Nie mówię, że każdy ma skakać czy klientach i ciągle uśmiechać się, ale wystarczy być uprzejmym.

  • Leszek pisze:

    Byliśmy w końcu października 2014 3 dni w Airlie, z czego jeden dzień to wyprawa na W. I rafe. Super było. A artykuł bardzo pomocny.
    Pozdrawiam

  • Ula pisze:

    Mam pytanie, jak należy przedstawić wystarczające fundusze na koncie? Ma być to wyciąg z rachunku bankowego na dany dzień?
    Czy jeżeli ktoś ma kredyt mieszkaniowy to w jakikolwiek sposób może wpłynąć na decyzję o przyznaniu wizy?

    • Karolina pisze:

      Tak, chodzi o wyciąg bankowy. Niestety nie umiem odpowiedzieć na pytanie dotyczące kredytu, ale wydaje mi się, że jeśli udowodnisz, że masz wystarczające fundusze na koncie nie powinno być problemów…

  • paulina pisze:

    Australia brzmi jak jedno z najlepszych miejsc do zycia. Mam racje? 🙂 musze zrobic kiedys liste za co kocham Turcje, ale nie wiem czy zmieszcze sie w 50 punktach 🙂

    • Karolina pisze:

      50? Wow nieźle! Ja też musiałam trochę punkty łączyć bo nie chciałam za dużo pisać, ale nie wiem, czy aż 50 bym znalazła… 😉

  • Ja na razie sobie odpuszcze, chociaz z zazdroscia ogladam zdjecia 🙂 Ale nigdy nie mow nigdy, kto wie co przyniesie przyszlosc. I zdecydowanie bardziej przemawia do mnie skok z samolotu niz na bungee.

  • Na bungee skakałam – niezapomniane przeżycie i masz rację – ten moment wybicia się jest najtrudniejszy i ciężko się przemóc. Marzy mi się skok ze spadochronem, chociaż drżę na samą myśl o tym, że tak długo musiałabym pozostać w górze, ale na pewno widoki i uczucie są nie do opisania, więc może kiedyś…

    • Karolina pisze:

      Wydaje mi się, że skok ze spadochronem jest o wiele łatwiejszy. Ty nic nie musisz robić i nawet nie wiem kiedy lecisz w dół…

  • Odwiedzając Nową Zelandię też postawiliśmy na adrenalinę, mimo iż wcale tego nie planowaliśmy:-). Dla mnie zdecydowanie trudniejszy jest skok na bungy, tak jak piszesz, musisz zrobić to sama! A w przypadku skoku ze spadochronem, całą robotę wykonuje instruktor, zresztą, Michał skoczył, mimo iż ma lęk wysokości;-).

  • Jeśli miałabym wybrać, to jednak skok ze spadochronem – w przypadku bungee mogłabym się nie zdecydować na ten jeden krok dalej… 😉

  • Szymon pisze:

    ze spadochronem 😉 bungee byłoby dla mnie trudne z podjęciem decyzji – pewno bym nie skoczył, bo im dłużej się wahasz, tym mniejsza szansa na to, że skoczysz. A ja najczęściej się przed czymś takim waham długo 😉

    • Karolina pisze:

      Faktycznie skok ze spadochronem może być lepszy dla Ciebie. Jak już zdecydujesz się na skok ze spadochronem to instruktor z Tobą skoczy i nawet nie będziesz miał czasu, żeby się zastanowić 🙂

  • Piękne zdjęcia i pewnie przygoda genialna 🙂

  • Paulina pisze:

    Mój mąż marzy o bungee, ja o spadochronie lub paralotni. Może w wakacje 😉

  • Na bungee też po raz pierwszy skoczyłam w Nowej Zelandii 🙂 Najlepsze było to, że w zasadzie mąż mnie przekonał żebym to zrobiła (u niego bungee to było marzenie od dawna) i później nie żałowała, że nie spróbowałam. Podziałało! I chociaż do dziś nie wiem, jak to się stało, że skoczyłam w przepaść nad rzeką to jaram się tym na maksa 😀 Miał być też skok ze spadochronem, ale pogoda nie dopisała 🙁 A to z kolei moje marzenie! Musi być niesamowicie, zwłaszcza, że dłużej się leci 😀

  • Gratulacje 🙂 skakałam ze spadochronem w Nowej Zelandii i jak tylko wylądowałam na ziemi powiedziałam sobie „nigdy więcej” :D.

  • Anonim pisze:

    Karolina 🙂 teraz już w PL od jakiegoś niedlugiego czasu tez można brać ślub w plenerze, na plaży czy ogrodzie. Urząd kasuje za to chyba 1500zl za wysłanie swojego urzędnika. Jedyny warunek to ze miejsce musi być adekwatne do uroczystości:)

    • Karolina pisze:

      Super! Znajomi kilka miesięcy temu mieli z tym problem. Brali ślub cywilny i chcieli chyba pobrać się na plaży, ale musieli w urzędzie.

  • Halina Tutak pisze:

    Kiedy byłam w Perth na plaży ,zauważyłam jakieś zamieszanie na molo.Przyglądam się i widzę jak szybko kilka osób przystraja barierki balonikami i wstążkami.Ustawiają stolik gzdieś na końcu molo.Przyszło sporo ludzi ubranych w ładne sukienki i garnitury ale bez butów.Póżniej pojawiła się para młoda.Panna młoda bardzo urodziwa dziewczyna w pięknej białej sukni z rozwianymi włosami wygądała zjawiskowo i pan młody w szarym garniturze ,oczywiście obydwoje boso.Przy maleńkim stoliku odbyła się ceremonia zaślubin.Po całej ceremoni wszycy goście składali im życzenia,robili sobie zdjęcia tabletami,telefonami komórkowymi, pili szampana ,prowadzili pogawędki.Ale po tych wszystkich życzeniach ,rozmowach państwo młodzi skoczyli do oceanu! Kto tylko mógł z plażowiczów robili zdjęcia, ale młodzi małżonkowie nie popłynęli do brzegu tylko do jachtu, któy był niedaleko zakotwiczony i takie było zakończenie całej imprezy.Kiedy po wszystkim poparzyłam na molo ,nie było już baloników ani wstążek tylko goście życzliwie machając młodej parze na pożegnanie.

    • Karolina pisze:

      Czytam to i aż łza zakręciła mi się w oku. Pięknie to brzmi. Jestem ciekawa dokąd popłyneli. Dziękuję bardzo za piękną historię.

  • Anonim pisze:

    Wygląda zupełnie jak w Anglii, tej zabawy do białego rana brakuje zdecydowanie. Ale wesela potrafią być magiczne. Bardzo fajny tekst.

  • Trudno porównać, bo polskie wesela są ekstremalne 🙂 W zeszłym roku przyjechał do nas amerykański CouchSurfer prosto z dwudniowego polskiego wesela – pomylił dzień, nie potrafił do nas trafić, prawie nie wiedział jak się nazywa. Mówił, że przeżył już różne szalone rzeczy, ale to było prawdziwie ekstremalne doznanie.

    • Karolina pisze:

      HAHA. Polskie wesela z poprawinami faktycznie mogą wykończyć niejednego… Trzeba umieć pić i później to wytańczyć, a Polacy są nieźli w tańczeniu 😉

  • dee4di pisze:

    Pojechać do Australii na ślub, to byłoby coś, nawet jesli nie przypomina naszych, polskich zabaw z poprawinami. Bardzo miło mi sie czytało, porównywałam z Anglią, w ktorej mieszkam i podobieństw jest masa, te druhny, torty, śluby w rożnych miejscach itd. W Anglii byłam na kilku weselach hinduskich i to dopiero jest przeżycie, głowa boli od kolorów. Hindusi jak Polacy uwielbiają się bawić

    • Karolina pisze:

      Wesele na którym byłam w kwietniu było pół polskie i pół australijskie i też były poprawiny. A wiesz może jak Hindusi obchodzą wesela? Też są dwudniowe jak w Polsce? Koleżanka z Indii opowiadała o zaślubinach jej siostry. Podobno bawili się z tydzień, co oznacza 7 różnych sukienek na każdy dzień 😛

  • Anita Nogacka pisze:

    Tort jest faktycznie bardzo oryginalny 😉 W Polsce goście weselni chyba nie za bardzo byliby z niego zadowoleni 🙂

  • Bardzo ciekawy sport, nigdy wcześniej o nim nie słyszałam.

  • Bardzo ciekawy sport, jeśli będę miała okazję wypróbować z pewnością się zdecyduję. 🙂

  • Karolina L pisze:

    Myślę, że to może być bardzo ciekawe. Dodatkowo takie utrzymywanie równowagi wzmacnia mięśnie głębokie, co nie jest proste 🙂 Bardzo chętnie bym spróbowała tego sportu razem z moim bąblem:)

    • Karolina pisze:

      Mięśnie całego ciała przy tym dobrze pracują. Oglądałam filmiki jak ludzie pływają na SUP z małymi dziećmi i psami. Świetna sprawa 🙂

  • Rez Nor pisze:

    Chciałabym kiedyś wypróbować tej aktywności fizycznej 😉 Och i jeszcze w Australii… A joga na takiej desce to musi być hardcore 😀 Pozdrawiam!

    • Karolina pisze:

      Koleżanka była na obozie jogi na SUP na Wyspach Cooka i pod koniec potrafiła stać na rękach na desce! Może kiedyś spróbuję 🙂

  • Byłam w jednym miejscu w Polsce, gdzie też jest tradycja drużbowania, jedynie skunie każda w swoim guście.
    Bardzo krótkie to przyjęcie, bo weselem trudno to nazwać. Choć dla tych, co nie najlepiej się bawią, to akurat zbawienie 😛
    Na szczęście u nas można wziąć ślub poza murami USC, ale trzeba zorganizować tak, by było wygodnie i bezpiecznie, zatem pewnie plaża by nie wyszła…

    • Karolina pisze:

      I każda druhna inaczej była ubrana? Plaża chyba nie jest całkiem niewygodna i niebezpieczna więc może udałoby się 🙂

  • Zawsze bałam się takich sportów, więc nie wiem czy spróbuję kiedykolwiek. Ale spodobało mi się zdanie „Patrzcie przed siebie, na nogi się jeszcze napatrzycie” 😉

  • Asia pisze:

    Żałuję, że nie miałam okazji pobawić się na innym weselu niż polskie.. wszystkie takie historie widziałam tylko w filmach:(

  • Anna Brandys pisze:

    super historia 🙂 Ja męża poznałam w Bułgarii, ale to był polski obóz taneczny, więc nie do końca się liczy 😉

  • Kate pisze:

    Super blog. ps. Ja mialam w Kanadzie slub w plenerze . Przyjechalam tu na wakacje i zostalam, juz ponad 4 lata.

  • Kate pisze:

    W Kanadzie zyje sie tez bardzo dobrze, wszyscy sa mili I uprzejmi, wysoki standard zycia I blizej do Polski 😉 Pozdrawiam z Toronto.

  • kanoklik pisze:

    Faktycznie na zdjęciu taka kapsuła nie wygląda zbyt zachęcająco do spędzenia tam nocy ale przyznam szczerze, że chętnie bym przetestowała jak to jest spać w takim nietypowym miejscu

  • A jak dla mnie taki hotel kapsuła to fajne przeżycie – masz rację, że wszystkiego trzeba spróbować 🙂 widzę, że w Japonii faktycznie można nazwać to hotelem – dysponuje jakimś dodatkowym zapleczem, ala kuchnią czy łazienką. Do tej pory spotykałam jedynie takie pojedyncze kapsuły na lotniskach europejskich. Ale jestem przekonana, że były to jedynie plastikowe kabiny do spania, nic poza tym. Więc Japonia wygrywa w tym zestawieniu!

    • Karolina pisze:

      Serio? Gdzie w Europie? Może jak będę miała długą przesiadkę na jednym z tych lotnisk to sobie taką wynajmę jak nie będzie super droga 🙂

  • Ale ci z Kanady chętnie mieszkaliby w Australii… 😉 Wiem, bo znam takich. Australia to kraj pewności, spokoju, życzliwości, no i nie trzeba nosić np. ciepłych majtek, futer, czapek i szalików. Mieszkam tu 33 lata i za żadne skarby nie wróciłabym do Polski. Bardzo dobrze opisałaś Australię, pewnie, że i tu zdarzają się straszne rzeczy – jak wszędzie na całym świecie, ale ludzie i warunki do zycia są o wiele lepsze niż w Polsce. Tylko domy za drogie, chyba najdrożśze na świecie obecnie! 🙂

    • Karolina pisze:

      Domy są bardzo drogie, z resztą jak cała Australia, tego nie da się ukryć. Ale nie ma co narzekać, jest wiele cudownych rzeczy w Australii i świetnie mi się tu żyje 🙂 Tak poza ty to Kanada mi się marzy 🙂

    • Pani J. pisze:

      sprawdz ceny domow w Singapurze, moze zmienisz zdanie

  • aGwer pisze:

    Ale genialne!! Bardzo chciałabym to zobaczyć na własne oczy 🙂

    • Karolina pisze:

      Na żywo to naprawdę fajnie wygląda. Mam tyle zdjęć z tego wyjazdu i nie wiedziałam, które wybrać bo wszystkie fajnie wyglądają 🙂

  • Urocze te domki, ale szkoda, że kosztują tak dużo, a nie można w nich nawet zanocować. Panorama miasta w oddali na pewno przyciąga mnóstwo plażowiczów.

    • Karolina pisze:

      Do tanich nie należą… Myślę, że włąściele mają wielkie domy kilka metrów od plaży 🙂 To chyba taki trochę bajer i prestiż posiadać taką chatkę.

  • Rave pisze:

    Żadnego z tych miast nie wybrałbym na jednodniową przesiadkę. A to dlatego że narobiłbym sobie tylko smaka widząc fragment miasta. To tak jak wąchanie tortu, ale nawet polizać nie można! 😉

  • Z jednej strony taki kolorowy garaż, z drugiej aż się buzia sama śmieje na te zdjęcia 🙂

  • Rewelacyjne miejsce, zakochałam się ♡♡♡
    Chciałabym zobaczyć to na własne oczy!

  • Raczej najlepszy pomysł na budżetowy pobyt w Japonii, raczej bardziej niezręczny i problematyczny może być nocleg też jakby nie było w tanich „Love hotel”, więc taka kapsułka to chyba najlepszy kompromis mimo wszystko 😉

    • Karolina pisze:

      Szukałam tych hoteli spacerując po Tokio, ale chyba trzeba wiedzieć gdzie są bo nie mogłam znaleźć. Ps. szukałam z ciekawości 🙂

  • Bardzo to jest pomysłowe, ale dla niektórych ludzi, którzy mają klaustrofobiczne tendencje, taka opcja odpada. Ja osobiście bym się udusił 🙂

  • Magdalena pisze:

    Brałabym. Praktyczna sprawa jeśli się często bywa na plaży, szczególnie z dziećmi 🙂 estetycznie są piękne. Aczkolwiek z prysznicem byłyby jeszcze bardziej bajkowe. Ale pewnie nie brakuje tam publicznych natrysków?

    • Karolina pisze:

      Wiesz co, nie przyglądałam się, czy są prysznice, ale jeszcze nie widziałam plaży w Australii bez natrysku. Taka chałupka pomieści kilka łopatek i wiaderek dla dziecka, nie trzeba za każdy razem wozić ze sobą 🙂

  • Aż się wierzyć nie chce, że tak wyjątkowe historie się zdarzają! Ty wygrałaś, bo nie bałaś się zaryzykować. Bo byłaś w stanie rzucić wszystko i wyjechać. Bo jedno spotkanie na lotnisku okazało się być przełomowym w Twoim życiu. Podziwiam Cię i z całego serca trzymam kciuki!
    Pisz, pisz, pokazuj więcej Australii – bardzo podoba mi się Twój blog.

  • Anonim pisze:

    Wiem, że już było pytanie o leki, ale jakoś nie mogę się doczytać i nie jestem pewna. Jak jest z lekami na depresję i na ADD? Czy potrzebuje jakiegoś specjalnego pozwolenia?

  • Monika pisze:

    Karolina
    Doradź proszę co mamy zrobić , bo będziemy lądować o 6:00 rano w Cairns i pierwszym celem jest dotarcie do Airle beach,nie bardzo wiemy co będzie najlepsze , bus?samolot? I kiedy mamy rezerwować jakieś wycieczki na nurkowanie ? Czy już na miejscu ?nie chcemy stracić za dużo czasu ? I poleć nam hostel ? Pozdrawiam monika

  • Monika pisze:

    Czy jest możliwość skoczenia ze spadochronu i oglądając wysepkę w kształcie serca ?

    • Karolina pisze:

      Hej, skok ze spadochronu tak, ale nie nad sercem bo nie można lądować na rafie. Podczas skoku masz widoki na wyspy Whitsundays.

  • Kinga pisze:

    Pierwszy raz o tych kapsułach się dowiedziałam od Gonciarza z YT i mnie to zainteresowało. 😀 nie miałam okazji w czymś takim spać, ale wydaje mi się, że jak się szuka prywatności i spokoju, to jest to dobra opcja, dość konkurencyjna do dormów w hostelach. Duże mieli tam obłożenie?

    • Karolina pisze:

      Zdecydowanie, przynajmniej możesz się schować i zasłonić w kapulce. Może 1/3 mojego poziomu była wypełniona. Była nawet para Polaków 🙂

  • Chcę tam się znaleźć! I w związku z ostatnimi upałami w Polsce muszę napisać – ale ten dach z blachy falistej musi się nagrzewać 😀

  • Nie wiedziałam, że jest też Brighton w Australii. Ja byłam w tym angielskim 😀 Domki fajowe, ale cena jest z kosmosu! Serio sprawdzają czy nikt tam nie śpi? Chociaż znając Australijczyków jak jest zakaz to nie można i koniec. Nie to co u nas, na pewno ktoś by chciał kombinować 😛

    • Karolina pisze:

      Nie wiem, czy sprawdzają, ale jak piszesz, jak zakaz jest to każdy go przestrzega. Te domki należą do miejscowych, więc myślę, że idą spać do swoich wygodnych łóżek w pięknych domach z widokiem na plażę 🙂

  • dee4di pisze:

    Faktycznie się cenią, ale naprawdę wyglądają fajnie i nie dziwie się, że ludzie robią sobie zdjęcia z nimi. Twoje zdjęcia są super. U nas też jest Brighton i też są takie wiktoriańskie budki. Podejrzewam, że stąd to przyszło do Australii, aczkolwiek w Anglii nie są one aż tak zadbane czy drogie.

  • Alicja pisze:

    Wyglądają super 🙂 ale cena za „przechowalnie” jest zawrotna, ale kto bogatemu zabroni ;P

  • Marta Bradley pisze:

    Karolina, krajobraz wygląda niesamowicie!!! Po przeczytaniu zajrzalam na stronę internetowa, zeby zobaczyc ofertę wycieczek.
    Osobiscie nie jestem osoba zbyt zorganizowana, takze takiego typu wycieczki odpowiadaja mi najbardziej( jak ktos zorganizuje je za mnie :))
    Nie spodzewalam się , takiej roznorodnosci i masy atrakcji w trakcie tak krotkiego wyjazdu
    Pakuję plecak i jadę ! wielkie dzieki
    Marta

    • Karolina pisze:

      Pakuj 🙂 Czasami fajnie wybrać się na taką wycieczkę i nie trzeba nic planować i o nic się troszczyć 🙂 Raz na jakiś czas lubię sobie na taką atrakcję pozwolić.

  • Dorota pisze:

    Witam wszystkim
    Ja niedlugo rowniez zamieszkam w Australii. Bylissmy z mezem i dziecmi dwa razy i naprawde jest to piekny kraj z bardzo zyczliwymi ludzmi i ta pozytywna energia ktorej brakuje nawet w Anglii bo od 14 lat mieszkam w Anglii i zdecydowalismy sie jednak na Australiie wlasnie jestesmy w trakcie pakowania.
    Pozdrawiam
    Dorota

    • Karolina pisze:

      Powodzenia i udanej przeprowadzki! Studiowałam w Anglii i nie tęsknię. Mam nadzieję, że nie będziecie żałować 🙂

      • Piotr79 pisze:

        A mi sie dobrze zyje w Anglii,nie moge zlego slowa Powiedziec.Ale nigdy nie mow nigdy wiec byc moze kiedys uda mi sie odwiedzic Australie bo napewno jest wspaniala

  • Jacek pisze:

    Witam, moje pytanie dotyczy naturalnych suplementów i witamin. Czy można i w jakich ilościach?

  • Czasami z przewodnikiem jest dużo lepiej, nie tylko że ze względu bezpieczeństwa, ale i przez to, że można o wiele więcej rzeczy zobaczyć i dostrzec 🙂

  • Przedeptane.pl pisze:

    Bardzo Ci tego zazdroszczę – spędziliśmy kilka miesięcy w Cairns, ale niestety nie udało nam się dotrzeć bardziej na północ. Muszę to nadrobić, bo bardzo chciałbym zobaczyć na żywo kazuary i kangury nadrzewne…

  • Po przeczytaniu mam mieszane uczucia. Z jednej strony miejsce warte doświadczenia, ale z drugiej strony nie wiem, czy warto się samemu zapuszczać, bo poza szlakiem czyhają najróżniejsze niebezpieczeństwa. Pewnie jest też oficjalny zakaz zbaczania za szlaku, prawda?

    • Karolina pisze:

      Są wyznaczone ścieżki do spacerów. Trzeba zachować zdrowy rozsądek i nie pchać się w nieznane miejsce. Tak jak na safari wybiera się z przewodnikiem albo nurkowanie z dive masterem, który zna okolicę. Chyba, że ktoś lubi łamać zakazy i podróżować na zasadzie – ryzyk fizyk, tylko wtedy może to się źle skonczyć jak u tej pani od krokodyla…

  • Takiego kazuara chciałabym zobaczyć. Krokodyle zresztą też 🙂

  • Ewa pisze:

    Wycieczka zdecydowanie w moim stylu, uwielbiam dziką przyrodę! Też uważam, że czasem lepiej z przewodnikiem, na przykład w Afryce nigdy nie polecam safari na własną rękę bo doświadczeni przewodnicy wypatrzą o wiele więcej zwierzyny 🙂

  • Anonim pisze:

    Dzięki kochana! Fajnie wrócić do początków, kiedy to wszystko było jeszcze tylko wizją:)

  • Nas to wszystko czeka za kilka miesięcy – ten tekst dodatkowo podsycił naszą determinację 🙂

  • Andzia pisze:

    to prawda ja się nie spodziewałam, że będzie mi tak zimno. Pamiętam, że wlewałam sobie do butelki ciepłą wodę i dogrzewałam. Polskie zimy są suche a w Sydney gdzie byłam panowała straszna wilgoć, co odczuły to moje zatoki. Mimo wszystko i tak kocham Australię. Pozdrawiam

  • Monika pisze:

    Oj , podobnie do moje historii . Moj maz , polak/australijczyk , przyleciaal do Polaksi na wakacje , ja jeszcze wtedy chodizlam do szkoly , zostal kilak miesiecy i polecial do domu . Zycie juz nigdy nie byl takie samo . Po roku przyjechal jeszcz raz , ale tym razem po to , zeby pomoc mi zalatwiac sparwy wizowe. Mialam 21 lat !! cale zycie przed saba , nigdy nie zapomne mojego pierwszego lotu do Au . Tak , zdadam sie z Toba , zycie trzeba uzywac , gdybym miaka zrobic to wszysto jeszce raz , zrobialbym , mimo ze tak jak i u Ciebie , wcale nie jest idealnie . Ale po 16 latach juz wiem ze idealnie nie istenieje . i wszuysko zalezy od naszgo nastawienia.

    • Karolina pisze:

      Hej Monika, niesamowita historia. Zgadzam się z Tobą, że życie nigdy nie jest idealne, ale ważne jest, żeby przebrnąć przez te małe niedoskonałości. Jak to się mówi, co nas nie zabije to nas wzmocni 🙂 Kolejnych szczęśliwych lat Wam życzę!

  • Ewa pisze:

    Ja marzę o Australii od czasów dzieciństwa i Savage Garden :)i już w zeszłym roku miałam jechać ale plany się pomieszały… mam nadzieję, że już niedługo się uda 🙂

    • Karolina pisze:

      Savage Garden jest super. Moje plany też dość często się zmieniają, mam nadzieję, że jednak kiedyś trafisz do Australii 🙂

  • Anonim pisze:

    Dokładny tekst o smalcu, brzmi; „no to mi cię szkoda… powrót do Polski cię ratuje albo kup słoninę i zrób sobie smalec ,będzie Polska pachniało …” troszkę inny wydźwięk prawda ?

  • Zawsze warto realizować swoje marzenia, nawet tak nierealne jak choćby Australia. Ale czy wystarczy do tego dużo determinacji? Nie wiem. Mam taką nadzieję.

  • pewnie że warto, mam nadzieję, że kiedyś, jak się w końcu zabiorę za realizację marzenia, się uda wyjechać

  • Myślę, że na pewno warto! 🙂 Chyba zawsze warto podróżować i poznawać nowe miejsca… A skok ze spadochronem to moje ogromne marzenie – mam nadzieję, że kiedyś się spełni 🙂

    • Karolina pisze:

      Zgadzam się, podróżowanie jest bardzo fajne. Skok ze spadochronem jest super, polecam. Powodzenia w spełnianiu marzeń!

  • Mirella pisze:

    Niezwykła przygoda 😀 😀 Sama na razie nie mam przygody, którą mogłabym się podzielić – ale być może już wkrótce coś się zdarzy 😉 😀

  • Ilona pisze:

    Świetna opowieść i super wspomnienia 😉

  • Cudowna opowieść, aż miałam ciarki 🙂 Zazdroszczę Ci odwagi, ja w Twoim wieku jej nie miałam i teraz trochę żałuje. Po latach zastanawiam się czy nie lepiej było ruszyć w świat i go odkrywać, niż studiować. Jednak nigdy nie jest na to za późno. Dzięki za cudowny wpis, miłego dnia 🙂

  • Super, aż dziwi mnie Twoja odwaga w tym wieku, ja taka nie byłam. Tekst idealny dla młodych ludzi, żeby nie dali sobie wmówić, że coś muszą.

  • Ewa pisze:

    Odważnie! Ja bałabym sie zrobić przerwę w liceum z obawy, że nie uda mi się zdać matury 🙂 Ale trochę żałuję, że nie zdecydowałam się na gap year pomiędzy liceum a studiami. no ale… było, minęło, czasu cofnąć się nie da 🙂

    • Karolina pisze:

      Trochę motywacji i wiele można. Moi nauczyciele nie wierzyli, że skończę szkołę, ale na szczęście miałam na tyle rozumu, żeby wrócić 🙂

  • Mmalena pisze:

    Kapitalna przygoda i wielka odwaga. Teraz z perspektywy uważam, że takie decyzje są super, nawet 10 lat szkoły nie da tego co oderwanie się i samotne posterowanie swoim losem.

  • Podziwiam Cię, że w tak młodym wieku miałaś tyle odwagi! Mi jej wtedy zdecydowanie brakowało, ba, nawet na pierwszym roku studiów nie wyobrażałam sobie wyjazdu na Erasmusa, do dłuższych i samotnych wyjazdów musiałam dojrzeć. Rok w liceum to tyle, co nic, a takiej przygody już nie da się powtórzyć później!

  • Nie miło ze strony taty tak naśmiewać się z córki ;(

  • charmante pisze:

    Tylko my wiemy co jest dla nas istotne i co jest dla nas najważniejsze. Żadne morały, nauki mądrzejszych nie są w stanie pokazać nam drogi, Musimy to czuć, bo nikt inny za nas tego nie poczuje. To Twoja historia, to Twoja przygoda i ona pozostanie tylko Twoja – pozdrawiam 🙂

    • Karolina pisze:

      Racja, można zaczerpnąć porad od innych ale sami wiemy co jest dla nas najlepsze. Trzeba robić to co nam przynosi przyjemność, a nie to co inni chcą żebyśmy robili.

  • Skylar pisze:

    Świetna historia 🙂 Gratuluję odwagi i przebojowości, nie każdy takie cechy posiada 🙂
    Turcja pozdrawia 😉

  • Natalia pisze:

    Masz bardzo zabawnego tatę. Też tak jak Ty jestem zakochana w Australii <3

  • Kasia pisze:

    Twarog XD Jak bylismy w Czechach to juz po kilku dniach tesknilismy za Polska i za polskim jedzeniem. Troche bardziej lekkostrawnym mimo wszystko. Kiszone ogorki sa najlepsze! I lasy!!! Wlasnie wybieram sie do Parku na spacer 🙂

  • Anonim pisze:

    No wiec tak: po 35ciu latach tesknie bardzo za corka,owocami sezonowymi jak rowniez za dlugimi letnimi dniami. Pora w ktorej tesknie najbardziej to Australijska zima tzn czerwiec lipiec sierpien.Pozdrawiam serdecznie.

    • Karolina pisze:

      Według mnie owoce sezonowe o wiele lepiej smakują w Polsce. Truskawki w sklepach tutaj nawet nie pachną jak truskawki 🙂 Dlaczego akurat w tych miesiącach najbardziej tęskno?

  • Za takim prawdziwym twarogiem to i ja ostatnio tęsknię, choć w Polsce mieszkam. 🙂 Zmienia się nam kraj, ale u osób mieszkających daleko od niego zawsze wielki sentyment i wspomnienia pozostają. 🙂

    • Karolina pisze:

      Wspomnienia pozostają tak jak piszesz, ale kraj też się zmienia. Czasami niektórym się wydaje, że Polska jest taka sama jak 10 lat temu. Zjadłabym taki dobry poslki sernik z twarogiem 😉

  • Heh… Daleko ta Australia, gdyby nie to chętnie bym ta trochę pomieszkała. 😉 Bardzo ciekawy blog, będę zaglądać.

  • Marysia pisze:

    Mnie w Szwajcarii, oprócz córki, bardzo brakuje ogórków kiszonych 😛
    Twaróg można sobie zrobić samodzielnie – mleko, kwaśna śmietana, heja…
    Ale ogórków kiszonych nie zrobię, bo oni tu nie mają kiszeniaków, ani kopru w baldachach. Taki numer.
    Poza tym trochę brakuje mi polskiej gorzkiej żołądkowej oraz smakowych wódek Soplicy i Wyborowej – z wiśniówką na czele 🙂
    A właśnie – nie ma też tutaj ani czarnej porzeczki (czerwoną można kupić), ani wiśni (czereśni za to od groma), ani przetworów z nich.
    Nie ma też galaretek w proszku ani kisieli – budynie są takie dziwne i tylko waniliowe.
    Kiełbasy tutejsze są beznadziejne, brakuje mi naszych polskich.
    Majonez jest okropnie octowy, gdzie mu do naszego narodowego.
    I tak dalej 😉
    Ogólnie – niby niedaleko, a jednak…

  • Izabela pisze:

    Ja wychodzę z założenia – może trochę kontrowersyjnego – że jeśli ktoś naprawdę odczuwa tak silną tęsknotę za tym, co Polskie, to po prostu wraca do kraju. Oczywiście rozumiem, że jest wiele powodów które zmusiły człowieka do wyjazdu, ale najczęściej są to po prostu pieniądze. Ja sama chętnie bym za nimi wyjechała, ale jedyne co mnie blokuje to to, że jestem jedynaczką, więc martwiłabym się o swoją rodzinę. A gdybym miała rodzeństwo i wiedziała, że jest tu ktos na miejscu, kto wesprze rodziców, to bym się nie wahała i już dawno wyjechała. Polskie jedzenie? Mogę się go najeść odwiedzając rodzinę w PL lub oni mogą mi je przywieźć odwiedzając mnie, wtedy będzie jeszcze bardziej smakować, bo będzie to rzadko rarytas 😉 Piękno przyrody? Owszem, Polska przyroda jest piękna, ale trawa w innych krajach jest równie zielona a niebo tak samo błękitne. Są też inne walory przyrodnicze, których w Polsce nie ma

  • Ola pisze:

    Piękne okazy upolowałaś 😉 Ja snurkowałam w Australii, Egipcie i Tajlandii 😉 Wydaje mi się, że u was jest najładniejsza rafa

    • Karolina pisze:

      Dzięki 🙂 Pływałam z rybami w Tajladnii i były piękne rafy jednak za nic nie pamiętam. Niektórzy mówią, że ta australijska jest przereklamowana ale mi się podoba 🙂

  • Dorota pisze:

    Planuję w grudniu zjawić się w Australii, myślę też o Nowej Zelandii. Jest sens, czy lepiej skupić się na Australii? Chciałabym przelot załatwić maksymalnie tanio, biorę pod uwagę przesiadki, może coś byś poleciła, przez które miasta najtaniej? Wolę lecieć dłużej i taniej, ale na miejscu mieć więcej kasy do wykorzystania.

    • Karolina pisze:

      Hej Dorota, serdecznie Cię przepraszam, musiałam przeoczyć Twój komentarz! Na ile planujesz przyjechać? Australia jest ogromna i ma wiele do zaoferowania ale stąd jest też bardzo blisko do NZ i można trafić na tanie bilety. Jakie miejsce w NZ chcesz odwiedzić? Może akurat będą promocje na loty. Z doświadczenia wiem, że lepiej skupić się na mniejszej ilości miejsc niż tzw. zaliczać.

  • Kiedy tylko poczuje się wiatr w skrzydłach to ciężko się później zatrzymać! W ciągu 2 lat udało mi się zrealizować moje największe marzenie i przeprowadzić się do Australii. Rodzina, przyjaciele.. Wszyscy wątpili w powodzenie, ja natomiast wierzyłam, że nie ma rzeczy niemożliwych 🙂

    • Karolina pisze:

      Sama prawda! Ciężko się zatrzymać i coraz bardziej się rozpędzamy i zdajemy sobie sprawę, że wszystko jest możliwe, trzeba chceć i to realizować 😉

  • balkanyrudej pisze:

    W ogóle kempingi mają tę przewagę nad wieloma hotelami czy pensjonatami, że są często położone np. bliżej morza i dają możliwość znacznie bliższego kontaktu z naturą. Rzadko kiedy zdarzają się pola namiotowe w środku miasta, aczkolwiek parę razy na Bałkanach na takie trafiałam. Większość jednak oferuje cudowne widoki, jak te, które przywołałaś w swoim wpisie 🙂

    • Karolina pisze:

      Jak dopiero odkrywam kempingi i mi się bardzo podobają, ale nie wiem, czy wytrzymałabym pod namiotem na długi okres czasu. Za bardzo cenię sobie wygodę 🙂

  • Gustav pisze:

    Zgadzam sie z Wami, kartki to piekna rzecz. Fragment rzeczywistosci zakonserwowany w czasie- trwaly i materialny. Ja swoje kartki a takze inne pamiatki po przeszlosci niestety stracilem podczas przeprowadzki wiele lat temu, szkoda ich….Tak jakby „stracilem ” przeszlosc..

    Tym bardziej milo mi bylo dostac pierwsza od wielu lat pocztowke- noworoczne pozdrowienia od kolezanki z Rosjii ( I to az z Dalekiego Wschodu…) Poznalismy sie na Fb, zapropronowala wyslanie pocztowki, zgodzilem sie chetnie….I nie zaluje. Swoja tez do niej wyslalem.

    Zgadzam sie z Toba, Karolina, ze zaden portal spolecznosciowy ani mail nie zastapi dotyku papieru, jego zapachu, nie da takiego przypomnienia emocjii I zdarzen z przeszlosci,

    A wysilek, jaki podejmujemy zeby kupic do nich znaczki, koperty, i na koniec fizycznie je wyslac- swiadczy o naszym szacunku do adresatow.

    Twoj artykul dal mi sporo do myslenia. Mysle, ze bede czesciej wysylac kartki, nawet bez okazji, moze wtedy czesc innych osob to „chwyci”….I odpisze….Dzieki za przypomnienie !

    PS. Co do maili itp- te, ktore naprawde uwazam za wazne z rozmitych powodow, kopiuje do notatnika, a potem drukuje- I tak one tez dostaja materialna forme. )))

    Powodzenia w dalszym pisaniu bloga, serdecznie pozdrawiam

    • Karolina pisze:

      Gustav, bardzo dziękuję za cudowny komentarz. Bardzo mi przykro, że straciłeś pamiątki. Mam nadzieję, że udało Ci się zachować choć niektóre. Z chęcią wyślę Ci kartkę z Australii. Jeśli zgadasz się, poproszę o adres w prywatnej wiadomości. Możesz zbierac kartki od początku i może uzierasz nową kolekcję 🙂

  • Ten domek w Briggley Park wygrywa wszystko – jak z opowieści! Kojarzy mi się z książkami, w których bohaterowie wyjeżdżają na całe wakacje, spędzać je nad wodą i mieszkają w takich campingowych miejscach.

  • Asia pisze:

    Namiot safari super! W ogóle krajobrazy piękne, szkoda że tak daleko..

  • Agnieszka pisze:

    Dla takich widoków pierwszy i ostatni mogę rezerwować w ciemno 🙂 Pytanie tylko kiedy ja do tej Australii dotrę 😉

  • Moja historia troche podobna. Tylko zdecydowanie starsza – ja poznalam mojego Australijczyka na kilka tygodni przed moimi 35 urodzinami. Podrozowalam z siostra po poludniowo-wschodniej Azji przez 2 miesiace (Wietnam, Kambodza, Tajlandia, Malezja, Singapur), a potem kontynuowalam sama (moja mlodsza o 10 lat siostra musiala wracac na swoj uni). Ja po zaliczeniu kolejnych 2 miesiecy (Indonezja, Brunai… HongKong, Makao, Chiny) rozpoczelam ostatni etap mojej „podrozy zycia” – transsyberyjska trasa Pekin-St Petersburg z postojami po drodze. Poznalam go – Australijczyka – na pierwszym postoju w stolicy Mongolii. Podrozowalismy razem od tego momentu. Po 3 tygodniach bylismy w Polsce. On pojechal dalej (on zamierzal podrozowac po Europie przez nastepne 3 miesiace. Spotkalismy Sie w Londynie miesiac pozniej gdzie zaproponowal mi wyjazd do Australii. Po spedzeniu 6 tygodni w Polsce zamieszkalismy w Brisbane. Mi nikt nie doradzal czy odradzal wyjazdu. W Australii bylam kilka Lat wczesniej na wakacjach, wiec „wiedzialam jak tam jest”. Czy Sie balam? Nie. Czulam jednak z lekki niepokoj,ze bedzie to kolejne rozczarowanie. Po 16 latach bycia glownie singlem, perspektywa zamieszkania z facet byla troche niepokojaca ze wzgledu na koniecznosc myslenia i dzialania z uwzglednieniem drugiej osoby. Bylismy na tym samym wozku, on pomimo przewagi 10 lat tez nigdy z nikim nie mieszkal. Mimo to do Australii jechalam glownie z nadzieja i optymizmem. Teraz 6 lat pozniej jestesmy malzenstwem z dwojka malych dzieci. Czy jest idealnie? Oczywiscie, ze nie. Czy jestem szczesliwa? Bardzo.

    • Karolina pisze:

      Dzięki Danusia, świetna historia! Serdecznie gratuluję odwagi i bardzo pozytywnego nastawiania do życia! Nadzieja i optymizn dużo to są dwa elementy, których nie może nam zabraknąć. Najważniejsze to to że jesteśmy szczęśliwi 🙂 Serdecznie pozdrawiam.

  • Ja ubiegalam sie o wize parterska – de facto w lutym 2011. Dostalam po 4 miesiacach zamiast oczekiwanych „up to 2 years”, nie mielismy slubu ani dzieci. W lutym 2013 musialam zlozylam aplikacji o Permanent residency (wtedy juz bylismy po slubie, a nasza coreczka miala kilka tygodni) Dostalam w 3 tygodnie po wyslaniu aplikacji. Nigdy nie korzystalam z pomocy agenta imigracyjnego. Wszystkie formularze i zalaczniki wypelnilam sama (z brutalna szczeroscia i dokladnoscia – zalaczylam m. in. kopie ponad 200 emaili, kopie polaczen na skypie pomimo, ze bylismy daleka od siebie tylko przez kilka tygodni 4+2+4 w ciagu prawie 18 miesiecy znajomosci , kilkadziesiat zdjec z opisami etc). Moja pierwsza aplikacja miala blisko 1000 stron i byla gdzies na 20cm gruba. Nikt nie zaprosil mnie na rozmowe, nie bylam pytana o dodatkowe dokumenty… Wypelnienie formularzy i zebranie dokumentow bylo zmudne, ale nie trudne.

    • Karolina pisze:

      Ja również wypełniałam wszystkie aplikacje sama i tak samo moje wizy były przyznane bardzo szybko. Podobnie z dostarczeniem dowód związku itp, zawsze dawałam więcej niż chcieli. Moja aplikacje ważyła z 2 kilo, były mnóstwo załawiania, potwierdzania papierów u notariusza itp, ale było warto 🙂

  • Skylar pisze:

    O rany 🙂 Kiedy to czytam uświadamiam sobie, jak bardzo tęsknię za Australią i ludźmi. Nie ma takich nigdzie indziej na świecie 🙂 All good, mate! 🙂

    • Karolina pisze:

      Mate! Ja mam nadzieję, że u Ciebie jest all good. Czytam Twoje wpisy i lepiej mi się robi na sercu. Wracaj do nas 🙂

  • O proszę. Super, praktyczne i na temat.

  • Anonim pisze:

    Oi! Super artykuł 😊😊😊

  • Szymon pisze:

    ja nigdy tego australijskiego nie rozumiałem 😉

  • Bloody oath – jest moim osobistym faworytem 🙂

  • Michał pisze:

    Moim ulubieńcem, z tą różnicą, że u sąsiadów z Nowej Zelandii, było „sweet as bro”;-).

  • Słyszałam już wiele podobnych historii :). Ale mam nadzieję tam pojechać!

  • werona pisze:

    Zawsze warto się uczyć, zacznijmy od tego 😉 Mi się najbardziej przydaje angielski – praca, podróże, znajomi 🙂 ale dałam też szansę francuskiemu, nadal nie jest zbyt popularnym językiem do nauki ;p na szkołę zdecydowałam się dzieki porównywarce ofert langzie.pl – polecam wszystkim szukającym szkoły dla siebie w swoim mieście!

  • O, ja też panicznie boję się pająków, tak jak Kristy! Dlatego jeszcze właśnie nie byłam w Australii ale moja ciocia w Melbourne mówi, że w domach bardzo rzadko się zdarzają. Na żabę też bym piszczała, jednak bardziej z szoku. A wąż… nie wiem jakbym zareagowała 😀 Ale masz przygody!

  • Alicja pisze:

    Cudownie! 😀

  • Anonim pisze:

    Karolinko bardzo lubie twoje opisy czy komentarze . Mieszkam tutaj dosyc dlugo ale Ty potrafisz wylapac ciekawostki ktore mnie zadziwiaja . Dzieki Ci za to. Pozdrawiam tych polakow ktorzy ciesza sie zyciem tu i teraz . Nigdy nie przestaniemy byc polakami ale przynajmniej kraj ktory wybralismy jako druga ojczyzne jest taki dla nas przyjazny. Wszystkiego najlepszego Karolinko.

    • Karolina pisze:

      Bardzo dziękuję za miłe słowa. Ja Polką zawsze się czuję i nigdy nie ukrywam, że jestem z Polski. Pozdrowienia!

  • Lubię takie posty w których można dowiedzieć się czegoś nowego, a tu tak właśnie jest. Dzięki 🙂

  • Ewelina pisze:

    Hejka, uwielbiam czytać Twojego bloga. Moje marzenie się też spełni bo we wrześniu jadę na 7 miesięcy do szkoły językowej. Może uda się coś więcej zobaczymy co świat nam przyniesie.

  • Nadia pisze:

    Ja mieszkałam w jakies innej Australii albo z mało australijskimi Australijczykami :p. Mówili tylko „mate” i to bardzo rzadko! 😀

  • Anonim pisze:

    Kluska !!! do domu!! co to za wężowe przygody?!!

  • Anonim pisze:

    No no to się nazywa przygoda 😛

  • Kamil pisze:

    No no wypoczynek pełen przygód 😛

  • Cześć ! A to ciekawe… Nie spodziewałem się tego, iż ptaki mogą w taki sposób atakować ludzi. Ciekawy wpis 🙂 Pozdrawiam.

    • Karolina pisze:

      Dzięki, ja dowiedziałam się o tym ja zamieszkałam w Australii i niestety doświadczyłam tego na swojej skórze wiele razy… boli 🙂

  • Hamak Life pisze:

    A prawie byłam w Brisbane w grudniu…ostatecznie jednak skończyło się na styczniu 😉

  • Zazdroszczę Ci tego spotkania z żółwiami. Podczas naszego nurkowania na Wielkiej Rafie bardzo na to liczyłem, ale nie miałem szczęścia.

    • Karolina pisze:

      Chyba mam szczęście do żółwi bo widziałam je za każdym razem jak nurkowałam. Największe – żółwie giganty widziałam na Hawajach.

  • kori pisze:

    Niesamowite widoki. spełniłaś moje marzenie 🙂 zawsze chciałam z butla ponurkować, ale nigdy się nie złożyło.

  • Zawsze chciałam zobaczyć wielkiego, żółwia morskiego;) zazdroszczę przygody i podziwiam 🙂

  • Sroka pisze:

    Wow, jak z jakiegoś programu national geographic 🙂
    Gratuluję odwagi, trzeba mieć nerwy ze stali, żeby zdecydować się na nurkowanie, ale dla takich widoków – warto!

  • natalkak pisze:

    Podziwiam! Podwodny świat wygląda pięknie, ale mnie jednak trochę przeraża…

  • Socjopatka.pl pisze:

    Wygląda niesamowicie. Zazdroszczę odwagi. Ja jeszcze nie miałam okazji nurkować. 🙂

  • Strasznie lubię nurkować! I żałuję że dawno nie miałam okazji 🙁

  • Uwielbiam podwodny świat! Nurkując nie myślę o niczym innym i to jest wspaniałe uczucie, które rzadko osiągam „na ziemi” 😀

  • Nadia pisze:

    Niesamowite przeżycie. Boję się nurkowania, cholera. Kiedyś trzeba będzie się przełamać.

  • Marzena pisze:

    Hej 🙂
    Mogłabyś podać nazwę firmy, z której rezerwowalas swoje wycieczki?
    Przylatuje z mężem do Australii w listopadzie, nie mogę sie juz doczekać 🙂
    P.s. Świetny blog, bardzo dobrze czyta mi sie Twoje wpisy 🙂
    Pozdrawiam, Marzena

    • Karolina pisze:

      Cześć Marzena, cieszę się,’że podoba Ci się blog. Na wycieczkę na rafę wybrałam się z firmą Ocean Rafting. Polecam. Udanej wycieczki!

  • Mojo pisze:

    Moje gratulacje i powodzenia!!!

  • Magda pisze:

    Hej:) Od jakiegoś czasu śledzę twój fanpage, bo jesteś bardzo sympatyczna i ciekawie opowiadasz o Australii, sama Australia też mnie nieco zainteresowała przez to:) Mam pytanie odnośnie tego fragmentu: „Po dwóch latach po ślubie miałam możliwość wystąpienia o status stałego rezydenta (permanent resident), który gwarantuje mi prawo do mieszkania i pracy w Australii” Czy będąc temporary resident mogłaś pracować? Jeśli tak, to czy były jakieś ograniczenia, restrykcje?. Kolejna rzecz która mnie interesuje to jest to, co robisz na codzień:) Czy pracujesz w zawodzie wyuczonym, związanym ze studiami które skończyłaś?

    • Karolina pisze:

      Hej Magda, dzięki, że tu zaglądasz 🙂 Będąc rezydentem tymczasowym i stałym mogłam pracować. Nie mogłam pracować na stanowiskach federalnych, które mogą dostać wyłącznie obywatele.

  • Andzia pisze:

    Moje Gratulacje i wszystkiego dobrego

  • Magda pisze:

    Hej Karola. Ile czasu upłynęło między dniem złożenia wniosku o obywatelstwo, a jego otrzymaniem (ceremonia)? Długo czeka się na paszport?

    • Karolina pisze:

      Hej, wniosek złożyłam w lutym a przysięgę złożyłam w sierpniu. Na formie, którą się składa, aby dostać paszport jest nspisane, że czeka się 3 tygodnie. Jeszcze nie dostałam paszportu więc nie mogę potwierdzić informacji, ale dam znać.

  • Teresa pisze:

    Teresa
    Po przeczytaniu tej historii lezka zakrecila mi sie w oku, zycie jest pelne niespodzianek a do odwaznych swiat nalezy. Moją corkę odwaga i spotkana milosc tez zawiodly do Australii. W Polsce Polsce rzuciła studia, pojechala do Anglii i tam spotkala milosc swojego zycia Australijczyka. Bardzo to przezylam ile lez wylanych i nocy nie przespanych. Ale teraz, kilka razy bylam u niej widze jak zyja, sa szczesliwi, teraz robi doktorat, sa tez wieksze mozliwosci kontaktu jak kilka lat temu, ciesze sie jej szczesciem. Zycze Ci Karolino i wszystkim na koncu swiata szczesliwego zycia, tanich biletow lotniczych krotkich i bezpiecznych lotów, odwiedzajcie nas. Pozdrawiam serdecznie

    • Karolina pisze:

      Dziękuję serdecznie! Łzy i nieprzespane nocy chyba są stałym elemetem takich wyjazdów i miłości w innych krajach, ale trzeba właśnie szukać pozytywów. I Pani na szczęście takie ma, bo widzi szczęście córki. Życzę wszystkiego najlepszego i częstych odwiedzin córki. I oby się spełniło to życzenie o tanich lotach, dzięki 🙂

  • Robert pisze:

    Od dziecka interesowałem się Australia i kocham ten kontynent.pozdrawia.

  • Oj, pięknie się tego słucha (czyta:)). Miałaś bardzo dużo szczęścia, co w połączeniu z determinacją jest niezawodnym przepisem na sukces. Gratulacje!

  • charmante pisze:

    Moim marzeniem jest wyjazd do Australii. Nie wiem kiedy to nastąpi ale się spełni 🙂

  • Jakie to PIĘKNE. Mój Ty świecie najpiękniejszy <3 Ja tylko snorkelingowałam, i to w Chorwacji i na Sycylii. Ale odkąd mój kolega zanurkował z butlą to i mi się to zamarzyło. Szczególnie, gdy dowiedziałam się, że ta butla w wodzie jest jednak lekka 😀 😀 😀 Cudo nad cudami. Miło się patrzy na to jak ludzie ujmowani są pięknem Świata <3

  • Marzeniawcele pisze:

    Zawsze chciałem pojechać do Australii i za parę lat na pewno się wybiorę!

  • Ewa pisze:

    Długa droga za Tobą 😃

  • Anonim pisze:

    30 lat temu w Melbourne wszystkie Puby i sklepy byly nieczynne w niedziele! Jeszcze wczesniej ( lata 60 te) Napoje alkoholowe w Pubach podawano do godz.17pm.

  • Darek pisze:

    Święta i Nowy Rok spędzę z rodzinką w Brisbane. Dzięki za propozycje spędzenia czasu. Na pewno skorzystamy.

  • Roxi pisze:

    Czytając czułam się jakby to była moja historia, bo jest tak nieprawdopodobnie podobna. Tylko w innym kraju 🙂

  • dee4di pisze:

    Wow, nie jest proste zostać Australijczykiem. Kiedyś brałam to pod uwagę, chciałam wyjechać na studia, ale nie wyszło. Padło na Anglię

  • O mamo jak pięknie <3 Marzę o takim doświadczeniu. Liczę, że kiedys będę miała szansę spełnic to marzenie 🙂

  • Asia (Lisy w drodze) pisze:

    PYTANIE, jak zostać Australijką bez męża Australijczyka?:) fajnie, że jest obowiązek głosowania- u nas by się przydało. Wtedy nikt by nie marudził.

  • John pisze:

    WOW
    Super historia

    • Karolina pisze:

      Sama czasami w nią nie wierzę 🙂

      • John pisze:

        Ja mieszkalem 5 +3, razem 8 lat w Izraelu a teraz w Irlandii, tesknie za sloncem.
        Tam tez poznalem swoja zone Polke – jak ja .
        Odawna myslimy o NZ lub OZ ./Moze znasz konkretna agencje vizowa – rozpoczecie lub przeniesienie biznesu./
        SERDECZNIE POZDRAWIAM I ZAPRASZAMY DO IRL.
        Janusz.

  • Jeszcze nigdy nie snorkowałam, a tym bardziej w takich okolicznościach 🙂 Ale teraz stało się to moim marzeniem 🙂

  • Serdeczne gratulacje! To musiał być mega miły moment! Ja teraz powtarzam mojej siostrze, że po 8 latach w Niemczech i małżeństwie z Niemcem, czas na niemieckie obywatelstwo. Dwa to zawsze lepiej niż jeden 😉 gratuluje!

  • jaglusia pisze:

    Nigdy nie byłam w Australii, ale zawsze chciałam tam polecieć. Twój post jest bardzo fajny i jeszcze bardziej mnie zachęcił do odwiedzenia tego kraju. 🙂
    Zapraszam do siebie. 🙂 https://jaglusia.wordpress.com/

  • Tak wzruszający wpis, że aż mi się płakać zachciało. Piękna historia! Trochę żałuje, że nie mam takiej odwagi, aby zostawić na troche to co mam i pojechać. Ale kto wie? Może kiedyś jednak tą odwagę pozbieram i odwiedzę Cię w Australii 😉

  • jednym z moich marze jest zwiedzenie Opery. Wygląda tak uroczo. Świtna recenzja wypadu.
    Pozdrawiam

  • Do Australii wybieramy sie za rok wiec Twoje wskazowki zapisuje 🙂 Chetnie wybiore sie na ten rejs i poplazuje na Bondi 🙂

  • NINA pisze:

    Polecam wycieczkę z Sydney do Parku Zwierząt Futerkowych w Blacktown, można głaskać Misiek Koala!

  • Kat Nems pisze:

    bardzo zazdroszczę takich pordóży i takich miejsc.
    ale może kiedys i mi się uda tam pojechać 🙂

  • Piękne miasto 🙂 Mam nadzieję, że kiedyś uda mi się je odwiedzić 🙂

  • Gosia pisze:

    Ale cudownie!!! Ojej! Dopisuje do mojej listy przeżyć!:D

  • moniiqq pisze:

    Jak widać warto iść stawiać na swoim, super historia!
    Ja w liceum zainteresowałam się Indiami i postanowiłam, że jak je skończę to tam pojadę, sama. Nikt mi nie wierzył, rodzice zabronili, a ja poleciałam i od tego czasu rzadko siedzę na miejscu, pasja do kraju pozostała, a świat faktycznie się kurczy!
    Więcej na http://www.aywander.wordpress.com
    Pozdrawiam 🙂

  • Hamak Life pisze:

    Ale jako to z wielorybami??? Ja pływałam z delfinami w Oz i NZ, a wieloryby to oglądałam z łódki. Była jeszcze opcja rekinów…ale to już następnym razem 😉

  • HOME SYNDROME pisze:

    Aż ciarki przeszły mi po plecach podczas oglądania Twoich zdjęć! Wyobrażam sobie, że to bardzo emocjonujące i wzruszające przeżycie. Natura odpłaca nam się niesamowitym pięknem za jej respektowanie! NIESAMOWITE!!

  • Anita pisze:

    Piękny tekst. I znowu mam poczucie, że przez swoje lenistwo (brak znajomości języka) oraz duży strach, stoję w miejscu. Zawsze mi się marzyła Australia. 10 lat wstecz, nawet były rozmowy w tym kierunku, jednak te tysiące km nas przeraziły. Moim wielkim krokiem milowym, była wyprowadzka z rodzinnego miasta na drugi koniec Polski. Mieszkam w Polsce a odczuwam podobną tęsknotę za rodzinnym miastem, rodziną. Teraz, gdy sama mam dzieci, jeszcze bardziej odczuwam brak najbliższych. Doceniam instytucję babcia, której na co dzień nie mam. I też omijają nas imprezy rodzinne. Fakt. Teraz mam tylko odległość 600 km, a nie tysięcy km! Więc to szczęście mam, że chociaż w święta BN jesteśmy z najbliższą rodziną.
    Z podziwem patrzę na ludzi, którzy mają odwagę i wyjeżdżają. Czasami mam wrażenie, że już jest za późno, że musi być tak jak jest. Ale jak czyta się takie teksty jak Twój to jednak nuta żalu się odzywa, że się nie spróbowało, tylko na starcie się poddało. Życzę wiele sukcesów i dalszego szczęścia!

  • Emi pisze:

    ojejku, a co jakby on nie zauważył, że tam na powierzchni czai się jakiś mały człowieczek i wynurzył się tam gdzie ktoś pływał? 😛

  • Kasia pisze:

    Nie wiedzialam nawet, ze sa organizowane takie wycieczki! Chyba bym sie nie odwazyla. tym bardziej, ze nie czuje sie zbyt pewnie w morzu.

  • kori pisze:

    Z delfinami to wiedziałam, że się pływa, ale to dla mnie całkowita nowość. super!

  • Trochę zazdroszczę 🙂 Jednak nie dla mnie takie atrakcje – nie potrafię pływać i panicznie boję się wody. Cóż… Zostaje mi oglądanie zdjęć i czytanie relacji takich jak Twoje 🙂

  • wapniakiwdrodze pisze:

    Piękne i potężne te wieloryby! Może czas podszkolić się w pływaniu w wielkiej wodzie? 😉

  • Mam wrażenie, że ten wpis jest o mnie! Im więcej mam marzeń (a w ostatnim czasie jest ich coraz więcej) tym więcej spełniam. Moja recepta na szczęście? Wierzenie, że nie ma rzeczy niemożliwych! 🙂

  • Chyba nie starczy mi życia, żeby zrealizować wszystkie pozycje z bucket listy, a tutaj taka perełka!

  • Gosik pisze:

    ładnie się to ogląda jak ktoś pływa, niestety kiepsko pływam

  • Manala pisze:

    Przeczytałam na jednym tchu ! Historia trochę podobna do mojej, ale ja wylądowałąm w Chile ! Pozdrawiam, będe zaglądać częściej!

    • Karolina pisze:

      Hej, dzięki! O takich historiach powinno się częściej mówić, bo tyle nas wyjechało i na szczęście są to radosne historie. Powodzenia w Chile 🙂

  • Ale pięknie! Świetnie, że udało Ci je uwiecznić! Miałam możliwość pływania z tymi wielkoludami na Filipinach i Hawajach – niesamowite przeżycie!

  • Z jednej strony przeżycie na pewno jedyne w swoim rodzaju i trochę Ci zazdroszczę. Z drugiej myślę o tym, jak takie działania wpływają na ekosystem. Czy te łodzie wycieczkowe podpływające do wielorybów nie zaburzają w ten sposób ich spokoju? Interesowałaś się może tematem jak dana firma zabezpiecza środowisko przy okazji prowadzenia swojego biznesu? Wiem, że wiele firm to robi. Zawsze warto wiedzieć 🙂 Pozdrawiam

    • Kasia pisze:

      Też się nad tym zastanawialam. Czy to aby nie zbytnia ingerencja czlowieka.
      Pozdrawiam 🙂

      • Karolina pisze:

        Hej dziewczyny, czytałam o tym wcześniej bo nie chciałam zakłócać spokoju wielorybów. Wybrałam firmę, która reklamuje, że chroni wieloryby i zaznacza, że całe doświadczenie zależy tylko i wyłącznie od ciekawości wielorybów i czy podpłyną do człowieka. A że wieloryby są dzikie to nie mogą tego zagwarantować, ja miałam wielkie szczęście i do mojej grupy podpłynęły bardzo blisko 🙂 Firma przestrzega surowego Kodu postępowania, w którym m.in. mowa od zatrzymaniu łodzi minimum 100 metrów od wielorybów (wyłączenie silników), czekaniu, aż wieloryby same podpłyną do ludzi, niekarmieniu i niedotykaniu ich. Wiele razy jak byłam w wodzie, instruktorzy powtarzali, żeby nie podpływać za blisko i zatrzymać się. Wtedy wieloryby z ciekawości same do nas podpływały 🙂

  • Marcin pisze:

    Bardzo pozytywny wpis, też żyjemy wyznając podobne zasady. Siła marzeń jest ogromna, można w ten sposób wiele osiągnąć a zarazem pomóc innym, zmotywować do działania, zainspirować.
    Cieszymy się wraz z Żoną na nasze powoli spełniające się marzenie, jeżeli wszystko pójdzie gładko to w styczniu przyszłego roku również wylądujemy na australijskiej ziemi a dokładnie w Gold Coast, gdzie zamierzam podjąć naukę.
    Także życzymy Tobie i sobie zarazem wielu nowych spełniających się marzeń!!

    Do zobaczenia 🙂

  • Ładnie to tak biegać w strojach kąpielowych, kiedy to ja nadal chodzę w mojej puchowej kurtce w Melbourne?! Chyba najwyższy czas przeprowadzić się do Queensland!

  • Karolina pisze:

    Też staram się stosować do tego, o czym piszesz. Z każdego dnia wyciągam jak najwięcej się da, doceniam małe rzeczy, otaczam się ludźmi, wśród których świetnie się czuję i spełniam marzenia, nawet te najmniejsze. Żyję pełniej i piękniej, i jest to wspaniałe doświadczenie 🙂

  • PatTravel pisze:

    Mam mieszane uczucia czytając Tw tekst. Z jednej strony zgadzam się, że wiele zależy od naszego nastawienia i że wiele możemy sami wykreować w swoich głowach, ale wg mnie nie wszystko i to jest ta druga strona. Niektóre okoliczności i zdarzenia w życiu nie pozwalają tak łatwo prowadzić myśli po jasnej stronie.

    • Karolina pisze:

      Pewnie, że nie wszystko układa się po naszej myśli, takie życie. Niestety w życiu trzeba walczyć o swoje, a nie wszystko się udaje. Najważniejsze to się nie poddawać i nie trafić motywacji.

  • Asia (Lisy w drodze) pisze:

    To jest bardzo pozytywny tekst i też się poniekąd pod nim podpisuję, ale Pat ma rację. Może tak odczuwam, bo możemy byc w zbliżonym wieku i trochę życie dało mi w kość. Oczywiście inna osoba pewnie by to gorzej zniosła, więc cieszę się ze swojej silnej woli, wiary w siebie i takiej twardości. Ale chwilami chwilami łatwo nie jest.

    • Karolina pisze:

      Pewnie, że chwilami jest ciężko i życie daje w kość, ale nie można się poddawać. Musimy pamiętać o tych pozytywnych i przyjemnych chwilach, które powinny dodać nam energii. Mam nadzieję, że wszystko się ułoży i życie już nie bedzie podstawiało wielu kłód!

  • magda pisze:

    Jeżeli ktoś chce jechać na wizę studencką zapraszam ze mna:) Jadę do Sydney , będę tam od listopada. Magda 25 lat . lenlen5@wp.pl

  • Najważniejsze to być w życiu szczęśliwym i żyć w zgodzie ze sobą! Mega pozytywnie! 🙂

  • Bardzo fajnie zorganizowałaś ten wpis. Nie za dużo informacji, proste co i jak. Mnie oczywiście najbardziej intryguje park narodowy.

    • Karolina pisze:

      Dzięki, sama nie lubię za bardzo czytać długich tekstów z obszernymi opisami. Wolę konkretne punkty, co i jak i sama sobie doczytam więcej jeśli dany temat / miejsce mnie zainteresuje.

  • Hanna pisze:

    Z moim lękiem wysokości ? Chyba niemożliwe.

  • Halina Tutak pisze:

    Lorikeet! Spotykałam te ptaki w parkach w Perth i nie tylko.Siadały na stołach piknikowych i czekały na okazję lepszego kęsu, lubią okruchy chleba,bułki i owoce.Częstowały się same bez zaproszenia,haha.

  • Ania pisze:

    Wybieram się do Sydney w maju i trochę się martwię jaka będzie wtedy pogoda. Mam nadzieję, że nie będzie zbytnio padać 😉
    Dzięki za tego posta!

    • Karolina pisze:

      Nie ma za co. Maj to generalnie bardzo fajny miesiąc na zwiedzanie Australii, w Sydney jest raczej przyjemnie 😉 Udanej podróży!

      • Ania pisze:

        Po kilku miesiącach od poprzedniego posta mogę potwierdzić – zarówno w Sydney, jak i na Great Ocean Road w maju było słonecznie, temperatury od kilkunastu do ponad 20. W trakcie 2-tygodniowego wyjazdu tylko jeden dzień był deszczowy 🙂

      • Karolina pisze:

        Świetna wiadomość, wygląda na to, że mieliście super pogodę. Lecę do Sydney w lipcu i liczę, że nie będzie bardzo zimno 😊

  • Anonim pisze:

    Najzimniejszą ze stolic stanowych jest Canberra, miasto, które także jest stolicą Australii.

    • Karolina pisze:

      Hej, myślę, że chodziło o większe miasto jakim jest Melbourne, ale już poprawione, żeby było łatwiejsze do zrozumienia. Dzięki 🙂

  • Wiesław pisze:

    Zuch dziewczyna!

  • Niezależnie od pory roku, ciepłą kurtkę w Australii zawsze warto mieć w pogotowiu! W Melbourne to nawet dwie 😀

  • Kas pisze:

    Ja takze bardzo lubię sposób w jaki ludzie sie do sobie zwracają np. Kierowcy autobusu, panie i panowie w okienkach, w restauracjach itp. zawsze jak jade do Polski staram sie zarazić tym ludzi w naszym kraju. 😊
    Jedyne co do zarobków… Wiesz, ja pracuje na uczelni jako Researcher i mam 8$ na godzinę, mysle ze to powinno sie zmienic w Australii, czasami jest tu bardzo cieżko z taka stawka. Nawet wielu znajomych Australijczyków nie moze w to uwierzyc.

    • Karolina pisze:

      Mi też ciężko w to uwierzyć! Szczególnie jeśli chodzi o taki zawód. Mam nadzieję, że niedługo dostaniesz podwyższkę 🙂 Jeśli chodzi o uśmiechanie się w Polsce, robię to samo i życzę wszystkim miłego dnia i czasem się na mnie dziwnie patrzą, chyba są mile zaskoczeni 🙂

    • Dana pisze:

      Minimalna stawka od 1/07/17 w Australii to $18.29 … Czyli masz problem i powinnaś sie zgłosić do fairworkhelp …to jest stawka dla 14 latków w MacDonalds .. Mój wnuczek tyle dostaje w cafe??? Kocham Australię i kocham Polskę , ale mój dom to Australia . Jak masz skills i chęć do pracy to zawsze dasz sobie radę.

  • Jk pisze:

    Skoro Brisbane ci nie odpowiada, przeprowadz się do Perth 🙂

  • Artur pisze:

    wyglada fantastycznie 🙂 tylko szkoda, że aż tak daleko

  • Piękne miejsce, mam nadzieję, że kiedyś je odwiedzę 🙂 To z tego miejsca widziałam u Ciebie na FB filmik, jak mały kangur pakował się mamie do torby, prawda? Super! 🙂

    • Karolina pisze:

      Tak, to też z tego parku. Kangury w ogóle się nie bały ludzi. Szkoda, że nie udało mi się zobaczyć dziobaka. Podobno pływają w rzece zaraz za polem kempingowym.

  • Świetnie to wszystko wygląda. Natura prezentuje się genialnie, trochę jakby była z innego świata. Chciałabym choć na chwilę przenieść się do takiej zupełnie innej rzeczywistości. Jak tam musi być cicho i spokojnie… 🙂

    • Karolina pisze:

      Ciemno robiło się około 6.30 i jak tylko słońce się schowało cały kemping był cichy. Wszyscy chowali się do namiotów. A nad ranem był koncert ptaków. Jeden przez drugiego ćwierkały 🙂

  • Ewa pisze:

    Wow, jakbym zobaczyła same zdjęcia to nigdy w życiu bym nie zgadła, że to też Australia! Fajne miejsce i wygląda na super ciekawe 🙂

  • Ania pisze:

    Australia jest zachwycająca! Marzy nam się, żeby pojechać tam na dłużej także zapisuję Twoj wpis na przyszłość! ❤️

  • Kate pisze:

    hej spędziłam miesiąc w Australii na Uniwersytecie w ramach (niepłatnego) stażu i nie ukrywam ze chciałabym tam wrócić właśnie do pracy. Napisałaś żeby szukać pracy wysyłając CV z Polski ale czy mogę to robić nie mając żadnej wizy? Czy jest szansa dostać w ten sposób prace i sponsorship visa ? Czy raczej muszę najpierw sobie sama załatwić wizę?

    • Karolina pisze:

      Hej Kate, tak zrobiła moja znajoma. Szukała pracodawcy w Australii będąc jeszcze w Polsce. Kontaktowała się z pracowawcami, którzy mieli zasponsorować jej wizę. Zerknij na listę zawodów poszukiwanych w Australii. Jeśli Twój zawód jest na tej liście, to zacznij wysyłać CV i list motywacyjny do wybranych firm i może ktoś będzie chciał zasponsorować Ci wizę. Powodzenia!

  • Aga pisze:

    W listopadzie jechalismy camperem z Cairns do Sydney, ale to była wycieczka! Podróż życia właściwie 🙂 jechalismy we 4, więc ja i ślubny spaliśmy w namiocie poza samochodem, bo w środku potrafiło być duszno i tłoczno. A poza tym chętnie bym to powtórzyła!

    • Karolina pisze:

      Super! Ile dni jechaliście? W Tasmanii było dość chłodno w nocy, ale dzięki temu i kilku kołdorom dobrze się spało. Nie wyobrażam sobie spać w camperze bez klimy latem, jeszcze w północnej Australii! Dzielni jesteście 😉

      • Aga pisze:

        Ok 12 dni, potem jeszcze zwiedzalismy Melbourne i Great Ocean Road. Wątpię, czy coś jest w stanie pobić te wakacje 🙂 Cieszę się, że Twoje były udane 🙂

  • Gosik pisze:

    ale super wycieczka, piękne widoki, na pewno tam bym chciała być

  • Podoba mi się aktualny powrót mody na podróżowanie z przyczepką czy kamperem. W ten sposób całe dzieciństwo spędziłam na Mazurach i takie życie w drodze, na małej przestrzeni zawsze mi się podobało. super opcja!

  • Skylar pisze:

    Zdecydowanie muszę tam pojechać! Teraz przekonałaś mnie już tak ostatecznie! Oczywiście wtedy, kiedy wrócimy do Australii… 🙂

  • Anita pisze:

    Ale Wam zazdroszczę! Rewelacja. Australia marzy mi się od dawna 🙂 Do tego dom na kółkach – fantastyczna sprawa!

  • Mmalena pisze:

    Oj zazdroszczę Wam okrutnie 🙂 Marzy mi się taka podróż, ale już kompletnie nie mam pomysłu jak ją wpakować w urlopowe ramy 😉

  • Alicja pisze:

    Strasznie mi tęskno do chwil spędzonych na podróży camperem to była najlepsza część naszego pobytu w AU (oczywiście poza obiadem u Was) 😉 I już ostro kombinuję jak by tu się znów przedostać tam do was 😀 A tak ze spraw innych to my już po ślubie i w grudniu ruszamy na Amerykę Poł. 🙂

    • Karolina pisze:

      Hej Ala! Ale to szybko minęło! Ogromne gratulacje! Mam nadzieję, że ślub był taki jaki sobie wymarzyliście 🙂 Bardzo mi się spodobała taka forma podróżowania i liczę na więcej. Ameryka płd brzmi świetnie. Ciągle jest na mojej liście, ale jakoś narazie nie zapowiada się, że tam pojadę. Czekam na Wasze sprawozdanie! Na jak długo lecicie i w jakie miejsca?

      • Alicja pisze:

        Ameryka płd jest marzeniem Krzyśka i w tym roku realizujemy jego wybór ;P Dlatego jak dobrze pójdzie to wyjedziemy na cztery tygodnie do Chile.
        Ślub był ok, jak będę miała foty to podeślę. Jednak dla mnie najlepszą częścią była podróż poślubna, bo jechaliśmy na kilka dni do Barcelony 😛

      • Karolina pisze:

        ’Ślu był ok’ – haha. Dobrze, że podróż poślubna się udała! Bawcie się świetnie w Ameryce Płd! Z tego co pamiętam to Australia była Twoim wyborem, teraz pora na Krzyśka 🙂

  • Tati B. pisze:

    Czy trzeba mieć specjalną kategorię prawa jazda czy B wystarczy? Jedyne „ale” które tu widzę to gotowanie 🙂 Jak gdzieś jestem – staram się jeść to, co przygotują inni by poznać jak najlepiej kuchnię kraju, w którym jestem.

    • Alicja pisze:

      Wystarczy prawo jazdy kat.B, jednak dla bezpieczeństwa dobrze wyrobić też międzynarodowe. W przypadku Australii nie ma wielkiej straty gdy gotuje się samemu. Jest kilka ciekawych rzeczy które warto spróbować, ale AU jest na tyle drogie że podczas podróży nie opłaca się jeść „na mieście”.

    • Karolina pisze:

      Hej, tak jak pisze Alicja, australijska kuchnia nie jest zbyt ekscytująca. Większość potraw jest zapożyczonych. Poza tym, można wybrać opcję jedzenia na mieście raz dziennie i inne posiłki przyrządzać samemu, tak też można wiele oszczędzić 😉

  • Golal pisze:

    Nie zgadzam sie z punktem 5. Ludzie w Australii maja bujne zycie towarzyskie dlatego nie siedza w weekendy przed telewizorami tylko chodza na imprezy, spotkania, kolacje. Nijak sie to ma do spontanicznosci. Wiem, bo mieszkam tu juz kilka lat i tez mam plany na kilka nastepnych weekendow

    • Karolina pisze:

      Hej Golal, nie musisz się ze mną zgadzać 😉 Zdziwiłabym się, gdyby każdy się z każdym zgadzał. Nie mówię, że Australijczycy nie mają bujnego życia towarzytskiego, wręcz przeciwnie – mają, ciągle wychodzą na miasto, kawę czy kolację. Tak jak piszesz, nie siedzą w domu przez telewizorem, ciągle gdzieś wychodzą i mają plany na kilka następnych tygodni, więc jak piszę do nich, czy mogą się spotkać w nadchodzący weekend już mają plany, bo według mnie lubią planować z wyprzedzeniem.

  • Busem przez Australię… fajne sposób na poznawania kontynentu i świetna zabawa! 🙂

  • Emilia pisze:

    Pływałam na rafie Ningaloo w Australii Zachodniej. BOSKO!

  • hej, faktycznie pięknie tam! Wybieram się w te rejony w lutym/marcu, bo nie ma to jak zwiedzanie starej, dobrej Australii 🙂 Chciałabym scenic flight nad Wielką Rafą (widziałam w internecie, że ceny niezłe sobie życzą:) ) i chciałabym właśnie taką 1 dniową wycieczkę z plaży Airlie o której piszesz na początku – zdradzisz ile kosztuje? Dzięki i pozdrawiam z Nowej Zelandii!

    • Karolina pisze:

      Cześć Natalia, wycieczki niestety nie są tanie. Sam lot (1h) kosztuje ponad $200, a 8h wycieczka na Whitsundays z Hill Inlet i lunch’em chyba ok $140. Najlepiej wykup pakiet wycieczek, możesz sporo oszczędzić. Ale warto!

  • Sroka pisze:

    Ostatnio czytałam książkę „Klaśnięcie jednej dłoni” Richarda Flanagana, której fabuła dzieje się właśnie na wyspie. Książka smutna i przygnębiająca, ale przedstawiony tam został dość interesujący obraz Tasmanii końca XIX wieku. Twoje zdjęcia pozwoliły mi lepiej sobie wszystko wyobrazić 🙂

    • Karolina pisze:

      Dzisiejsza Tasmania z pewnością inaczej wygląda niż ta opisywana w książce. Cieszy mnie, że mogłaś zobaczyć jak tam teraz jest 🙂

  • Jan pisze:

    Dla zainteresowanych mam wskazowki oraz linki jak mozna zredukowac poruszanie sie po Australii niemal za darmo oczywiscie ponoszac koszty paliwa ,w duzej czesci wliczony jest w taka podroz koszt noclegu . Mieszkam juz ponad cwierc wieku w tym kraju a ostatnio z nadmiaru czasu wlasnie kozystam z takiej formy ,lepiej oplaca mi sie to niz podroz wlasnym samochodem . A wiec jesli ktos jest zainteresowany polecam kontakt ze mna .Moje konto na Facebook to Jan Sejan wystarczy wyslac do mnie message (wiadomosc a zapewniam odpowiedz .

  • Zdradzisz ile zapłaciłaś ? 🙂 możesz polecić operatora ?

    • Karolina pisze:

      Hej, nie pamiętam już z kim leciałam. Płaciłam około $200 za lot, ale to było razem w pakiecie z wizytą na wyspie Whithaven. Sam lot wychodzi trochę drożej.

  • Skylar pisze:

    Załuję, że my podczas pobytu w Australii zdecydowaliśmy się jednak na auto. Nigdy więcej nie zrobimy jeszcze raz tego błędu!! Mieliśmy problem z noclegami, jedzeniem, i wszystkim. Więc następnym razem tylko camper! Bo do Australii planujemy wrócić 🙂

    • Karolina pisze:

      Bardzo dobra decyjza. Moja mama sama zgłosiła chęci na wyprawę kamperem jak mnie odwiedzi w Australii. Kiedy przyjeżdzacie?

  • Sylwia pisze:

    Chyba zacznę spisywać swoją Bucket List. Wspinaczka na Q1 ląduje na pierwszym miejscu. Dzięki za inspirację.

  • Gosik pisze:

    Ale tam pięknie

  • Magda pisze:

    WOW! Ale piekne przezycie! Ja wieloryby do tej pory tylko z lodki podziwialam 🙂 Podziwiam za mega odwage, ze wskoczylas do tego wielkiego oceanu !

  • Czy faktycznie sprawdzają stan konta i bilet powrotny ? Lecimy na turystycznej wizie z biletem w jedną stronę 🙂

    • Karolina pisze:

      Hej, mi nigdy nie sprawdzali, ale znam osoby, które musiały wykazać, że mają wystraczająco środków na utrzymanie i ew. bilet. Znam też osoby, które miały bilet w jedną stronę i nie było poroblemu 🙂 Przylot do Australii dla każdego wyglada inaczej, czasem mogą pytać o pobyt, sprawdzać bagaże itp. ale jeśli Was zatrzymają i będą pytać o pobyt i powrót do domu to wystraczy, że udowodnicie, że macie środki na utrzymanie. Powodzenia.

    • Lukasz pisze:

      Hej ja w marcu lecę na turystycznej i też się chce zapytać czy bilet powrotny jest konieczny lecę z biletem w jedną stronę na miesiąc 1500 dolarów czy starczy . u kolegi będę Australijczyka zakwaterowanie oprucz tego bilet powrotny kupię na miejscu bo wypłata mi wpłynie później nie będzie to problem i czy potrzebuję jakieś zaświadczenie od kolegi ,że u niego będę czy sam wystarczy przeze mnie podać jego adres zamieszkania

  • Hanna pisze:

    Na osobiste zwiedzanie Australii czy Tasmanii nie mam już szans. Ale dzięki Tobie zwiedzam te piękne okolice znowu i znowu. Dziękuję Ci za tego bloga 🙂

  • Sławek pisze:

    Witam,
    Może teraz kilka słów ze strony rodzica będącego w Polsce, ale przede wszystkim życzenia – aby Twoje życie cały czas było bajką i nigdy nic złego się nie wydarzyło. Krótka refleksja z mojego punktu widzenia, jestem ojcem, mój syn kilka lat temu opuścił kraj, poznał swoją przyszłą żonę w Polsce, były zaręczyny w Rzymie – oczywiście przy fontannie di Trevi, romantyczna podróż do Paryża (całe szczęście jeszcze przed zamachami), parę innych podróży – ostatnio też Pukhet. Wiem, że moje dziecko jest szczęśliwe ale jest z dala ode mnie troszkę tęsknię, dzięki internetowi mam dobry kontakt, a od jakiegoś czasu bardzo dobry – narzeczona prowadzi również blog dzięki temu nie muszę już tak wydzwaniać. Jeszcze kilka słów prawdy – w przypadku mojego syna powodem emigracji był brak perspektyw w kraju, syn pracował w okresie studiów w Manufakturze w Łodzi za 600 zł w weekendy, wg mnie to poniżające godność człowieka i podejrzewam, że powodem emigracji w 99% jest podobnie jak u mojego syna i najpiękniejszą rzeczą na świecie jest w takiej sytuacji jak trafi się na tę drugą bratnią duszę, wtedy jest cudownie, jako rodzic mogę spokojnie myśleć o przyszłości. Jeszcze raz życzę wszystkiego najlepszego, aaa żeby nie być podejrzewanym o bajkopisarstwo https://www.youtube.com/channel/UCz-XV3spP1oFSRQ_DBir10Q ,więcej na polkawusa.pl.
    Pozdrawiam,
    Sławek

    • Karolina pisze:

      Dziękuję za piękne życzenia. Skłamałabym gdybym powiedziała, że nie tęsknię za rodziną, ale jak Pan wspomniał jest o wiele łatwiej niż kilka lat temu. Teraz codziennie jestem w kontakcie z rodzicami przez Skype, sms czy Facetime i za każdym razem jak się widzimy mamy wrażenie, jakbyśmy się wczoraj widzieli 🙂 Również życzę wszytskiego dobrego i częstych odwiedzin u syna 🙂

  • Anna Zaro pisze:

    Byłam w marcu w Gold Coast, było gorąco ale dało się bez problemu wytrzymać, jednak myślę, że trafiliśmy na bardziej jesienną niż letnią pogodę. Na początku lutego wybieramy się do Perth na kilka dni i jestem strasznie ciekawa jak tam będzie z temperaturą. Mieszkam w Singapurze i przez cały rok zmagamy się z upałami i wysoką wilgotnością, szczerze Ci powiem, że Australijska pogodna jest dla mnie dużo bardziej znośna. Pozdrawiam 🙂

  • Dominika pisze:

    Lecę do Brisbane w drugiej połowie stycznia i nie mogę się doczekać słonecznej pogody (nawet jeśli będę Polakiem – burakiem 😀 ) Lepsze to, niż nasza mrożąca krew w żyłach zima 🙂

  • Anonim pisze:

    Czy oddając camper musze upraczej pościel?
    Niby banalne, ale nie wiem.
    będę wdzięczna za odpowiedz- Ola

  • Alice pisze:

    Ja niestety dopiero teraz przeczytałam ten artykuł, ale zawsze uważałam, że święta w Australii są boskie i nadal tak uważam zazdroszczę każdemu kto je tam obchodzi.

    • Karolina pisze:

      Ja ogólnie uwielbiam święta. Muszę przyznać, że jednak trochę tęsknię za zimnymi i białymi świętami. Śnieg (jeśli oczywiście pada) dodaje magii 🙂

  • Kasia pisze:

    Hej opowiesz cos wiecej o szkole w Danii. Co to za szkola i jak mozna sie tam dostac?:)

  • Karolina Kordek pisze:

    Hej, blog super inspirujący 😉 Pomieszkuję obecnie w Gold Coast, wybieram się do Airlie Beach i chciałam zapytać z jaką firmą byłaś na rejsie pod żaglami? Bo wydaje mi się, że Ocean Rafting takich nie oferuje.

    Pozdrawiam z Gold Coast 😉

    • Karolina pisze:

      Hej Karolina, wielkie dzięki 🙂 Rejs pod żaglami zarezerwowałam jak już byłam w Airlie, nie pamiętam nazwy firmy, ale w każdym biurze podróży możesz wykupić rejs, a biur jest pełno. Udanego wyjazdu! 🙂

  • Anonim pisze:

    moja zona cmoknela na pieska na lotnisku i byla odeslana na osobista rewizje i byly niezle problemy z bagazami

  • Martga pisze:

    Piszecievze z zarobionych pieniedzy mozna sie utrzymac? Czy wroci sie wyjazd i czy mozna cos odlozyc po oplacie, jedzenia, mieszkania, studiow? Wiele osib odradza wyjazdow na wizie studenckiej bo podibno finansowo, ledwo wiazevsie koniec z koncem. Pozdraeiam?

  • elzbieta pisze:

    Piekne miasto, mieszkalam tam przez pewien czas i zawsze bede tam wracala. Australia jest piekna, kocham ten kraj.

  • Anonim pisze:

    I koniecznie trzeba zobaczyć Góry Błękitne i slynne 3 siostry.
    Australio …znów chce tam byc!!!

  • Godzina 25:00 to jest 01:00 w nocy dnia następnego. Podaje się tam tak czas w celu poinformowania ludzi, że jest to ciągłość danego dnia. Czyli na przykład poniedziałek 26:00 to wtorek 02:00. Widziałem to wiele razy na przykład na supermarketach bądź innych miejscach otwartych długo dokładnie jak tutaj, od 08:00 do 26:00.

  • Andrew pisze:

    Hej, Karolina postanowiłem troche namieszać kijem w mrowisku w odpowiedzi na twój artykuł i napiszę tu o 10ciu powodach dla których nie lubię Australii. Mam paszport polski, australijski i amerykański. W 1991ym roku opuszczałem Australię po dziesięciu latach pobytu jadąc do USA właściwie w ciemno na wizie turystycznej. Byłem tak wściekły na kraj na Antypodach że chciałem przepuścić mój australijski paszport przez muszlę klozetową. Opuściłem Polskę tuż przed stanem wojennym jako student, i studia skończyłem już w Australii. Kiedy kończyłem studia w Melbourne w 1985 nie mogłem znalęźć pracy, bo jako 26latek byłem za stary dla pracodawców którzy otwarcie mi o tym mówili. A więc dalej pracowałem jako taksówkarz, na budowie, w fabryce itd.. No, ale powody. Oto one:
    1. Chamstwo zaskakująco dużej procentowo części Australijczyków. Z pośród wszystkich krajów zachodnich ( a zwiedziłem ich dużo) uważam że w Australii mieszka procentowo najwięcej ludzi po prostu grubiańskich i niedouczonych. Ciągłe pytania typu „ You are a wog, right”, albo „what did you come here for?”, i jeszcze gorsze których nie wypada powtarzać, mogły naprawdę doprowadzić do szału. Nie muszę dodawać że nie dawałem tym ludziom żadnych powodów do tak chamskiego zachowania. Wielu Australijczyków dawało mi do zrozumienia że Australia to najlepszy kraj na świecie, ale ja i tak mogę się ubiegać o dobrą pracę dopiero w drugiej kolejności, po nich oczywiście. Dopiero w USA poznałem co to jest prawdziwa uprzejmość i chęć niesienia pomocy. Amerykanów nie obchodzi to że masz akcent, czują się zaszczyceni że przybyłeś do nich, i tu się dowiedziałem że jestem Sir bez potrzeby pasowania przez królową brytyjską (ciągłe „thank you, Sir” „have a wonderful day, Sir” itd.). To naprawdę podnosi na duchu. Po za tym Amerykanin przenigdy nie zadałby pytania „what did you come here for?”, i o dziwo nie wspominają wogle że USA to najlepszy kraj na świecie.
    2. Brak perspektyw zawodowych. Niezależnie jak się starałem, w Australii wydawało mi się że rezultatem jest „spinning the wheels” czyli „nothing”. Gdy w końcu znalazłem pracę w moim zawodzie po studiach (po roku szukania!), szybko się przekonałem że lepsze pozycje są po prostu zarezerwowane dla swoich z własnej kliki, a nie dla jakiegoś tam emigranta.
    3. Daleko od centrów kultury światowej, a właściwie daleko od wszystkiego.
    4. Jednostajność flory i fauny, małe zróżnicowanie krajobrazów, brak prawdziwych gór. To prawda, Australia ma wspaniałe plaże i Barrier Reef, pustynnie w środku, oraz Park Kakadu, i to właściwie wszystko. Pamętam do dziś jaki byłem zszokowany gdy pierwszy raz odwiedziłem Stany poprzez Hawaje do Kalifornii. USA mają dopiero zapierające dech krajobrazy, ogromne parki narodowe itd, niesamowitą różnorodność fauny i flory. To chyba jedyny kraj na świecie który obejmuje strefę arktyczną i tropikalną. Moje ulubione stany do zwiedzania: Alaska, Hawaje, Montana, Idaho, California, Oregon, Arizona, Colorado, Washington, Utah, Florida.
    5. Brak spontaniczności. To już wymieniłaś Karolina.
    6. Sklepy szybko zamykane. Nie tu w USA,wiele czynnych 24/7.
    7. Wilgotność powietrza w Australii. W USA na wschód od Gór Skalistych jest wilgotno, od Colorado na zachód zaczyna się wspaniały klimat z suchym powietrzem.
    8. Brak perspektyw biznesowych. Dla wielu Polaków w Australii szczytem marzeń było mieszkanie w blaszaku w Dandenong na tzw. welfare i pracowanie na czarno, nie widziałem Polaków którzy by się dorobili czegoś poważnego. Założenie biznesu prawie zawsze kończyło się plajtą. Szokiem w USA dla mnie było ilu Polaków jest właścicielami biznesów, mieszkających w olbrzymich domach. To chyba jedyny kraj na świecie, gdzie czujesz że jak ciężko pracujesz rezultat przyjdzie sam. W życiu bym nie uwierzył wtedy że mogę teraz być właścicielem biznesu wartego ponad 2 miliony USD, i mogę pracować 2-3 dni w tygodniu, bo biznes sam się kręci nadzorowany przez managera. Moim zadaniem jest sprawdzanie jak idzie. Upór, siła woli, ciężka praca dały wreszcie rezultaty o jakich tylko w Australii mogłem pomarzyć. Koniec ze „spinning of the wheels”.
    9. Pogarda dla róznorodności kultur. Dopiero w USA widać prawdziwą różnorodność. Natomiast Australijczycy chyba zasłużenie mają opinię najbardziej rasistowskich nacji na świecie. Dla nich Azjaci to „gooks”, Włosi i Grecy to „dagos”, Anglicy „pommies”, reszta Europejczyków to „wogs”.
    10. Oferta kulturalna na poziomie dla przedszkola. To chyba wynika z dużej odległości od wielkich centrów kulturalnych takich jak Nowy Jork, Paryż, Londyn, LA.

    Pozdrowienia z USA.

    • Karolina pisze:

      Cześć Andrew, wielkie dzięki za Twój komentarz, zawsze z przyjemnością czytam opinie innych. Mogę zapytać kiedy wyjechałeś z Australii? Wiadomo, że dla jednych Australia jest rajem, inni ją po prostu lubią, dla innych nie jest to kraj, w którym chcą mieszkać. Moje doświadczenie z Australią jest trochę inne, bo mieszkam tu od 2010 roku i myślę, że dość sporo się zmieniło od 1985 roku. Pierwsze słyszę, że Australijczycy są największymi rasistami, przez 7 lat nie spotkałam się z żadną osobą, która byłaby dla mnie niemiła ze wzgledu na moje pochodzenie lub język. Owszem, słyszy się o rasitach, ale to nie jest zjawisko obecne tylko w Australii, ale na całym świecie, również w Polsce, gdzie nie raz słyszałam obraźliwe hasła do obcokrajowców o innym kolorze skóry. Po prostu przykre. Jeśli chodzi o robienie kariery to wydaje mi się, że jest dość łatwo, ale nie wiem jak było xx lat temu więc nie mogę porównywać. Powiem Ci, że w styczniu tego roku byłam w Stanach i nigdzie (oprócz restauracji, gdzie kelnerzy liczą na napiwki i z tego żyją) nie byłam miło obsłużona. Bez uśmiechu. Naprawdę było przyjemnie wrócić do Australii, gdzie większość ludzi się uśmiecha i istnieje customer service na poziomie, ale oczywiście to moje zdanie. Każdy ma prawo do swojej opini, która często oparta jest na naszych doświadczeniach. Zgadzam się, że przyroda w Ameryce jest piękna i bardzo chcę tam wrócić. Pozdrawiam bardzo i jeszcze raz dziękuję za wpis. Może warto wrócić do Australii i zobaczyć jak teraz tu jest 🙂

      • Andrew pisze:

        Z Australii wyjechałem w 1991ym roku poprzez Hawaje gdzie pobyłem 3 dni, do Kalifornii, i dalej. Co do nieuprzejmości, chyba nawet najbardziej grubiańscy ludzie mają zahamowania w stosunku do kobiet, więc to trudno ocenić będąc kobietą. Co mnie wtedy uderzyło w Stanach, to niesamowita, pulsująca energia i przedsiębiorczość wielu ludzi. Oczywiście mieszkańcy dużych miast typu Nowy Jork czy LA mają opinię raczej aroganckich, natomiast wszędzie na prowincji spotkałem się z niesamowitą chęcią niesienia pomocy i uprzejmością. Dochodziło nawet do tego że gdy zabrakło mi benzyny w Idaho, lokalny Amerykanin wlał mi benzynę do baku, i nawet nie chciał słyszeć o zapłacie. Oczywiście,każda opinia zabarwiona jest własnymi doświadczeniami, ale jednak trzeba przyznać ż e Australijczycy mają wyobraznię jeśli chodzi o epitety (wogs, dagos, pommies itp.) w stosunku do innych nacji. Co do robienia kariery. Naprawdę, Australia nie jest dla przedsiębiorczych, rzutkich i pracowitych osób. Żaden z moich znajomych z Australii nie zrobił kariery, natomiast w USA mam wielu znajomych, właścicieli biznesów, multimilionerów itd. Znam nawet kilku Polaków, obywateli Kanady którzy pozakładali biznesy w USA i wolą Stany niż Kanadę. Stany są naprawdę piękne, jeśli wyjedziemy po za wielkie miasta.

    • bella pisze:

      Roznica jest tylko taka ze Tutaj nie strzelaja do mnie codziennie i moje dzieci w szkole sa bezpieczne

      • Andrew pisze:

        Tutaj tez nie strzelaja. I w Australii sa incydenty gdzie ludzie zabijaja za pomoca broni palnej. W miastach i dzielnicach USA gdzie mieszka upper middle class mozna samochody zostawiac otwarte na noc na ulicy, nikt nie ukradnie. Przestepczosc dortyczy prawie wylacznie dzielnic zamieszkalych przez Afroamerykanow i Latynosow (zadne uprzedzenie tylko fakty). Kto nie byl w USA po prostu nie wie o czym mowi.

  • Anonim pisze:

    Zasiłek dla bezrobotnych około 1200 $ miesięcznie.

  • Katarzyna Ozga pisze:

    Cześć – chciałam zapytać czy wychodząc z lotniska na pare godzin w Sydney należy mieć wizę ? jeśli tak to jak to należy załawtić ?

    Dziękuje

  • Michał pisze:

    Od dawna myślę o emigracji, tylko zawsze pojawia się jeden czynnik, który mnie wyhamowuje… Nie potrafię sobie wyobrazić, że zostawiam tu(w Polsce) najbliższą rodzinę i najlepszych przyjaciół(prawdziwych, których znam po 20parę lat, a sam mam 26), nie wiem jeszcze czy sam się dostanę, a już kombinuję, jak mogę ściągnąć rodziców, rodzeństwo, rodziców mojej dziewczyny. Także sprawiam sobie problemy, jeszcze ich nie mając, ale chciałem się dowiedzieć, jak Wy sobie z Tym radzicie 😉

    • Karolina pisze:

      Hej Michał, według mnie największym minusem mieszkania w Australii jest ten dystans i izolacja od reszty świata. Wiem, że przeprowadzka na koniec świata nie jest dla każdego, bo ludzie różnie znoszą rozłąkę z ukochanymi i ciężko im się odnaleźć w nowym kraju, w którym posługuje się innym językiem i jest inna kultura. Może spróbuj sam przyjechać lub z dziewczyną, żeby przekonać się czy Australia Wam odpowiada jako kraj do życia bo wiadomo inaczej jest na wakacjach a inaczej jak się chodzi do pracy itp. Wtedy możesz zacząć myśleć o sprowadzeniu innych 🙂

  • Anonim pisze:

    My już z mężem od ubiegłego lata pływamy na supach.Sport super i nad morzem i na jezioro.Gorąco polecam!

  • Anna pisze:

    Hahha:D z tym panadolem sie zgodze 100% I z wilgotnoscia w brisbane. Mieszkam w Melbourne jest ktos chetny na kawe? Ania22lata:)

  • EMI pisze:

    A ja powiem ze swojego i znajomych doswiadczenia. Kazda wize do Australii mozna zalatwic samemu, WSZYSTKIE informacje sa na stronach urzedu imigracyjnego i to jest tez zrodlo informacji dla agenta imigracyjnego. Mozna pisac zapytania do urzedu immigracji, maja obowiazek odpowiedziec. Podczas rozpatrywana podania wizowego przydzielaja urzednika ktory powie,czy dokumenty sa wystarczajace,czy trzeba cos uzupelnic/uaktualnic, wiec to nie jest tak,ze jestesmy sami kontra ich system, to nie polska skarbowka 😉
    Wiza studencka to jedna z latwiejszych do zdobycia, poza tym wiekszosc szkol oferuje BEZPLATNIE pomoc albo nawet ma na etacie wlasnego agenta migracyjnego. Dlatego pierwszy punkt kontaktu, zeby zaczac sie dowiadywac, to konkretna SZKOLA a nie agencje/agenci imigracyjni, a juz na pewno nie naciagacze ktorzy grasuja po polskich forach i grupach na FB i oferuja 'pomoc’, nierzadko 'bezplatna’. Znam przypadki gdzie ludzie zostali naciagnieci na wize studencka, mimo,ze kwalifikowali sie na duzo lepsza (ale to szybka kasa dla posrednika i agenta) i zamiast miec wize zalatwiona za darmo, bo np ich szkola oferowala taka usluge, to dali sie upolowac naciagaczowi – uwierzcie, koszta ida w tysiace dolarow.
    Rowniez ostrzegam przed falszywymi ogloszeniami o rzekomej mozliwosci dostana wizy Employer Sponsored do pracy biurowej – nie da sie sponsorowac pracownika biurowego, bo sponsorowanie powstalo z mysla o waskich specjalizacjach, gdzie pracodawca musi urzedowi immigracyjnemu udowodnic,ze nie jest w stanie znalezc pracownika w Australii + spelnic iles jeszcze warunkow; dla pracodawcy takie procedury to droga przez meke i ostatecznosc. Poza tym posrednictwo w wizach sponsored jest od bodajze 2015 roku NIELEGALNE w Australii ze wzgledu na wlasnie oszustow i naciagaczy. Takie falszywe reklamy na polskich forach i FB powstaly najprawdopodobniej,zeby szybko sciagnac kogos na wizie studenckiej (oczywiscie nie informujac,ze taka wiza moze byc zalatwiana przez szkole za free), pobrac jakies kosmiczne oplaty za to i jeszcze sobie zarobic na boku 'pomagajac’ naiwnym w znalezieniu mieszkania. Oczywiscie najczesciej z mieszkaniem cos bedzie nie tak – albo fatalny standard, albo beznadziejna lokalizacja/dojazd, albo podnajete (jest to nielegalne i landlord moze z miejsca wyrzucic takich extra lokatorow), albo i wszystko naraz 😀 Oczywiscie po jakims czasie zapewne okaze sie,ze ktos przyjechal na wize studencka liczac na to,ze zamieni ja na employer sponsored, ale niestety ogloszenie o sponsorowaniu 'juz nie jest aktualne’… Slyszalem,ze dwojka blogerow/vlogerow o Australii jest umoczona w takie numery – latwo sie przejsc po forach luub FB i zobaczyc kto notorycznie wylapuje 'frajerow’ i wkleja podejrzane ogloszenia, wiec tym bardzej uwazajcie.
    Jest XXI wiek, wszystko mozna zalatwic przez Internet, i szkole i wize (papierow agencja za Was nie wyrobi, tylko Wy wyrabiacie a oni tylko przesylaja dalej), i mieszkanie tez (uwierzcie, lepiej zaplacic troszke wiecej za pierwszy tydzien-dwa mieszkania i dalej szukac na miejscu niz dac sie upolowac naciagaczom i miec problemy, nie tylko finansowe). Jak ktos nie umie takich rzeczy zrobic to jest na dobrej drodze,zeby w Australi stracic oszczednosci zycia. Jesli nie znacie angielskiego i chcecie jechac tylko na kursy angielskiego to zaplaccie w Polsce komus,zeby Wam pomogl z tlumaczeniami i kontaktem z urzedem imigracyjnym – bedzie duzo taniej i BEZPIECZNIE. Jak ktos sie z Wami kontaktuje na blogu/FB na priv natychmiast po tym jak zadaliscie np pytanie na forum i oferuje aktywna 'pomoc’ to mu grzeczne podziekujcie, za darmo nikt Wam nie pomoze, a koszta sa kosmiczne. Naciagacze rowniez naciskaja i pospieszaja wszystko,zeby potencjalna ofiara sie nie zorientowala jak wiele moze zalatwic sama i ile moze zaoszczedzic. Powodzenia!

  • Weronika pisze:

    Przepiękne krajobrazy a te wombaty takie sympatyczne! Kiedyś też się tam wybiorę 🙂

  • Kasiak pisze:

    A loty z Europy do Australii? Z którego państwa i jakimi liniami najbardziej się opłaca lecieć? Ile kosztuje taki bilet w dwie strony?

    • Karolina pisze:

      Hej Kasiak, to zależy, ja nie mam jednej linii, którą latam. Zawsze szukam najlepszych ofert, czyli sprawdzam cenę biletów i biorę pod uwagę przesiadki. Moja podróż na trasie Australia – Polska zawsze wygląda inaczej. Ceny biletów też są różne, ale trzeba liczyć ok. 4000 PLN, ale oczywiście można trafić też na promocje.

  • Kasia pisze:

    A czy można spełniać marzenia mając 14 lat? Dziś byłam na Twojej prezentacji w mojej szkole. Podczas gdy opowiadałaś o Australii załzawiły mi się oczy, ponieważ wiedziałam,że mnie tam nie ma i na razie nie mogę zrobić nic poza czekaniem aż ceny biletów spadną. Jak mam spełniać marzenia o podróżach skoro nie mogę nawet pójść do pracy aby zdobyć na nie pieniądze?

    • Karolina pisze:

      Hej Kasia, pewnie, że można spełniać marzenia mając 14 lat. Zacznij od spełniania małych marzeń, takich na Twoje możliwości jako 14latka. Jeszcze wiele przed Tobą. Głowa do góry! Na Australię przyjdzie czas 🙂

  • Romek pisze:

    Dzięki Karolina za ten wpis. Powiedz proszę, czy mogłabyś opisać w jaki najprostszy sposób można starać się o stały pobyt w Australii po ukończonym college’u na wizie studenckiej. Wybieram się w przyszłym roku do Australii, chcę skończyć college i marzy mi się pozostać w AU na stałe. Z góry dzięki.

    • Karolina pisze:

      Hej Romek, niestety nie wiem, jak Ci pomóc. Może warto starać się o wizę sponsorowaną przez pracodawcę? Chyba, że chcesz przedłużyć studia i po jakimś czasie złożyć wniosek o PR (stałego rezydenta), ale niestety nie wiem, jakie są warunki. Zerknij na https://www.border.gov.au/Trav/Visa-1 może tu znajdziesz jakieś informacje. Pozdrawiam.

  • W piątek ruszamy na podbój Queensland, dzięki za wpis bardzo przydatny!

  • Anonim pisze:

    Australia,to piękna nazwa,jej piękny obrys na mapie,inna przyroda,niebo,gwiazdy,kolor słońca zwłaszcza jego zachód,żeglugowa i bezwojenna historia,piękne miasta i plaże.Już dosyć?-nie,jeszcze trochę.Australia to miejsce gdzie zorganizowano 2 Olimpiady,najwyższej światowej rangi turniej tenisowy,wyścig formuły1i wiele innych.W swerze kultury to ogromny wybór wydarzeń
    z udziałem wielkich nazwisk, a festiwal teatrów z całego świata w Adelaide,to niesamowite przeżycia ze sztuką w plenerze,koncerty muzyczne największych gwiazd to normalność.
    Kawiarniany i restauracyjny urok ulic i deptaków sprawia poczucie wakacyjnego życia.Pogoda w więszości roku słoneczna.Kontynent gdzie dojrzewają ananasy,cytryny,pomarańcze,a liczne plantacje winogron są ozdobą krajobrazów np.Barosa w South Australia.
    Australia,to Państwo o bardzo rozwiniętej opiece socjalnej i zdrowotnej nad obywatelami,a zwłaszcza nad ludźmi starszymi,wręcz modelowy.Kraj,który wg.ONZ plasuje się od lat w trójce najlepszych do życia,a wg.The Economist w kategori miasta najlepsze do życia,aż 4 znalazły się w pierwszej dziesiątce.
    Oddalenie tego miejsca od „całej reszty”to zaleta-wszystko co złe dzieje się w oddali,a czystość powietrza,to też tego zasługa.
    Chcąc choć na chwilę zmienić otoczenie,to starczy 5 godzin lotu i mamy kolorową Azję i wyspy Pacyfiku.A jeśli brakuje Polski,to obecnie jest już możliwość poprzez Polsky.tv oglądać praktycznie wszystkie polskie i europejskie stacje tv.
    Fantastyczni mili ludzie, to też skarb tego pięknego Kontynentu.Jest to miejsce na Ziemi gdzie porządny Polak nie poczuje się obcy, a hasło „jak się masz” nie jest gołosłowne.Oczywiście są tam też nasi wieczni malkontenci ,którzy poza dobrami materialnymi nie zauważają otaczającego ich świata.Moja miłość do Australii trwa 38 lat.

    • Karolina pisze:

      Dziękuję za komentarz, bardzo przyjemnie mi się go czytało. Myślę, że zawsze znajdzie się coś na co można ponarzekać, ale według mnie Australia to naprawdę świetny kraj do życia i jestem tu bardzo szcześliwa.

  • Bożeee, jak mi się marzy to miejsce 😀

  • Gosik pisze:

    super opisane, chciałabym tam być

  • Anonim pisze:

    Super,moze i mi sie kiedys uda tam poleciec 🙂

  • Do pozazdroszczenia – apetyt na życie i odwaga do jego pochłaniania 🙂 Do dzisiaj pluję sobie w brodę, że nie wyjechałam do Grecji na Erasmusa, bo… dostałam pracę w PL… 😉

  • Podoba mi się Twoje podejście do życia 🙂
    Powodzenia!

  • Zazdroszczę ekstra przygód! Narobiłyście mi smaka i teraz już mam ochotę pojeździć palcem po mapie i wybrać trasę na najbliższą podróż camperem 🙂

  • bigmarkk pisze:

    Zainspirowałaś mnie tym tym kamperem. Jakoś mnie Australia nie pociągała ze względu na duże odległosci ale kamperem może miało by to sens. Celuję na wschód -od Melbourne do Brisbane , jak myslisz czy dwa tygodnie listopada na to wystarczą ?
    pozdr
    bm
    ……………………………………….
    https://bigmarkk.wordpress.com/

    • Karolina pisze:

      Hej, myślę, że tak. Można się zatrzymać w kilku super miejscach i odpoczać, żeby z jazdy była też przyjemność i możliwość zwiedzania.

  • Ewa pisze:

    Uwielbiam Nowy Jork <3 Ze swojej strony moge polecić wizyte na głowie Statuy Wolności, o ile to możliwe, ale z tego co pamiętam trzeba to rezerwować z wyprzedzeniem. Fajne widoki no i samo wrażenie siedzenia w głowie pomnika. Polecam 🙂

  • balkanyrudej pisze:

    Oj marzy mi się Nowy Jork, marzy. Może kiedyś? 🙂

  • Weronika pisze:

    Niby wszystko znajome, bo widziane w TV, a jednak tak odlegle 🙂 Podoba mi sie nowy layout bloga! Pozdrowienia

  • Dominika pisze:

    Swietnie wszystko opisane😀Brawo

  • dee4di pisze:

    Cierpię na chorobę morską, ale chętnie bym na taki rejs popłynęła, zgłasza Key West Hemingwaya mnie pociąga. Byłam już prawie wszędzie, gdzie on był, poza właśnie Florydą 😰

  • Kasia N. pisze:

    Ja sama nigdy takiej formy spędzania wakacji nigdy nie brałam pod uwagę i pewnie też nigdy nie wezmę:) Tym bardziej więc dziękuję za wirtualną podróż z Wami:)

  • pannafru pisze:

    Gdy byłam latem w Amsterdamie mój prom zatrzymany został przez takiego kolosa. Pomyślałam sobie, że fajnie byłoby wybrać się w kilkudniowy rejs po morzu. Tylko myślę, że nie wytrzymałabym tak długiego czasu w miejscu, którego nie można opuścić kiedy przyjdzie ochota 😉 No, a pływać nie potrafię.

    • Karolina pisze:

      Akurat na tym rejsie od rana do nocy (nawet do 23) można było być na lądzie więc sporo czasu, aby przebywać poza statkiem 🙂

  • Studnia Miodu pisze:

    Dobrze pamiętam, jak kiedyś oglądałam cumującą akurat w Hamburgu Queen Mary 2 – statek robił niesamowite wrażenie swoim ogromem. Przypuszczam, że takim olbrzymem był również Wasz – gdzieś te wszystkie bary i baseny muszą się w końcu zmieścić 🙂 Wybralibyście się w taki rejs ponownie?

    • Karolina pisze:

      Dokładnie jak piszesz, statki są ogromne, dlatego tych tłumów ludzi w ogóle nie widać. Pewnie, że się wybieram, już w sierpniu 🙂

  • Ewelina pisze:

    Absolutnie pięknie! Ja się nie przestaję zachwycać Wielką Rafą do dzisiaj, mimo że już ponad rok minął od momentu kiedy udało mi się ją zobaczyć ( w okolicach Port Douglas). Na temat Wielkiej Rafy jestem monotematyczna- nic tylko zachwyt 😉

    • Karolina pisze:

      Mam tak samo chociaż już kilka razy pływałam i nurkowałam na rafie. Rafa jest ogromna i każde miejsce wygląda inaczej.

  • Pani J. pisze:

    Moja milosc do Australii zaczela sie od pierwszej wizyty trwa trzy lata. Kocham ja za slonce, spokoj i cisze. Zyczliwosc ludzi i przyjazna kultura bycia, zawsze i wszedzie mam uczucie ze jestem oczekiwana a nie intruzem. Kocham australijskie owoce i warzywa pachnace sloncem sprzedawane w farmach lub duzych ogrodach. Uwielbiam dlugie spacery brzegiem morza i lesne wycieczki. Kazdy dzien jest ciekawy i piekny. Piekno architektury i nowoczesnosc. Australi jest piekna

    • Karolina pisze:

      Dziękuję za komentarz, mogę się zapytać gdzie dokładnie pani była? Australia naprawdę może zawrócić w głowie 😉

  • OMG – właśnie sobie zdałem sprawę, że autentycznie wybrałbym się na taki wyjazd. Nieważne plusy czy minusy, w moim obecnym zapracowaniu, taki rejs byłby miodem na utrapioną duszę! 🙂

  • Jakub pisze:

    Kiedy czytam artykuł oraz komentarze to aż mi smutno, że mnie tam nie ma 🙁 Chciałbym kiedyś tam mieszkać ponieważ Australia podobała mi się od dziecka, tak wyobrażałem sobie mój dom. Czy było ciężko dostać wizę oraz załatwić wszystkie formalności?

    • Karolina pisze:

      Jakub, zależy o jaką wizę chcesz się starać. Australia oferuje wiele wiz od turystycznej, przez studencką, Work and Holiday, pracowniczą itp. Najlepiej zerknij, która by była najlepszą opcją dla Ciebie, powodzenia!

  • balkanyrudej pisze:

    Hmmm wydawało mi się, że kwestia dostania wizy do Australii jest bardziej skomplikowana. A tu proszę – proces jest stosunkowo prosty i szybki.

  • Ania pisze:

    Super, że ten proces jest tak prosty, szybki i przejrzysty! Dużo czytałam o wizie Work and Holiday i brzmiało to wszystko koszmarnie skomplikowanie i prawie niemożliwe to osiągnięcia. A tutaj się okazuje, że bez problemu można dostać wizę na wakacje 🙂

  • Szymon pisze:

    Załatwienie tej wizy jest chyba rzeczywiście proste! tylko minus, że nie zostaje potem w paszporcie (chociaż zawsze można wpiąć)

    • Karolina pisze:

      Nie wiem czy można wpinać wydrukowane wizy do paszportu, ale powinna zostać pieczątka w paszporcie, to tez fajny ślad.

  • Niesamowite są kolory Australii, które obserwuję w relacjach z kontynentu. Tak jakby to był jakiś jeden rozległy raj! 🙂

  • Pamiętam jak załatwialiśmy ostatnio wizę turystyczną i faktycznie nie było to skomplikowane. Fajnie, że napisałaś o tym na blogu, bo to zawsze przyjaźniej napisana instrukcja, niż urzędowa 😀 – na pewno wielu osobom się przyda! A ja przyznam Ci się, że nie mogę doczekać się powrotu do Australii…♥

  • balkanyrudej pisze:

    Ta uliczka London Court wygląda trochę, jak z innego świata. Perth jednak mnie osobiście kojarzy się z nowoczesnością.
    Rottnest Island brzmi dobrze, w szczególności te 63 plaże i 10 zatok. Pytanie – bywa tam tłoczno, czy można znaleźć miejsca nieco mniej oblegane?

    • Emilia pisze:

      Z Rottnest to jest tak, że trasa rowerowa dookoła wyspy to około 22km. Na tych najbardziej popularnych ścieżkach jest więcej ludzi, na tych bardziej oddalonych mniej. Na plaży raczej można znaleźć sporo miejsca dla siebie;)

    • Karolina pisze:

      London Court kojarzy mi się z Harrym Potterem. Tak jak pisała Emilka, można znaleźć puste plaże, w końcu jest ich tam całe mnóstwo 😉

    • Ryszard pisze:

      Tam po lewej w London Court ma siedzibę polski złotnik. Nazwa Constantin, polecam!

  • Ewa pisze:

    Jak przeczytałam o Business District to spodziewałam się szklanych drapaczy chmur, a tu raka urokliwa uliczka 🙂 miła niespodzianka 😉

    • Karolina pisze:

      Uwierz mi pełno drapaczy chmur też jest, ale to oczywiste więc wolałam napisać o London Court, które z pewnością będzie większą atrakcją niż wieżowce 🙂

  • Sebastian pisze:

    Wstęp robi wrażenie. Kiedyś byłem przekonany, że Australia jest znacznie mniejsza – tak wielkości 1,5 Polski – ale ten 5-godzinny lot do drugiego dużego miasta zupełnie mnie rozbroił.

    Przewodnik wyjątkowo mi się podoba, bo jest zwięzły. Nie lubię nadmiernego rozpisywania się pod tym względem.

    • Karolina pisze:

      Dziękuję, bardzo mi miło. Sama jak szukam informacji o miejscu, do którego jadę to lubię konkretne informacje dotyczące miejsc, które warto odwiedzić. Wolę konkrety od długich opisów i w taki sposób próbuję też pisać moje 'mini przewodniki’.

  • Ewa pisze:

    Z tymi palmami, to w tym roku dopiero dowiedziałam się, że u nas w Polsce tez podobno można zanieść do kościoła stara palmę i też zostanie ona spalona, a popiół uzyty w czasie środy popielcowej! Chciałabym zobaczy,c policjanta z zajęczymi uszami 😀

  • Szymon pisze:

    fajne jest to, że… Wielki Piątek jest normalnie wolny 😉 ale ogólnie te australijskie tradycje wydają się sympatyczne.

    • Karolina pisze:

      Dokładnie, fajnie jest mieć dodatkowy dzień wolny. Australijczycy tak naprawdę Wielkanoc obchodzą kameralnie i nie mają dużo tradycji, ale faktycznie te co mają to są po prostu sympatyczne 😊

  • Krystian pisze:

    Ciekawi mnie jedno, dlaczego w ogóle zajączek wielkanocny?:D Co on ma wspólnego z tym świętem i dlaczego stał się jego symbolem. Przecież zając nie ma nic wspólnego z jajkami 😛 Muszę zrobić research ^^

  • Gadulec pisze:

    O tych prawdziwych palmach nie miałam pojęcia, to musi być niezły widok! Całkiem fajne te tradycje, podoba mi się australijski luz. Z resztą ja sama lecę jutro do Maroka a moja rodzina do Sandomierza na rowery, więc niezbyt „polsko” spędzamy święta 😉

  • Bartosz pisze:

    Dzięki za wpis! Czy mogę prosić o poradę w jednej kwestii:

    Wyjeżdżam do Australii za miesiąc, chcę zebrać wszystkie wymagane dokumenty do wizy 457 (jeszcze nie mam sponsora, będę szukać ;)). Zabieram paszport, akt urodzenia, zaświadczenie o niekaralności – wszystko w razie potrzeby będę tłumaczył na miejscu. Pytanie o wymaganiach zdrowotnych – czy warto przed wyjazdem robić jakieś konkretne badania, które mogą się przydać do tej wizy?
    Jakie ewentualnie jeszcze dokumenty mogą się przydać? Na pewno dyplom ukończenia studiów, referencje od pracodawcy – czy coś jeszcze?

    pozdrawiam

    • Karolina pisze:

      Hej Bartosz, nie ma problemu. Kilka dni po opublikowaniu tego wpisu rząd ogłosił zmiany dotyczące tej wizy, więc lepiej wejdź na stornę rządu, żeby zobaczyć jakie zmiany nastąpiły. Pozdrawiam.

  • Ania pisze:

    Jak tak czytam Twoją historię to widzę siebie.Tylko,że ja miałam 40 lat ,nie znałam angielskiego ….ale czego nie robi się dla miłości?….i tak samo jak Ty – załatwianie ,tłumaczenie papierów,wysyłanie do Berlina i czekanie na maila i paszport z visą….a potem już tylko wielka niewiadoma i mnóstwo pytań,czy dam radę?…ślub w Australii i nauka wszystkiego od podstaw,paszport,obywatelstwo,prawo jazdy☺Mieszkam tu już 7 i pół roku.Co dwa lata odwiedzam Polskę (mamę,córkę i wnuki)czasami jest mi ciężko ale bardzo często roznawiam z rodziną na Skype.

  • Anonim pisze:

    Tesknie za rodzina, za ulubionymi miejscami z dziecinstwa, ale tak naprawde za kazdym razem kiedy jestem w Polsce wszystko to za czym tesknie jest inne, dzisiaj Polska to inny swiat, niz swiat mojego dziecinstwa, wszystko wyglada i pachnie inaczej, dlatego zawsze jak tam jestem czuje rozczrowanie. Jezeli chodzi o Australie, mieszkam tutaj dosc dlugo w Melbourne to jedzenie w Melbourne mamy pyszne, wszystko mozna dostac w sklepie, polskie wedliny, paczki, ciasta, ogorki kiszone, samakuja lepiej niz w Polsce. Owoce sezonowe sa rowniez wspaniale, truskawki, jabka, czarne jagody, maliny pachna lepiej niz w Polsce, bo sa swieze, nie wspomne juz o tutejszych owocach jak mango, banany i inne. Tesknota za krajem zawsze pozostanie, bo Polska to nasz kraj, to kraj naszych przodkow, tam sie urodzilam i wychowalam, do Australii przybylam jako dorosla osoba, ale nie zaluje mojego wyboru.

  • Anonim pisze:

    zdecydowanie lorikeet, są takie kolorowe i bardzo głośne

  • Australia to mój kolejny cel. Pozdrawiam

  • Leżenie na plaży (choć czasami parę minut wyleżę) to raczej nie dla mnie. Lubię jak dużo się dzieje. Miejsce bardzo przyjemne, lecz mam pytanko czy można tam gdzieś rozbić namiot? Są jakieś specjalne miejsca?

    PS. Wodospady Purling Brook Falls nieźle wygląda

  • Ania pisze:

    Co zrobić, żeby zobaczyć tak piękne rzeczy na drugim końcu świata? (z perspektywy Polski). Zastanawiam się, czy jest to kwestia zdobycia pieniędzy, odwagi, sposobu myślenia? Podziwiam, i wstyd się przyznać – trochę zazdroszczę 🙂 Musi to być magiczne i wręcz nierealne uczucie

    • Karolina pisze:

      Hej Ania, jeśli chodzi o wieloryby to nie musisz lecieć aż do Australii, żeby je zobaczyć, wieloryby można oglądać na przykład w Islandii, dużo bliżej i taniej 🙂

  • Studnia Miodu pisze:

    Co prawda nie w Australii (jeszcze..) ale kilka z tych sposób miałam już okazję przetestować 🙂 nie spotkałam jednak jeszcze promocji na odwrocie sklepowego rachunku – pewnie w Australii nie wyrzucałabym ich tak od razu 😉 Bardzo przydatne zestawienie, na pewno zachowam.

    • Karolina pisze:

      Na tych rachunkach można znaleźć naprawdę dobre promocje, więc warto zachować. Wiele osób w taki sposób korzysta ze zniżki na paliwo.

  • Kamila pisze:

    Bardzo pomocny wpis. My tzn. Rodzina z 2 malych dzieci mamy okazje wyjechac na wize 457, co prawda formalnosci przed nami ale jesli sie uda jestesmy zdecydowani bo to nasze marzenie od wielu lat😄

  • Malgorzata Kalinowski pisze:

    Powodzenia Kochani, zycze zeby Wasze marzenia sie spelnily😊
    Czasy sie zmieniaja i realia wiec nie mam co porownywac waszych doswiadczen z moimi gdzie do Australii przylecialam 27 lst temu juz z wiza pobytu stalego…tak wtedy bylo😊
    Co Wam bede jednak mowic , w moim przypadku po 2 tygodniach juz tesknilam za Polsa i Europa ..😞…I tak jest do dzis…
    Wrocic nie bylo do czego no i dzieci, nie mozna ich bylo tak przerzucac z kontynenta na kontynent co chwila. Ja jednak nigdy nie marzylam o Australii, troche przez przypadek tutaj sie pojawilam. Wy dostrzegacie w niej to piekno , ktorego ja nie dostrzegam bo przewrotnie tesknie za uliczkami Warszawy skad pochodze, polskimi lasami i zapachem grzybow , smakiem polskich owocow , po prostu tesknie za starym kontynentem…
    Wakacje nie tak czeste jakbym sobie zyczyla ,nie sa w stanie nadrobic strat i nacieszyc sie wszystkim do woli😢
    O straconych latach z dala od najblizszych juz nie wspomne. Jednak nie jestesmy wszyscy tacy sami , swiat sie zmienia , Wy tez z innym nastawieniem przyjezdzacie na emigracje…
    Powodzenia Kochani i zycze Wam szczescia na Antypodach 😊

  • Ewa pisze:

    W Australii byłam tylko trzy tygodnie. To zdecydowanie za mało, by mieć wiele do powiedzenia, ale z pewnością wystarczająco, by się zauroczyć miejscem lub nie. Podobało mi się wiele rzeczy, wspaniała przyroda, piękne trasy i faktycznie widać było, że musi się dość komfortowo żyć w tym kraju (w dużych miastach). A jednak nie chciałabym tam mieszkać, bo gdy po kilku miesiącach w trasie wróciłam na ukochany Stary Kontynent, to tu poczułam się tak naprawdę „w domu” 🙂 Na każdym kroku czuję historyczną duszę miejsc i klimat, którego nie ma żaden inny kontynent. Ale to pewnie na tym ma polegać, że wszyscy jesteśmy różni, mamy odmienne potrzeby i pasje. Dzięki temu nie gnieździmy się w jednym miejscu, a rozpraszamy po świecie 🙂
    Fajnie więc było poczytać o tym australijskim życiu, choćby dla własnych refleksji 🙂

    • Karolina pisze:

      Hej, zgadzam się z Tobą w 100% i przyznam, że czasami brakuje mi tej historycznych miejsc z klimatem i duszą. W Australii też jakieś się znajdą, ale w Europie jest ich zdecydowanie więcej.

  • Ewa pisze:

    Ciekawe obserwacje! Sama jeszcze nie byłam w Australii i szczerze mówiąc nie miałam też żadnych szczególnych wyobrażeń o zyciu tam 😉

  • Uluru (aż wstyd), Cape Byron i Pinnacles. Na Australię Zachodnią mam ochotę od dawna, ale aż ciężko uwierzyć, że lot Auckland – Broome to 10 godzin!

  • Szymon pisze:

    Spodziewałem się Uluru, 12 apostołów, opery w Sydney i Wielkiej Rafy 🙂 Australii (ani w ogóle Oceanii) jeszcze nie znam

  • Anonim pisze:

    swietnie napisane 🙂

  • Wcale się nie dziwię, że akurat te miejsca są fotografowane na terenie Australii 🙂 Rafa chyba najbardziej mi się podoba, ale cała reszta też zapiera dech 🙂

  • Okja pisze:

    Przyznaję się, chciałabym zobaczyć wszystkie te miejsca. Nawet mimo tego, że wszyscy, którzy jadą do Australii je fotografują. Bo są po prostu genialne!

  • No to fru pisze:

    Basen na plaży Bondi widziałam już na setkach zdjęć 🙂 Szczególnie lubię go w wersji sztormowej – gdy fale wokół są sine i wzburzone. Wygląda to mega!

  • Ewa pisze:

    Większości się spodziewałam, ale o Pinnacles nigdy nie słyszałam! Dopisuję do listy miejsc „do zobaczenia” 🙂

  • Kasia pisze:

    Fajny post Karolina! Ja dodam swoje 5 groszy bo mi również mija piąty rok w Australii. Emigracja jest ekscytująca ale zawsze ciężka. Australia jest moim piątym krajem ( !!!) i dodam, że najcięższym pod względem emocjonalnym, zdecydowanie nie dla miękkich serc! 😊 Najlepiej nie traktować tej emigracji jak coś na stałe i nie na zawsze ponieważ zmieniamy się z czasem i sytuacja rodzinna też może nam się zmienić, więc trudno założyć co będziemy czuli w przyszłości. Traktować tą emigrację jako niesamowitą przygodę, lekcję i etap w życiu. Ja bardzo lubię Australię ale jej nie kocham na tyle by zostać tu na zawsze. Słucham głosu wewnętrznego który mówi mi, by w niedalekiej przyszłości wracać do Europy, gdzieś bliżej domu i rodziny. Ale to tylko ja, każdy jest inny. 😘😘

    • Karolina pisze:

      Super napisane, pewnie, że każdy jest inny. Znam ludzi, którzy nigdy nie myśleli o wyjeździe z kraju a inni co chwilę są w innym miejscu i nie mogą nigdzie usiedzieć. Najważniejsze to żeby być szczęśliwym, nieważne gdzie 🙂 Pozdrawiam! 🙂

  • Australove pisze:

    To już 5 lat? Szybko zleciało! Najważniejsze jest to, że jesteś szczęśliwa! Ja swojego miejsca szukałam bardzo i w końcu się udało. Poza Polską mieszkam już ponad dwa lata i wydaje mi się, że należę do grona niewielu osób, które nie odczuwają tęsknoty. Ten typ tak ma 🙂

  • Asia pisze:

    Z tego co wyczytałam na rządowych stronach AU to mięso wolno wwieść o ile jest zapuszkowane…. Więc gulasz angielki z Biedronki na pewno zapakuję w ilości kilku sztuk.
    7 lat temu sprawdzili mi bagaz tak pobieżnie, od niechcenia a następne 2 razy ani razu, mimo ze wspominałam że mam dużo butów w walizce. Jakos żadnego celnika to nie obchodziło…

    • LIDIA pisze:

      Konserwy uważają za mięso.
      Ja dyskutowałam z celnikami i nie zabrali ich nam ale powiedzieli że następnym razem będzie kara pieniężna.
      Psów nie widzieliśmy
      Byliśmy w lutym 2023

  • Dominik pisze:

    Mnie ostatnio ani razu nie sprawdzano walizek. Po przylocie z Polski przepuszczono nawet bez zadawania pytań, wracając z Nowej Zelandii miałem wpisaną wrób drewniany (figurka) i o to się urzędniczka zapytała 😉 Psa na międzynarodowym lotnisku nie widziałem ani razu, tylko na lokalnych (np. Tasmanii).

    Warto mieć jakieś ciastka czy czekoladki fabrycznie zapakowane, w bagażu i to deklarować. Najgorzej nie wpisać nic na karcie, bo wtedy mogą być ciekawscy 😉

    Na trzy przyloty w ostatnich 2 latach ani razu nie musiałem wykazywać biletu powrotnego ani funduszy.

  • 6 zaliczonych 🙂 Trzeba pojechać i uzupełnić 🙂

  • ZielonaDolina pisze:

    Przepiękne miejsce jak również cudowne zdjęcia. Już wiem gdzie będziemy chcieli spędzić następne wakacje. Ale zazdroszczę takiego wyjazdu

  • Ola pisze:

    Moi rodzice rok temu kupili campera. To było marzenie mojego Taty. My też z niego korzystamy 🙂 Wspaniała przygoda. Byliśmy w Trójmieście i na Mazurach. Polskie kampingi są coraz lepiej wyposażone. W przyszłym roku chcemy wyruszyć za granicę. Może Toskania… 🙂

  • Ania pisze:

    Najpiękniejszy milford track w nowej Zelandii z mila chęcią przeszłabym jeszcze raz!

  • Weronika pisze:

    Ale super!!! Bardzo chciałabym się przejechać tą koleją 🙂

  • Karolina pisze:

    Moja kuzynka mieszka w LA i mam nadzieję, że kiedyś w końcu będę miała szansę ją odwiedzić. Zajrzę wtedy na pewno do Venice – na przejażdżkę rowerową i zachód słońca 🙂

    • Karolina pisze:

      Jazda rowerem z Venice do Santa Monica najbardziej mi się podobała z rzeczy, które robiłam i widziałam w LA. Bardzo polecam!

  • WitoldP pisze:

    Polecam wszystkim wypożyczenie zestawu do campingu w Shute Harbour. Dają namioty, śpiwory, materace, palnik z kartuszem, kanistry z wodą, 'lodówkę’ styropianową na jedzenie – wszystko co potrzeba do przeżycia na bezludnej wyspie, po czym wywożą na dowolne z kilku dostępnych miejsc campingowych na wyspach Whitsunday. My spaliśmy na Whitehaven Beach, monitory cały czas krążyły dookoła namiotu, w nocy były także wallabies. Przeżycia – nie do opisania 😉

  • Ewa pisze:

    Naprawdę fajny dzień. Słyszałam parę razy, że Los Angeles jest przereklamowane i nieciekawe, i choć sama jeszcze tam nie byłam, to powatpiewam w takie stwierdzenie 🙂

  • Mi Los Angeles podobało się najmniej spośród miejsc odwiedzonych w Stanach. Jednak Venice Beach i plaża przy Santa Monica Pier na długo zostaną w mojej pamięci. Te zachody słońca są nieporównywalne z niczym innym!

  • Hej! Niedawno wróciłam z bardzo aktywnego urlopu w Kirgistanie. Teraz marzy mi się, choć krótki urlop, właśnie w takich jak na zdjęciach okolicznościach przyrody!

  • To istny raj na ziemi! Genialnie to wszystko wygląda, co za kolory….:)

  • Australove pisze:

    Wyspa Hamilton kusi mnie już od dłuższego czasu! Piękne plaże, turkusowa woda… Mmm! Coś pięknego 🙂

  • wygląda jak stereotypowy „raj”. Za darmo bym poleciała, ale gdybym miała wybierać – biorę australijską pustynię 😉

  • skokiwarszawa pisze:

    Najlepiej spróbować i tego i tego, ale ja skłaniam się ku skokom spadochronowym 🙂

  • Ilona pisze:

    W styczniu jedziemy z męzem na ślub naszej córki do Melbourne.Też planuje pokazać nam jak najwięcej Australii.Twoja podróž zmamą i bratankiem na pewno nas zainspiruje, szczególnie zwiedzanie Wielkiej Rafy…bo tego mie moelismy w planach…Dziękuję za ten opis …Mam nadzieję, ze jednak uda się zobaczyc koale…😀

  • Krystyna B. pisze:

    Piękne wakacje zorganizowałaś dla rodzinki, a co najważniejsze sama nieźle się bawiłaś i cieszyłaś obecnością bliskich Ci osób.
    Świetnie się czyta te Twoje wpisy 🙂

  • Nika pisze:

    Hej, niedawno zaczęłam tu zaglądać! Mi też marzy się Australia i mam zamiar zawitać tam wkrótce 🙂 Póki co tylko na miesiąc 🙂 Super wpisy 🙂 !

  • Magdalena pisze:

    Jak to wyglada z alkoholem kupowanym w strefie wolnocłowej , lecę z Berlina , Londyn stopover Dubaj i Melbourne, czy mogę zrobić zakupy już w Berlinie? I czy trzeba to wpisać w deklaracji?

    • Karolina pisze:

      Możesz kupić alkohol gdzie chcesz, ale jest limit jeśli chodzi o wwiezienie alkoholu. I tak, trzeba wpisywać w deklarację.

      • Magdalena pisze:

        Witam, już się całkowicie pogubiłam . Na stronie rządowej są przetłumaczone karty wjazdowe i tam jest napisane o deklarowaniu alkocholu powyżej limitu. Czy zgłosić nawet jeżeli będzie poniżej limitu?

      • Karolina pisze:

        Sorry namieszałam – na karcie zaznaczasz jeśli masz więcej alkoholu niż zezwala na to prawo. Jeśli wwozisz 2.25 l lub mniej to nie będzie problemu. Jak zaznaczysz, że masz więcej to po prostu zabiorą i możesz dostać karę.

      • Magdalena pisze:

        Tak właśnie myślałam:) Dziękuję:) mam jeszcze jedną wątpliwość , w jednym punkcie karty pasażera jest odnośnik dotyczący wwożonych rzeczy kupionych w strefach wolnocłowych i poza AU , również prezentów , jeżeli suma przekracza 900 dolarów należy to zgłosić . U mnie łącznie z alkoholem , który tez jest prezentem , nie będzie 🙂 Nie zaznaczać wiec? Pozdrawiam Magdalena

      • Anonim pisze:

        Ile alkoholu można przewiez i papierosów do Sydney malgorzata

      • Karolina pisze:

        2.25 l alkoholu i 25 papierosów

    • Bogdan pisze:

      Ten alkochl nie przejdzie bo na karzdym lotnisku przechodzisz kontrole a to jest plyn ja tak kupilem i chcieli wywalic ale pozwolili sie cognac i Nehalem na bagarz.

  • Kasia pisze:

    witaj
    Wspaniałe wakacje zorganizowałaś dla rodziny, AU jest cudowna. Pozdrawiam i czekam na kolejne wpisy Kasia

  • supwyprawy pisze:

    SUP to nie tylko Australia, w Polsce mamy jeziora, rzeki i morze 🙂 Pełna paleta możliwości rekreacji na SUPie. Polecam supwyprawy.pl

    • Easy Surf pisze:

      Miałem napisać dokładnie to samo 😉 Jeśli ktoś zaczyna przygodę z SUP to w Polsce jest masa ciekawych miejsc żeby popróbować, a później aktywnie uprawiać ten sport.
      PS. Prowadzicie fajny blog 😉
      @Karolina, jak postępy po 3 latach? Nie zniechęciłaś się? 🙂

      • Karolina pisze:

        Mam nadzieję, że kiedyś mi się uda wybrać na SUP w Polsce. Nie będę martwiła się o rekiny 😜

  • Widać, że uśmiechy i szczęście z twarzy nie znika, super! 🙂

  • Di pisze:

    Zaczelam od jakiegos czasu kometowac w roznych miejscach, bo dosc juz mam opowiesci o australiskim raju. Ciesze sie, ze ktos pisze nie tylko o bajecznej Australii, ale i o tej malo jak z bajki. Przyroda piekna- choc widuje i weze- ponoc niegrozne, ale robia wrazenie. Przyjechalam tu, bo moj partner od lat marzyl o australijskim raju, ale troche poszperalam, poczytalam i wiedzialam, ze poza przyroda i sloncem, to wcale nie raj, choc moze Aussis chce zeby byl skoro taka selekcje od jakiegos czasu robia- moze i dobrze- dla nich, bo czy dla przyjezdzajacych? Troche zwiedzilam swiata i sa miejsca- moze nie tak rozreklamowane;), ale lepsze do zycia. Skads jednak jest tu taki procent ludzi z depresja i roznymi zaburzeniami- drugi kraj na swiecie pod tym wzgledem. W kazdym razie nie zostaje- pozwiedzam i wracam do zimnej i maloslonecznej Polski. I nikt mi nie wmowi, ze Australia to kraj radosnych ludzi i bezstresowego zycia i ze wszystko co zle tu nie dociera- wystarczy patrzec bez oczekiwan, zeby zobaczyc jak jest.

    • PAAL pisze:

      Ten komentarz jest bardzo przydatny! Czytajac wszystkie powyzej stwierdzilam, ze nie ma innego tak idealnego miejsca na ziemi…

    • Karolina pisze:

      Na szczęście, każdy z nas ma inne oczekiwania i szuka czegoś innego w życiu 🙂 Najważniejsze to być szczęśliwym w naszym raju 🙂 Pozdrawiam!

  • Anna pisze:

    Czy można mieć papierosa elektrycznego plus olejki do niego

  • Kasia pisze:

    Dzięki za ten artykuł! Nie mogłam się zdecydować, które miasto w Australii wybrać na moją pierwszą podróż w tym kierunku, ale już chyba wiem 🙂

  • Dużo jeszcze przed nami! Na razie zaliczyliśmy tylko Byron Bay, a lista pięknych kierunków w Australii tylko się powiększa. Coś czuję, że te 2 lata nam nie wystarczą…

  • Ania pisze:

    Wow. Krajobrazy wyglądają wprost niesamowicie. Szkoda, że w najbliższych latach nie będę w stanie się tam dostać. Chociaż bardzo bym chciała.
    Oprócz Australii marzę aby odwiedzić wyspy południowego Pacyfiku. Bora bora, fidżi. Kojarza mi się z utraconym rajem na ziemi 🙂

  • Agata pisze:

    Dzień dobry, Wylatujemy w przyszły wtorek do Sydney z dwójką małych dzieci (2 i 6 lat). W planach też Cairns. Czy może Pani coś polecić w Cairns i w okolicy Sydney? Jeździmy trochę na rowerach ale podobno Sydney nie nadaje się do tego:):). Pozdrawiam

  • Elo pisze:

    Karolina ciesze sie ze natknelam sie na tego bloga. Najprawdopodobniej w przyszlym roku przeprowadze sie do Brisbone. Czy moglabym do Ciebie napisac i poradzic sie w kilku kwestiach?

    • Lala pisze:

      Powodzenia 😉 ja tez planuje przeprowadzkę jednak przekonałam się, ze Polacy mieszkający w Australii nie pomogą- nie odpisują na wiadomości z prośba o poradę (autorka tekstu również). Może wynika to z tego, ze sami poświęcili dużo czasu i nerwów na załatwienie wszystkich formalności i po prostu nie chcą się tym dzielić. Krótko mówiąc: umiesz liczyć? Licz na siebie. 😉

      • Karolina pisze:

        Cześć Lala, proszę zrozum, że bloga prowadzę jako hobby i z tego nie żyję. Jak inni, pracuję na pełen etat i mam obowiązki domowe, po prostu nie nadążam z odpisywaniem na wszystkie maile i wiadomości, których każdego dnia dostaję bardzo dużo. Poza tym poza komputerem i blogiem, też mam życie 🙂 Nie mam ochoty każdej wolnej chwili spędzać przed komputerem. Staram się odpisywać na wiadomości na tyle ile daje mi na to czas i owszem z braku czasu niektóre pominę. Poza tym jak mam odpisać na wiadomości w stylu: 'Jak mam wyjechać do Australii?’ albo 'co wiesz o zawodzie pielęgniarki w Australii?’… Nadawca nawet się nie przywita, nie powie, czy chce przylecieć do Australii na wakacje czy na stałe. Serio, nie mam czasu bawić się w podchody i prosić o więcej info.
        Jeśli chodzi o formalności to i tak dużo nie pomogę, bo nie jestem agentem migracyjnym i nie mam wiedzy na ten temat. Nie wiem o jakich Polakach mowa, bo na grupach Polaków mieszkających w Australii jest bardzo dużo przydatnych informacji i rodacy chętnie udzielają pomocy, czasem wystarczy też samemu poświęcić trochę czasu i samemu poszukać niż liczyć, że ktoś poda wszystko 'na tacy’. Życzę powodzenia i wytrwałości 🙂

    • Karolina pisze:

      Pewnie, że możesz 😉

  • Christopher pisze:

    Pozytywnie zakręceni Grafiti na ulicach Melbourne w Australii bardzo fajnie wyglądają

  • Kasia pisze:

    Dzis z Tomkiem niezle wymarzlismy na jarmarku swiatecznym w Gdansku. Miedzy Brama Wyzynna a Lotem jest brama i pierwsze stoiska i dalej na calym Targu Weglowym. Duzo swiatelek i ozdob. Jest nawet karuzela z konikami i mini zjezdzalnia dla dzieciakow. Tylko sniegu braku 🙁 Ludzie wala tam drzwiami i oknami. Na Dlugiej takie tlumy, gorzej niz latem!

  • Ilona pisze:

    Za miesiąc ląduję w Melbourne, ta garść ciekawostek bardzo przydatna, dziękuję. W planie Adelajda, Sydney, Brisbane i oczywiście Melbourne, gdzie od roku mieszka moja córka z narzeczonym. Mam nadzieję na wspaniałą podróż po tym ciekawym kraju…😀

  • Ewa pisze:

    Mieszkam tu dopiero rok, ale zgadzam sie ze wszystkim co napisalas :).

  • Sydney pisze:

    Ja w listopadzie 2017 zastałam zupełnie inne graffiti

  • Anonim pisze:

    JA mieszkam w POLSCE od urodzenia mam 78 lat, zwiedzilem cały blok wschodni Moskwa ,KIJÓW, Gruzja-TIBILISI, , Baku, SYBERIA-JRKUCK Bajkał, NOWOSYBIRSK-TAJGA 40 STOPNI KRYM nad morzem czarnym latem 35 stopni ludzie żyją na swoj sposób ja byłem w tych krajach turystycznie ,przestrzegalem prawa obowiazującego w danym panstwie i z każdego wyjazdu bylem zadowolony.Natomiast mieszkałem w Kanadzie w 1990roku byłem w Nowym Jorku ,Francji mieszka tam mój syn w LONDYNIE młodszy syn 18lat obaj pracują . —- przebywalem nad NIAGARĄ po stronie KANADYJSKIEJ obserwowałem jak zyje śie ludziom i stwierdzam że ojczyzna POLSKA jest tu najlepiej dla mnie mam emeryture wlasne mieszkanie samochoód mieszkam w mieście 400 tys mieszkanców ńiczego nam nie brakowało w życiu ciężko pracowalismy z żoną – napisalem pare słów z uwagi gdyz moja najstarsz wnóczka mieszka w AUSTRALII OD 10 LAT WYSZŁA za mąż jest szczęsliwa ma 31lat

  • mirosław świć pisze:

    Świetny tekst 🙂

  • Anonim pisze:

    czy w australii występuje porównywarka cen podobna do naszego ceneo?

  • wolnymkrokiem pisze:

    Z przyjemnością odwiedzilibyśmy wszystkie z tych plaż! Wyglądają naprawdę bosko, niczym z widokówek 🙂 Mieszkasz blisko nich? Czy są to zatłoczone miejsca, czy każdy raczej znajdzie na nich swój cichy skrawek?:)

  • Beata pisze:

    Fantastyczne zdjęcia i bardzo interesujący wpis. Ja wolałabym jednak zwiedzać nieco cieplejsze miejsca 😉

    • Karolina pisze:

      Dziękuję bardzo, ja właśnie potrzebowałam odwiedzić zimne miejsce, żeby odpocząć od australijskich upałów 🙂

  • w końcu wiem, skąd reprezentacja Australii w bobslejach podczas IO w Pjongczang :] znają smak i zapach śniegu.

  • Anonim pisze:

    Bardzo przydatny post! dzięki! 🙂

  • Misia3006 pisze:

    My się dopiero co przeprowadziliśmy z Sydney do Brisbane i cieszę się ze mogłam poczytać co warto zobaczyć i gdzie się wybrać 😉 planujemy teraz Moreton zobaczyć 😉 dziękuje, bardzo się przyda taki przewodnik 😘

  • Anonim pisze:

    Świetny wywiad. Dzięki

  • Joanna pisze:

    Witam czy moglasbys mi powiedziec czy wymagany jest skrocony czy zupelny akt urodzenia ? Dziekuje za odpowiedz. Pozdrawiam

  • W pisze:

    Fajna ta Australia ale na pocztówkach.

  • Sonia pisze:

    Cześć,
    wraz z moim partnerem jesteśmy w trakcie kompletowania dokumentów i zastanawia mnie czy lepiej tłumaczyć je w Europie czy już w Australii. I jak jest z ważnością dokumentów, niedługo będę w Polsce i nie wiem czy już zaopatrywać się o orzeczenie o nie karalności czy lepiej z tym poczekać.

    Pozdrawiam

    • Karolina pisze:

      Hej, na początku, jak jeszcze mieszkałam w Polsce tłumaczyłam dokumenty w kraju. Wysyłając dokumenty z Australii wymagali tłumaczenia NAATI. Z orzeczeniem o niekaralnośći czekałam aż o to poproszono, bo jego ważność wygaszała do okreśłonym czasie, ale nie pamiętam dokładnie po jakim.

  • Wygląda przepięknie! Piękne zdjęcia. Musi być super przejechać się tak po piaszczystej plaży, choć ja z moim małym doświadczeniem jako kierowca, chyba bym nie ogarnęła 😉

  • GRAŻ pisze:

    Koleżanka od 1.5 roku mieszka w Sydney.. tak smutna jak teraz nie była nigdy w życiu ( to padło dziś z jej ust). Odlicza dni do końca a musi byc jeszcze rok bo corka chidxi do szkoly i będzie zdawać maturę.. koszty życia ich przerażają..Ja sama bylam kilka tyg w Perth. Lubię Australię ale na wakacje czy wyjazd motocyklem po bezdrożach. Nie opisujcie jej proszę jako raj, bo niektorzy gotów sprzedać wszystko i pojechać do raju ..aby wszystko stracić..mam kontakty z ludźmi z Au i każdy boryka się z codziennym życiem i ciężko pracuje aby się utrzymać. Moj kolega po 25 latach wraca do Polski i widzi zmiany, perspektywy i możliwości rozwoju. Niedch każdy decyduje się na emigrację na chłodno. Ps. Ilu z Was przyjmie Polaka w trudnościach pod swój dach?. Ilu na wigilię? Widziałam te prośby na portalach i zostawały bez odzewu.. pzdr i dużo uśmiechu dla każdego gdziekolwiek Jest! 🙂

  • lubie poczytac o innych krajach narodach kulturach. polacy sa wszedzie. i tu mam refleksje. gdyby nasza historia byla chociaz troche inna mielibysmy wplyw na swiat napewno wiekszy.

  • Anonim pisze:

    bylem, mieszkalem, widzialem…. i nie chce wiecej !!!!

  • Uwielbiam to miejsce 🙂 i w ogóle Islandię. Mogłabtm wracać co roku!

  • Magda pisze:

    Nie mogę wchodzić na Twojego bloga, bo to grozi jakąś chorobą psychiczną… chce do Australii, teraz, już, natychmiast!

  • balkanyrudej pisze:

    Jaki jest koszt takiego pozwolenia na obozowanie? Bo niewątpliwie własny namiot w tak pięknych okolicznościach przyrody jest według mnie najlepszym rozwiązaniem.

  • Mix Kolanko pisze:

    Nie prosciej tak – Aplikujesz online o darmowa wize turystyczna, dostajesz bez problemu, lecisz, na miejscu idziesz do odpowiedniej agencji ktora ZA DARMO pomoze ci w zdobyciu wizy studenckiej (szkoly sponsoruja takie agencje w zamian za zalatwianie studentow)…

  • Anonim pisze:

    bardzo interesujace ;a moze wiecej o potomkach Polakow

  • Anonim pisze:

    👍🌏🇦🇨😎😍Super

  • zarteks pisze:

    Super miejscówki, mam nadzieję, że będę miał możliwość kiedyś je przetestować, bo widoki są genialne. A większego symbolu miasta niż Opera w Sydney w Oceanii chyba nie ma 😉 Jak dla mnie wysokość zawsze robi różnice, dlatego pierwszy punkt podoba mi się najbardziej 🙂

  • Jasiek pisze:

    Austalia nadal na mojej liście marzeń! Sydney na górze tej listy. Zapisuję posta na moment w którym uda w końcu mi się skierowac w tamte strony!

  • Filip pisze:

    Te zatoczki, plaże, morze 😍. Muszę szybciej dorosnąć (albo zarobić) do Australii!

  • Bobby pisze:

    Mam rodzinę w Sydney (ciotka z wujem po wojnie uciekli). Od małego zaszczepili we mnie ciekawość tym kontynentem. Jednak w pewnym momencie przestałem się interesować i teraz już zupełnie pozapominałem wszelkie miejscowości, nazwy, fajne miejscówki. Po odnowieniu grubszych kontaktów z rodzinką znów mam chrapkę tam polecieć. Nawet małżonka już mnie się pytała czy nie polecimy bo i ona nabrała ochoty 🙂

  • zarteks pisze:

    Może pojedziemy do Airlie, najlepiej stamtąd wyruszyć na wyspy na snorkelling? 🙂 Snurkowałaś tam?

  • Antonina pisze:

    Uwielbiam punkty widokowe! Do Australii w najbliższym czasie się nie wybieram, ale jest na mojej liście! I jak tam już trafię to na pewno któryś z tych punktów w Sydney zaliczę!

  • Zdecydowanie Sydney Harbour Bridge! Australia to nasze marzenie. Mamy nadzieję, że kiedyś uda nam się przejść wspomnianym wyżej mostem 🙂

  • Kojarzę zdjęcia ze wszystkich tych punktów, ale zdecydowanie najbardziej podoba mi się Sydney Harbour Bridge! Uwielbiam miasta położone nad wodą swoją drogą!

  • beforewegetoldpl pisze:

    O kurcze, ta wyspa Whitehaven wygląda rajsko!!! Marzy nam się Australia, mamy nadzieję, że niebawem spełnimy i to marzenie 🙂 Fajny post, mamy nadzieję do niego wrócić, gdy będziemy planować swoją wyprawę do Australii 🙂

  • Basia pisze:

    Kochana a co z papierosami, serio 50szt?czy jak na bezcłowym kupię wagon to mi zabiorą?

  • Miss Gaijin pisze:

    Bez peoblemu mogłabym poświęcić sporą część życia na odwiedzenie chociaż połowy tych wysepek! Piękne, cudowne, super! 🙂

  • Miss Gaijin pisze:

    Ten kolor wody, plaże i wyspy w Australii są po prostu cudowne! Nie wiem jeszcze kiedy, ale muszę je w końcu zobaczyć na własne oczy! Choć tego krokodyla to wolałabym uniknąć 😛

  • Marta pisze:

    Przepiękne widoki! Byłam w Brisbane, ale tylko kilka dni i nie udało się wybrać dalej, aby zobaczyć takie cuda, jakie są w Twoim wpisie 🙂 Mam nadzieje, że kiedy uda mi się tam wrócić 🙂

  • Anonim pisze:

    dziękuję:)

  • Nie miałem pojęcia, że jest ich aż tyle! Ale jedno jest pewne – są niesamowicie piękne!

  • MAGDA pisze:

    Patrzę na te zdjęcia i marzę o spakowaniu plecaka !! O Mamo, Australia wciąż na liście do zobaczenia

  • Ania pisze:

    Wszystkie są niezwykle! Gdybym miała wybrać jedną to zdecydowanie Fraser Island ze względu na całkowicie przypadkowe powiązanie z moim ulubionym serialem Outlander 😉

  • Kasia pisze:

    Z tego opisu najbardziej mnie pociąga Brisbane, później Sydney a na koniec Melbourne

    • Karolina pisze:

      Myślę, że Brisbane jest najbardziej egzotyczne dla Polaków, a Melbourne najbardziej przypomina Europę, może dlatego taki wybór? 😊

  • balkanyrudej pisze:

    Miejsce idealne – widoki, kolej gondolowa, piękny podwodny świat, trasy spacerowe i śliczne plaże. Czy można chcieć więcej?

  • Z.Rozycki pisze:

    A jak wysokie sa emerytury?

  • Anita pisze:

    Choć jak piszesz miasto ma niewiele do zaoferowania to na zdjęciach wygląda całkiem zachęcająco 🙂 I te plaże! Boskie 😉

  • Natalia pisze:

    Green Island, rafa koralowa i las deszczowy to zdecydowanie moi faworyci 🙂

  • ailnicka pisze:

    Oooo, tam na pewno bym się odnalazła. Chociaż przez pierwszych kilka dni myślę, że nie siedziałabym tylko w wodzie i na plaży 🙂

  • Najchętniej przyjechałabym się kolejka linową, niemniej rafa koralowa też kusi. 🙂

  • Wycieczka wydaje się ciekawa, ale gdy pomyślę o liczbie kilometrów do przejechania, to jestem przerażona. Zdecydowanie wolę poruszać się innymi środkami transportu lub na piechotę 😉

  • Karolina pisze:

    Cudowna “pigulka” 🙂 wybieramy sie za miesiac z mezem i zapisalam kazde miejsce!
    Powiedz prosze ile poswieciliscie dni na ten plan?
    My mamy 6 pełnych dni
    Pozdrawiam

  • Kasia pisze:

    Przepiękne widoki, aż chce się tam być! Bardzo ciekawy tekst!:-) Serdecznie pozdrawiam z upalnej Gdyni:-) To prawdopodobnie ostatni dzień takiej gorączki u nas. W Australii jest jednak znacznie cieplej, mi zdecydowanie odpowiadałby taki klimat:-) :*

  • Olimpia pisze:

    Mnie czeka podroz do Sydney do męża córki ale okropnie sie boje jak wytrzymam te 25 godzin w samolocie

  • Mialam ta okazje pozwiedzac wszystkie te miejsca .

  • Anonim pisze:

    Czas leci nieublaganie;( w ciazy bylam chyba z 2 lata, a moja mala ma już prawie 11 mcy i naprawde nie wiem, kiedy to minelo;)

  • Anonim pisze:

    Pani Karolino GRATULUJE i życzę aby synek był zrodlem samych radosci😁 jestem pod ogromnym wrażeniem tak odpowiedzialnego podejścia do tematu Pani prywatności.Nie powiem że nie martwiłam się trochę mniejsza Pani aktywnością na blogu bo uwielbiam Pani wpisy ,które pozwalają mi powrócić do wspomnień o moich wojazach po Australii ale już się nie martwię i życzę wszystkiego dobrego dla całej Rodzinki😁 serdecznie pozdrawiam

  • Halina pisze:

    Pięknie napisałaś . Tak , teraz masz inne priorytety i tak być powinno . Życzę obojgu Wam pięknego czasu , takiego , który zostanie na zawsze w Twojej pamięci !!! Halina , babcia sześciorga wnucząt , we wrześniu dołączy do nas siódmy . Już nie mogę się doczekać !

  • Dorota pisze:

    Gratulacje i samej radości 😉

  • Agata pisze:

    Doskonale Cię rozumiem, u mnie jest podobnie, każdą wolną chwilę spędzam z Frankiem i na blogowanie nie zostaje wiele czasu. Korzystaj z uroków macierzyństwa. Pozdrowienia z UK 😊

  • Grażyna pisze:

    A ja nawet myślałam,… dlaczego jeszcze nie masz dziecka??? He he. Gratuluję! Cudownego życia! Ja czekam na wnuki z utęsknieniem. Do miłego… podczytywania 🙂

  • Margot pisze:

    Pani Karolino, piękny wpis. Super decyzja z nie publikowaniem zdjęć w czasie ciąży czy teraz z dzieckiem! Popieram w pełni. Jeśli chodzi i maile, proponuję wydanie e-booka płatnego z radami co do Australii, a planowanie komuś podróży za wynagrodzenie. Problem z dziesiątkami maili i brakiem dziękuję zniknie, a za ciężką pracę otrzyma Pani wynagrodzenie 🙂

  • Margot pisze:

    A i gratuluję! 🙂

  • mika pisze:

    wielkie gratulacje, chetnie poczytam o o opiece okoloporodowej w australii gdy bedzie chwila czasu, pozdrawiam

  • Alina pisze:

    Cudownie <3

  • Anna pisze:

    pewnie! proszę zajmij się dzieckiem i życzę szczęścia <3

  • Kasia pisze:

    Popieram I nie przejmuj sie niewdziecznymi baranami spamujacymi poczte 🙂

  • Anonim pisze:

    Super! Gratuluję! Ja mama obecnie 9miesięcznej Poli Rozumiem Szanuje i Podzielam twoje zdanie odnośnie ochonyo prywatnosci dziecka 😉 Czekam na tematy na blogu właśnie z dzieckiem o których wspomniałaś Can’t wait! Jak wygląda macierzyński w Australii porod lot To tematy ważne dla mnie 😉 pozdrawiam cieplutko! Usciski dla was :*

  • Anonim pisze:

    Mieszkam na Gold Coast, potwierdzam, ze jest tu bardzo ladnie, plaze piekne i duze, nie ma problemow ze znalezieniem sobie spokojnego miejsca do plazowania. Na Surfers Paradise nie jezdzem bo dla mnie za duzo tam turystow, wole spokojniejsze plaze a jest duzy wybor. Pozdrawiam.

  • Leszek pisze:

    W 2014 r. byliśmy jednodniowo na Whitehaven island
    polecam
    snorkling na rafie koralowa i otaczające morze
    niezapomniane widoki
    w 2018 r. , może się uda Fraser island (będziemy z tydzień w Hervey Bay)
    a poza tym wreszcie trzeba zrobić otoczenie Brisbane
    pozdrawiam

  • Marta pisze:

    Ślicznie! Gratulacje! 🙂 To naprawdę świetna wiadomość 🙂 I mimo że Twoje życie może ulec niezłym zmianom to takie zmiany są zawsze na plus 🙂

    • Karolina pisze:

      Dzięki, już widzę jak zmieniło się moje życie, nawet wyjście do sklepu nie jest takie same, ale nie narzekam 😊 Mały przynosi mi wiele radości 😊

  • Anonim pisze:

    To nie tylko w Brisbane atakuja, mieszkalam w Sydney i tez atakowaly teraz mieszkam na Gold Coast i to samo, trzeba bardzo uwazac. Mam kolo domu park i czesto z wnusiami tam chodze na spacery, One juz wiedza ze trzeba brac patyki zeby sie odganiac, no i musze dobrze ich pilnowac przed tymi ptakami. Dobrze Karolina ze nic Ci sie nie stalo, bo moja synowa jak Magpie zaatakowal to sie przewrocila i bardzo porozbijala.

  • Easy Surf pisze:

    Miałem napisać dokładnie to samo 😉 Jeśli ktoś zaczyna przygodę z SUP to w Polsce jest masa ciekawych miejsc żeby popróbować, a później aktywnie uprawiać ten sport.
    PS. Prowadzicie fajny blog 😉
    @Karolina, jak postępy po 3 latach? Nie zniechęciłaś się? 🙂

  • Jacek pisze:

    Moi znajomi Australijczycy spedzili w Polsce ok pol roku I sa w niej zakochani, mowia nasza druga ojczyzna.

  • Adrian pisze:

    Witam Karolinko a powiedz mi jak z przyprawami mogę przewiez ????? pieprz papryka kostki rosołowe galaretki kisle oregano liście laurowe itp to tak wyglada jak bym sklepik otwierał Haha znajomi mnie poprosili a to jest mój pierwszy wylot do australi i troszeczkę się stresuje 🙁

    • Karolina pisze:

      Haha faktycznie to brzmi jakbyś chciał tu otworzyć sklep z przyprawami 😊 Ja przywoziłam sosy, budynie i przyprawy w torebkach i nie było problemu. Może będzie problem z kostkami rosołowymi bo z tego co pamiętam są w kartoniku bez folii a wszystko musi być w taki sposób pakowane. Powodzenia! Ps. Radzę wpisać na kartę, że przywozisz jedzenie, żeby nie było problemów podczas kontroli 😊

  • Beata pisze:

    A co powiesz o wwiezieniu miodu w słoiku lub w plastikowym opakowaniu? Można czy lepiej nie ryzykować. Na karcie w pk. 8 jest mowa o produktach pszczelich.

    • Karolina pisze:

      Szczerze, to nie mam pojęcia. Sama nie próbowałam. Zajrzałam na różne fora i niektórzy mówią, że nie można a inni że tak… niestety nie mogę pomóc.

  • Marta pisze:

    Byłam tylko na Mrs Macquarie’s Point i widziałam Operę oraz most z promu – ten widok zapamiętam na zawsze! Inne punkty są mi obce, ale na pewno jeśli będę odwiedzać jeszcze raz Australię to chętnie je sprawdzę 🙂

  • Joanna pisze:

    Jestem obecnie w 25 tygodniu ciazy i jestem barzo zadowolona z opieki medycznej w Australii , wybralam system publiczny , bede rodzic przez cesarkie ciecie w nowym szpitalu na Sunschine Coast

  • Pawel pisze:

    Super miejsce, bylem.

  • Emilka pisze:

    Piękne widoki :). Może kiedyś zahaczę przy odwiedzinach Nowej Zelandii.

  • Adrianna pisze:

    Moja Droga, bardzo Ci dziękuję za te cenne wskazówki I naprawdę piękne słowa.
    Sama aktualnie jestem zaręczona z Australijczykiem I pragniemy wziąć ślub cywilny w Australii I zostać już na tym kawałku ziemi, spełniając swoje marzenia… Łezka mi się kręci na myśl, że ten wyjątkowy Dzień już coraz bliżej.. Pozdrawiam wszystkich zakochanych 🙂

  • Monika pisze:

    Mimo że byłam w Australii to nie starczyło czasu na dojechanie do Cairns i zobaczenie Wielkiej Rafy Koralowej – to marzenie, które na pewno kiedyś spełnie! Fajny wpis, dzięki za porady związane z miastem 🙂

  • zatoka ładna, nawet bardzo! a skały, chociaż taki kolor jest dość niespotykany – moim zdaniem są fajnym dodatkiem, na żywo raczej nie są highlightem wyjazdu 😀 [tzn. nie wiem, nie byłem, ale tak się domyślam]

  • Oessu, przepieknie! Nic tylko jechać!

  • Marcin pisze:

    Istna bajka. Zdjęcia chyba same się robią w takim miejscu, co?

  • Ella pisze:

    Ja wwozilam ostatnio sloik miodu, wpisalam w deklaracje, celnik zapytal o jaki produkt chodzi i przepuscil bez problemu. Warto zawsze wpisac wszystko w deklaracje. Rok temu nic nie mialam w deklaracji i mialam dokladnie sprawdzany bagaz podreczny, ale wszystko bylo OK.

  • Paulina pisze:

    Te kolory – pomarańcz i turkus razem! – po prostu są zniewalające! Przepiękne miejsce.

  • EwaG pisze:

    Jadę do Melbourne po raz piąty/rodzina/. Kupiłam bilet na tramwaj, potem jeździłam rowerem po okolicy/trzymałam się ścisłe linii tramwajowych/. Z Ascot i Flamington jeździłam prawie do City. Trochę uciążliwa jest obowiązkowa jazda w kasku i mało ścieżek rowerowych. Ale za to rowerzystów mało. No i ten ruch lewostronny. Ewa.

  • Anita pisze:

    Pewnie, że się podoba! I to mega! A wiesz może od czego te skały są takie pomarańczowe?

  • Patryk pisze:

    Witam, bardzo fajnie wszystko opisane lecz nie wiem jak się za to wszystko zabrac ponieważ sam planuje wyjechać za jakiś rok może dwa (niestety tragiczny angielski) jeśli znalazłby się ktoś kto by chciał udzielić mi bardziej szczegółowych informacji prosiłbym o kontakt na e-maila weldingtig@wp.pl

    Pozdrawiam Patryk

  • Patryk pisze:

    Witam, wszystko bardzo fajnie opisane lecz sam się staram wyjechać za jakiś rok może dwa (niestety póki co tragiczny angielski) nie mam pojęcia jak się za to zabrać oraz od czego zacząć, jeśli znalazłby się ktoś kto chciałby udzielić mi bardziej szczegółowej pomocy prosiłbym o kontakt na e-maila weldingtig@wp.pl

    Pozdrawiam Patryk

  • M. SWOBODA pisze:

    Bardzo dziękuję za wszystkie informacje. ❤️Proszę potwierdź, czy podajesz ceny w dolarach amerykańskich.

  • Fabian pisze:

    Karolino,
    ogromnie Ci dziękuję za ten wpis – gdyby nie Ty to kilka przepięknych miejsc by mnie ominęło. Dzisiaj wróciłem z Whitehaven a dwa dni temu byłem na Magnetic Island. Co tu dużo mówić, po prostu cudowne miejsca:)

  • Marysia pisze:

    Mieszkam w Melbourne od pol roku i pierwsza rzecz, jaka mnie uderzyla to wlasnie przepasc w smaku jedzenia. Jestem wegetarianka, wiec nie wiem jak z wedlinami, ale jezeli chodzi o sery, warzywa, owoce (szczegolnie jablka, truskawki, borowki, maliny, czy pomidory), pieczywo, kasze itp. to Polska bije Australie na glowe. Mam wrazenie, ze w naszym kraju jedzenie jest o niebo lepsze i zdecydowanie lepsze jakosciowo. W Australii lepsze niz w Polsce jest tylko awokado, kiwi (gold, z Nowej Zelandii) i mango. Cala reszta bez porownania. Sery sa okropne, chyba, ze uda sie kupic jakies wloskie na markecie. Pomidory sa koszmarne (myslalam na poczatku, ze to wina pory roku, ale nie!), truskawki bez smaku, to samo maliny, borowki okropnie drogie i tylko amerykanskie (marze o pierogach z lesnymi borowkami). Chleb pieke sama, bo nogdzie nie ma dobrego chleba, za 8$ jestem w stanie kupic przecietny w smaku chleb, ktory w Polsce kosztuje pewnie 3 zl. Tesknie tez za zapachem lasu, za grzybami. Za ludzmi (generalnie, nie mowie o rodzinie) nie tesknie w ogole. Tutaj kazdy jest mily, usmiechniety, wyluzowany i nie narzeka na wszystko, nie robi problemow z byle powodu. Bardzo podoba mi sie australijski styl zycia. Odpoczywam tu psychicznie od polskiej mentalnosci, zawisci i niezadowolenia ze wszystkiego. A najbardziej podoba mi sie, ze 99% ludzi jezdzi zgodnie z przepisami, wiec kultura jazdy jest zdecydowanie inna, a zagrozeniem sa kangury, a nie kretyni narazajacy innych na niebezpieczenstwo i lamiacy przepisy. Mniej podobaja mi sie odelglosci 🙂 Australia to wspanialy kraj, gdyby nie fakt, ze mam psy moglabym tu zamieszkac na stale.

  • Ola pisze:

    Dzięki za inspiracje, właśnie planuje wyjazd do Cairns w grudniu wiec chętnie odwiedzę wyślę Fitzroy 👌🏼

  • Wiktoria pisze:

    A czy ktoś wie może jak to wygląda z odżywkami dla sportowców? Typu białko, przedtreningówki? 🙂

  • Ula pisze:

    Niestety widziałam też w Australii kompletnie obumarłą rafę. Obraz bardzo przygnębiający. Byłam na prawdę zaskoczona., dlaczego nas tam zawieziono. Była to zorganizowana wycieczka z Airlie Beach na pobliskie wyspy min. Whitehaven.
    Ale wokół której wyspy widziałam to cmentarzysko, nie umiem powiedzieć.

    • Karolina pisze:

      Niestety też trafilam na taką rafę, była bardzo zniszczona po cyklonie. Kiedyś pływałam w jeszcze innym miejscu w drodze do Whitehaven, ale tam w zasadzie żadnej ciekawej rafy też nie było.

  • Ula pisze:

    W Australii nie spotkałam sera białego bez soli. Twarogu albo homogenizowanego. Tu są ciężkie od tłuszczu i soli. Nie da się tego jeść. „Normalnego” sera najbardziej mi brakuje.

  • Aga pisze:

    Wow! Amazing! 🙂 Ja przygotowuje się na podróż z London to Melbourne w styczniu….z 6 miesięcznym bobasem i 2.5 latkiem. Już mam stresa jak sobie o tym pomyśle…. dziękuję za rady! I udanego pobytu w Polsce. Ja też ostatnio spędziłam ile tylko mogłam swojego macierzyńskiego w Polsce 🙂

  • 60+ to wiek ;) pisze:

    Cieszę się,że znalazłam tą stronkę,Byłam 11-cie lat temu w Brisbane nie znając j.Angielskiego.Polubiłam Australię i pod koniec tego roku polecę.Angielskiego nadal nie znam ,żeby rozmawiać. Coś nieco rozumiem tzn pozdrowienia,powitania i kilka słów.Pozdrawiam Blogerkę jeszcze tu będę zaglądać 😉 o ile uda mi się trafić.

  • Henry pisze:

    No cóż, Święta w Kanadzie wyglądają prawie tak samo jak w Australii z ta różnica
    ze na dworze jest na ogol okolo -20 C. Choinke mozesz miec prawdziwa albo plastykowa. Wakacje sa w Lipcu i w Sierpniu. Poza tym, szkoly maja Marcowa przerwa około tygodnia i tyle samo w Grudniu. Najwięcej śniegu jest w New Foundland (dochodzi do 2m a czasem wiecej) w Ontario dochodzi do około 1m.
    Najmniej śniegu jest w Vacouver – czasem 10 cm A czasem wcale.
    Polskie potrawy możesz mieć jak masz Polke za zone. Są tu też polskie delikatesy w których można kupić polskie produkty żywnościowe.

  • Anonim pisze:

    POLSKA ZAWSZE BEDZIE POLSKA

    • Krlst pisze:

      Pięknie, wielu Polaków by nie potrafili by wymienić stolicy Canberry myśląc że stolica jest Sydney. Ale cieszę się że wiedzą tyle o Polsce, uszanowanie. Zawsze uwielbiałem Australię ponad Amerykę. Ich kangury, naturę i nowoczesność życia. Pozdrawiam

  • Maciek pisze:

    Gdzie leży Australia?
    Australia leży na południowej półkuli. Między Indyjskim a Spokojnym.

    Jakie miasto jest stolicą Australii?
    Bez wątpienia. Canberra 🙂

    Jakim językiem mówi się w Australii?
    Język angielski

    Wymień znanego Australijczyka / Australijką?
    Jason Crump – żużlowiec i wielu żużlowców.
    A jeśli znany na całym świecie, mmmm, myślę, myślę, myślę, (1 minuta) już wiem, to Ian Thorpe, Hugh Jackman

    Australijskie jedzenie
    Nie mam zielonego pojęcia

    Wymień coś australijskiego, z czym kojarzysz Australię?
    Kangur 🙂

  • Magda pisze:

    Co kojarzy mi się z Australią? Bondi Lifeguards! 😂💙

  • Grażyna pisze:

    Gdzie leży Australia? Ach,… gdzies na końcu świata. Stolica tego kraju? A… komu to potrzebne , i tak ludzie kochają Sydney. Jakim językiem się porozumiewiają? Jaki znają takim sie dogadają. Znany aus?… of course Aborygeni. Co jedzą?… w tv pokazywali białe robaki, ponoc dużo białka. Australia kojarzy się z czerwono-bordowo ziemią, spalona słońcem, po której Aborygeni chodzą na bosaka. Tak widziałam w telewizji polskiej, he he. Co osoba to opinia…

  • Kasia pisze:

    Jaja jak berety!

  • Kate pisze:

    Hej mam pytanie!
    Pod koniec lipca 2018 wypełniłam jakiś wniosek online i po 4 dniach dostałam do domu list „letter of valid” z ministerstwa w Australii ze mogę się ubiegać o wizę.
    Dokument na dole jest napisane ze jest ważny od 1/07/2018 ( mimo zw złożyłam wniosek o niego pod koniec lipca ) i jwst ważny do 30/06/2019!!! – a ja właśnie w lipcu 2019 chce się starać o wizę. O co tutaj chodzi nie mam pojęcia i co zrobic… jeśli ten dokument się kończy przed okresem składania wizy

  • Easy Surf pisze:

    Piękne miejsce 😉 kontynuujcie jeszcze swoją przygodę z SUP? Czy to jednak nie dla Was?

  • Jordan pisze:

    Swietny blog, duzo przydatnych informacji!
    zapraszam rowniez na moj kanal Youtube i odcinek o cenach w Australii:

    https://youtu.be/CYUrlYjzLBk

  • Karolina pomogła Nam zorganizować świetną wycieczkę do Australii zaledwie tydzień przed wylotem!
    Ze względu na dużo pracy w Polsce nie mieliśmy czasu przygotować się do tego wyjazdu, dlatego zdecydowaliśmy się na pomoc osoby, która zna ten kraj i szybko może pomóc Nam zaplanować wypoczynek. 😉
    Karolina zna wiele wspaniałych miejsc w Australii i nawet w trakcie podróży pomagała Nam w wielu kwestiach związanych chociażby z wynajmem samochodu. 😉

    Jesteśmy bardzo zadowoleni z uzyskanej pomocy i wielu wskazówek udzielonych przez Karolinę 😉
    Polecam bardzo! 😉

  • Michu pisze:

    Mieszkania w Australii są stosunkowo tanie, nawet w Sydney.

  • Karolina pomogła nam zaplanować i zorganizować naszą miesięczną podróż poślubną do Australii 🙂 Pomogła wyszukać korzystne loty po kraju, znalazła wypożyczalnię i auto, którym będziemy poruszać się na naszym road trip. Dodatkowo wyszukała nam mnóstwo atrakcji na miejscu z obszernymi opisami co, jak i gdzie możemy robić i znaleźć. Na każdym etapie kilkumiesięcznego planowania podróży Karolina była (i cały czas jest!) niezwykle pomocna 😉 Dostaliśmy super plan z rozpiską na poszczególne dni i miejsca- to nam bardzo ułatwi road trip 😉 Dodatkowo otrzymaliśmy bardzo dużo cennych wskazówek! 😉 Jesteśmy ogromnie zadowoleni z pomocy Karoliny i lepiej trafić nie mogliśmy! Polecamy z całego serca! 😉

  • Aga pisze:

    Wczoraj zagoscilam w Melbourne z dziecmi. 12.5godz lotu z Londynu do Singaporu a ponziej 8 godz do Melbourne. Zabralam zdecydowanie Za Duzo rzeczy na samolot! Moja 2.5 latka byla tylko zaintersowana TV i bajkami, moze pobawila sie playdough z pol godzniki i pokolorowala moze z godzinke. A reszte czasu byla przyklejona do TV…..

    Moj 9 miesieczny bobas TV nie byl zaintersowany wiec wiekszosc czasu spędziliśmy chodząc po samolocie i patrząc ba ludzi heheh

    Ale lecielismy z dziadkami więc było dużo rak do pomocy! Nie wiem czy sama bym dała radę.

  • Janko pisze:

    Mieszkam w Austrii od 10 lat i całkowicie podzielam Twoją opinię, tutaj jest już mój dom, chociaż drugi mam w Polsce i jeździmy z żoną na kilku miesięcznie holiday, ale na stałe do Polski już raczej nie wrócę, mieszkamy w VIC, więc na zimę lecimy do polskiego lata. Pozdrawiamy J&G.

  • Kasia i Staś pisze:

    Polecieliśmy z mężem do Australii, spędziliśmy tam 3 wspaniałe tygodnie. Pobyt był bardzo udany, Karolina doradziła nam w wielu kwestiach. Ceny w Australii do najniższych nie należą, jeżeli jedzie się tam bez przygotowania, można nieźle oberwać po kieszeni ;). Na szczęście dzięki radom Karoliny gdzie kupić tanie jedzenie, jak załatwić tańsze bilety wstępu do wielu atrakcji czy jak wynająć kampera za złotówkę, pobyt na nieznanym kontynencie nie był tak stresujący. Karolina podpowiedziała nam również gdzie warto pojechać, wskazała magiczne miejsca które pewnie byśmy pominęli.
    Karolina Australię zjeździła wzdłuż i wszerz, podróże to jej pasja. Serdecznie polecamy jej pomoc! 🙂

  • Magda pisze:

    Kończyliśmy naszą podróż kamperem właśnie w Cairns, a następnie zrobiliśmy nurkowego tripa na Rafę.
    W samym Cairns największe wrażenie zrobiły na nas wielkie stada dużych nietoperzy 🙈
    Zdecydowanie polecam hipisowską Kurandę, z ryneczkiem pachnącym marihuaną i knajpkami będącymi mieszanką kuchni świata. Jedliśmy tam genialne falafele i francuskie desery.
    Obok Kurandy znajdował się też bardzo przyjemny camping z basenem.

    • Karolina pisze:

      O tak te stada wielkich nietoperzy robią wrażenie! Ja Kuranda zwiedzałam w ciągu dnia i nie miałam takich doświadczeń zapachowych jak Wy 😊

  • Anonim pisze:

    Super artykul przepelniony wiedza. Swietne podsumowanie 🙂

  • Marion pisze:

    Hmmm…20,30 lat za granicą i :”tutaj raju nie ma – wracam do Polski, bo mam ichnią emeryturę.” .. Polska to raj… dla komarów. Polska to nie tylko piękna pocztówka, do której sie wzdycha z sentymentem. Polska to nie tylko góralskie tańce i przyspiewki, kiedy łza z oka się leje. To codzienne ,CIĘŻKIE życie z nieprzyjaznym środowiskiem, pośpiechem, biegiem na stoper,wysokimi wymaganiami w pracy tam,gdzie nie powinny być i gdzie nie ma potrzeby ( wymagania jak do NASA ), DROŻYZNĄ w każdej dziedzinie, niskimi zarobkami, nieprzyjaznymi podatkami i ZUSem, z obsługą klienta ,która nie jest frontem do klienta (” jak Go tutaj wydoić” ), z przeładowanymi programami szkolnymi i zestresowanymi dziećmi, skłócone społeczeństwo, gdzie „Polak Polakowi wilkiem” ( są wyjątki ) i to widać w codziennym życiu – można by wymieniać dużo i długo. Skąd ta myśl o raju? Jeszcze nie słyszałam/czytałam,żeby ktoś mówił, że emigruje do raju. Pracować trzeba wszędzie. I wszędzie są ludzie i ludziska. Tak jak emigracja nie jest dla wszystkich. Byle dobrze się do niej przygotować szczególnie finansowo i tak jak w piosence :”nie przenoście stolicy do Krakowa” – nie przenoście Polski tam, gdzie znaleźliście swoje miejsce na ziemi ( chodzi mi o porównania i szukanie plusów i minusów – bo i tak tyle ile ludzi tyle tych plusów i minusów- każdy widzi co innego ). Powodzenia dla Odważnych do zmian!

  • Wróbel pisze:

    Z częścią całkowicie się zgadzam. Słońce, tak, customer care, tak (chociaż to my po Polsce mamy jednak zaniżone oczekiwania w tej kwestii, bo w paru innych krajach, w których mieszkałem to jest na podobnym poziomie). Fauna i flora też spoko.
    Nie odnoszę wrażenia (po roku w Oz) jednak, że Australijczycy są szczerzy. „How are you”, pada co chwilę, ale już po tygodniu orientujesz się, że jest im kompletnie obojętnie co odpowiesz. Smok mógł porwać Twoją matkę, i i przy okazji zrównać Ci dom z ziemią, a i tak połowa już z automatu odpowie „that’s awesome mate!” i obróci się na pięcie. Wymuszona anglosaska uprzejmość jest spoko, ale na krótką metę. Brakuje mi słowiańskiej szczerości tutaj.
    Jeżeli chodzi o tą wielokulturowość… nigdzie na świecie nie spotkałem się z takim agresywnym rasizmem jak w Australii. Muszę dodać, że głównie chodziło o outback, ale jednak w Brisbane „śmieszne” komentarze też mnie spotkały. Pytania z którego kraju trzeciego świata pochodzę, stwierdzanie, że powinno się przesiewać ludzi na granicy ze względu na kolor skóry, ba, nawet raz podczas rozmowy rekrutacyjnej zostałem zapytany czy jestem wegetarianinem, bo w TYM miejscu nie toleruje się „pe*ałów”. Generalnie pytałaś w tekście co sądzimy o Australii. Mam mocno mieszane uczucia. Dla mnie kraj zamknięty (jak nie masz znajomego/męża/żony Australijki to zostaje Ci tylko dołączyć do Polonii), w którym łatwo wpaść w odpowiednią szufladkę, a cholernie ciężko się z niej wydostać. Do tego warto dodać, że jest sporo pięknych miejsc, ale poza miastami. Australijskie miasta są najnudniejszymi metropoliami na świecie. Ja wyjadę bez żalu. Spróbowałem, było to coś nowego, ale uważam, że jest dużo miejsc ciekawszych, milszych i łatwiejszych do życia. Może wrócę do Norwegii, albo Tajlandii.

  • Kasia pisze:

    W marcu będziemy w Australii trasa z Sydney do Melbourne. Chcielibyśmy przejechać się po plaży samochodem. Czy na tym odcinku możesz polecić jakieś plaże?

  • Roman Michał pisze:

    Bardzo dobry tekst.Dzięki za ciekawe informacje.

  • Karolina pisze:

    Ja po Australii podróżowałam głównie wynajętymi samochodami i samolotem. Chętnie wypróbowałabym pociąg, ale cena mnie przeraża 😀

  • Krzysztof pisze:

    Czy elektroniczne urzadzenie Iqos w którym tytoń jest podgrzewany a nie spalany mozna wwieźć i czy tego rodzaju papierosy sa tak samo traktowane jak normalne?

    • ramagoma pisze:

      tak samo, ale generalnie nie sprawdzaja kieszeni, takze po 3 paczki heetsow do jednej kieszeni i jedna w bagaz.
      Dobrym sposobem jest tez kupienie np. duzej paczki 24/25szt papiersow, i wkladasz tam do 50szt heetsow.
      Tylko szybciej Ci wywietrzeja…

  • Asia pisze:

    Przyznam że nie słyszałam opcji z promami. A czy wiadomo Ci czy można promem dopłynąć gdzieś poza Australie, np. do Nowej Zelandii czy Tasmanii?

  • Anonim pisze:

    Australia to piękny kraj, gdzie dobrze się żyje. Spędziłem tak kilka ładnych lat. Mam jedną radę – jak emigrować to tylko całymi rodzinami, z dziećmi, rodzicami i dziadkami.

  • Kajka pisze:

    Dzięki za rekonesans 🙂 powoli planuje podróż i na pewno skorzystam :!

  • malgorzata pisze:

    hej. czytam fwoje blogi na biezaco. sa inspirujace.nigdy nie bylam w australii a w 2020 chce lojechac z rodzina. .oje dzieci sa juz dorosle. ale ten kraj mbie fascynuje. a tv ogladamy wszystmie programy o twoim kraju. poznalismy sporo australijczykow ofzy okazji innych wyjazdow po swiecie. byli przemili. mam nadzieje.ze dzieki twojemu blovowi bede mogla zorganizowac ciekawy wyjazd.
    Małgorzata

  • Joanna Chylińska pisze:

    Bardzo dziękuję Karolinie za profesjonalne podejście. Na moje pytania odpowiadała sprawnie i bardzo szczegółowo. Zaproponowała kilka ciekawych atrakcji, z których skorzystałam z przyjemnością. Jej pomoc była nieoceniona, szczególnie jeśli chodzi o podpowiedzi, gdzie kupić najtaniej. Przy kolejnej podróży do Australii także skorzystam z jej pomocy. POLECAM SERDECZNIE!!!

  • Przy planowaniu podróży do Australii na pewno Twój tekst nam się przyda. 🙂 A najbardziej marzy nam się jakiś rejsik! 🙂

  • Anita pisze:

    Będzie jak znalazł, jak wreszcie spełnią się moje najskrytsze marzenia i uda mi się kiedyś polecieć do Australii. Na pewno do Ciebie wrócę!

  • Sand tobogganing – to coś dla mnie 😀 na pewno bym się tam nie nudziła 🙂

  • Olka pisze:

    Rzeczywiście fani piaszczystych plaż będą tam mieli używanie. A dodatkowo ile zamków z piasku można zbudować 😀

  • Super napisane. Liczę na to, że kiedyś je wykorzystam 😉 Oby prędzej niż później 😉

  • Anonim pisze:

    Ja mieszkam w Polsce od 50 lat i cieszę się, że mogę być świadkiem historii mojego kraju. Mogę przeżywać trudne i piękne chwile. Jestem Polką , mieszkam tu i pracuję w zawodzie, o którym marzyłam od dzieciństwa. Po studiach moje koleżanki wyjeżdżały do Kanady, do Stanów , a ja zostałam ciężko zasuwając w Kraju. U nas też można pracować, żeby żyć, ale to wszystko zależy od punktu widzenia, można też pracować dla pasji, sukcesu….To wszystko zależy od Ciebie. W Polsce są możliwości rozwoju, zarobienia i podróżowania po całym świecie. Wydaje mi się,że w dalszym ciągu mamy kompleksy jako Polacy. U nas też wszystko jest możliwe, ludzie uśmiechający się-wszystko zależy od nas. Podróżuję po całym świecie i widzę, że ludzie wszędzie są tacy sami, albo podobni tylko żyjący w innych kulturach. Pokochałam Stany, Indie…, a za dosłownie 4 dni wylatuję do Australii. Ciekawa jestem jak odbiorę ten kraj-już nie mogę się doczekać. Pozdrawiam. PS. Kiedyś przyjdzie taki czas, że zatęsknisz za Polską, za naszą historią, za korzeniami. AM

  • Ewa pisze:

    Ja zamiast Moreton wybrałam Fraser. Nie było toboganningu, ale i tak świetnie się bawiłam. Myślisz, że jak zobaczyłam Fraser to jest sens jeszcze wybierac się na Moreton, czy są dośc podobne? Czy może jednak warto by było?

    • Karolina pisze:

      Fraser jest cudowna! Na ile dni bylaś? Zależy co lubisz Moreton jest bardziej turystyczna i myślę, że warto tam jechać chociaż na jeden dzień a Fraser jest dzika i pełna pięknej przyrody. Fraser jest dużo większa więc wybrałabym się tam na trochę dłużej 🙂

  • Mama Mirka pisze:

    Przeczytałam wszystko dokładnie. Bardzo dziękuję za tak dobrze zebranie formacje na temat tej wizy. Moja córka ją otrzymała. Nic nie mówiła, że sięwybiera. Siedzę w internecie i szukam informacji. Leci już 4.04. czyli niedługo do Sydney. Ponieważ leci sama jako matka się martwię. Pozdrawiam

  • Magi pisze:

    Pytanie o alkohol: czy wpuszczą mnie do samolotu z zakupionym wcześniej w sklepie alkoholem? Czy lepiej kupić na bezcłowej?

    • Karolina pisze:

      Można tak i tak 🙂

      • Oltuszewska pisze:

        Jeżeli włożę do walizki wagon papierosów to co może się stać? Jakie konsekwencje. Lecę na 4 miesiace do Australii

      • Karolina pisze:

        Możesz dostać karę, zabiorą nadwyżkę papierosów i jeszcze możesz wystąpić w programie Border Security, który jest o ludziach, którzy wwożą niedozwolone rzeczy do Australii 🙂 Radzę nie ryzykować.

    • Anita pisze:

      Nie wpuszczą. Z jakimkolwiek płynem kupionym przed security nie wejdziesz. No chyba że to 100ml.

  • Mrotschny pisze:

    Australia w moich planach jest na dość odległym miejscu. Dlaczego? Z powodu braku gór! 😉
    Nie można jednak nie docenić uroku piaszczystych plaż i możliwości oddania się aktywnościom wodnym 🙂 Na odpoczynek jak znalazł!

  • Joanna pisze:

    Tyle radości z takiej ilości piasku będą miały dzieciaki ;), ale kolor wody zdecydowanie bardziej mi się podoba 😉

  • Marius pisze:

    Karolina jest bardzo sympatyczna osobo . Oprowadzila mnie po Brisbane polecila dobre miejsca po drodze . Angazuje sie w to co robi . Dzieki Karolina 🙂

    Pozdrawiam Marius

    • Marzena pisze:

      Planuję podróż do Australii . Jestem w kontakcie z Karoliną. Dopinamy szczegóły moich wymarzonych wakacji. Dziękuję za cenne rady i wskazówki.

  • Anonim pisze:

    Piekny reportaz z pieknego miejsca. Dziekuje!

  • Janina pisze:

    Ciekawa stronka lubie czytac i oglądać egzotyczna roslonnosc zwierzeta i ciekawe kraje. Pozdrawiam 🌹🌹🌹🌹

  • hesja pisze:

    Batoniki energetyczne przejdą? Czy pies usiądzie? 😀 Rozumiem, że te 2 litry alko można bez problemu? 🙂

    • Karolina pisze:

      Zapakowane batoniki można bez problemu ale trzeba je zgłosić bo to jest jednak jedzenie. Można przywieść 2.25 l alkoholu 😊

  • Tomasz pisze:

    Pod warunkiem, że nie pada deszcz. Jak to nam się przytrafilo

  • Agnieszka pisze:

    Karolina pomogła nam zaplanować tygodniowa wycieczke autem z Brisbane do Cairns. Dzieki niej odwiedzilismy fajne i te w ktorych warto sie zatrzymac miejsca. Karolina ułożyła nam plan z kilkoma opcjami, bardzo nam to ulatwilo wakacje. Dzieki:)

    • Karolina pisze:

      Dziękuję bardzo!

    • Klaudia pisze:

      Z Karoliną spędziłam cudowny dzień! Zobaczyłam dzikie kangury oraz koale, następnie udałyśmy się na plażę w Gold Coast – widok niesamowity. Wypiłyśmy kawkę pod palmami z widokiem na ocean. Później udałyśmy się do parków narodowych – Springbrook (piękne wodospady) oraz Tambourine (kolorowe papugi oraz zapierające dech w piersiach widoczki gwarantowane). Karolina ma ogromną wiedzę na temat Australii, dowiedziałam się wielu interesujących ciekawostek na temat roślin, zwierzątek i okolicznych miejsc! Polecam Karolinę z całego serca! Pomimo deszczowej pogody to był jeden z najwspanialszy i najpiękniejszych dni w Australii! Dziękuję 🥰😉

  • Anonim pisze:

    Fascynujace widoki i pewnie na żywo to bajka ☺☺

  • Beata pisze:

    To kolejny punkt do zaliczenia w trakcie wizyty w Brisbane. Hmmm lista jest już spora i oby czasu starczyło na wszystko. Ale emeryturka już niedługo, więc posiedzę najwyżej aż się znudzę albo mną się znudzą 🙂

  • Marta pisze:

    Pięknie. Australia jest na wstępnej przyszłorocznej liście podróżniczej naszej familii. Jedyna zagwozdka to w jaki sposób to ogarnąć z 3latką i roczniakiem ;)?!

  • Mirek pisze:

    trzeba przyznać że zdjęcia naprawdę piekne i bardzo fajny opis …ja byłem „tylko” na rejsie po morzu Śródziemnymz z Travelinc , było też bardzo fajnie

  • Ola pisze:

    To przerażające, jak zalewa nas plastik. Nie rozumiem dlaczego ludzie kupują np. jedną paprykę i pakują ją w foliową torebkę. Kiść bananów również można kupić bez pakowania w folię.
    Ostatnio na instagramie trafiłam na sklep, który produkuje torby wielorazowego użytku na warzywa czy owoce. Konto nazywa się torbacze. Sama koniecznie muszę się w taki zestaw zaopatrzyć.
    Plastikowych słomek już od dawna nie korzystam.
    Zawsze mam ze sobą torbę wielorazowego użytku. Nie wyobrażam sobie inaczej.

  • Alina pisze:

    Zmotywowałaś mnie tym wpisem!
    Zaczynam od dziś od kontrolowania małych rzeczy 😉
    Pozdrawiam,
    Dużo zdrowia!
    Alina

  • Elzbieta pisze:

    Mi sie bardzo podoba.

  • Elzbieta pisze:

    Ja lubię podróże autem

  • Elzbieta pisze:

    Cudowne miejsce.

  • Czy skorzystanie z usług pośrednictwa wizowego do Australii się opłaca?

    • Karolina pisze:

      Hej, to zależy od Ciebie 🙂 Jeśli nie znasz angielskiego i masz wątpliwości dot. wypełniania wniosku to warto spróbować.

  • Podziwiam za motywację do wspinaczki, ale widoki faktycznie rekompensują trud.

    • Karolina pisze:

      Dzięki, góra nie była wysoka, ale ten brak łancuchów i strome wejście po prostu mnie przerażało.

  • Piękna wycieczka. Australia ma jednak sporo do zaoferowania 🙂 Pozdrawiam serdecznie!

  • jolasolotrips pisze:

    Piękne widoki! Bardzo fajne miejsce, jak z resztą wiele w Autralii, aż ciężko wybrać gdy ma się limitowany czas. Moja kolejna podróż do Autralii będzie na Słoneczne Wybrzeże więc będę miała to na uwadze, a nóż się uda wybrać gdzieś dalej, chociaż bardzo chciałabym zobaczyć Góry Błękitne.

    • Karolina pisze:

      Racja, najlepiej wybrać jakąś część Australii, inaczej się nie da w krótkim czasie. Australia jest ogromna.

  • Ola pisze:

    Piękne formacje skalne! Troszkę przypominają mi te w Czechach i na Sardynii 😉

  • Małgosia pisze:

    super, z kilku skorzystałam

  • Marcin pisze:

    Kawał pięknej, wspaniałej natury! Mam nadzieję, że kiedyś tam, w odległej przyszłości, i do Australii będzie mi dane się wybrać!

  • Ania pisze:

    Dzięki za ten wpis

  • Ania pisze:

    Ślicznie

  • Emilia pisze:

    Super! Kiedyś pojadę 🙂

  • Anonim pisze:

    dzieki za posta! duzo ciekawych informacji:)

  • daria pisze:

    Karolina! Wasza historia jest przepiękna!! Po przeczytaniu Twojego wpisu poczułam się jakbym połknęła pigułke z dużą dawką motywacji i wiary.. Australia to moje marzenie od dziecka. Tylko i wyłącznie dzięki mojemu wykształconemu narzeczonemu mamy możliwość przeprowadzenia się do Australi (niestety ja ani nie skończyłam studiów, ani nie mam doświadczenia w zawodzie uzyskanym w technikum). Poznaliśmy się niecałe dwa lata temu (przez internet), gdy po paru miesiącach od poznania powiedziałam mu o swoich marzeniach był bardzo sceptycznie nastawiony bo co ja niepoważna na drugi koniec świata chce się przeprowadzać? Na szęście nie jest ślepy i bardzo mnie kocha, widzi że tu gdzie teraz jesteśmy (UK) nie jestem szczęsliwa i po rozmowie z agentem migracyjnym zdecydował, że chce spróbować! Niestety pieniądze do tego potrzebne są tak ogromne, że przytłacza nas to okropnie, oszczędzamy każdy grosz, przez co nie żyjemy „pełną parą” jak normalni młodzi ludzie, bo niestety wszystko kosztuje a my musimy oszczędzać.. Zadajemy sobie pytanie czasem czy warto się tak poświęcać dla sprawy która właściwie może nie wypalić ? Australijski rząd non stop wprowadza jakieś zmiany, w każdej chwili jego zawód może wypaść z listy, jestem okropnie zła, że tak trudno tam się dostać na dobrej wizie. Mowa tu o wizie 189, innej opcji nie przyjmujemy bo narzeczony jest już tuż przed 30, chce zakładać rodzine, mieć stały kąt, ja jestem młodsza ale mam już starą duszę, jak to moja mama mówi, i też chce się osiedlić gdzieś na dłużej. Pomimo tego strachu i wątpliwości właśnie takie posty jak Twój dają mi wiare i nadzieje, że a nóż się uda, że trzeba próbować.
    Dziekuje Ci bardzo za ten wpis i pozdrawiam serdecznie!!

    • Karolina pisze:

      Hej Daria, wielkie dzięki z ten komentarz. Masz rację, rząd cały czas zmienia wymagania i wizy są coraz droższe, ale mam nadzieję, że Wam się uda spełnić marzenia i przeprowadzić do Australii. Trzymam kciuki i kto wie, może do zobaczenia w Australii 🙂

  • Mirka pisze:

    Bardzo mi się podobał tekst

  • Zofia Szala pisze:

    A Launceston? i Cataract Gorge?

    • Karolina pisze:

      Pewnie, Tasmania to nie tylko te miejsca, o których piszę. Tekst byłby bardzo długi jakbym miała wszystko wymienić 😊

      • Przemek pisze:

        Cudownie! Trochę czasu spędziłem w Nowej Zelandii. Szukam podobieństw pomiędzy Tasmania i Południową Wyspą. Pewnie trochę się znajdzie ale czuć tutaj jednak ducha Australii. Piękne miejsce, piękne krajobrazy. Mam nadzieję, że kiedyś uda mi się odwiedzić Tasmanie!

  • Agnieszka pisze:

    Karolina od początku- jak ją znalazłam w internecie – pomogła mi i mojej rodzinie zaplanować pobyt w Australii!
    Choć nasz pobyt był ograniczony czasowo i terytorialnie to znalazła Nam najciekawsze perełki Melbourne i okolic i poleciła poznać piękno przyrody Tasmanii! Mieliśmy precyzyjnie opracowany plan z najciekawszymi miejscami oraz miejscami które były warte zobaczenia w Australii. Jej pomoc przy planowaniu wyjazdu była nieodzowna!!!
    POLECAM KAROLINE!!!!
    dziękuję jeszcze raz!!!

  • Zofia Szala pisze:

    Tasmania has experienced the biggest growth in international visitor numbers in the country, according to new figures
    There were 307,000 international visitors to the state in the 12 months to September 2018

    International visitor numbers
    States and territories Growth
    Tas 15 pc
    ACT 9 pc
    Vic 6 pc
    Qld 5 pc
    SA 4 pc
    NSW 3 pc
    WA 1 pc
    NT -1 pc

    • Karolina pisze:

      Tutaj podają, że liczba turystów odwiedzających Tasmanię rośnie, jednak porównując statystyki z innymi stanami to Tasmanię wybiera zdecydowanie mniej turystów. Przykładowo Queensland odwiedza kilka milionów turystów rocznie 😊

  • Aga pisze:

    Fajny post, duzo informacji i na pewno skorzystam jak sie tam wybiore. Dzieki za prace wlozona w artykul!!!:)

  • Natalia T pisze:

    Karolina zaplanowała nasz babski wypad na Magnetic Island. Wszystko było świetnie zorganizowane i dopięte na ostatni guzik, miejsce w którym spaliśmy było niesamowite I do tego w bardzo atrakcyjnej cenie! Super było wyjechać na weekend gdzie wszystko było załatwione i o nic nie musiałyśmy się martwić! Polecam ogromnie!

  • Ania pisze:

    Super napisane:))))
    Po drodze jest tez fajowa miejscowosc-Bowen , a w niej mniam, mniam,to krolestwo mango!
    W sezonie ,juz sporo przed Bowen mozna kupic wiadra mango, jak w Polsce-grzyby 😊

  • Ola pisze:

    Piękne krajobrazy i niesamowita natura. Marzeniem jest spotkać diabła tasmańskiego w naturalnym środowisku 😉

  • Cudownie tam jest! Krajobrazy zwalają z nóg 🙂

  • Marcin pisze:

    Oj Tasmania to pierwszy punkt, który przemawia do mnie jeśli chodzi o planowanie jakiejkolwiek wizyty w Australii! Cudownie tam jest!

  • Natalia pisze:

    Już na początku przekonałaś mnie tymi serami i czekoladą, a później było tylko lepiej ;D

  • Anonim pisze:

    Dzieki Karolino za cenne wskazowki.Bede miala gosci z Polski wiec wiadomosc na czsie.Pozdrawiam

  • Anonim pisze:

    Dziękuję za bardzo przydatne wiadomości

  • Staś pisze:

    Cudowne miejsce, aż chciałoby się tam być🤗

  • Asia pisze:

    Australia jest krajem dość drogim do podróżowania, ale jeśli na miejscu macie pomoc Karoliny wyjazd nie tylko będzie niezapomniany, ale tez nie zrujnuje waszego budżetu 🙂 Pomoc Karoliny w zaplanowaniu wakacji była fantastyczna, pomogła nam znaleźć miejsca o które trudno w przewodnikach a także doradziła w sprawie transportu, zakwaterowania, atrakcji. Bardzo gorąco polecam!

  • Roni pisze:

    Bardzo ladne miejsce.

  • JULITA pisze:

    Mialam przyjemnosc wybrac sie z kolezankami na jedna z wysp na polnocy Queensland. Caly wyjazd byl zorganizowany przez Karoline (loty, zakwaterowanie, prom, wycieczki po wyspie). Byl to jeden z najlepiej zaplanowanych i najwspanialszych wyjazdow na jakich bylam w Australii. Polecam wszystkim pomoc Karoliny, jest niezastapiona!

  • Kamila pisze:

    Hej! Świetny wpis i zdjęcia :-)) Uwielbiam dziką naturę i te mniej odkryte szlaki, mam nadzieję, że uda mi się odwiedzić Tasmanie podczas mojego pobytu w Australii. Bardzo fajny i treściwy blog! Sama dopiero co zaczynam przygodę z blogiem podróżniczym opisującym moje australijskie przygody. Dobrze jest zaczerpnąć inspiracji 🙂 Za kilka miesięcy przeprowadzam się do Brisbane, więc kto wie być może spotkamy się któregoś dnia przy kawie! 🙂
    Zapraszam też w odwiedziny na swojego bloga, będe wdzięczna za feedback!
    Pozdrawiam z Mackay!

  • Kamila pisze:

    Ja, ja! Ja mam ochotę wybrać się na Moreton 😀 super, że jest tak blisko od Brisbane! Wygląda pięknie

  • Mirka pisze:

    Karolinko, twój optymizmu, pogoda ducha, moc empatii to cechy, które powinni rozdawać. Ty je masz ile musiałabyś stać w kolejce

  • Mirka pisze:

    Witam. Po pierwsze bardzo dziękuję Karolinie za świetnie zorganizowany weekend. Spędziłyśmy go wspólnie z córką i naszą uroczą przewodniczką. Karolina oprowadziła nas po Brisbane, pokazała to co najciekawsze, pomogła zorganizować nocleg (był w przystępnej cenie a warunki komfortowe). Drugi dzień (niedziela) spędziłyśmy wspólnie na wyspie North Stradbroke, wyspa cudowna i spełniło się moje marzenie – zobaczyłam kangury w środowisku naturalnym. Nasza przewodniczka wykazała się ogromną empatią i cierpliwością. Z czystym sumieniem mogę polecić Karolinę jako przewodnika i organizatora. Karolinko serdecznie pozdrawiam i jeszcze raz dziękuję.

  • Ola pisze:

    Karolina zna się na rzeczy i gorąco polecam jej pomoc 🙂 jako osoba, która planuje 3 tygodnie w Australii, bardzo się cieszę, że mogę się do niej zwrócić o rade i wsparcie w znalezieniu noclegów oraz odpowiedniego transportu, a także miejsc , które warto zobaczyć.

  • Bardzo ciekawy tekst. Nowa Zelandia jest od dawna na naszej liście „do zobaczenia” i tym wpisem jeszcze bardziej nas przekonałaś do tego pomysłu.

  • Nowa Zelandia to moje marzenie. Zawsze kojarzyła mi się z miejscem trochę z innej planety. Tamtejsze krajobrazy są tak niesamowite, że momentami aż trudno uwierzyć, że istnieją na naszej Ziemi. Aucland wydaje się bardzo klimatycznym miejscem, bardzo chętnie bym je zobaczyła 🙂

  • Nowa Zelandia to chyba moje największe podróżnicze marzenie! Mam koleżankę, która wyjechała roku temu tam i osiedliła się właśnie w Auckland – trzeba ją w końcu odwiedzić 🙂

  • Dee pisze:

    Jeszcze nie udało mi sie trafić w tamte rejony, bo nie warto jechać na krotko, a na długo cieżko znaleźć czas, ale wszystko przed nami.

  • Nowa Zelandia mnie pociąga, ale od tej przyrodniczej strony. Coraz mniej kręci mnie zwiedzanie miast 🙂 Zaczynam się męczyć i dusić. 🙂

  • krystian pisze:

    Zdecydowanie pojechałbym na Queen Island, żeby zobaczyć rafę koralową i parki narodowe! <3 No i oczywiście powygrzewać się na jeden z plaż 🙂 Mam nadzieję, że kiedyś trafię na ten zakątek Australii 🙂

  • Monika Urban pisze:

    Będę pierwszy raz leciała do Australii za 2 miesiące. Chciałabym przewiezć 2 paczuszki grzybów suszonych. One są fabrycznie pakowane w folię z kartonikiem i napisami też po angielsku. Będzie problem Karolinko? No i chciałabym w prezencie kupić bransoletkę z bursztynami. Czy muszę to wpisywać do karty i czy przede wszystkim jest możliwe jej wwiezienie? Pozdrawiam

  • Anita pisze:

    Mnie absolutnie nie trzeba przekonywać! Muszę tylko uzbierać nieco więcej urlopu i ruszam eksplorować rajskie plaże Queensland 🙂

  • Natalia pisze:

    Marzy nam się Australia choć pewnie będzie musiała jeszcze kilka lat poczekać. Faktycznie nie myśli się o tych ogromnych odleglosciach – takie porównanie rusza trochę wyobraźnię! Więc pewnie tak jak piszesz – lepiej skupić się na mniejszym obszarze za to zwiedzić dokładniej.

  • Konrad pisze:

    Bardzo pomocny wpis. Podczas mojego pobytu w Australii również nie widziałem ani jednego węża i tylko zwykłe małe pająki. Całe dnie też padało i było 14 stopni. Co do cen, to na pewno da się „zrobić” Australię w rozsądnej cenie. Szkoda tylko, że noclegi są drogie a ich jakość (przynajmniej z moich doświadczeń) słaba.

  • Raj na Ziemi! Mam nadzieję, że kiedyś będzie mi dane tam dotrzeć 🙂

  • Marcin pisze:

    Mnie przekonuje, szczególnie ta idylliczna pogoda!

  • isabella pisze:

    Zgadzam sie z toba jak najbardziej Konrad . Weze , pajaki . krwiozercze Koale , boksujace kangury i rekiny … oczywiecie ze sa .. ale wystarczy odrobine zdrowego razsadku i po sprawie . Mieszkam tutaj juz bardzo dlugo i jakos zyje . A co do noclegow … z mojego podrozniczego doswiadczenia… a mam go sporo … latwiej i taniej jest rezerwowac miejsca bezposrednio u wlasciciela.np Caravan Parku . Nie placisz wtedy podatku firmie { przewaznie amerykanskiej ) jak Booking .com oraz czesto ” kary ” za anulowanie rezerwacji . I jeszcze jedno … o czym niewiele sie mowi to tzw Farm stay … niesamowita przygoda swietna okazja do poznania nowych ludzi i zwyklego zycia w Australii nie mowiac juz o tym ze standart zakwaterowania jest zwykle wysoki i czasami pelen niespodzianek . OOps , ale mi sie rozpisalo . Pozdrowienia

  • Karolinko, dziękujemy Ci za kolejny praktyczny tekst! Na pewno będziemy korzystać z Twojej wiedzy przy planowaniu wyjazdu do Australii! <3 Ściskamy!

  • Australia jeszcze przed nami 🙂 Ale jak jechać, to się już zagnieździć tam na dłużej!

  • Olka pisze:

    Znajomi, którzy byli w Australii podkreślali, że kwestia percepcji odległości bardzo im się zmieniła. Nagle blisko to 500-600 km. 😉

  • Super wpis, szczególnie dla takich osób jak ja, które od zawsze marzą o Australii, ale jeszcze na etapie planowania. Dzięki!

  • Uwierz, nie trzeba przekonywać! Sama nazwa – Tasmania – brzmi tak egzotycznie, że musi być tam rewelacyjnie! 😀 Ale nie no, super tekścik i zdjęcia, i naprawdę nie wyobrażałam sobie różnych rzeczy, o których napisałaś, że tam są. Winnice? Wow! A te formacje skalne na wyspie Maria – cudo! Ściskam!

  • No to fru! pisze:

    Bardzo praktyczny artykuł o kontynencie, którego nie zwiedzę. Nie, nie! Ja gorąco wierzę w cytat ze wstępu – tam wszystko chce człowieka zamordować na śmierć 😛

  • Moje jedno z największych podróżniczych marzeń (obok Nowej Zelandii oraz Bali) 🙂 Porady się na pewno przydadzą w swoim czasie 🙂

    • Karolina pisze:

      To wszystko za jednym razem 🙂 Z Bali do Australii to już rzut beretem, a z Australii to Nowej Zelandii to już w ogóle blisko 😉

  • Australia nas wzywa, dzięki za to kompendium wiedzy na temat wyjazdu do niej. Będziemy z niego czerpać pełnymi garściami.

  • Anna Jareczek pisze:

    Jak tu się nie pogubić… a jutro wylot… 😉

  • Aga pisze:

    Planuje wlasnie trase dla siebie i rodziny, super rozpisalas instrukcje:)

  • Mirka pisze:

    Oj chyba jak jeszcze raz zawitam do Au to się tam wybiorę. Teraz muszę trenować wchodzeni po schodach😂. Pozdrawiam

  • Marcin Brzostowski pisze:

    Hej,
    A jak z turystyczną żywnością liofizowaną??? Masz może jakieś doświadczenie – wydaje mi się, że powinno być traktowane jak zupki instant.
    Pozdrawiam
    Marcin

  • marcin pisze:

    bardzo ciekawy artykul

  • Artur pisze:

    Skyhigh w gorach Dandenong i okolice…..

  • Artur pisze:

    No i oczywiscie NGV, galerie National Gallery of Vic, akurat tam pracuje…..pozdrawiam

  • Joanna pisze:

    Mt Coo-tha najlepszy!!! Aż się popłakałam jak zobaczyłam ten widok ❤️

  • ANDRE pisze:

    Bardzo przydatne informacje….dziekuje

  • Ania pisze:

    Ogromnie szanuję ludzi, którzy znaleźli odwagę aby tak radykalnie zmienić swoje życie. Zupełni obcy kraj….. Szacunek i powodzenia.

  • Wiktoria pisze:

    Jakie języki warto znać poza angielskim pracując w Australii? Obecnie jestem w ósmej klasie szkoły podstawowej, a w przyszłości rozważam przeprowadzkę do Australii lub innego anglojęzycznego kraju (ale najbardziej marzy mi się AU) . Zastanawiam się jaki drugi język wybrać w liceum. Byłabym wdzięczna gdyby Pani udzieliła mi porady bo nikt z mojej najbliższej rodziny się na tym nie zna. Z góry dziękuję za odpowiedź i pozdrawiam.

    • Karolina pisze:

      Hej Wiktoria, tak naprawdę to skupiłabym się na angielskim. W Australii jest dużo emigrantów, ale angielski to główny język. Powodzenia!

  • Maciek pisze:

    Faza planowania każdej podróży, a tym bardziej tej wymarzonej to proces mozolny, czasem skomplikowany, a nader kluczowy dla finalnego efektu. Tu każda spędzona minuta, godzina czy dzień procentuje i odpłaca czy to wspaniałymi wrażeniami, czy znacząco niższymi kosztami czy w końcu unikaniem problemów, których tak bardzo każdy z nas podczas wakacji nie lubi. My zdecydowaliśmy się powierzyć ten najważniejszy etap Karolinie i pozwoliliśmy zaplanować każdy dzień z naszych 3-tygodniowych nadchodzących wakacji. I był to znakomity wybór. Długo by pisać o superlatywach dotychczasowej współpracy. Moc cennych wskazówek, propozycji, ciekawych rozwiązań, a przede wszystkim praktycznie stałej dyspozycyjności pozwala spokojnie myśleć o tej nadchodzącej chwili..
    Szukasz profesjonalnego wsparcia? Twoja poszukiwania właśnie się zakończyły… Znalazłeś kogoś, kto przeprowadzi Cię miło przez trudną ścieżkę planowania.. Powodzenia.
    A my wkrótce zobaczymy się na miejscu z Karoliną…

  • Kasia pisze:

    Hahaha teraz to juz na pewno nie przylece XD Kocham nature, ale nie takie ohydne creatures az sie wzdrygam na sama mysl i mam gesia skorke!

  • Emilia pisze:

    Wow! Ale masz cierpliwosc.

    Smiesze, ze to co nam wydaje sie egzotyczne dla Henia bedzie juz norma

    Ps. Mam nadzieje, ze te pajki z ogrodka nie sa jadowite :O

  • Nawet nie znający angielskiego z tłumaczem google powinni sobie dać radę z wypełnieniem wniosku jeśli chodzi o wizę turystyczną. Małe dziecko (nawet 6 miesięczne) tez musi mieć (Dzięki Karolina za info) wizę i uwaga, wiza przyjdzie na email. wiec dziecko musi mieć też założonego emaila. Dlaczego nie można podać email rodzica? ponieważ adres email jest jednocześnie loginem do systemu składającego wniosek.

  • Madzia WT pisze:

    A mie Australia przeraża pod tym względem. Bałabym się, że coś wpełznie do domu. Brrr! 😉

  • Mimo wszystko skusiłbym się na taki wyjazd 🙂

  • Ptak pisze:

    Dziękuję za wiele cennych rad. Niestety, nie znam angielskiego i na lotnisku syn będzie robił za tłumacza. Lecimy do AU pierwszy raz i mam stresa. Czy możesz podać link do karty pokładowej w języku polskim? Nie wiem gdzie mam szukać. Dziękuję bardzo

  • Magda pisze:

    Karolino, do Polski dotarlam zmeczona ale szczesliwa:) Dziekuje za rozmowy, porady, przydatne strony internetowe, wszystko „zagralo”:). Dziekuje za wspólnie spędzony czas w Ayers Rock, było mi bardzo milo spotkać się z Toba!. Zycze kazdemu żeby w swej wedrowce po Australii spotkal osobe Karoliny. Pozdrawiam:)

  • Lidia pisze:

    Byłam na trzydniowej wycieczce z Melbourne. Warto było, cudowne widoki!!! Pozdrawiam

  • Anonim pisze:

    My byliśmy tylko jeden dzień,ale było super 😘

  • Wojtek pisze:

    Widoki przepiękne byłem tam dwa razy i napewno jeszcze tam wrócę.

  • Antek pisze:

    Byłem w niektórych miejscach przepięknie

  • Henryk Wojciechowski pisze:

    Jestes wspaniala,Pisze do Ciebie z pewnej ciekawości.W 1973r wyjechala do Australii moja bardzo dobra znajoma która mieszkala w Elblagu.Jestem bardzo ciekawy jak potoczylo się jej dalsze zycie .Zdaje sobie sprawę ze to bardzo odlegle lata ,ale ciekawość nie zna lat.Najprawdopodobniej przyplynela do Melbern w lutym 1973r.Jesli Ty lub ktoś z Twoich znajomych jest wstanie uzyskac jakias informacje bardzo będę wdzięczny.Na imie miała Bozena K

  • Hania pisze:

    Przydatne zestawienie, tam jest tyle wspaniałości, że można się pogubić, a historia Maciory i Prosiaków – przednia 😀
    Cudnie wspominam Great Ocean Road! Zabrała mnie tam na stopa bardzo lokalna dziewczyna, zakochana w swojej okolicy, znająca każdą plażę i skałę, jak własną kieszeń i z taką radochą mi wszystko pokazywała, że nie mogłabym sobie zażyczyć lepszego przewodnika 🙂

  • Krzysiek pisze:

    =) Chcialbym kiedyś być tam również. Pozdrawiam z Pl. Będę śledził =)

  • Marta pisze:

    Do Brisbane jak na razie nie dotarliśmy, ale może kiedyś uda nam się odwiedzić Twoje miasto. Do soboty jesteśmy na Phillip Island. 🐧🐧 POZDRAWIAMY! 😊

  • Monika pisze:

    hej super pomysł. powodzenia 😀 zastanawiam się nad czymś podobnym. Mieszkam w Melbourne. Pracowałam jako pilot w Polsce, pracowałam też dla Itaki, Rainbow, Tui. Ale jakoś tak brak mi odwagi. Myślę jednak, żeby coś w końcu ruszyć w tym temacie. 🙂

  • Dee pisze:

    Przepiękne są te miejsca o cała trasa. Tak się obudzić przy tych skałach o wschodzie słońca… Marzenie.

  • Ale to musiało być straszne uczucie – jesteś na takiej ogromnej skale, która wydawać się mogła stabilna, a tu nagle zaczyna się zawalać! Dobrze, że nic ich uratowali.

  • Ania pisze:

    Dwunastu Apostołów – to jest chyba właśnie to miejsce, które chciałabym zobaczyć najbardziej. Wiele razy przewijało mi się na FB czy instagramie, ale nie wiedziałam, że jest to tylko 8, a nie 12 formacji skalnych. Podobnie jeśli chodzi o pierwotną nazwę „Maciora i świnki” – nie miałam pojęcia… 😀 Dzięki za ciekawostkę! 🙂

  • Te klify wyglądają niesamowicie!

  • Artur pisze:

    Bardzo ciekawe komentarze….przyjechalem do Australii jako 11-letnie dziecko z Mama, Tato zostal bo nie byli juz razem, wiec z Polski duzo nie pamietalem no i nie ciekawilo mnie jak tam bylo ekonomicznie, politycznie itd. Jako dziecko, wszystko mialem bo mama sie starala, mnie nakarmila a potem o sobie myslala czy cos jest do jedzenia…..to byly lata 60-te. Przyjechalismy w 68r. Mama ma 85 lat i nie wiem czy by mogla dac rade z podroza do PL, chyba ostani raz. Czesto mysle o tym czy nie warto wrocic do PL na stare lata, mam 62l i do emerytury zostalo mi 5 lat. W PL mam siostre ktora jest dosc dobrze ustawiona, w Warszawie i troche kuzynstwa wiec mialbym gdzie mieszkac ale…..chyba duze ale. Kto wie co bedzie, cos mnie ciagnie… Kuzyn wrocil do kraju po 22 latach tutaj w AU, mial dobra prace itd, ale ciagnelo go do kraju.

  • Grazyna pisze:

    Mieszkam w Australii urodzona w Australii I rodzice Polacy. Moje zdanie jest ze Polacy wszedzie na Swiat nie tylko w Polsce. Zapraszam do Australii nie musi byc na stale ale na urlop i odwiedzaj nasz piekny Kraj.

  • Agnieszka pisze:

    Witam, czy cukierki pakowane fabrycznie i alkohol, które chcę przewieść w prezencie do Australii mogą być w bagażu rejestrowanym czy muszą być w bagażu podręcznym? Czy 3 kg cukierków to za dużo? Czy trzeba to deklarować ?

    • Karolina pisze:

      hej, musisz wszystko deklarować. Alkohol musi być w bagażu nadawanym. Cukierki lepiej też wsadzić do bagażu rejestrowanego. Powodzenia.

  • Kienia pisze:

    Dobry wpis, przydatny. Czytałam też w necie, że Uluru można też objechać rowerem 🙂

  • Uluru to chyba jedno z najbardziej rozpoznawalnych miejsc w Australii. Bardzo ciekawy i przydatny artykuł.

  • Maria pisze:

    Ale tam pięknie, dziękuję za cenne wskazówki. Jak wygram w totka , to napewno się tam wybiorę

  • Naprawdę nie zdawałam sobie sprawy, że nie tak łatwo jest się tam dostać. Piękne, magiczne miejsce. Marzenie, by kiedyś zobaczyć je na własne oczy… Dziękujemy za cenne wskazówki, musimy je wykorzystać! 🙂

  • Ajajaj, ceny przy Uluru mnie zamordowały! Ale udało mi się zwiedzić tę okolicę na totalną cebulę – dojechać na miejsce stopem, spać w namiocie w krzakach przed Yulara, no i wbrew wszelkiej logice – złapać stopa też w parku 😉
    No i kompletnie nie rozumiem, czemu ludzie się tak strasznie chcą pchać na górę, skoro 1) trzeba iść pod górkę w upale ;), 2) wiedzą, że jest dla kogoś święta…

  • Dee pisze:

    Moje marzenie by tam pojechać. Zjechać Australię wzdłuż i wszerz. Póki co mogę dzięki blogom taki jak twój, ale kiedyś się spełni

  • Olka pisze:

    O rany! Ceny noclegów w tamtej okolicy troszkę zwalają z nóg.

  • Jeśli uda się kiedyś dotrzeć na ten koniec świata to na pewno zajrzymy i tam …..

  • Piękny wpis. Chciałbym to kiedyś zobaczyć na żywo 🙂

  • Alicja pisze:

    Cześć Karolina, chciałabym wysłać paczkę do rodziny w Australii. Czy myślisz, że mogę wysłać Ptasie Mleczko?

  • Małgorzata pisze:

    Lecę do Australii do brata to moje 1 odwiedziny zastanawiam się czy wytrzymam3miesiące

  • Mrs Mill pisze:

    Na chwilę obecną podróż do Australii jest dla mnie tak nierealna, jak podróż na Marsa 🙁 Fajnie, że chociaż wirtualnie tam można być 🙂

  • Super poradnik! Na pewno kiedyś się przyda 🙂

  • Asia pisze:

    Mam bardzo podobne odczucia co do mojej emigracji. Na początku miałam bardzo dużo wolnego czasu i mało pracy. Nie miałam możliwości pracowania więcej niż 20 h w tyg a do szkoły chodziłam 2 razy w tyg na parę godzin. Mój partner pracował a ja siedziałam w domu i się uzalalam nad sobą. Wyjście do ludzi, pogadanie i znalezienie zajęcia to coś co najbardziej pomogło mi w mojej aklimatyzacji😊

  • Ewelina Z pisze:

    Mogłabym napisać ze ten tekst napisałam ja, mam identyczne spostrzeżenia… najważniejsze żeby się zaaklimatyzować to właśnie wyjście do ludzi.
    Nowym emigrantom życzę powodzenia i żeby szybko odnaleźli się w nowym życiu.

  • Roksana i Maciek pisze:

    Jesteśmy bardzo wdzięczni Karolinie za dużą pomoc przy tworzeniu naszego planu działania 🙂 Australia jest naszym marzeniem od dawna, a 3 tygodnie to tak naprawdę bardzo mało czasu, dlatego potrzebowaliśmy konsultacji co i gdzie warto zobaczyć. Szybka odpowiedź na pierwszego maila, bardzo szybko mogliśmy porozmawiać o szczegółach, a po 2-3 dniach mieliśmy już bardzo przejrzyste propozycje 🙂
    Mamy też szczerą nadzieję, że wszystko wypali pomimo nakręcane medialnie wirusowej paniki 🙂

    Szczerze polecamy 😀

  • Bartek pisze:

    Ale miejscowa super

  • Katarzyna pisze:

    Ciekawe czyja strategia w opanowaniu pandemii okaze sie najskuteczniejsza 🤔 Duzo tez pewnie zalezy od specyfiki geograficznej itp kraju.

    • Karolina pisze:

      Nie mam pojęcia. Ciekawe jest to, że w Australii jest dużo mniej ofiar śmiertelnych niż w Polsce, a wirusa wykryto tam już w styczniu.

  • Adam pisze:

    Australia jest odrealniona od świata, pytanie czy chodzi o brytyjskie podejście, całkowicie odrealnione, czy o dystans do innych państw. Świetny artykuł, mało się mówi o tym, jak Australia nie daje rady w tych czsasach, jeszcze mniej się mówi, jak sobie poradziła z pożarami, walka z którymi była dotowana przez cały świat. Jedną kwestią jest głupota ludzi, którzy żyją wbrew naturze, inną jest los koali i innych wspaniałych zwierząt, jak również flory Australii, o któruch nikt dziś nie mówi, a powinniśmy, bo jesteśmy naturze to winni.

    P.S. świetny blog, oby tak dalej!

  • Sławek Hamrol pisze:

    Życzę Ci Karolino aby to marzenie się spełniło!!Temat książki chyba tak naprawdę musi wypłynąć z Twojego wnętrza… Nie zadowolisz wszystkich.. Każdy..szuka czegoś innego…To jak z malarstwem… oczywiście można malować „jelenie na polanie”na zamówienie… ale prawdziwa sztuka wypływa z serca 😉Odwagi i więcej wiary w siebie… wszystkie słowa na pewno już masz w głowie… Wystarczy je uwolnić!!😁A czytelników nie zabraknie!!!! Powodzenia i czekam na pachnące drukiem wydanie !!! Pozdrawiam 👊

  • Maria pisze:

    Życzę powodzenia! Wierzę, ze się uda! Trzymam kciuki.

  • Anonim pisze:

    Z miłą chęcią przeczytalbym Twoja książkę …na blogu piszesz bardzo ciekawie więc wierzę że się uda ..,… powodzenia

  • Joanna pisze:

    Super! Dawaj! Ja zamawiam egzemplarz z autografem i dedykacją 😁😁 czekam z niecierpliwiscią!! jak chcesz, to jakieś fotki mogę Ci udostępnić 😁😁

  • Kamila pisze:

    Super pomysł 🙂 napisz coś o tradycjach w Australii, jakie są 🙂

  • Powodzenia 🙂 Świetny pomysł 😉 Ja na pewno chętnie bym przeczytała o mniej znanych miejscach w Australii.

  • Aga pisze:

    Udało mi się być tam w październiku podczas naszej wycieczki kamperowej Brisbane-Cairns i było to warte każdego wydanego dolara. Krajobraz wygląda jak z Photoshopa, kazdy kto ogląda nasze zdjęcia pyta czy to jakiś fotomontaż. Zdecydowanie życiowe must see w Australii.
    🙂

    • Karolina pisze:

      Super, że tak bardzo się Wam tam podobało. Sama podróż kamperem na tej trasie musiała być pełna wrażeń. A zdjęcia z Whitsundays faktycznie wyglądają jak po przeróbce w photoshopie, ale tam jest tak pięknie, że zdjęć nie trzeba edytować 😀

  • Wojtek pisze:

    Wyglądają dobrze, dzięki za przepis

  • JolantaR pisze:

    Super, dziekuje za przepis. 🙂

  • Anonim pisze:

    Bardzo lubie te ciasteczka sa pyszne do kawy

  • Maria pisze:

    Bardzo lubie te ciasteczka

  • Anna pisze:

    Szok. Tak drogo ?

  • Kaska pisze:

    Czy Twój Mąż jest Australijczykiem? Jeśli tak to dlaczego musiał aplikować o wizę tez? Australia to dla mnie inny swiat- piękny 😉 pozdrawiam!

  • Maria pisze:

    Moją historię tez można zapisać pod tytułem: Do odważnych świat należy…
    Mojego drugiego męża poznałam, gdy płacił rachunek w restauracji. Nie mógł się dogadać z kelnerką. Był Holendrem. Pomogłam ale kiedy opuściłam restauracje, pobiegł za mną i wręczył mi kupione od kwiaciarki kwiaty. Poprosił czy nie chciałabym pokazać mu co ciekawego do zwiedzenia jest w okolicy. Zgodziłam się. Pojechaliśmy do Gdańska, Malborka, nad mierzeję wiślaną, Kaszuby… wszędzie towarzyszyły nam moje dzieci, 10o – letnia córka i 11-o letni syn. Byłam wtedy od kilku lat rozwiedziona. Po 5-u dniach mój Holender musiał wracać do kraju. Zaproponował mi, żebym z dziećmi pojechała z nim, ze dzieci będą miały wspaniałe wakacje, bo mieszka nad woda w pięknej miejscowości. Wyposażona w sto dolarów i numery telefonów przyjaciół Holendrów , pojechałam! Dzieci nawiązały szybko kontakt z miejscowymi dziećmi a gdy te 17 sierpnia poszły do szkoły, moje tez poszły razem z nimi. Nie chciałam zostać, nie byliśmy przygotowani na to. We wrześniu wróciliśmy do Polski. Dzieci z płaczem. Myślałam, ze moja znajomość z Holendrem dobiegła końca. Mój mąż jednak nie odpuścił. Przyjeżdżał przez trzy lata co miesiąc aż powiedziałam „tak” i wyjechaliśmy w trójkę: dzieci i ja do tego pięknego kraju, który stał się moją drugą ojczyzną.
    Maria
    PS Australia była krajem moich marzeń od prawie 50 lat tj. od kiedy przeczytałam książka Ostatni brzeg a przedtem Tomek w krainie kangurów. W ubiegłym roku moje marzenie się ziściło. Poznałam przez fb grupę 5 osób i przejechaliśmy Australię od Sydney do Perth. Zwiedziliśmy również Tasmanię. W tym roku planowaliśmy wyprawę do Nowej Zelandii.
    Powiem ze: Przeznaczenie ma o wiele więcej wyobraźni niż my sami. Jest to cytat z książki, którą czytam: Va’dove ti porta il cuore Susanny Tamaro.

  • Monika pisze:

    Ciasteczka wyszły przepyszne. Rodowity Australijczyk zadowolony i zjadł już połowę 😀
    Jedyne co zmieniłam, to dałam mniej cukru, brązowego, bo na biały jestem uczulona 🙂
    Super przepis,dzięki !!!

  • Anna pisze:

    super blog, najlepszy. Czy mozesz napisac artykul o housesitting

  • Marta pisze:

    Chcemy więcej przepisów!
    I zdjęć z gotowania 😁

  • Kuba pisze:

    Mniam mniam

  • Emilia pisze:

    Fish and chips, Chips sandwich, Pavlova, Mango & Avocado 😍

  • Wojtek pisze:

    Ja bym zjadł pavlovą

  • Kamila pisze:

    Burger, mango, avocado i pavlova 😋

  • Hania pisze:

    O rany, pamiętam jak zjadłam pierwszy raz Vegemite myśląc, że to nutella – MASAKRA! Nigdy więcej 😀 Oraz jak miałam 13 lat to zjadłam kotleta z kangura, do dzisiaj jest mi z tym mega źle – nie jem mięsa. Mango w Australii faktycznie smakuje zupełnie inaczej niż gdziekolwiek indziej. A pavlova to cukierniczy majstersztyk <3

    • Karolina pisze:

      Moja koleżanka wsadziła do buzi całą łyżkę Vegemite niewiedząc co to jest i prawie wszystko wypluła 😅

  • krystian pisze:

    Wszystko wygląda pysznie ale kanapka z chipsami pozamiatała moje rozumienie kuchni 😀 Jak tak można? 😀

  • Jarek pisze:

    Porąbane to jedzenie w Australii, część super apetyczna ale chips sandwich -brrr

  • Agnieszka pisze:

    Lamingtony wyglądają super pysznie! Idealne do popołudniowej kawy. 🙂

  • Jedzonko australijskie nie wygląda mi na zbyt dietetyczne ….. my często zachodzimy do knajpki australijskiej prowadzonej przez człowieka, który spędził tam 17 lat …… najbardziej nam pasują wina i kawa 🙂

    • Karolina pisze:

      Masz rację, zdecydowanie nie jest dietetyczne, chyba, że owoce 🙂 A australijska kawka jest chyba najlepsza na świecie 🙂

  • Małgosia pisze:

    Pavlova najlepsza

  • Kuba pisze:

    jadłem i było pyszne

  • Kuba pisze:

    przepyszne

  • Adam pisze:

    Wowza!

  • Krystyna pisze:

    Bardzo ciekawy i interesujący materiał. Karolino, pracuj, pracuj i zaciekawiaj ludzi na całym świecie tematem dotyczącym Australii. W dawnych czasach interesującym i pożądanym krajem była Ameryka, obecnie wielu ludzi zaciekawia, Australia, często nieosiągalna dla wielu ludzi a dlaczego, też możesz napisać o ostrych przepisach dla cudzoziemców, którzy przekraczają granice tego kraju.

  • Dominika pisze:

    Pavlovą bardzo chętnie w każdych ilościach! 🙂

  • Powiem krótko – jadłbym 😀

  • Rety, poznałam Nowozelandczyków, którzy by mordowali za uznanie, że pavlova pochodzi z Australii ;D
    Kuchnia australijska mnie totalnie rozczarowała, myślę, że najlepsze, co Australię spotkało pod względem kulinarnym to multikulturowość 😉

  • Anonim pisze:

    Bardzo dziekuje za informacje super serwis.

  • Slawo pisze:

    Ja chce do Australii

  • Kasia pisze:

    Piekne historie 😇💞

  • O kurcze, dziwności 😉 Kanapka z chipsami brzmi zacnie. A tak na poważnie to mango i awokado to mój świat 🙂

  • Ewa pisze:

    Dzięki za wpis. Być może niedługo czeka nas lot z 11 miesięczniakiem i 3,5 latką, przygotowania taktyczne jak na wojnę :]]

  • Julia pisze:

    Uwielbiam Lamington ❤️ Planuje zrobic na najblizsza okazaje, dam znac jak mi wyszlo 🤗 Dzieki za przepis!

  • Agnieszka pisze:

    Dzięki za inspiracje! Przeniosłam odrobinę Australii do Polski! Pycha!

  • Bardzo ciekawe historie 🙂

  • Piotr pisze:

    Miło poczytać o takich historiach z happy endem 🙂

  • Jakie to śliczne, jak serducho kogoś ciągnie na drugi koniec świata <3! Sama żadnych polsko-australijskich par nie znam, ale podczas swojej podróży poślubnej spotkaliśmy parę… Nowozelandczyka i Islandki, to dopiero dwa bieguny :)!

  • Jan pisze:

    Pavlova jest super

  • Ania pisze:

    Zawsze mnie dziwili ludzie którzy wybierali na wypoczynek taki hotel jak pokazujesz – bez balkonu – bez możliwości wyjścia na powietrze prosto z pokoju 😉 ale dobrze ze kwarantanna Ci mija – jeszcze 13 dni i domek;)! A oglądacie tv?

    • Karolina pisze:

      Wiesz, że nawet nie mieliśmy dużo czasu dziś, żeby oglądać TV 🙂 Więcej przegadaliśmy na FaceTime z mężem i dziadkami.

      • Lucyna pisze:

        Śledziłam Twoje starania o powrót do AU, było mi smutno jak to się nie udawało,cieszyłam się jak się udało byłam z Wami podczas kwarantanny,a teraz cieszę się, że jesteście w domu.Pisz dalej, pozdrawiam serdecznie 😘🇵🇱

    • Dana pisze:

      Hmm, po całym dniu łażenia albo jeżdżenia czasami wystarcza łóżko i łazienka. Dwie noce następne łazikowanie w innym miejscu. Spa nie jest konieczna, kiedy siedmiomilowe plaże czekają😀

  • Anonim pisze:

    Życzę wytrwałości.

    • Karolina pisze:

      Dziękuję, na pewno się przyda 🙂

      • gosia pisze:

        dzień dobry , dzis dostałam tego bloga do poczytania i mam parę pytań odnośnie tej sytuacji …
        czy pani na stałe mieszka w Australii i wróciła z Europy do siebie do domu ? czy wszyscy przylatujący do Brisbane muszą do kwarantanny? obojętnie czy mieli gorączkę czy nie ? czy robią testy na lotnisku ?
        W Polsce też tak było do czasu ale już nie ma żadnej kwarantanny. Śledzę tą sytuację jako osoba mieszkająca w Niemczech i widzę że najpierw od rodziców czy znajomych dowiadywalam się o sytuacji w Polsce …za ok tydzień lub dwa podobnie było w Niemczech ( nie zamknęli nas na szczęście w domach jak to było w Polsce) a potem za tydzień podobne sytuacja w Australii gdzie przebywa obecnie córka …( łącznie z brakiem papieru toaletowego w sklepach ) …
        także skoro w Europie nie ma juz kwarantanny to pewnie i nie długo w Australii nie będzie ..
        życzę wytrwałości , cierpliwości w tym dziwnym czasie i oczywiście dużo zdrowia ….

      • Karolina pisze:

        Dzień dobry,
        W Australii mieszkam na stałe, a do Polski leciałam na wakacje. Do Australii obecnie są wpuszczani tylko obywatele i rezydenci, którzy muszą odbyć kwarantannę w hotelu. Nam nie robili testów. Co kilka dni dzownią do nas i pytają o zdrowie i czy mamy jakieś dolegliwości. Oczywiście zdarzają się wyjątki. Wracając do Brisbane, spotkałam Polaków i Francuzów, którzy przylatywali do Brisbane i stąd lecieli do Darwin do pracy na statku – oni nie musieli odbywać kwarantanny. Z tego co się orietuję mieli jakieś pisma od ministerstwa zdrowia, które zwalniały ich z kwarantanny.
        Również życzę zdrowia.

  • Eva pisze:

    Czy widziałaś się już z mężem? Chodzi oczywiście o widzenie na odległość. Niby Sheraton, fajny hotel, ale te 2 tygodnie przymusowego siedzenia w jednym miejscu, to jednak jest wyczyn. Czy jest możliwość wypożyczania książek? Zyczę wytrwałości i pozdrawiam z Perth.

    • Karolina pisze:

      Nie widziałam, jesteśmy na 22 piętrze i widać tylko kawałek ulicy. Już tyle wytrwaliśmy, damy radę te niecałe 2 tygodnie. Dziękuję za zaglądanie tu 😊

  • Anonim pisze:

    Ważne że jesteście, na miejscu.
    Dacie radę, mąż, tata blisko,szybko zleci czas.
    Pozdrowienia z Warszawy.

  • Maria pisze:

    A jak to znosi Kangurek? Ograniczono mu coś co dzieci lubią, spacery. Dorośli to rozumieją a on! Wytrwałości życzę!

    • Karolina pisze:

      Narazie jest naprawdę dobrze, dopiero drugi dzień, ale znosi to świetnie. Na szczęście wczoraj i dziś mogliśmy na chwilkę wyjść pod eskortą policji więc trochę się wybiegał i poobserwował co się dzieje na ulicy 😊

  • Anonim pisze:

    Kochana trzymaj się. Pewnie mąż b.tesknil. ale najważniejsze.ze jesteś w domu.

    • Karolina pisze:

      Dziękuję, jeszcze trochę i będziemy w domu. Mąż najbardziej tęskni za małym, jak wyjdziemy z kwarantanny to będzie akurat 3.5 miesiąca jak się nie widzieli.

  • Jolanta pisze:

    Nareszcie dotarliscie, jesteście bliżej niz dalej domu. Trzymam kciuki za wytrzymalosc. Pozdrawiam serdecznie z Kanady

  • marian pisze:

    Ale już prawie w domku….

  • Grażyna pisze:

    Pierwszy dzień za Wami… Najtrudniejsze będą ostatnie 2 dni… Najgorszy jest brak ruchu, nie brak zajęcia, towarzystwa- ale ruch (na powietrzu), który jest niezbędny dla naszego zdrowia fizycznego i psychicznego. Tego nie przewidzieli dla odbywających kwarantannę, a w więzieniu więźniowie mogą wychodzić na spacery. W takich momentach dobrze robi… czytanie Pisma Świętego. Przepraszam, jeżeli kogokolwiek tym mogłabym urazić, nie jest to moi zamiarem, ale jedynie Biblia wprowadza pokój, to taki pewny fakt. Nie mniej Jesteś b. dzielną kobietą, najważniejsze, że dotarłaś do domu (prawie) i… za czas jakiś pewnie poczytamy, że Kangurkowi przybyło rodzeństwo, 🙂 🙂 🙂 Tego życze 🙂 🙂 🙂 Uściski dla synka i męza. Trzymam za Was kciuki śliczna Rodzinko !

    • Karolina pisze:

      Serdeczne dzięki! Na szczęście wczoraj mogliśmy wyjść na 15 minut i dziś też udało się wyjść. Narazie jest dobrze, mam nadzieję, że tak zostanie 😊

  • Paulina pisze:

    Powodzenia!

  • Ania pisze:

    Widze ze takie „ polskie obiady” dostajecie w porze kolacji;)? Da się zjeść ? Dobre w smaku?

  • Konrad pisze:

    Powodzenia na kwarantannie. Jeszcze będzie pięknie 😉

  • Malgosia pisze:

    Uwielbiam vegemite , tim tam sa dla mnie za słodkie !

    • Karolina pisze:

      Ale odwaga 😉 Ja nie mogę przekonać się do Vegemite

      • Maria pisze:

        Podstawowym błędem przy jedzeniu Vegemite jest jej niewłaściwe rozsmarowanie. Vegemite rozsmarowuje się bardzo cienko (tak ledwo ledwo) na kromce chleba uprzednio posmarowanego masłem. Na to można oczywiście położyć co tylko ktoś lubi wędliny, warzywa, sałata i wtedy jest to naprawdę smaczne nie mówiąc o tym że super zdrowe. Dzieci uwielbiają.

      • Karolina pisze:

        Racja, kiedy pracowałam w przedszkolu i na lunch były kanapki z Vegemite, dzieci go zlizywały i prosiły o więcej 🙂

  • Muszę powiedzieć, że wcale to nie wygląda najgorzej 😉 Wiem, że ciężko wysiedzieć, ale pokój macie zacny, a menu takie, że mi ślinka poleciała! Powodzenia!

  • Anonim pisze:

    Vegemite moge tylko tolerowac cieniutko posmarowana na ser

  • Barbara pisze:

    Witam Panią, mam nadzieję że to już nie długo Pani zostało. Mam pytanie co do wypełnianych dokumentów przy przyjeździe (koleżanka jest w Polsce i mamy nadzieję że będzie mogła wreszcie wyjechać). Serdecznie pozdrawiam, Barbara

    • Karolina pisze:

      Jeszcze 8 dni, dziękuję. Zawsze trzeba wypełnić kartę pasażera, a teraz dodatkowo kilka krótkich dokumentów z danymi osobowymi oraz stanem zdrowia. Nic trudnego. Powodzenia dla koleżanki.

  • Trzymam kciuki. Dacie rade wytrwać

  • Leszek pisze:

    Wytrwałości
    pozdrawiam
    Leszek

  • Eva pisze:

    Gratuluje wytrwałości i życzę dużo zdrowia dla was obojga. Mam nadzieje, ze te ostatnie dni mina szybko i równie dobrze. Ciesze się, ze trafiłaś na dobrą obsługę, i masz możliwość zaczerpnięcia świeżego powietrza. Piszesz tak wyczerpująco, ze właściwie nie mam pytań. Ciekawa byłam jak wygląda zmiana ręczników czy pościeli, ale już wiem. Wyobrażam sobie małego, kiedy wreszcie będzie mógł pobiegać po plaży czy parku. Pozdrowienia z Perth

  • Ale ten wirus skomplikował życie… Podziwiam za wytrwałość i cierpliwość. Oby te ostatnie dni minęły szybko 🙂

  • Aneta pisze:

    Kiedy wylecialas do Polski? Co pozwolilo ci wyleciec przy aktualnym zakazie opuszczania Australii?

    • Karolina pisze:

      Leciałam na początku marca kiedy granice jeszcze były otwarte. Miałam wracać do Australii w połowie kwietnia, ale z wiadomych przyczyn udało mi się wrócić do Australii 4 czerwca.

  • Malgosia pisze:

    Śmiech kookaburry !!! Nic go nie przebije 🦘

  • Demi pisze:

    Oglądam stories na bieżąco i bardzo fajnie, że tę kwarantannę dokumentujesz. Naprawdę jest to ciekawe dowiedzieć się, jak ona wygląda w Australii. Widać, że starają się, abyście mieli tę 'opiekę’ w miarę dobrą. Poza tym, trochę trudno mi sobie wyobrazić, jakbym została zamknięta z Kajtkiem na 2 tygodnie. Dwulatki takie żywe dzieciaczki, no ale w końcu to tylko 2 tygodnie, więc jakoś byśmy sobie poradzili. Całuski dla Was! 🙂

    • Karolina pisze:

      Ja zupełnie nie pamiętam, co robiliśmy 3 dni temu i muszę spoglądać w te dzienniki, żeby sobie przypomnieć. Planuję na koniec wszystko wydrukować i schować do albumu ze zdjęciami na pamiątkę, żeby kiedyś małemu wszystko po kolei przeczytać 🙂 Buziaki!

  • Gosia pisze:

    Karolina, bardzo Ci dziękuję za ten wpis! Niedługo czeka mojego malucha i mnie podobna hotelowa przygoda w Brisbane.. byłabym mocno wdzięczna gdybyś miała chwilkę i zajrzała na priv na fb. Ściskam serdecznie jeszcze z Polski i mam ogromną nadzieję na spotkanie na drugiej stronie globu już w krótce! Dzięki piękne, trzymaj się na kwarantannie i pisz dużo:))

  • Kasia pisze:

    Ciekawy artykuł. Przygotowuję dla swoich „przedszkolnych” dzieci zajęcia o „dzieciach świata”. Właśnie przez pryzmat przedszkoli i zabaw w różnych zakątkach świata. Na pewno skorzystam. Dziękuję.
    Zastanawia mnie „learning story”. Czy jest to bardzo szczegółowe i indywidualne dla każdego dziecka czy jest to może taki plan tygodniowy z zajęciami na dany dzień np. matematyczne, przyrodnicze, plastyczne itp.?

    • Karolina pisze:

      Dziękuję. Learning story to jest raczej ogólnym opisem dnia i tego w co dzieci się bawiły i czego się uczyły. Learning story pisany jest przez nauczycieli pod koniec dnia. Mam nadzieję, że odpowiedziałam na pytanie 🙂

  • Dana pisze:

    Wzruszyłaś mnie swoim pozytywnym postrzeganiem. Świetnie dałaś sobie radę i cieszę się, że zdrowo i szczęśliwie jesteście razem. Pozdrawiam z Sydney (i tylko domowej izolacji). Cieszę się, że pandemia nie złapała mnie gdzieś w świecie😀.fd

  • Eva pisze:

    Powitanie w progu domu było bardzo kolorowe. Kotek, czy piesek tez witał? Cisze się, ze jesteście zdrowi i pełni energii do dalszych wyczynów. Czy kangurek już obskoczył wszystkie kąty w domu i ogrodzie? Powodzenia, i dużo radości z powrotu do domu, i do pracy. W pracy pewnie będzie wielka feta. Pozdrawiam z Perth

  • Daria pisze:

    Na pewno będzie to wyjątkowa pamiatka bo miejmy nadzieję że się nie powtorzy. Każde doświadczenie wnosi cos nowego w nasze życie. Pozdrawiam

  • Asia pisze:

    Świetnie się Ciebie czyta , jakbym tam była .
    To co się teraz dzieje będziemy wnukom kiedyś opowiadać tak jak dziadkowie nam o wojnie opowiadali .

  • Pati pisze:

    Aż się wzruszyłam z powodu Waszego powrotu do domu. Cieszę się ogromnie, że jesteście już razem. Dzięki za relacje I bloga. Bardzo lubię Cię czytać i oglądać. Pozdrawiam gorąco.

  • Karolina pisze:

    Codziennie śledziłam twoje wpisy na ig story, ciesze sie ze szybko wam czas minał – szczególnie małemu! Czekam na dalsze wpisy o waszych Australijskich podróżach 🙂

  • Bozena pisze:

    Super❤️

  • thisis_barbandpete pisze:

    Super relacje, byłam z wami codziennie 😊

  • Aneta pisze:

    Witaj. Dziękuję Ci za wspaniałe relacje podczas kwarantanny. Były tak naturalne, że miło się Ciebie słuchało i oglądało, chociaż sytuacja dla Ciebie wiadomo nie była komfortowa. Dziękuję, że przedstawiłaś nam, jak mało, co się działo z kimś, kto przyjechał do AU podczas wirusa i zamkniętych granic. Trzymaj się, prowadź Instagrama dalej i ucałuj przede wszystkim męża. Pozdrawiam z Katowic Aneta

  • Paweł pisze:

    Ciekawe czy Tobie minęło tak szybko jak obserwującym:)

  • Agnieszka Kucharska pisze:

    Cieszę się bardzo że kwarantannę macie już za sobą i jesteście w komplecie 🙂

  • Anonim pisze:

    Bardzo dobre atrakcje, które można odwiedzić w Perth. Na pewno pomogą w odwiedzeniu miejsc ciekawych w tym pięknym mieście.

  • Julia pisze:

    Dzieki za przepis, rocky road jest jednym z moich ulubionych Australijskich slodkosci ! Az kiedys sama podejme probe zrobienie 😉

  • My przyjęliśmy , ze dla dobra wszystkich w tym roku nie podróżujemy ….. ale nie am tego złego – to dobry moment na inne zmiany w życiu na które pewnie byśmy się nie zdecydowali gdyby nie covid – wiec nie ma tego złego …
    Australi i Nowa Zelandia wciąż na liście marzeń – zawiśnie takowa niedługo u nas i bezie to kolejny cel w życiu

  • MarTaS pisze:

    O kurcze pieczone, chciałabym spróbować kangura. Zjadlabym australijski fish&chips ( mieszkam w Anglii i mogłabym porównać heheh) i Pavlovą, no i Lamingtony.

  • Wojtek pisze:

    O kurde, powiem wam, że zaintrygowaliście mnie tym vegemite i z pewnością spróbuję by zobaczyć jak zareagują, a nuż podpasuje 😉 Kanapka z chipsem to pomysł tak odjechany a kto tam wie, może w tym szaleństwie jest metoda 😉 A pavlovą bezę dane mi bylo jeść w Polsce i uwielbiam <3

  • Ten burger…. To zdecydowanie mój faworyt 🙂

  • Demi pisze:

    Kanapka z chipsami to hit! Haha, zrobię w domu na… lunch ? i powiem, że to tradycyjne australijskie danie. 😄 Vegemite próbowałam i jest na równi ze sfermentowanym rekinem na Islandii! 😂

  • Ale cudna ta laguna. Coś fenomenalnego. Ja bardzo lubię kolor lodowców – ten niesamowity błękit. Kolejny powód aby wybrać się na Islandię.

  • Halka pisze:

    Dziękuje za opis swoich perypetii związanych z powrotem do Australii. Dla mnie był b ciekawy. Ja miałam lecieć z wizyta do synów 4 kwietnia – do Perth. Mam nadzieje ze pod koniec roku uda mi się zrealizować otrzymany voucher.

    Pozdrawiam serdecznie
    Halka

  • Mateusz pisze:

    Nawet nie potrafię sobie wyobrazić tak pustego lotniska we Frankfurcie. Najważniejsze, że w końcu udało Wam się wrócić do Australii. 🙂

    Pozdrawiam,
    Mateusz

  • Leszek pisze:

    Wnuczek (2lata 2 miesiące) uczęszcza do żłobka,
    kwoty jak wskazałaś ale z obniżką rządową (małżeństwo pol/austr.)
    Wnuk świetnie się rozwija i uspołecznia – i team leader wskazał,
    ze jest intuicyjnie dwujęzyczny (np. nazywa zabawki po austr. i polsku.
    Pozdrawiam

  • Anonim pisze:

    Hejka.mam już dorosłe dzieci.ale przeczytałam jednym tchem. Zawsze mnie ciekawi życie w obcym kraju.

  • Gosik pisze:

    Ciekawy pomysł żeby ubrać się w świąteczne ciuszki i nie przegrzać się. I koniecznie żeby było zimno i śnieg. U nas ze śniegiem na święta ostatnio krucho. Życzę udanych lipcowych świąt i wygranych na loterii.

    • Karolina pisze:

      Dzięki! Ja z pewnością ubiorę mój świąteczny sweterek w renifery do pracy, bo w grudniu będzie za ciepło 😊

  • Maryla pisze:

    Byłam w Gadańsku chyba z 20 lat temu. Piekne miejsce, musimy tam kiedys jeszcze wrócić 🙂

  • Widoki z góry zawsze robiły na mnie wrażenie 🙂

  • W Gdańsku byliśmy w zeszłym roku na ślubie i weselu przyjaciółki, która też mieszka na Islandii, ale właśnie w Polsce zorganizowała tę uroczystość iiii wyobraź sobie, że my cały jeden dzień spędziliśmy właśnie na poszukiwaniu fajnych punktów widokowych! 😁

  • O, fajny tekst! Nie znaliśmy wszystkich z tych punktów. Będziemy musieli je „zaliczyć” następnym razem 🙂

  • Ależ fantastyczne miejsca pokazałaś – nie wiem , czy uda nam się zajrzeć do gdańska w tym roku, ale już sobie odnotowuję je wszystkie 🙂 wielkie dzięki – uwielbiam wszelkie punkty widokowe !!!

  • Artur pisze:

    A u mnie minelo 50 lat w 2018r…..ale w tym roznica ze wyjechalem jako 11 letnie dziecko i w sumie nic mnie w Polsce nie trzymalo i bylem na tyle mlody ze jeszcze nie zapuscilem korzeni. No i jak to dziecko – stan zycia, czy sytuacja ekonomiczna nie obchodzila mnie bo mama wszystko robila zeby zawsze bylo cos do jedzenia, dach nad glowa i cieplo w domu…..

    Ale……kiedy wrocilem do PL poraz pierwszy po 20 latach to chcialem zostac…..dziwne no nie? cos sie we mnie odezwalo, jezyk trafial do mnie o ten ulamek sekundy szybciej niz angielski itp, nie wiem jak to wytlumaczyc i czy wogole mozna.

    Czy uwazam Australie jako dom?? Jasne ze tak, tutaj sie wychowalem i wyksztalcilem, zalozylem rodzine itd, ale…..jak ktos sie mnie pyta czy jestem Australijczykiem czy Polakiem to zawsze mowie ze wpierw Polakiem a potem Australijczykiem i do Polski ciagle ciagnie. Pozdrawiam Artur.

  • Eva pisze:

    Kilka z tych zwrotów słyszę często, i już się zdążyłam przyzwyczaić. Dla mnie one są „normalne”, o ile można to tak nazwać.

  • Gosik pisze:

    Wszystkie są piękne. Trudno się zdecydować

  • Marlena pisze:

    Świetna robota 👏🏼

  • Mirka pisze:

    Myślę, że te, których nie przebyłam jeszcze odwiedzę. Pozdrawiam

  • MarTaS pisze:

    Wszystkie piękne, ale mnie przypadła ostatnia najbardziej do gustu 🙂

  • Byłam w Sydney… 20 lat temu! Aż mi się wierzyć nie chce i zakuło mnie w środku! Koniecznie nadrobię, jak wszechświat pozwoli 😉

  • Konrad pisze:

    Fajne zdjęcia. Ja jednak zdycydwonie wolę Melbourne 😉

  • Eva pisze:

    Kiedy mieszkałam w Brisbane, miałam taki zwierzyniec w domu. Moge dodać, ze jeszcze miałam pytona w ogrodzie i sowę na drzewie w ciągu dnia. Kookaburry przylatywały na obiad, no i całą masę przeróżnych papug. Teraz mieszkam w Perth i brakuje mi tego zwierzyńca. No może tylko za karaluchami nie tęsknie.

  • Hanna pisze:

    Na karaluchy jest skuteczny domowy sposób. W miejscach gdzie lubią chodzić wykładamy ręczniki nasączone piwem. Rano znajdziemy karaluchy tak pijane, że z łatwością będzie można je zebrać i wynieść do lasu.

  • Demi pisze:

    Wow, ale super wpis i w ogóle ile tam jest tych ścieżek spacerowych! Mega! Ciekawa jestem, która jest Twoja ulubiona i czy nas kiedyś na nią zabierzesz?! =D Buziaczki dla Was! :*

  • Patrycja pisze:

    Jeśli można, chciałabym jeszcze dopytać o tą wizę 🙂 Czy jeśli od ukończenia studiów inż na uczelni z listy minęły ponad dwa lata, ale od ukończenia studiów mgr na innej uczelni (spoza listy) nie minęły, to jest jeszcze szansa? Pozdrawiam

  • Piotr pisze:

    Do Australii teraz nieco daleko i chyba troche ciezko sie tam wybrac teraz z Europy turystycznie w tych niepewnych czasach 🙂 Ale artykuł zapisuje bo z pewnością w Australii sie jeszcze pojawie 🙂

  • Gosia pisze:

    Mam za sobą w pamięci tę samą przygodę sprzed pół roku. Wszystko co napisałaś dokładnie odzwierciedla tę przygodę. Wyspa cudowna, muszle i koralowce robią ogromne wrażenie. Wzdłuż linii brzegowej płynął mały rekin, po lewej stronie przed nami żółw zaczął w popłochu zbiegać z plaży do wody przecinając nam drogę.. został pożarty na naszych oczach..
    Statek ogromny, wygodny, cena przystępna, zresztą nie trzeba jechać aż do Cairns, żeby podziwiać rafę, można spokojnie od południowej strony dostać się tam z Bundaberg.
    Przy okazji polecam zostać w tym mieście na jedną noc. Nasz dom mieścił się na plantacji trzciny cukrowej – czułam się jak Isaura 🙂 (211 Hoffmans Rd, Burnett Heads QLD 4670, Australia).
    Warto również udać się na degustację i zwiedzanie destylarni rumu w Bundaberg i przejść się po mieście śladami Mary Poppins. Nawet sygnalizacja świetlna przedstawia właśnie słynną nianię. Pyszne sałatki z krewetkami i burgery w porcie. (25°32’18.5″S 152°42’20.3″E )

  • Aldona pisze:

    Pięknie dziękuję za SUPER wycieczkę z pilotem Marlenie@J Julicie@ Karolinie @ Przemkowi.;))💕💞💕💞💕💞💕💞💕💞👍👍👍👍

  • Jak tam pięknie. Niektóre fragmenty wybrzeża przypominają mi trochę portugalskie Algarve 🙂

  • Krystian pisze:

    Góry Dandenong to na pewno miejsce w które bym uderzył! Jeszcze Phillip Island wydaje się interesujące. Na pewno nie można tam się nudzić 😀 A które miejsce, jako znawczyni okolicy poleciłabyś najbardziej? Jakie miejsce jest najbardziej turystyczne, a które najbardziej niedocenione według Ciebie?:)

    • Anonim pisze:

      Piekne opisane ,byłam dwa razy w Melbeurne i wszystkie te miejsca zwidzilam.Australia to piękny kraj wszystkim polecam.Pozdrawiam Zosia.

  • O rany, to jest wręcz niesamowite, bo Australia jest tak duża, że nie da się jej całej zobaczyć na raz. I ciężko wbrać co zobaczyć… bylam raz, na 3 miesiące i mam wrazenie, ze jeszcze dużo przede mną 🙁

  • Piękne są te widoki. Wybrzeża przypominają nam północną Szkocję lub południową Portugalię. I pomyśleć, że w takie piękne miejsca wysyłano więźniów i zesłańców. Jak skończy się ta cała światowa tragedia, to koniecznie się tam musimy wybrać.

  • DELKO pisze:

    Kocham Melbourne całą sobą i mimo, że od mojej podróży minęły już dwa lata – ja fizycznie odczuwam brak Australii:) Miałam taki nawet niecny plan pobuszować tam za pracą i możliwością przeniesienia się, ale świat w roku 2020 miał dla nas wszystkich inne plany 😀

  • janusz pisze:

    n.z. 95% kraju nie ma zasiegu. zasieg tylko w miastach i na glównych drogach. czasem trzeba przejechac 100 km zeby miec zasieg. leje. nie mozna WOGÓLE wysiadac z auta bo meszki. zawsze i wszedzie. leje. nazi department of tourism zabrania wszystkiego, wszedzie. spanie na dziko to bullshit – albo masa niemców, albo o 6tej rano przychodzi nazi i daje mandat. leje. depresja. kilo baraniny w sklepie 40 dolarów. surowej. gotowej do jedzenia nie ma. kilo czeresni 40 dolarów. leje. benzyna w cenie europy, dwa razy wiecej niz w australii. 4 razy wiecej niz US. leje. meszki. cale fjordy nie maja dróg, sa niedostepne. meszki. leje. komary i baki w arktyce to zero w porównaniu do meszek. leje. zeby znalezc miejsce na noc, trzeba pojezdzic ze 2-3 godziny, wszedzie ploty i zakazy. wszedzie!!!!! aplikacje z miejscami do spania wysylyja wzystkich niemców na malutkie parkingi na 5 aut, stoi sie drzwi w drzwi, jak przed supermarketem. jak sie stanie z boku, to mandat. leje. meszki. nie mozna zagotowac wody bo meszki. i leje. trzeba przeskakiwac wyspe z poludnia na pólnoc, albo wschód zachód zeby nie lalo. n.z. jablka po 5 dolarów za kilo. te same jablka wszedzie indziej na swiecie po 1.50 dolara. aftershave za 50 dolarów w normalnym swiecie tam kosztuje 180.
    wszystkie mosty sa na jedno auto, poza Auckland. miasteczka wygladaja tak: bank, china takeout, empty store, second hand ze starymi smieciami, empty store, china takeout, second hand, bank and so on – kompletny upadek i depresja. pierwszy raz w zyciu kupowalem w second handzie. wejscie na gorace kapiele 100 dolarów. dwa razy psychopaci zagrazali mojemu zyciu (wyspa pólnocna, srodek-wschód), jeden z shotgunem. policja to ignoruje.
    co by tu jeszcze? jest pare dobrych rzeczy, wymieniam zle, bo NIKT tego nie mówi. bardzo latwo zarejestrowac auto, ubezpieczenia nieobowiazkowe i tanie. przeglad co 6 miesiecy. w morzu sie nikt nie kapie, poza surferami, zimno, prady. meszki doprowadzaja do obledu.nie ma na nie sposobu. wszedzie mlodociane adolfki. tysiacami. supermarkety, maja ich 3, sa tak zle,ze nie ma co jesc. marzy sie o powrocie do swiata i normalnym jedzeniu. ogólnie marzy sie o normalnym swiecie, caly czas odlicza dni do wyjazdu . w goracych wodach maja amebe co wchodzi do mózgu. no chyba ze sie zaplaci 100 dolarów za wstep, to mówia ze nie ma ameby

    • januszex pisze:

      trzeba być niezłym oszołomem żeby pojechać na drugi koniec świata i nie znaleźć nic ciekawego, tylko narzekać. poza tym ten komentarz już znalazłem na kilku blogach o podróży do NZ więc niezły z ciebie frustrat

  • Ja pisze:

    1. Czy dziecko zazwyczaj uczy sie czegokolwiek, ma jakiekolwiek lekcje, rozmowy, poszerzajace wiedze o swiecie czy tylko sie bawi w trakcie ogolnorozwojowych activities?
    2. Czy dziecku poswieca sie indywidualna uwage czy tylko wypuszcza na podworko?
    3. Czy dziecku wszystko wolno czy nauczycielom zdarza sie powiedziec „nie” gdy dziecko zle sie zachowuje?
    Bylam w kilku childcare w qld, nie wiem czy to co widzialam wynika z ich systemu czy po prostu nie bylam w miejscach gdzie dba sie o dzieci. Mam obraz tego co bylo w Polsce 30 lat temu. Czyli uczylismy sie, bawilismy, dzien mial wyrazna strukture, nauczycielki moze i olewaly, ale jak ktos cos zle zrobil reagowaly, krzyczaly albo dawaly do kata. Mowily rodzicom o zlych zachowaniach. Tutaj mam wrazenie, ze wiele rzeczy sie tuszuje, nauczyciele tez olewaja, nie mowia o zlych zachowaniach dziecka, kwieciscie opisuja jakie to niby dziecko ma korzysci z dzisiejszego dnia, a nic szczegolnego tak na prawde nie zostalo mu zapewnione. 5 latek nawet liter nie rozrozni, jest tylko nacisk na sport, nie ucza jezykow obcych. Taka przechowalnia raczej. No chyba, ze to taki obecny trend i moda.

  • Ania pisze:

    Nie byłam nigdy w Australii ale na zdjęciach podobało mi się zawsze – czapki Mikołaja na plaży – ludzie siedzą w nich . Świetnie to wyglada;))może kiedyś sama spędzę Święta w czapce Mikołaja na australijskiej plaży;)

  • Angelika pisze:

    Super wpis! Wiele razy ciekawiło mnie jak to w Australii jest z tymi świętami 🤔
    Najbardziej zaskoczyło i spodobało mi się przebieranie za Mikołaja, renifera – dla mnie to oznaka totalnego luzu w d…. 😉 W Pl wystarczy, że ubierzesz czapkę Mikołaja, a już pełno osób się patrzy, czasem krzywo. Więc naprawdę fajnie jak są organizowane takie spotkania i to na mieście, widzisz pełno Mikołajów (mimo że to upalny miesiąc, więc pewnie w takim stroju też znacznie cieplej!), wchodzisz do sklepu, a tu obsluguje cię renifer… No super sprawa! Od razu uśmiech na twarzy się pojawia 😄

  • Emilia pisze:

    Zawsze zastanawiałam się jak mogą wyglądać święta Bożego Narodzenia w środku lata. Ciężko było mi to pojąć z racji tego , że u mnie od małego, święta te kojarzone były z wielkim rodzinnym zjazdem u babci, gdzie w ciepłej rodzinnej atmosferze dzieci już od południa wypatrywały pierwszej gwiazdki a następnie Mikołaja z prezentami. Kobiety uwijały się w kuchni by zdążyć z wigilijną kolacją, natomiast mężczyźni ozdabiali domy by podczas powrotu z pasterki podziwiać piękne świecące dekoracje. Lecz największą magią tych świąt dla mnie było przede wszystkim wspólne spotkanie przy stole, to jedyny czas kiedy nikomu nigdzie się nie spieszy a rodzinna atmosfera udziela się każdemu . Mając takie wzorce trudno wyobrazić sobie inny rodzaj obchodzenia świąt. Jednak jak widać jest on możliwy. Poniekąd zaskoczyło mnie to, ze aż tak hucznie obchodzi sie święta w Australii, może ma to nie co inny charakter ale nie uważam, że jest on gorszy. Bardzo spodobało mi się swobodne podejście ludzi do tego święta (u nas jest to bardziej oficjalne). Ludzie nie ograniczają się tylko do swoich rodzin, mają odwagę by wyjść na ulicę w przebraniu i nikt nie patrzy na nich krzywo, bo przecież to świąteczny czas. Świąteczne loteryjki też brzmią ciekawie, od razu kojarzą mi się z naszymi starymi odpustami gdzie pół godziny czekało się po los aby w końcu zaspokoić swoją ciekawość i wylosować coś dla siebie🤭 Jarmarki świąteczne już od jakiegoś czasu pojawiają się w Polsce, to też bardzo fajny sposób by wprowadzić ludzi w ten magiczny czas . Na pewno super muszą wyglądać te wspólne spotkania przy grillu i chyba z racji tego, że lubię spędzać dużo czasu z przyjaciółmi i rodziną to chyba to mi się podoba najbardziej . Podsumowując: Mimo, że otoczka świąt jest w nieco innym klimacie to święta w Australii dodatkowo w okresie letnim wcale nie muszą być gorsze od tych standardowych Polskich🙂

  • kasia__es pisze:

    Po tym wpisie mam wrażenie, że to święta jak z bajki 🙈🎄 Chciałabym spędzić choć raz przeżyć Christmas day w Australii❤️ najbardziej podoba mi się tradycja z kolędowaniem przy świecach, jestem pewna, że to świetna okazja do poznania najbliższych sąsiadów z ulicy i polepszenia swoich relacji, a nawet zawarcia przyjaźni, taki mały bożonarodzeniowy cud ✨❤️, a po za tym świetny, wydaje się, ten luz towarzyszący świętom na końcu świata, u nas zawsze stres do ostatniej minuty, czy wszytko się uda, czy jedzenie będzie smaczne, czy każdy dotrze na czas, a u was drinki nad basenem, bądź plażing-smażing nad oceanem ! Wszytko zupełnie inaczej niż u nas i to w tym jest najlepsze ! Pozdrawiam cieplutko 💗🦌

  • Monika pisze:

    Mi się najbardziej podoba znajdowanie rano prezentów pod choinką 🙂 już Glennowi powiedziałam,że w momencie przeprowadzki, Wigilia będzie 24.12 , mało tego, będziemy ja świętować z innymi Polakami 😀 jakoś nie podchodzi mi tylko ich obiad 25.12……

  • Emilia pisze:

    Zawsze zastanawiałam się jak mogą wyglądać święta Bożego Narodzenia w środku lata. Ciężko było mi to pojąć z racji tego , że u mnie od małego, święta te kojarzone były z wielkim rodzinnym zjazdem u babci, gdzie w ciepłej rodzinnej atmosferze dzieci już od południa wypatrywały pierwszej gwiazdki a następnie Mikołaja z prezentami. Kobiety uwijały się w kuchni by zdążyć z wigilijną kolacją, natomiast mężczyźni ozdabiali domy by podczas powrotu z pasterki podziwiać piękne świecące dekoracje. Lecz największą magią tych świąt dla mnie było przede wszystkim wspólne spotkanie przy stole, to jedyny czas kiedy nikomu nigdzie się nie spieszy a rodzinna atmosfera udziela się każdemu . Mając takie wzorce trudno wyobrazić sobie inny rodzaj obchodzenia świąt. Jednak jak widać jest on możliwy. Poniekąd zaskoczyło mnie to, ze aż tak hucznie obchodzi się święta w Australii, może ma to nie co inny charakter ale nie uważam, że jest on gorszy. Bardzo spodobały mi się swobodne podejście ludzi do tego święta ( u nas jest to bardziej oficjalne). Ludzie nie ograniczają się tylko do swoich rodzin, mają odwagę by wyjść na ulicę w przebraniu i nikt nie patrzy na nich krzywo, bo przecież to świąteczny czas. Świąteczne loteryjki też brzmią ciekawie, od razu kojarzą mi się z naszymi starymi odpustami gdzie pół godziny czekało się po los aby w końcu zaspokoić swoją ciekawość i wylosować coś dla siebie. Jarmarki świąteczne już od jakiegoś czasu zyskują popularność również w Polsce, to też bardzo fajny sposób by wprowadzić ludzi w ten magiczny czas . Na pewno super muszą wyglądać te wspólne spotkania przy grillu i z racji tego, że lubię spędzać dużo czasu z przyjaciółmi i rodziną to chyba to mi się podoba najbardziej . Podsumowując: Mimo, że otoczka świąt jest w nieco innym klimacie to święta w Australii dodatkowo w okresie letnim wcale nie muszą być gorsze od tych standardowych Polskich.

    • Anna pisze:

      Mi najbardziej w świętach w Australii podobają te spotkania z przyjaciółmi/ kolegami z pracy w strojach mikołajów. Jest to coś innego niż w Polsce.

  • Patrycja pisze:

    Jak dla mnie idealnie. Nie lubię zimna, uwielbiam lato. Im więcej czytam Twojego bloga tym bardziej chcę mieszkać w Brisbane. A BBQ, plaża i wolny czas z rodziną i przyjaciółmi na Święta to coś wspaniałego.

  • Justyna pisze:

    Ależ oczywiście,że najpiękniejszy zwyczaj to wspólne śpiewanie świątecznych piosenek. Nam Polakom też by się przydało coś takiego. To ogromnie zbliża. Przynajmniej tak to sobie wyobrażam. Święta same w sobie sprawiają, że jesteśmy dla siebie lepsi, a dodatkowo moglibysmy się tak pięknie zintegrować 🥰

  • Anna pisze:

    Chciałabym poczuć tę atmosferę w Australii moze kiedyś?

  • Wojtek pisze:

    Hej,
    Rozważam po skończeniu technikum wyprowadzkę do Australii i mam parę pytań.
    1. Gdybyś miała wymienić trzy największe wady życia w AU, jakie by one były?
    2. Czy nie miałbym większych problemów ze znalezieniem pracy?
    3. Czy znając angielski (taki ze szkoły i z filmów etc.) na (tak sądzę) umiarkowanym/wysokim poziomie, dałbym radę się porozumieć z mieszkańcami? Czy idzie się nauczyć ich slangu? Ile czasu zajęło Tobie ogarnięcie, co oni mówią?
    4. Czy te zdania o życzliwości i uprzejmości Australijczyków były wyhiperbolizowane, czy naprawdę jest aż tak bajecznie?
    5. Jak to jest z wizami i papierkami etc.?
    6. Jak to jest z fauną? Słyszałem że czasami tak 'randomowo’ do mieszkania wchodzą węże, pająki itd. Czy takie zdarzenia mają miejsce? Czy są regiony kontynentu, w których to się nie zdarza? Czy są tam jakieś natrętne komary, muchy albo coś?
    7. Czytałem różne blogi przed tym tutaj i narzekali w niektórych, że prędkości internetu są uhm *słabe*, ale one były pisane parę lat temu. Czy sytuacja się do teraz nieco polepszyła?
    8. Używają tam stópek czy jedynego słusznego systemu metrycznego?
    9. Ile średnio kosztuje bochenek chleba (w AUD)? (Wiem, dziwne pytanie, no ale ¯\_(ツ)_/¯)
    10. Jakieś powodzie, trzęsienia ziemi czy coś w tym stylu (poza pożarami ofc)?

  • Stasia pisze:

    Niezaprzeczalnie plaże i miasto są piękne. Niestety ceny bardzo wysokie na wszystko

  • Gosia pisze:

    Zostawiam serce! Dzięki za te ciekawostki o Australii 🙂

  • Kamilla pisze:

    🇦🇺❤super napisane❤

  • Anita pisze:

    Islandia jest od lat na mojej liście marzeń 🙂

  • Brygida pisze:

    Piękne historie. Bardzo dziękuję za nie. Obecnie piszę z Australijczykiem i teraz jest mi łatwiej go zrozumieć. To tylko znajomy z Facebooka,ale zawsze jest lepiej znać kulturę ,by móc zrozumieć drugą osobę. Zawsze marzyłam o wyjeździe do Australii,wiem,że nie jest to możliwe,ale dobrze jest mieć kontakt z innymi ludźmi, którzy tam są.

  • Bartek pisze:

    Australia taka piękna i przez wielu jeszcze nieodkryta. Miejmy nadzieję, że za niedługo wszystko powróci do normalności i będzie można znów podróżować.

  • Iwetta pisze:

    Fajnie poczytać o tradycjach z dalekiego kraju i zobaczyć jak to jest z ich punktu widzenia.

  • Marek pisze:

    To piękne miasto. Lubię tu przyjeżdżać

  • artur pisze:

    witaj 🙂 Twoj opis kwarantanny hotelowej brzmi bardzo znajomo gdyz akurat odbywam taka kwarantanne tyle ze w Sydnej .Procedury po opuszczeniu samolotu przebiegaly podobnie do opisanych przez Ciebie. Roznica jest taka , ze tutaj nie wolno opuszczac pokoju ani na chwite .Balkonu ani otwieranych okien rowniez nie ma . Troche jak na zlosc spogladajac przez okno w pierwszym planie widze zewnetrzny basen nalezacy do znajdujacego sie naprzeciw innego hotelu bez gosci w kwarantannie. Dzis mija czwarty dzien.Jeszcze tylko dziesiec 🙂 Pozdrawiam.

    • Karolina pisze:

      Hej, właśnie zobaczyłam Twój komentarz, patrzę na datę i chyba już wyszedłeś? 🙂 Mam nadzieję, że szybko zleciało 🙂

      • Artur pisze:

        witaj 🙂 tak , zlecialo szybko , szczegolnie gdy spojrzy sie na ten czas juz z pewnej perspektywy czasowej . Po opuszczeniu hotelu mialem wrazenie jakbym tam spedzil tylko jeden dzien bo wszystkie czternascie uplynely niemal identycznie w ten sam sposob : o tych samych godzinach pukanie do drzwi , odczekanie 30 sekund by zabrac posilek , wygladanie przez okno , telewija , spacer po pokoju .W miedzy czasie niemal dobiegla konca moja czterotygodniowa delegacja , w piatek wracam do domu . Pozdrawiam 🙂

  • Natalia pisze:

    Wow, jaka mroczna jest historia Australii, a II wojna światowa na osobny temat👏

  • Dominika pisze:

    Książka Karoliny po prostu uzależnia z każdym kolejnym rozdziałem. Jestem zachwycona nie tylko treścią ale również zdjęciami. Są momenty które mocno mnie wzruszyły, ale również takie które bawiły. Autorka tą książką mocno mnie zmotywowała do tego aby nie tylko marzyć ale również realizować marzenia. Najbardziej trafny był komentarz mojego narzeczonego który również przeczytał książkę Karoliny – „żadne zdanie tutaj nie jest przypadkowe”. Dzięki za możliwość oderwania się od rzeczywistości i przeniesienia do wymarzonej Australii! Bardzo polecam. 💗

    • Adrian pisze:

      Świetna, wciągająca książka. Można wiele dowiedzieć się o pięknej Australii. Świetne dzieło. Polecam dla wszystkich miłośników tego kraju.

    • Kamila pisze:

      Sledze bloga Karoliny I jej konta socials od jakiegos czasu I bylam bardzo zaintrygowana jej ksiazka! Doszla do mnie w ekspresowym czasie, bardzo starannie zapakowana z personala notatka of samej autorki – bardzo mily I niespodziewany gest!
      Sama ksiazka jest przepiekne wydana, okladka, kartki – wysokiej jakosci jaka zadko dzis sie spotyka na polkach ksiegarni.
      A Karoliny opowiesc jest na prawde pochlanajaca, ciekawe poczatki I dokladne (I prawdziwe!) informacje. Karolina pieknie pisze, cos co na prawde podziwiam. Czytajac ksiazke czulam sie jakbym sluchala opowiesci kolezanki siedzacej obok mnie ktora z pasja zdaje sprawozdanie z tego co sie wydarzylo od naszego ostatniego spotkania! Dla mnie, mieszkajac od 18 lat w Brisbane, informacje nie byly nowe ale kazda kartka byla ciekawie napisane I tak ze chcialam przeczytac kolejna I kolejna…!
      Nie lubie 'chomikowac’ ksiazek na polkach I zazwyczaj po przeczytaniu nowej lektury oddeje ja w nowe rece – inaczej jest z ksiazka Karoliny. Te zatrzymam, dla siebie I dla mojej rodziny ktorej czasem tak ciezko wytlumaczyc mi 'jak zyje sie w Australii/ jak wyglada codziennosc/ co jest innego’. Polecam ksiazke dla kazdego to chce sie wlasnie tego dowiedziec I dla tych ktorzy czasem nie znajduja odpowiednich slow zeby opowiedziec o Australii swoim bliskim w Polsce.
      Czytajac ksiazke Karoliny latwo zrozumiec dlaczego wybrala zycie wlasnie tutaj – na kazdej kartce czuje sie jej gleboki sentyment do tego niwsamowicie pieknego kraju ktorego tak wielu z nas nazywa domem.
      Goraco polecam!

  • Kamila A @kzmilz pisze:

    „Droga do mojej Australii” to barwna opowieść, gdzie soczyste opisy australijskich tras, które najlepiej przebyć camperem, sąsiadują z wrażeniami z australijskich miast, gdzie Karolina pokazuje ciekawe, mniej znane turystom zaułki. W tekst wplecione są historie, które zostały napisane przez życie, spotkania z różnymi osobami, love story… czuć lekkie pióro, czyta się przyjemnie. Zgrabnie wpleciona historia emigracji do Australii.
    Książka naszpikowana praktycznymi wskazówkami przydatnymi w kraju Down Under!
    Karolina włożyła w to kawał serca, zostawiła w swojej książce cząstkę siebie… pełen profesjonalizm!

    • Donata pisze:

      Przeczytałam książkę jednym tchem, po prostu nie mogłam się oderwać. Jest genialnie napisana, ma super zdjęcia. Do tej pory jakoś nie byłam zauroczona Australią, ale po tym jak odbiera i opisuje ją Karolina, zafascynowała mnie. Mam szczerą nadzieję, że nie jest to jednorazowa przygoda Karoliny z pisaniem, bo bardzo chciałabym jeszcze. 😊Aż trudno uwierzyć, że to debiut. Gratuluję Karolinko. 😊

      • Aga pisze:

        Jestem w trakcie czytania ksiazki. Czyta sie lekko, Karolina przeplata wlasne przezycia z faktami o Australii. Duzo ciekawostek, zaskakujacych faktow i malych detali o ktorych chcesz wiedziec a nie dowiesz sie z krotkich wakacji. Dzieki za podzielenie sie tym wszystkim:)

  • Karolina pisze:

    Książkę przeczytałam w ciągu jednego dnia, tak bardzo mnie zaciekawiła 🙂 spodobał mi się sposób w jaki przestawione zostały reakcje Karoliny na nowości które napotkała na swojej drodze. Dzięki zdjęciom i barwnie opisanym relacjom z podróży po kraju, można przez moment mieć wrażenie jakby byłoby się kolejnym bohaterem danej historii 🙂 myślę że jest to bardzo atrakcyjna lektura dla każdej osoby, która jest w jakikolwiek sposób zainteresowana Australią i chciałaby ją odkryć z perspektywy niekoniecznie tylko turystycznej. Mam nadzieję że kiedyś doczekam się drugiej części książki 🙂

    • Monika pisze:

      Bardzo ciekawa książka, świetnie wydana, bardzo ładne zdjęcia. Czytając ją wróciły wspomnienia z moich podróży po Australii. To tak jakbym oglądała film z pobytu w Australii. Dziękuję, że podjęłaś się takiego wyzwania. I za cenne wskazówki dla przyszłych turystów. Gratulacje🤗

  • Angelika pisze:

    Książka Karoliny to jedna z moich ulubionych pozycji o Australii. Piękne wydanie, super zdjęcia i interesujące opisy, które sprawiają, że można poczuć się tak, jakby zwiedzało się Australię razem z Karoliną. Nie brakuje ciekawostek z życia codziennego Australijczyków czy przykładów słów i zwrotów, którymi posługują się Aussies. W książce można znaleźć porady dotyczące szukania pracy w Australii.
    Zdecydowanie polecam tę książkę wszystkim, którzy interesują się podróżami oraz życiem w Australii. To także super pozycja dla osób, które kończą edukację szkolną i nie mają pomysłu na siebie. Karolina w pierwszym rozdziale książki opisuje swoją historię, jak to wszystko zaczęło się od wyjazdu do Anglii i Danii. Książka Karoliny to spora dawka inspiracji i motywacji, by sięgać po najlepsze, podróżować, rozwijać się oraz cieszyć się życiem 🙂
    Serdeczne gratulacje dla Karoliny! Jesteś niesamowita!!!

    • Karolina pisze:

      Dziękuję Angelika za Twoje piękne słowa o książce. Jest mi niezmiernie miło, że moja książca jest jedną z Twoich uluionych pozycji o Australii 🙂

  • Bąbel pisze:

    Książkę przeczytałem jednym tchem ,są chwile wzruszające ,śmieszne ale dużo dowiedziałem się o Australijczykach ich podejściu do życia .Moje ulubione rozdziały to napewno opisy fauny i flory. Dzięki Ci za książkę,czekam na więcej.

  • AniaW pisze:

    Otworzyłam kopertę🤩 jest i ona książka i zaczęłam czytać. Cóż, tak zazwyczaj to się zaczyna. Główną bohaterkę już znałam, poznałam jakieś dwa/trzy lata temu – dzięki Juli chyba 🤔(😉)Jak praktycznie każda książka posiada wątek miłosny, tak i tutaj był, a i nawet kilka. Przyznam, jednak że za romansami nie przepadam… Ale tutaj nie o takiej miłości była mowa. Mowa o szczęściu do ludzi, marzeniach… a ja uwielbiam słuchać, czytać opowieści, tego w jaki sposób inni dążą do ich spełnienia 🥰 szczęście innych raduje 💓Czas się zatrzymał, a ja przemierzałam wschodnie wybrzeże AU. Kraj który pozytywnie zaskakuje swoim krajobrazem, ludźmi i niezwykłymi pokładami ☀️Piękne chwile przeżyłam dzięki książce, które potwierdziły tylko wcześniej wypowiedziane słowa -ja tam wrócę! Trzeba spełniać marzenia! #niemozliwenieistnieje ! Tak, mogłam napisać krócej polecam! Ale nie oddałoby to tego, co czuję🥰 Dobra robota Karolina!

  • J. pisze:

    Czesc

    Dobry artykul. Dziekuje.

    Ja mieszkam w Australii od 17 lat i codziennie bardzo tesknie.
    Moglabym juz dzis wsiasc w samolot i tak jak stoje wrocic do Polski.
    Szanuje ludzi i to co mnie tu spotkalo w tym.pieknym i bardzo bogatym kraju, ale tesknota za rodzina jest coraz wieksza kazdego roku.
    Moj maz niestety nie chce wracac. Wiele rozmow przeprowadzilismy…i nic. Mamy tez dziecko.
    Mysle, ze gdyby nie ono, to bym sie rozwiodla i wrocila do Polski.

    Ciesze sie, ze sie zadomowilas. Bedzie Ci na pewno lzej.

    Ja niestety zaluje, ze nie wrocilam, zanim zaszlam w ciaze.

    Pozdrawiam Cie serdecznie

    J.

    • Karolina pisze:

      Mam nadzieję, że jest szansa, aby wszystko się ułożyło i Australia stała się domem. Trzymam kciuki za Twoje szczęście.

  • Zosia pisze:

    Karolinę znam od dzieciństwa. Zawsze było wiadomo, ze nie usiedzi długo w jednym miejscu 🙂 ale dopiero czytając tę książkę, zdałam sobie sprawę jak wiele wspaniałych miejsc i sytuacji doświadczyła w swoim życiu. Książka jest cudownym źródłem inspiracji do podróżowania i odwagi przed nieznanym. Polecam każdemu!

  • Anonim pisze:

    Nie mogę napisac komentarza, bo nie ma przepisu…..

  • Monika pisze:

    przeczytałam książkę i uważam, ze bardzo trafnie pokazuje przeżycia i odczucia osoby, która decyduje się na taka zmianę w życiu. Rozumiem to dobrze, ponieważ 2,5 roku temu zamieszkałam w Australii, również w imię miłości i choć różne historie, etap życia to mam podobne doświadczenia. Moim zdaniem może być tez fajnym motywatorem szczególnie dla młodych ludzi pokazującym jak korzystać z możliwości edukacji poza granicami kraju i jak nie bać sie prób znalezienia właściwego miejsca. Natomiast opisy Australii to świetna pigułka informacji. Drugi egzemplarz trafił do nastoletniej córki, która przez COVID nie miała jeszcze możliwości tu dotrzeć. Ciesze się z tego wyboru! Wiem, ze dostanie dobra dawkę motywacji oraz informacji o Australii, o życiu z prawdziwej i wiarygodnej historii.

    • Karolina pisze:

      Dziękuję bardzo, cieszę się, że książka się podobała i mam nadzieję, że córka będzie mogła przylecieć do Australii 🙂

  • ASIA pisze:

    Bardzo milo sie czyta te historie. Mieszkam w uk, maz australijczyk I myslimy o przeprowadzce

  • Agnieszka pisze:

    Karolino, już dawno jestem po lekturze Twojej książki. Często do niej wracam, lubię sobie przypominać niektóre wątki. Kiedy opisywałaś swoje pierwsze lądowanie na Gold Coast, czułam Twoje emocje, to, jak zmieni się Twoje życie… Dla mnie to świetny scenariusz na film. Dzięki takim osobom, jak Ty znów przekonałam się, że warto podążać za swoimi marzeniami. W czasie czytania „Drogi do mojej Australii” przez dwa dni wyłączyłam się ze swojego warszawskiego życia i przeniosłam się na antypody. Aż trudno uwierzyć, ze to Twój debiut. Mam oczywiście nadzieję, że będą kolejne książki, tego Ci z całego serducha życzę 🙂

  • Anonim pisze:

    Dzień dobry, chciałabym zamówić 3.wszystkiw 3. Obrazki aborygenskie.
    .
    Jak to zrobić.
    W witrynie wyświetla się,że nie ma w magazynie.
    Serdecznie pozdrawiamy.
    Mariola Zielińska

    • Karolina pisze:

      Dzień dobry, napisałam maila z odpowiedzią, w razie czego proszę sprawdzić folder SPAM, czasami tam trafią wiadomości 🙂

  • Goska pisze:

    Jeśli ktoś jeszcze nie miał okazji zakupić książki „DROGA DO MOJEJ AUSTRALII „ to z całego serca polecam . Świetna książka , piękne zdjęcia . Dużo nowym rzeczy mogłam sie z niej dowiedzieć 🙂 Karolinka czekam na następna. Mogę śmiało napisać ze pisanie masz we krwi 🙂 Gratulacje .

  • Arleta pisze:

    Ksiazke przeczytalam w jeden dzien tak mnie zafascynowala. Fajnie napisana,piekne zdjecia ,ciekawe historie autorki super polecam !

  • Piotr Palik pisze:

    Bardzo ciekawy i wciągający artykuł.

  • Anonim pisze:

    Ksiazke Pani Karoliny, zamówiłam do Niemiec i nie miałam pojęcia czy w ogóle dojdzie. Poszło sprawnie! I mogłam wreszcie przeczytać!
    Bardzo ciekawie i lekko napisana. Czyta sie szybko. Interesująco sformułowane opisy wydarzeń, przeplatane humorystycznymi relacjami. Ma się uczucie przezywania samemu tego wszystkiego, co opisane w książce. Nie potrafię dokładnie opisać moich uczuć jakie miałam w trakcie czytania, ale były bardzo pozytywne. Polecam przeczytanie książki przed planowaniem podrozy do Australii. Pozdrawiam

  • sunny pisze:

    Ksiazke przeczytalam troche z przerwami bo w pracy I jak tylko moglam.Moge powiedziec ze ta ksiazka jest niesamowita;opowiada o prawdziwym życiu,jest tez wiele ciekawostek o Australii jak I wesolych historii.Tę ksiazke polecam z calego serca bo jest wyjątkowa.Mam nadzieje ze w przyszlosci pojawią sie następne ksiazki Karoliny I jestem pewna ze bedą tak samo ciekawe jak ta.Dlatego bardzo dziekuję za tą ksiazkę I czekam na nastepne.🤩🤩🤩🤩😊

  • malinka pisze:

    Bardzo ważny i przydatny wpis

  • Basia pisze:

    Są prześliczne

  • Basua pisze:

    Wszystkie miejsca są cudowne i kuszące ale jako pierwsze chciałabym zobaczyć Nossa

  • Dawid pisze:

    Karolina napisała super książkę o Australii. Czyta się ją zapartym tchem jakby się oglądało dobry film, z wątkiem romantycznym w tle z happy endem. Poza tym, dużo ciekawostek o Australii. Polecam każdemu kto chce dowiedzieć się więcej o tej części świata. Nie ma lepszego źródła niż ktoś kto mieszka w tym kraju ponad dekadę i codziennie pokazuje życie w Australii od podszewki na instagramie.

    Mam nadzieję poznać osobiście autorkę jak tylko wrócę do Australii.

    Pozdrawiam serdecznie:)

  • Sandra z @rozgadani pisze:

    Książkę przeczytałam zarówno ja jak i moja mama. Obie pochłonęłyśmy ją w 2-3 dni! Opowieść Karoliny czyta się bardzo przyjemnie, dzięki jej historii mogłam przywołać sobie w pamięci czas, który spędziłam w Australii i przypomnieć o rzeczach, które zdążyły mi wypaść z pamięci. Jestem bardzo ciekawa ciągu dalszego historii i dlatego czekam niecierpliwie na kolejny tom!

  • Anonim pisze:

    Mocno przesadzone. To absolutnie nie jest nasza zima. W tym roku 2 maja było kilka stopni i padał śnieg. Także zima w Australi na południu to nasza pozna i to ciepła wiosna. Snieg tylko w górach.

  • Asia pisze:

    Na ksiazke Karoliny nie moglam sie juz doczekac , az w koncu przyszla do mnie , do czytania zabralam sie od razu i od pierwszej strony przepadlam. Ksiazka jest tak wciagajaca , ze musialam ja sobie dawkowac , zeby za szybko nie skonczyc . Przepiekne zdjecia , super przygody , mimo , ze sama mieszkam w Australii dowiedzialam sie paru nowych ciekawostek . Brawo dla Karoliny za umiejetnosc przelania na papier swoich przygod , I bardzo bym chciala aby powstala druga czesc ,

  • Roman pisze:

    Co to znaczy 25 papierosów ? Czy to znaczy 25 sztuk ,czyli jedną paczkę ? Gdzieś czytałem ,czy słyszałem ,że można wwieźć 250 gram wyrobów tytoniowych ,czyli np. 8 paczek 3-dekowych opakowań tytoniu do robienia papierosów . Jak to w końcu jest. ?

  • Maria pisze:

    „Aby ułatwić rozwój gospodarczy, kolonie połączyły się tworząc The Commonwealth of Australia, czyli Związek Australijski. Miało to miejsce 1 stycznia 1901 roku. Sześć stanów stworzyło jedno państwo”. Czyżby?

  • Brygida pisze:

    Kocham Australię i pragnę poznać jej kuchnię, kulturę.

  • Laula pisze:

    Mi z tego przepisu wyszło 15 ciasteczek, ale musiałam dodać troszkę więcej wody żeby było lepkie i musiałam trzymać troszkę więcej czasu w piekarniku, tak ok. 17 minut 🙂
    Ale wyszły przepychota 🙂

  • Artpart pisze:

    Witam. Bylem pare lat temu na wakacjach w Australii. To byl super wyjazd I spedzony czas. Sledzac pandemiczne wydarzenia to wydaje mi sie, ze Australia popada w totalitarny zamordyzn. Widze to z perspsktywy USA, gdzie mieszkam od lat. Jezeli nie mam racjito prosze o sprostowanie na mojego maila. artpartphoto@gmail.com. Pozdrawiam z Vernon Hills.

  • Artur pisze:

    Witam. Bylem pare lat temu na wakacjach w Australii. To byl super wyjazd I spedzony czas. Sledzac pandemiczne wydarzenia to wydaje mi sie, ze Australia popada w totalitarny zamordyzn. Widze to z perspsktywy USA, gdzie mieszkam od lat. Jezeli nie mam racjito prosze o sprostowanie na mojego maila. artpartphoto@gmail.com. Pozdrawiam z Vernon Hills.

  • Teresa pisze:

    Czy test obowiązuje wszystkich ludzi bez względu na wiek ? Staruszków też?

  • Jola pisze:

    Znam Karolinę z klubu polkinaobczyznie, ( sama do niego nie należę)znam to dużo powiedziane. Spotkałam jej profil na instagramie , początkowo czytałam wpisy tylko. Trochę po cichu kibicowałam jak pisała ksiazke. Zdecydowałam się kupić jakieś 3 tygodnie temu w PDF-ie.
    W końcu kiedy miałam chwile czasu zaczęłam ja czytać. Chwila okazała się godzinami bo nie mogłam się oderwac od czytania.
    Moim skromnym zdaniem ksiazka Karoliny jest odbiciem jej marzen z dziecinstwa. Marzen które w bardzo prosty i zrozumiały opisała. Dzięki swojej „ upartość” pomocy rodziców i innych udało się. 👏🏻👏🏻👏🏻👏🏻👏🏻Jej zdjecia oddają klimat tego kontynentu.Ja zawsze myslalam ze Koale to misie a tu proszę😂
    Nie zawsze było łatwo ale marzenie spełnione.
    Ksiazke czyta się jednym tchem a po przeczytaniu zostaje pytanie : to już koniec? Czekam na następna ksiazke. Polecam gorąco przeczytanie to nie bajka a życie ale jakie.

  • Książkę Karoliny kupiłam niedawno i był to ebook. Zdawałam sobie sprawę, że co prawda w ebooku nie będę mogła oglądać pięknych zdjęć Australii w wydaniu kolorowym, ale już tak mam, jak jakaś książka mnie zawoła , poprzez moje serca, to chcę ją przeczytać natychmiast …i tak też było w przypadku książki Karoliny . O Australii marzyłam zawsze i od zawsze czułam ją w kościach . Zasiadłam do opowieści Karoliny 2 dni temu , pikanterii dodawał fakt, że akurat w Polsce mamy upału 36 Stopni C wzwyż , wiec poczułam na własnej skórze, jak to jest w gorącej Australii i jak to jest jak sie nie ma czym oddychać .Książka Karoliny napisana jest z lekkością i dotknęła moje serce. Z rozmarzeniem czytałam, że napisanie książki przez Karolinę było jej marzeniem , bo ja tez mam takie marzenie i doskonale ją rozumiem. W książce podobało mi sie dosłownie wszystko i czułam, że napisana jest z potrzeby serca i podzielenia się własnym doświadczeniem autorki. Obserwuję Karolinę na Instagramie i teraz już wiem, że od dzisiaj będę Ją obserwować inaczej, jakbyśmy spotkały się w Australii przy kawie, choć kawy nie pijam i opowiadały sobie jak żyjemy i co u nas słychać , jakie mamy marzenia i co przeszłyśmy w życiu. Jestem w takim punkcie życia, że z powodu życiowych wyzwań musiałam przewartościować swoje życie i to doprowadziło mnie do odkopania swoich marzeń i szczerze mówiąc Australia , jak już napisałam zawsze była BIG DREAM. Teraz już wiem i robię wszystko każdego dnia, abym mogła prowadzić w przyszłości życie o którym marzę , mieszkać tam gdzie zawsze chciałam , a zawsze chciałam budzić się nad Oceanem w Australii. I to daje mi siłę , dotarcie do mniej samej , jaką zawsze chciałam być i stawianie się do życia , aby było ono najpiękniejsza przygodą, jaką możemy tutaj przeżyć. Książka Karoliny poruszyła mnie i rozpaliła jeszcze mocniej ten ogień w sercu , aby tam się znaleźć i dać radę. Szczerze mówiąc byłoby miło kiedyś spotkać Karolinę w Australii i uśmiechnąć się i powiedzieć , dnia tego i tego czytałam Twoją książkę i wracałam do niej jeszcze wiele razy …aż wreszcie tu jestem i będę tutaj teraz żyć !!! Tego sobie życzę !!! Dziękuję Karolina za przepiękną książkę, że zrealizowałaś marzenie nie tylko o napisaniu jej, dzięki czemu mogę ja czytać, ale także, że poszłaś za głosem swego serce w życiu .Na tym właśnie polega jego piękno , ale tez i trud, co w ostatecznym rozrachunku się uzupełnia. Tak więc na zakończenie tych moich paru słów do Ciebie – dziękuję Ci Piękna Duszo za tę książkę i za inspirację !!! Wlało to w moje serce nadzieje, że ja też tak mogę !!1 Dziękuję Karolina i czekam na druga książkę !!! Pozdrawiam z Polski !!! p.s. wiem , że będę do tej książki wracać jeszcze , będę .I na pewno zasiądę przed komputerem i będę szukać w Googlach tych wszystkich niesamowitych miejsc o których pisze Karolina.

  • Asialickun pisze:

    Wow! Kanapki z chipsami jadałam w gimnazjum nie mając pojęcia że to pochodzi z Australii! Są przepychota…

  • Adrian pisze:

    Hi, pod koniec roku lecę do A po raz pierwszy. Chłonę wszystkie informacje. Takie wpisy są super pomocne. Dzięki. Dziwnie to wszystko brzmi ale cóż jak chcesz zobaczyć ten kraj to trzeba to przeżyć i minimalizować potencjalne ryzyko wszelkich „kontrowersji”. Dla mnie najważniejsze informacje dotyczą przewozu leków bo trochę ich muszę przyjmować a zamierzam być 3m. Czy to może rzutować na wpuszczenie mnie do A/ lecę do rodziny. A może dobrze mieć od nich coś w rodzaju zaproszenia- gdzie o tym poczytać. Dzięki, podrawiam i good luck😊

  • Bożena Zapart pisze:

    Czy do Australii mogą zabrać mak mielony bo lecimy na święta i chciałam zabrać na świąteczny makowiec.

  • Anonim pisze:

    Byłam, polecam

  • Oskar pisze:

    Po przeczytaniu książki Karoliny czuję, że pytania, które od dawna zapełniały moją głowę, nareszcie znalazły swoje odpowiedzi. Autorka – niezwykła podróżniczka z pasją opisuje poruszające doświadczenia, motywujące do przekraczania granicy własnego komfortu, dążenia do wymarzonych celów oraz spełniania upragnionych marzeń. Karolina przedstawia Australię od strony praktycznej, udziela wielu przydatnych wskazówek dotyczących podróżowania jak i samego życia na antypodach, nie ukazując jej przy tym jako filmowej utopii, lecz opisuje Australię taką, jaka jest w rzeczywistości. Historia przedstawiona w lekturze jest niezwykle ciekawa (po raz pierwszy nie miałem ochoty odkładania książki), przemyślanie napisana oraz łatwo i z wielką przyjemnością się ją czyta. Jednakże, co najważniejsze – jest prawdziwa. Postawa Karoliny inspiruje i dowodzi, że warto spełniać swoje marzenia. Dziękuję Karolino za fantastyczną opowieść i niecierpliwie wyczekuję następnych publikacji.

  • Kupa pisze:

    Ibis! Kocham je są piękne

  • Karolina pisze:

    Kiedy ponownie będą dostępne ciastka?:)

  • Anonim pisze:

    👍😘 Maria z Sydney

  • Anonim pisze:

    Piekne sa te jacarandy drzewa jak kwitna, bylam kiedys w Grafton w tym czasie i tam jest cala ulica tych drzew, cos pieknego.

  • Adam pisze:

    A ja rozwazam przeprowadzkę do Brisbane z rodziną. Ale potrzebuje pomocy co najpierw ogarnąć? Dziecko 12 lat. Oczywiście pracę mam zapewnioną, najpierw 6 mcy wiza pozniej 4 letnia lub po 2 latach na stale. Dodam ze uciekam z UK.

  • Anonim pisze:

    Sweet!

  • Jolanta Liszniew pisze:

    Vegemite Cheesybite jest świetne na toscie , to ma być tylko muśnięte ni za dużo do tego kawa to jest rarytas .Manga jest kilka rodzai wszystkie są soczyste i przepyszne ,nie ma nigdzie lepszego manga jak w Australii .Zapomniała Pani o baraninie która jest bardzo ważna na BBQ ,kiełbas jest pełno i nie powiem ze są złe bardzo lubię te kiełbasy ,tez są szaszłyki specjały na BBQ ,poprostu dajemy wszystko co nam przyjdzie do głowy pozdrawiam

  • Igor i Karolina pisze:

    Właśnie wróciliśmy z 3 tygodniowej wycieczki objazdowej kamperem po wschodnim wybrzeżu Australii. Karolina nie tylko pomogła nam zaplanować wycieczkę ale tez służyła fachowa rada w trakcie jej trwania. Jej doświadczenie ,miły kontakt oraz cierpliwość były olbrzymim wsparciem dla nas podczas całego pobytu. Dziękujemy bardzo i gorąco polecamy skontaktowanie się z nią tym wszystkim którzy myślą o zwiedzaniu tego pięknego kraju.

    • Karolina pisze:

      Dziękuję pięknie 🙂 Cieszę się, że wyjazd się udał! Super było Was spotkać na żywo po długiej znajomości „online”.

  • Jola pisze:

    Wylatuję do Japonii 27.01.
    Ahoj przygodo

  • maniek pisze:

    Jakiś czas temu przeczytałam książkę w wersji e-booka i jestem nią zachwycona. Na pewno do niej wrócę, może nawet niedługo, bo za oknem biało, a tam właśnie trwa lato. Czyta się lekko i przyjemnie, pierwszą połowę pochłonęłam w ciągu 2 dni, później sobie dawkowałam, by za szybko nie skończyć 🙂 poznałam historię tej niesamowitej dziewczyny, która spełniała swoje marzenia kroczek po kroczku, bywało, że na niektóre przeżyte sytuacje uśmiechałam się szeroko, bo taka czy inna niespodziewajka się wydarzyła. Podczas czytania gdzieś tam głęboko w serduszku poczułam chęć zobaczenia tego kraju na żywo, choć do tej pory byłam stanowczo na NIE 😉 także wielki sukces dla Ciebie.
    Czekam cierpliwie na kolejną część, tymczasem polecam bardzo tę lekturę, jak i jej instagram, gdzie podziwiać można prawie na żywo odwiedzane przez nią miejsca. Pozdrawiam serdecznie 🙂

  • Halina pisze:

    znalazłam ciekawą stronę , może się przyda – co można przywieść do Australii https://www.abf.gov.au/entering-and-leaving-australia/can-you-bring-it-in/overview

  • Irma i Jan pisze:

    Bardzo dziękujemy Karolinie za wspaniale zorganizowanie naszego weekendu w Brisbane. Nasza sympatyczna przewodniczka, Karolina, oprowadziła nas w sobote po Brisbane, pokazała to co najciekawsze. Drugi dzień (niedziela) spędzilismy wspólnie na Gold Coast, fantazja, zobaczylismy kangury i koale w środowisku naturalnym. Polecamy Karolinę jako przewodnika i organizatora. Karolinko serdecznie pozdrawiamy i jeszcze raz serdecznie dziekujemy.

  • Adalbert pisze:

    „W określonych godzinach w metrze kobiety mają wyznaczone wagony. Metro w Tokio jest wypełnione po brzegi od rana do nocy. Aby zapewnić kobietom i dzieciom bezpieczeństwo wyznaczono specjalne wagony tylko dla nich.” – Skąd takie abstrakcyjne informacje? Byłem w Japonii, tydzień w Tokio całymi dniami poruszałem się metrem i innymi środkami lokomocji i po pierwsze wcale nie ma tłoku, nawet w godzinach szczytu w samym centrum okolice stacji Shinjuku godzina 18 – w metrze nie było ścisku. W Warszawie jest o niebo gorzej. Wagony dla kobiet i dzieci, to już kogoś mocno poniosło, żeby robić sensację. Ten kraj jest super uporządkowany, Japończycy prześcigają resztę świata o kilka długości. Szanują siebie nawzajem również turystów. Nigdzie na świecie nie czułem się tak bezpiecznie i „zaopiekowany” przez miejscowych. Zero narzucania się, zawsze gotowi do pomocy. Porządek zero brudu i śmieci. Wszystkie auta czyste jakby przed chwilą wyjechały z salonu, również auta ciężarowe i autobusy. Zero graffiti, poniszczonej czy zardzewiałej infrastruktury. Chciałbym tam mieszkać na stałe.

  • Joanna pisze:

    Czytam i czytam i w końcu widzę kogoś tak podobnego i odważnego do mnie. Poznałam na portalu faceta , Kanadyjczyka mieszkającego w Vancouver. Mamy kontakt od 3 miesięcy . On zawiesił konto na portalu i myśli naprawdę poważnie, snuje plany związane ze mną i niedługo planuje przylecieć do Europy abyśmy mogli się w końcu poznać w realu. Codziennie gdy tylko się budzi, w ciągu dnia i na dobranoc zawsze pisze czy dzwoni. Ja robię to samo. Wiemy ze to nie będzie łatwe ale postanowiliśmy razem walczyć w tej bitwie . On ma swój wymarzony ideał przyszłej żony i twierdzi ze każdego dnia coraz bardziej ja przypominam. Nasze rozmowy są bardzo konkretne i słodkie. Obydwoje wiemy ze musimy być szczerzy i grać w otwarte karty aby to wszystko miało dobry początek. Nie ma miejsca na dziwne gierki. Podjęliśmy to wyzwanie.
    Do tej pory nie miałam szczęścia do mężczyzn i ciężko mi uwierzyć ze można poczuć coś wspaniałego a zarazem tak daleko oddalonego ode mnie czego nie mogłam doświadczyć tutaj, bliżej, w zasięgu ręki. Wiem , ze jeśli zdecydujemy abyśmy byli razem ja muszę zmienić życie i wyjechać do Kanady, przejść proces który nie należy do najłatwiejszych w dodatku mam 12 letniego syna . Boje się tego wszystkiego ale tez bardzo się cieszę. Obecnie mieszkamy z synem w Szwecji i życie nie jest tutaj złe…. Ale … jest teraz Kanada . Należę do osób odważnych ale spakowanie walizek do Szwecji nie jest az tak trudne jak decyzja o przeprowadzce do Kanady, z dala od wszystkich.
    Nie wiem jak to się zakończy ale w głębi serca wierze ze to się uda. Jak widać innym tez się udaje 🙂❤️

  • Barbara August pisze:

    Japonia zawsze mnie interesowała pod każdy względem Bardzo proszę o więcej informacji publikacji na Facebooku Bardzo by się przydały filmy o Japonii w Tv ale oni publikują tylko powtórki aż do znudzenia Bardzo ciekawe informacje Pozdrawiam serdecznie Barbara August

  • Rafał pisze:

    Książka petarda, jedna z najszybciej przeczytanych przeze mnie w życiu. Oczami wyobraźni można sobie wyobrazić, że Karolina siedzi obok i opowiada to wszystko popijając niespiesznie kawkę (mam nadzieję, że będzie okazja by wyszło to poza sferę wyobraźni, do świata realnego). Już nie mogę się doczekać aż przyjdzie najnowsza pozycja i znów będę mógł przenieść się na Antypody. Polecam wszystkim, książkę, bloga oraz IG Moja Australia i świat, i pozdrawiam serdecznie autorkę z Królewskiego Miasta Krakowa, do zobaczenia na początek w Polsce 🙂

  • Anonim pisze:

    Super książka bardzo ciekawa opisująca miejsca do których bardzo bym chciała dotrzeć 🇦🇺 Ciekawe podróże z dziećmi w czasie pandemii 😱 Fauna i flora w Australii może być bardzo ciekawa 🦘🐨 bardzo zachęcam jeśli ktoś chce choć na chwilę tam się przenieś 🇦🇺 na ten Koniec świata .

    • Karolina pisze:

      Dziękuję, cieszę się, że wspólna „podróż na antypody” była udana i kto wie, może do zobaczenia na miejscu ☺️

      • Karolina F pisze:

        Przeczytałam obie książki i gorąco polecam! Mieszkam w Australii prawie 4 lata, ale z Książek Karoliny dowiedziałam się o wielu magicznych miejscach i najróżniejszych ciekawostkach o których nie miałam pojęcia! Dodatkowo w obu książkach znajdziecie przepiękne zdjęcia. Po przeczytaniu książek mam też jedna refleksję. To nie tylko książki dla każdego kto interesuje się Australią i marzy o wakacjach na Antypodach. To również opowieść o tym, że warto mieć głowę pełną marzeń i nie bać się, żeby za nimi podążać. Jeśli myślisz o przeprowadzce do innego kraju, ale masz obawy, myślisz że to droga nie do przejścia….książki Karoliny są idealne dla Ciebie! Z całego serca polecam!

      • Karolina pisze:

        Karola, dziękuję z całego serca za tak piękną opinię o książce! 🩷

      • Aneta Pawłowska Gąsiorczyk pisze:

        Najpierw przeczytałam drugą książkę 🙂 dziękuję Karolina za fantastyczną podróż do Australii❣️ która fascynuje mnie od wielu lat. Po lekturze, jestem jeszcze bardziej ciekawa tego kraju i kończąc czytanie, zamówiłam pierwszą książkę 🙂 podczas czytania wiele razy zaglądałam do internetu i szukałam miejsc, o których piszesz . Z niecierpliwością czekam na dostawę pierwszej książki 🙂

  • Droga do mojej australi, w głąb mojej australi pisze:

    Przeczytałam dwie książki i mogę śmiało napisac że dawno nie czytałam tak lekkiej , życiowej a zarazem ciekawej i ambitnej lektury ! Chciałabym mieć w sobie tyle odwagi , chęci do działania i ciekawości świata co autorka . Te książki bawią, uczą, wzruszają i przywracają wiarę w ludzi . Polecam każdemu, warte każdej złotówki 🧡😃👊

  • Basia pisze:

    Przeczytałam obie książki. Napisane bardzo ciekawie, dużo cennych uwag dotyczących przygotowania się do wyjazdu do Australii.Moc cennych wskazówek co zobaczyć, gdzie co załatwić. W każdej książce są piękne kolorowe zdjęcia. Karolina opisuje swoją drogę do Australii, która jest teraz jej domem. Opisuje podróże po Australii i codzienne życie. Daje wiele cennych rad tym wszystkim którzy interesują się Australią, planują ją odwiedzić a nawet zamieszkać. Polecam!!!

  • Gośka pisze:

    Przeczytałam obie książki Karoliny i mogę śmiało napisać że są wspaniałe . Sama mieszkam w Australii od paru dobrych lat ale o niektórych miejscach nawet nie słyszałam wiec bardzo sie cieszę że dowiedziałam się o nich z książek Karoliny .Bardzo polecam obie książki tym którzy chcą poznać Australię . Ja osobiście czekam na następna książkę🤗Karolina gratulacje !!!

  • Emilia pisze:

    Super ksiazka, ktora moge polecic wszystkim, zainteresowanym Australia!
    Czuje sie jeszcze bardziej zmotywowana zeby odwiedzic Australie i Karoline! 🙂

  • Maja i Kamil pisze:

    Karolina spotkała się z nami w centrum Brisbane i oprowadziła po najciekawszych miejscach oraz malowniczych ścieżkach. Dzięki długiej liście poleceń, przydatnych informacji i pomysłów na spędzenie czasu w Brisbane, już wiemy co robić w wolnym czasie 🙂.
    Dziękujemy bardzo za wspólnie spędzony czas i jak najbardzej polecamy Karolinę jako przewodniczkę, dla tych który zostają w Brisbane na chwilę albo na dłużej 😁

  • Piotrek pisze:

    Przeczytałem obie książki Karoliny. Obie świetne. Jeśli planujesz podróż do Australii to jest tu opisanych mnóstwo punktów które warto nanieść na swoją mapę podróży 😉 Ponadto książki są tak wciągające, że same przenoszą czytelnika do Australii, nie trzeba kupować biletu.
    A tak serio to już nie mogę doczekać się podróży do Queensland, a książka jeszcze zaostrzyła mój apetyt. Polecam serdecznie!

  • Lidia pisze:

    Pani Karolino
    Książki przeczytałam. Jestem pod wrażeniem. Książki zawierają wiele cennych informacji o Australii. Nie są „przegadane” o nieistotnych rzeczach. Zawierają te informacje, które są ważne dla odwiedzanych miejsc i przybliżają ich historie. Czyta się je ” z zapartym tchem” i z przyjemnością po nie sięgałam. Czułam się ze jestem w Australii i podążam Pani śladami. Myślę ze każda następna książka będzie również ciekawa ponieważ ma Pani to coś -” tzw lekkie pióro”, co pozwala Pani cieszyć się pisaniem a Nam czytelnikom relaks i przyjemność z Pani książką w rękach.
    Pozdrawiam serdecznie

  • Karolina pisze:

    Dzień dobry! Kiedy można się spodziewać dostawy ciastek?:)

  • Anonim pisze:

    W Australii w przeciwienstwie do Polski wysokosc podstawowej emerytury z “I go filaru” zwanej Old Age Pension jest taka sama dla wszystkich. Mozesz przebimbac cale zycie na zasilku dla bezrobotnych i jak skonczysz 67 lat to ja dostaniesz. Mozesz miec tez ja wyplacana stad w Polsce. Pozwala to wyjechac do Polski na starosc narzekac na “brak perspektyw” I “zyc jak krol” w PL.
    Reszta ktora pracuje i prowadzi normalne zycie przewaznie chce wiecej niz zasilki i Old Age Pension.

  • Ania z rodziną pisze:

    Zamówiliśmy u Karoliny wycieczkę z przewodnikiem po Brisbane oraz tygodniowy plan wakacji w Queensland.
    Karolina jest świetnym przewodnikiem, pokazała nam miasto dzieląc się wiedzą i ciekawostkami dotyczącymi miasta, a także Australii. Plan tygodniowego urlopu, który opracowała dla nas był strzałem w dziesiątkę – dziękujemy za wskazówki, ciekawe miejsca i zaplanowanie czasu.
    Polecam!!!

  • Justyna Bidynska pisze:

    A czy ktos z was przewozil suszone grzyby i/albo alkohol domowej roboty (nalewka itp.). Prosze mame, zeby mi kilka rzeczy przywiozla, ale nie chce jej narazac na stres niepotrzebnie…

  • Weronika pisze:

    Hej, wybieramy się do Australii na około 10 – 12 dni na początku grudnia. Mogłabyś doradzić, która trasa na wyprawę kamperem będzie najlepsza?
    Biorę pod uwagę Sydney – Brisbane, ale obawiam się o deszczowa pogode w tym terminie.
    Druga opcja to road trip w stronę Adelaide – zdążymy w 10 dni z Sydney czy mało realne?

    • Karolina pisze:

      Hej, grudzień to pora deszczowa ale nie znaczy, że cały czas leje, tylko jak lunie to porządnie więc warto rozważyć trasę Sydney – Brisbane ☺️

  • marta pisze:

    hejka ! recenzja po dwoch przeczytanych ksiazkach – SUPER 🙂 uwielbiam porownania Polski do Australii a tego tu sporo . Jako ze jestem na antypodach nowa, ksiazka duzo pomogla mi zrozumiec i nauczyc . Karolina oprocz tego ze jest mama , zona i do tego pracuje , to zawsze znajdzie czas na szybka wymiane wiadomosci lub spotkanie . Polecam kazdemu , kto zaczyna swoja przygode w Australii lub tym ktorzy chcieliby przyblizyc sobie ten odlegly kontynent . A ty Karolina dawaj dalej czadu , you go GIRL !

  • Karolina pisze:

    Dzień dobry! Kiedy można spodziewać się dostawy ciastek?🙃

  • Maja i Kamil pisze:

    Czytając książkę „W głąb moje Australii” można nie tylko poczuć się jak w Australii, ale także zrozumieć kulturę oraz niesamowitość tego zakątka świata. Wszyscy, który chcą zwiedzić mniej zaznane australijskie perełki, znajdą w książce wiele wskazówek i rzetelnych informacji (my skrupulatnie wszystkie notowaliśmy). Potwierdźmy, że rodzicielska perspektywa podróżowania, opisana jest poprzez opowieści, które zaciekawią nie tylko rodziców. Autentyczność z jaką napisany jest tekst sprawiła, że czytając czuliśmy się jakbyśmy słuchali tych opowieści na spotkaniu przy kawie. Wszystkim szczerze polecamy, bo nas to książka bardzo inspiruje i za to jesteśmy bardzo dźwięczni Autorce – dziękujemy bardzo Karolino 🙂

  • Anonim pisze:

    Hej, mam pytanie w kwestii tytoniu. W Polsce nie ma opakowań w których jest 25g. Czy może być to tytoń który technicznie ma 40g ale ujełabym z paczki 15g żeby dobić do tych 25? Czy musi być zamknięty fabrycznie?

  • Anonim pisze:

    Hej, mam pytanie w kwestii tytoniu. W Polsce nie ma opakowań w których jest 25g. Czy może być to tytoń który technicznie ma 40g ale ujełabym z paczki 15g żeby dobić do tych 25? Czy musi być zamknięty fabrycznie?

  • Ania pisze:

    Kiedy wg Ciebie najlepiej jechać do Sydney żeby było ciepło i można było się kąpać ale żeby nie umierać z upału;)?

    • Karolina pisze:

      Ciężko przewidzieć pogodę, ale żeby unikać upałów i wskoczyć do wody to stawiałabym na wczesną jesień lub wiosnę ☺️

  • Wioletta pisze:

    Potwierdzam, informacje są jak najbardziej praktyczne. Każdy kto planuje wakacje w Australii, powinien się z nimi zapoznać.
    Dzięki konsultacji z Karoliną , nasze wakacje przebiegają bez większych problemów ( problemem był zagubiony bagaż; pomimo kupna karty SIM , brak możliwości wykonywania połączeń, problem z siecią; no i najważniejszy problem to bank w którym posiadamy konto, gdzie płatność kartą raz jest możliwa 5 razy nie, nie ma ma na to sposobu, polecam posiadanie kont w innych bankach).
    Jest jeszcze kwestia o której można wspomnieć: jeśli planujecie podróż kamperem, to rezerwujcie wcześniej miejsca kenpingowe. Przekonałam się na własnej skórze, że znalezienie miejsca noclegowego w styczniu w okresie australijskich ferii graniczy z cudem. Serio 😕. A godziny otwarcia recepcji na takim kempingu to zazwyczaj 9:00 – 16:00, no może 17:00, Czyli po tej godzinie nawet nie ma możliwości porozmawiania osobiście, o znalezienie jakiegoś kawałka trawy 😂
    Karolina, dziękuję za bezcenną pomoc w realizacji mojego marzenia 😁

  • Anonim pisze:

    Zlozylam dokumenty poczta w pazdzierniku , dzis jest 19 styczen i nic cisza zadnego terminu na testy ? Czy powinnam sie gdzies dowiedziec ?

    • Karolina pisze:

      Myślę, że możesz zadzwonić do urzędu chociaż ja już nie pamiętam czy oni udzielają informacji na temat dat. Ponoć na termin czeka się około 6 miesięcy więc ja bym się nie stresowała ☺️

  • Anonim pisze:

    Witam
    Ksiazke przeczytalam z duzym zainteresowaniem.
    Moja historia z Australia byla bardzo podobna.
    Tylko tyle ze ja wyladowalam prawie 25 lat temu w Melbourne. To wszystko co opisujesz, co Ciebie zaiteresowalo, zaintrygowalo i zachecilo do napisania tej ksiazki to dla mnie bardzo znane odczucia.
    Ksiazka napisana lekko, dobrze sie czyta a do tego ciekawie ilustrowana. Bardzo polecam, zwlascza na prezent dla przyjaciol, rodziny z Polski.🙂

  • Iwona pisze:

    170 stopni 20 minut z termoobiegiem czy góra dół?

  • Beata Kiciewicz-Brochocka pisze:

    :} [:

  • autor

  • Od lat marzyłam o podróży do Australii i od jakiegoś czasu spełniam moje marzenie.
    Zapraszam do wspólnej podróży po Australii i innych zakątków świata, które udało mi się odwiedzić.
    Udanego podróżowania!

  • Tematyka

  • Australia i Świat

  • Najczęściej komentowane

  • Najpopularniejsze posty