2 grudnia 2010 wyruszyłam w moją pierwszą Australijską wyprawę. O podroży na ten kontynent marzyłam od wielu lat i w końcu się udało! Marzenie się spełniło i to jeszcze w moje urodziny! Jak co roku, zima zaskoczyła drogowców, a szczególnie tych w Anglii, bo stamtąd wylatywałam. Moja mama i koleżanka łapały lot do Gdańska. Z opóźnieniem doleciały do Poznania i stamtąd autobusem do domu. Bo śnieg, pozamykane lotniska, brak sprzętu do odśnieżania i odcięte drogi. Ja byłam cała spanikowana, bo do końca nie wiedziałam, czy wylecę, ale na szczęście na dzień przed odlotem, otworzyli lotnisko, z którego wylatywałam, inne pozostały tymczasowo zamknięte.
Leciałam tanią linią lotniczą, w samolocie nie dostałam nic do picia, czy do jedzenia. Dobrze, że była zima, przynajmniej okryłam się płaszczykiem, bo za koce i poduszki tez trzeba było płacić. Przynajmniej wiedziałam, żeby się ubrać wygodnie. (Na mój pierwszy długi lot do RPA ubrałam spodnie ‘rurki’. Wyobraźcie sobie, jakie ja miałam problemy żeby cokolwiek z nogami zrobić. Człowiek po prostu nie widział, jak się przygotować i w co się ubrać na tak długi lot.) Za sąsiadkę miałam miłą dziewczynę z Malezji, która przez całą drogę częstowała mnie słodyczami. Przesiadkę miałam w Kuala Lumpur i szybko poszłam cos zjeść. Oczywiście nie miałam odpowiedniej waluty, a mojej karty nie akceptowali. Na szczęście jakaś miła osoba stojąca za mną zapłaciła za mój posiłek. Kolejny lot zleciał szybko, cały czas zastanawiałam się, co to będzie, jak to będzie, a co jeśli… A w Gold Coast na lotnisku czekała pewna osoba i to właśnie dzięki niemu moje marzenie się spełniło. No i udało mi się przytulić koalę, co było moim wielkim marzeniem!
Potwornie tęsknię za rodzina i przyjaciółmi, ale za nic nie zamieniłabym życia, które tutaj mam. Moja 4-tygodniowa podróż do krainy kangurów obróciła moje życie do góry nogami, dosłownie i w przenośni. Tym samym rozpoczęła regularne loty na trasie Polska – Australia i w końcu przeprowadzkę. Chyba łatwo się domyślić, czym to było spowodowane. Ale o tym może kiedyś napiszę 🙂 .
’Marzenia sie spelniaja tylko mocno, mocno, mocno w nie wierz’
jak śpiewała Majka Jeżowska. Życzę, żeby Wasze też się spełniały!
Jakie są Wasze marzenia?
0Dzięki, że zaglądasz na bloga. Jeśli spodobał Ci się wpis, nie wahaj się zostawić po sobie śladu w postaci komentarza lub polecenia tekstu przez kliknięcie serduszka. Każdy pozytywny sygnał od czytelników motywuje mnie do dalszego pisania bloga. - Karolina
Moim marzeniem po pierwszej wizycie w Australii był powrót tam na dłużej, a najlepiej na zawsze. Jednak marzenie to poszło w odstawkę ponieważ w moim życiu pojawi się mały człowieczek. Ale przynajmniej mam wspaniałą rodzinkę w Australii do której zawsze możemy przyjechać. Mam nadzieję, że moje dziecko tak samo jak i ja z mężem zakocha się w tym kontynencie i ono będzie widziało swoją przyszłość na antypodach.
Moje największe marzenie się spełniło ponieważ zobaczyłam Australię i ją pokochałam 🙂
Cieszę się, że udało Ci się tu przylecieć i jak sama piszesz, na pewno jeszcze tu wrócisz! Gratuluję maluszka i może niedługo tu w trójkę przylecicie? 🙂
ja też chcę przytulić koalę.. i kangura… i… 🙂
Już niedługo! 🙂
Aktualnie naszym marzeniem jest trzeci powrót do Oz 🙂 W przyszłym roku chyba się uda – i to chyba na dłużej!
Trzymam kciuki i mam nadzieję, że do zobaczenia!
Cudownie, że udalo Ci się spełnić takie marzenie! A cały ten rząd niepowodzeń na początku pokazuje, że zazwyczaj w takich chwilach na naszej drodze pojawiają się osoby, które pomagają, ułatwiają, czy odnawiają wiarę w dobro na świecie 😉 Oby tak dalej i powodzenia!!
Przeprowadzka tu w ogóle nie była łatwa, tyle wylanych łez i nerwów, ale teraz się z tego śmieję! Czasem trzeba się namęczyć, żeby coś dostać (i w moim przypadku nawkurzać 🙂 ).
Wszystkiego dobrego z okazji urodzin (troszkę spóźnione ;))! Bo marzenia są po to, żeby je spełniać. Do Australii z pewnością kiedyś zawitam, a jeszcze bardziej kusi mnie Nowa Zelandia!
Dziękuję! Trzymam kciuki, żeby się udało!
Marzenia są po to, żeby je spełniać 🙂 Moje ostatnio są bardzo przyziemne, chociaż te związane z podróżami wciąż się pojawiają – największym z nich jest podróż do Ameryki Południowej 🙂
Moich marzeń nawet nie zliczę! Jednym z nich jest również do Ameryki Południowej.
Coś jest w tym co Ci kolega powiedział…
Aż trudno uwierzyć, że spodobało Ci się tak bardzo, że się przeprowadziłaś. Z drugiej strony, mój jeden-jedyny bliski znajomy który mieszkał na miejscu powiedział mi kiedyś, że ten kontynent zmienia człowieka jak żaden inny – to pewnie przez to, że wszystko jest do góry nogami ;).