Auckland – największe miasto w Nowej Zeladnii położone na północnej wyspie. Ze względu na wielkość, Auckland jest często mylnie brane za stolię Nowej Zelandii. W Auckland stacjonuje wiele łodzi i statków, dlatego nazywane jest Miastem Żagli – City of Sails.
Do Auckland poleciałam z synkiem i mamą, która odwiedzała mnie w Australii. Wiza turystyczna do Australii przyznawana jest na rok. W kraju można przebywać do 3 miesięcy. Aby przedłużyć wizę trzeba opuścić kraj, po czym można wrócić na kolejne 3 miesiące. Właśnie dlatego leciałam do Auckland. Na szczęście miałam mile lotnicze, czyli nie musiałam płacić za loty. Na nieszczęście miałam tylko 3 dni wolnego. Aby nie tracić czasu na przeloty wybrałam miejsce położone ‘blisko’ Australii. Wypadło na Auckland.
Jak dostać się z lotniska do miasta?
- Między lotniskiem a miastem kursuje autobus SkyBus. Autobus jeździ całą dobę i obsługuje wiele przystanków po drodze. Cena za bilet w jedną stronę – $18, dwie strony – $34 (osoba dorosła, cena z sieprnia 2019). Przejazd zajmuje około 40 minut.
- SuperShuttle oferuje przewóz z lotniska door to door. Zaletą tego busa jest to, że zatrzymuje się tylko tam, dokąd jadą pasażerowie. Zawozi ich prosto do celu. Nie trzeba nigdzie spacerować.
Co warto zobaczyć w Auckland i okolicy?
Po dotarciu do hotelu, mały uciął sobie drzemkę. W tym czasie, z mamą zaczęłyśmy planowanie pobytu. Pierwszym celem tego dnia było przejść się po głównej ulicy miasta – Queen Street. Ulicą pełną sklepów doszliśmy do budynku Britomart. Ten nowoczesny dworzec kolejowy położony jest przy Queens Wharf, czyli nabrzeżu. Kontynuując spacer po promenadzie nad wodą, doszliśmy do portu Viaduct Harbour. Ta miejscówka jest pełna restaurcji i barów, które są położone nad samą wodą z widokiem na jachty. Przez cały wieczór towarzyszył nam widok wieży Sky Tower. 328 metrowa ikona miasta jest wieżą telekomunikacyjną oraz punktem obserwacyjnym. Wejście dla osoby dorosłej kosztuje $32.
Nabrzeże w Auckland
Viaduct Harbour
Wyspa Waiheke
Drugi dzień spędziliśmy na wyspie Waiheke. Wyspa leży trochę ponad 20 kilometrów od terminalu morskiego w Auckland. Jest drugą największą wyspą w obrębie zatoki Hauraki. W 2016 roku Lonely Planet uznał wyspę Waiheke za jedno miejsc na świecie wartych odwiedzenia.
Bilety na wyspę można kupić bezpośrednio w okienku w porcie. Kosztują ok. $40 za osobę. W lecie warto rezerwować bilety w wyprzedzeniem. Po 40 minutowym rejsie dotarliśmy na wyspę.
Turyści mają do wyboru dwa środki komunikacji:
• Zwykły autobus miejski. Kursuje co 30 – 40 minut. Całodzienny bilet za osobę kosztuje niecałe $10. Niektóre składy są stare i przypominają stare PKS. Nie ma w nich miejsca na bagaż, wózek inwalidzki lub wózek dla dziecka. Niestety kilka razy na taki trafiłam. Spowodowało to trochę kłopotu ze składaniem wózka i ładowaniem go do autobusu pełnego pasażerów.
• Autobus Explorer Hop-on Hop-off, czyli wsiadasz i wysiadasz, gdzie chcesz. Bilety są o wiele droższe niż komunikacja miejska. Autobus Hop-on Hop-off ma bardziej nowoczesny skład i opiekę przewodnika. Z tego co się orientuję przystanki dla oby dwu autobusów są takie same.
Wyspa Waiheke to przede wszystkim piękne krajobrazy. Wyspa słynie z wielu winnic, winiarni, pięknych plaż oraz tras do spacerów. Na wyspie można też dobrze zjeść i odpocząć w pięknym i spokojnym miejscu. Zwiedzanie wyspy rozpoczeliśmy od miasteczka Oneroa. Właśnie tam były drzwi przypominające drzwi domków Hobbitów, jednak po tych żadnego śladu. Po spacerze na plaży ruszyliśmy zwiedzać wyspę zatrzymując się w kilku miejscach. Największe wrażenie zrobiła na mnie plaża Onetangi Beach. W jednej z kawiarni nad wodą zatrzymaliśmy na lunch. Fish and chips, czyli ryba z frytkami w takim otoczeniu smakowała wyjątkowo. Jeden dzień to jednak za mało, żeby odkryć piękno wyspy.
Widok na wyspę z promu
Miasteczko Oneroa
Plaża Onetangi
Wracając promem do Auckland, mieliśmy przed oczami piękną panoramę miasta. Miasta z wody prezentują się naprawdę pięknie. Tak samo było z Auckland. Wracając do hotelu, wstąpiliśmy na nocny market niedaleko wieży obserwacyjnej. Dobre azjatyckie jedzenie niedaleko ikony miasta przy muzyce na żywo było dobrym zakończeniem dnia.
Widok na Auckland z wody
Punkty widokowe w Auckland
Ostatni dzień rozpoczęliśmy spacerem pod Sky Tower. Jej ogrom robi niesamowite wrażenie. Na ulicy Federal street, na której znaduje się wieża widokowa mieści się też kilka fajnych kawiarni. Właśnie tam udaliśmy się na śniadanie. Trafiliśmy do typowo amerykańskiej kawiarni. Po sytym śniadaniu, złapaliśmy autobus do ostatniego punktu naszej wycieczki – Mount Eden. Mt Eden wygasł już dawno. Na wzgórzu, z którego pięknie widać miasto i zatokę pozostał tylko zarośniety trawą krater. Wejście na wzórze jest trochę strome, ale można wejść nawet z wózkiem. Ta darmowa atrakcja w Auckland jest zdecydowanie godna polecenia.
Widok na Auckland z Mt Eden
Inne miejsce w Auckland, które poleca zobaczyć Natalia – mieszkanka Auckland i autorka bloga Not a boring life:
One Tree Hill to wzgórze pochodzenia wulkanicznego o wysokości 182 metrów. Najłatwiejszy dostęp jest autobusem miejskim, np. z pętli pod centrum handlowego St Lukes. Moim zdaniem z wypadu na One Tree Hill najładniejsze jest samo wchodzenie pod górę. Wchodzi się w otoczeniu owiec i krów, co jest dość niespotykane w środku miasta.
Moim zdaniem najpiękniejsza część Auckland znajduje się na zachodnim wybrzeżu. Mając weekend w tym mieście wynajęłabym samochód pojechała właśnie do West Auckland (około 40 minut jazdy w jedną stronę). Autobusy miejskie tam nie dojeżdżają, więc wynajem auta jest najłatwiejszą opcją.
West Auckland
Na jeden intensywny dzień polecam zobaczyć perełki okolicy, czyli czarne piaski w Piha, Muriwai i Te Henga Walkway. Ostatni szlak ciągnie się tuż przy Morzu Tasmana przez kilkanaście kilometrów. Spokojnie, nie trzeba robić go w całości. My też zawróciliśmy w połowie drogi z powodu silnego wiatru, ale to nic straconego. Widoki są piękne z każdej strony. W Auckland w ogóle nie jest tak trudno mieć kawałek nowozelandzkiego raju tylko dla siebie. W zachodniej części, a dokładniej w Mercer Bay jest plaża, do której schodzi się po linie! Gdyby przyszło mi spędzić w Auckland jeden weekend tak wyglądałaby moja sobota. Co dalej?
Te Henga Walkway
Wyspa Motuihe
Później stawiałabym na okoliczne wyspy. Jest ich do wyboru dziesiątki. Jako osoba mieszkająca lokalnie zaproponuję miejsce nieznane turystycznie – Wyspę Motuihe. Wyspa Motuihe jest maleńką, niezamieszkaną wyspą, na którą promy kursują tylko w dwie niedziele w miesiącu. Dlatego planując wyjazd warto wziąć to pod uwagę. Bilety kupowałam przez internet na stronie znanego przewoźnika Fullers360. Cena to $36 od osoby. Z powodu skrajnie małej ilości połączeń na miejscu spodziewałam się dzikiego tłumu, ale byłam w błędzie! Wyspa Motuihe jest również najbliżej położoną Auckland wyspa, na której żyją kiwi w środowisku naturalnym. Mają rację, gdybym była ptaszkiem kiwi też bym tam żyła!
Na koniec, pod wieczór już po powrocie do Auckland udałabym się na Sky Tower. Jest kilka opcji w zależności od budżetu i upodobań. Można wjechać na górę i z kubkiem kawy popatrzeć na panoramę Auckland i okoliczne 48 wulkanów. Druga możliwość to lunch lub kolacja. Kiedy byliśmy tam w zeszłym roku zestaw z 3 dań kosztował $80 od osoby, plus alkohol i napoje. Restauracja obraca się subtelnie dookoła własnej osi. W ciągu wieczoru każdy ma szansę zobaczyć miasto ze wszystkich stron. Bardzo polecam!
Co myślicie o Auckland i okolicy? Dajcie znać jeśli polecacie inne miejsca w okolicy.
15Dzięki, że zaglądasz na bloga. Jeśli spodobał Ci się wpis, nie wahaj się zostawić po sobie śladu w postaci komentarza lub polecenia tekstu przez kliknięcie serduszka. Każdy pozytywny sygnał od czytelników motywuje mnie do dalszego pisania bloga. - Karolina
Bardzo ciekawy tekst. Nowa Zelandia jest od dawna na naszej liście „do zobaczenia” i tym wpisem jeszcze bardziej nas przekonałaś do tego pomysłu.
Dzięki, Nowa Zelandia to przede wszystkim zieleń więc warto wybrać się poza miasta 😊
Nowa Zelandia to moje marzenie. Zawsze kojarzyła mi się z miejscem trochę z innej planety. Tamtejsze krajobrazy są tak niesamowite, że momentami aż trudno uwierzyć, że istnieją na naszej Ziemi. Aucland wydaje się bardzo klimatycznym miejscem, bardzo chętnie bym je zobaczyła 🙂
Nowa Zelandia to chyba moje największe podróżnicze marzenie! Mam koleżankę, która wyjechała roku temu tam i osiedliła się właśnie w Auckland – trzeba ją w końcu odwiedzić 🙂
Jeszcze nie udało mi sie trafić w tamte rejony, bo nie warto jechać na krotko, a na długo cieżko znaleźć czas, ale wszystko przed nami.
Nowa Zelandia mnie pociąga, ale od tej przyrodniczej strony. Coraz mniej kręci mnie zwiedzanie miast 🙂 Zaczynam się męczyć i dusić. 🙂
n.z. 95% kraju nie ma zasiegu. zasieg tylko w miastach i na glównych drogach. czasem trzeba przejechac 100 km zeby miec zasieg. leje. nie mozna WOGÓLE wysiadac z auta bo meszki. zawsze i wszedzie. leje. nazi department of tourism zabrania wszystkiego, wszedzie. spanie na dziko to bullshit – albo masa niemców, albo o 6tej rano przychodzi nazi i daje mandat. leje. depresja. kilo baraniny w sklepie 40 dolarów. surowej. gotowej do jedzenia nie ma. kilo czeresni 40 dolarów. leje. benzyna w cenie europy, dwa razy wiecej niz w australii. 4 razy wiecej niz US. leje. meszki. cale fjordy nie maja dróg, sa niedostepne. meszki. leje. komary i baki w arktyce to zero w porównaniu do meszek. leje. zeby znalezc miejsce na noc, trzeba pojezdzic ze 2-3 godziny, wszedzie ploty i zakazy. wszedzie!!!!! aplikacje z miejscami do spania wysylyja wzystkich niemców na malutkie parkingi na 5 aut, stoi sie drzwi w drzwi, jak przed supermarketem. jak sie stanie z boku, to mandat. leje. meszki. nie mozna zagotowac wody bo meszki. i leje. trzeba przeskakiwac wyspe z poludnia na pólnoc, albo wschód zachód zeby nie lalo. n.z. jablka po 5 dolarów za kilo. te same jablka wszedzie indziej na swiecie po 1.50 dolara. aftershave za 50 dolarów w normalnym swiecie tam kosztuje 180.
wszystkie mosty sa na jedno auto, poza Auckland. miasteczka wygladaja tak: bank, china takeout, empty store, second hand ze starymi smieciami, empty store, china takeout, second hand, bank and so on – kompletny upadek i depresja. pierwszy raz w zyciu kupowalem w second handzie. wejscie na gorace kapiele 100 dolarów. dwa razy psychopaci zagrazali mojemu zyciu (wyspa pólnocna, srodek-wschód), jeden z shotgunem. policja to ignoruje.
co by tu jeszcze? jest pare dobrych rzeczy, wymieniam zle, bo NIKT tego nie mówi. bardzo latwo zarejestrowac auto, ubezpieczenia nieobowiazkowe i tanie. przeglad co 6 miesiecy. w morzu sie nikt nie kapie, poza surferami, zimno, prady. meszki doprowadzaja do obledu.nie ma na nie sposobu. wszedzie mlodociane adolfki. tysiacami. supermarkety, maja ich 3, sa tak zle,ze nie ma co jesc. marzy sie o powrocie do swiata i normalnym jedzeniu. ogólnie marzy sie o normalnym swiecie, caly czas odlicza dni do wyjazdu . w goracych wodach maja amebe co wchodzi do mózgu. no chyba ze sie zaplaci 100 dolarów za wstep, to mówia ze nie ma ameby
trzeba być niezłym oszołomem żeby pojechać na drugi koniec świata i nie znaleźć nic ciekawego, tylko narzekać. poza tym ten komentarz już znalazłem na kilku blogach o podróży do NZ więc niezły z ciebie frustrat