Po raz pierwszy od wielu lat wybrałam się na zorganizowaną wycieczkę. Nie znałam okolicy aczkolwiek z mojego rozeznania wynikało, że w okolicach Port Douglas, na północy Australii jest dużo do zwiedzenia, ale jak to w Australii bywa trzeba mieć samochod, aby do tych miejsc dotrzeć. Nie miałam ochoty sama jeździć po nieznanych terenach. Koleżanka była w Port Douglas kilka miesięcy wcześniej i poleciła mi firmę Tony’s Tropical Tours. Sprawdziłam recenzje, stronę internetowa firmy i zarezerowawałam wycieczkę dla siebie i koleżanki Agnieszki. Mój wybór okazał się strzałem w dziesiątkę!
Zapowiadał się niesamowity dzień wypełniony całą masą przygód w Wet Tropics of Queensland, którego częścią jest jeden z najstarszych lasów deszczowych na świecie Daintree. Las Daintree jest wpisany na listę Światowego Dziedzictwa UNESCO ze względu na unikatową naturę, bogactwo roślin i zwierząt.
Właściciel firmy Tony oraz przewodniczka Petra towarzyszyszyli nam podczas wycieczki. Oprócz mnie i Agnieszki, było jeszcze 3 turystów: starszy pan z Kanady i para z Ameryki.
Mossman Gorge
Pierwszym postojem był Mossman Gorge, który jest zarządzany przez lokalne plemię Aborygeńskie Kuku Yalanji. Spacerując po lesie z niercierpliwością rozglądaliśmy się za miejscowową zwierzyną i interesującą roślinnością. Główną atrakcją parku są czyste i rześkie strumyki, w których można się kąpać. Przyglądałyśmy się rybom pływającym przy brzegu oraz dwóm żółwiom odpoczywającym na kamieniach. Na spacer po tej części parku można wybrać się również wybrać z Aborygeńskim przewodnikiem.
Poranne śniadanko
Po krótkim spacerze udaliśmy się w rejs po rzece Daintree. Zanim jednak wybraliśmy się na łódź, zdjedliśmy pyszne muffinki i ciasteczka, które popiliśmy dobrą kawą z miejscowej plantancji. Tyle porannych pyszności dodało nam energii i odwagi na poszukiwanie krokodyli.
Rejs po rzece Daintree i krokodyle
Rejs trwał 45minut, w tym czasie udało nas się zobaczyć nie jedenego, nie dwa ale 4 krokodyle! Kapitan statku wypatrzył małego, około rocznego krokodyla, który wypoczywał w błocie oraz prawie 5 metrowego samca – Scarface, który podobno jest królem tej części świata krokodyli. Na takiego też wyglądał…
Alexandra Lookout
Po rejsie pełnym atrakcji, pojechaliśmy na punkt widokowy – Alexandra Lookout, z którego rozciągały się zapierające dech w piersiach widoki na las deszczowy i morze Koralowe.
Noah Valley
Kolejnym punktem programu był spacer w Noah Valley, gdzie oprócz cudownej roślinności mieliśmy okazję zobaczyć ogromne pająki i czarnego węża z czerwonym brzuchem (red-bellied black snake). Jedna z turystek słusznie zauważyła, że las jest piękny, ale niekoniecznie bezpieczny. Niektóre z drzew mają trujące owoce, inne kolce, które mogą mocno rozerwać skórę. Gdzie indziej spacerują kazuary, pełzają węże, a w koronach drzew schowają się przeróżne owady (!). Dobrze, że żaden na nas nie spadł.
Kazuar to gatunek ptaka zamieszkujący tereny północno-wschodniej Australii i Nowej Gwinei. Wyglądem przypomina strusia, ma niebieską szyję, czerwony dzwoneczek jak u koguta i zółty czub. Wzrostem sięga nawet do 2 metrów i waży do 60 kilogramów. Kazur potrafi być agresywny i lepiej go nie drażnić. Do obrony używa swoje wielkie pazury. Niestety (a może stety) żadnego nie udało nam się zobaczyć. Aczkolwiek, widzieliśmy wiele znaków ostrzegających przed nimi.
W Noah Valley zjedliśmy lunch na łonie natury przy szumie rzeki i śpiewu ptaków. Tony i Petra zaserwowali steki, rybę, kiełbaski i trzy rodzaje sałatek. Na deser były lokalne owoce.
Cape Tribulation
Po lunchu odwiedziliśmy przylądek Cape Tribulation, którego nazwa pochodzi od angielskiego słowa trouble, czyli kłopoty. Właśnie tam w 1770 roku kapitan Cook uszkodził swój statek wpływając na rafę. Teraz przylądek Tribulation przyciąga turystów spragnionych kontaktu z naturą i odpoczynku od wielkich miast.
Poszliśmy na krótki spacer po trasie Kulki Track, która prowadziła do punktu widokowego. Widoki były niesamowite… Las deszczowy, niezwykła przyroda, góry chowające się w chmurach, plaża i błękitna woda, w której kryje się Wielka Rafa Koralowa. To właśnie tu spotykają się dwa obiekty zapisane na listę Światowego Dziedzictwa UNESCO – las deszczowy i rafa koralowa.
Wracając do Port Douglas zatrzymaliśmy się na lody wyrabiane przez lokalną firmę, która używa regionalne owoców z własnego sadu. Firma produkuje 12 smaków, ale dziennie w sprzedaje tylko 4.
Warto wiedzieć:
• Port Douglas znajduje się w obszarze klimatu tropikalnego, warto zabrać ze sobą wodę i sprej na komary
• Przestagaj znaków
• Nie dotykaj roślinności, owodów i zwierząt
• Tereny lasu Daintree zamieszkiwane są przez krokodyle – nie wchodź do wody jeśli nie jesteś pewien, czy są tam krokodyle. W maju 2016 roku turystka poszła pływać przy przylądku Tribulation i została zaatakowana przez krokodyla
• Nie karm zwierząt i ptactwa
• W wielu miejscach na terenie lesie nie ma zasięgu, prądu i bieżącej wody – weź mapę i upewnij się, że wiesz dokąd idziesz lub jedziesz
• Nie schodź z wyznaczonych tras bez przewodnika
Jeśli posiada się samochód, bez problemu można wybrać się do tych miejsc samemu, ale żadne ulotki i podręczniki nie zastąpią przewodników, którzy mają ogromną wiedzę na temat tych terenów i przekazują ją w niezwykle interesujący i również śmieszny sposób.
Z Tony i Petra przewodnikami w Tony’s Tropical Tours
Zdecydowanie polecam wybrać się do tropikalnej Australii, która kryje w sobie mnóstwo piękna. Poza tym, rzadko można zobaczyć dwa piękne miejsca zapisane na listę Światowego Dziedzictwa UNESCO w jednym miejscu.
Co myślicie o australijskich tropikach? Podobała się wycieczka? Kto ma ochotę tam pojechać?
7
Dzięki, że zaglądasz na bloga. Jeśli spodobał Ci się wpis, nie wahaj się zostawić po sobie śladu w postaci komentarza lub polecenia tekstu przez kliknięcie serduszka. Każdy pozytywny sygnał od czytelników motywuje mnie do dalszego pisania bloga. - Karolina
Karolina, krajobraz wygląda niesamowicie!!! Po przeczytaniu zajrzalam na stronę internetowa, zeby zobaczyc ofertę wycieczek.
Osobiscie nie jestem osoba zbyt zorganizowana, takze takiego typu wycieczki odpowiadaja mi najbardziej( jak ktos zorganizuje je za mnie :))
Nie spodzewalam się , takiej roznorodnosci i masy atrakcji w trakcie tak krotkiego wyjazdu
Pakuję plecak i jadę ! wielkie dzieki
Marta
Pakuj 🙂 Czasami fajnie wybrać się na taką wycieczkę i nie trzeba nic planować i o nic się troszczyć 🙂 Raz na jakiś czas lubię sobie na taką atrakcję pozwolić.
Czasami z przewodnikiem jest dużo lepiej, nie tylko że ze względu bezpieczeństwa, ale i przez to, że można o wiele więcej rzeczy zobaczyć i dostrzec 🙂
Racja, ja sama bym nie zauważyła żadnego krokodyla 😛
Bardzo Ci tego zazdroszczę – spędziliśmy kilka miesięcy w Cairns, ale niestety nie udało nam się dotrzeć bardziej na północ. Muszę to nadrobić, bo bardzo chciałbym zobaczyć na żywo kazuary i kangury nadrzewne…
Nasłuchałam się o kangurach nadrzewnych, ale nie widziałam. Pewnie jakiś mit 😛
Po przeczytaniu mam mieszane uczucia. Z jednej strony miejsce warte doświadczenia, ale z drugiej strony nie wiem, czy warto się samemu zapuszczać, bo poza szlakiem czyhają najróżniejsze niebezpieczeństwa. Pewnie jest też oficjalny zakaz zbaczania za szlaku, prawda?
Są wyznaczone ścieżki do spacerów. Trzeba zachować zdrowy rozsądek i nie pchać się w nieznane miejsce. Tak jak na safari wybiera się z przewodnikiem albo nurkowanie z dive masterem, który zna okolicę. Chyba, że ktoś lubi łamać zakazy i podróżować na zasadzie – ryzyk fizyk, tylko wtedy może to się źle skonczyć jak u tej pani od krokodyla…
Takiego kazuara chciałabym zobaczyć. Krokodyle zresztą też 🙂
Kazuary się nieźle chowają. Kiedyś je wypatrzę 🙂
Wycieczka zdecydowanie w moim stylu, uwielbiam dziką przyrodę! Też uważam, że czasem lepiej z przewodnikiem, na przykład w Afryce nigdy nie polecam safari na własną rękę bo doświadczeni przewodnicy wypatrzą o wiele więcej zwierzyny 🙂
I jeszcze jakiś lew Cię zje na deser 😛