Melbourne – stolica stanu Wiktoria uważana za australijską stolicę kultury oraz najlepsze miasto do życia na świecie. Melbourne bardzo przypomina mi Europę, również polskie miasta pod względem architektury, roślinności, ludzi i pogody.
Australijczycy żartują, że w Melbourne są 4 pory roku w jednym dniu. Zgadzam się z nimi w 100%. Kilka razy słyszałam od Polaków podróżujących po Australii, że chcieli zobaczyć prawdziwą Australię, a Melbourne jest takie Europejskie i jakby znajome.
Stolica Wiktorii przyciąga turystów swoją wielkokulturowością z czym wiąże się ogromna ilość kawiarni i restauracji serwujących jedzenie z całego świata. Najwięcej Greków (poza Atenami) mieszka właśnie w Melbourne. Melbourne jest mieszanką historycznej architektury i nowoczesnego budownictwa; coffee shop’ów w alejkach tzw. laneway, rooftop barów, czyli barów na dachach, muzeów oraz sztuki ulicznej. I właśnie o tym będzie trochę więcej w tym poście.
Mam na myśli graffiti zdobiące ulice Melbourne, na które można natknąć się na każdym kroku. Najbardziej znaną kolebką murali i sztuki ulicznej jest Hosier Lane. Tą małą brukowaną uliczkę można znaleźć przy ulicy Flinders blisko placu Federation (Federation Square). Hosier lane jest znanym obiektem w Melbourne, często odwiedzanym przez mieszkańców i turystów. Jest to również bardzo popularne miejsce wsród fotorafów.
Za każdym razem, gdy odwiedziłam Hosier Lane, uliczka była pełna turystów. Za pierwszym razem robili tam zdjęcia do magazynu, za drugim sesję ślubną, jeszcze innego razu artyści tworzyli nowe dzieła. Kiedyś ze znajomymi spędziliśmy tam z pół godziny skacząc po ulicy, pozując do zdjęć. Wszystkie wnęki i nawet śmietniki są już zamalowane. Murale i graffiti pokrywają tam wszystko co się da!
Niesamowite jest to, że Hosier Lane przy każdej wizycie wygląda inaczej. Jest to 'żywa’ sztuka, które co chwilę jest tworzona przez mieszkańcow Melbourne. Jestem pewna, że jak pojadę do Melbourne kolejnym razem, część tych graffiti będzie zastąpiona innymi.
Podoba Wam się forma sztuki ulicznej, której twórcami są mieszkańcy miast?
Dzięki, że zaglądasz na bloga. Jeśli spodobał Ci się wpis, nie wahaj się zostawić po sobie śladu w postaci komentarza lub polecenia tekstu przez kliknięcie serduszka. Każdy pozytywny sygnał od czytelników motywuje mnie do dalszego pisania bloga. - Karolina
wszystkie są super
Mi też się podobają 🙂
W kraju to pewnie by nakrzyczeli na huliganów, że ściany pobazgrali, a W Australii murale to chyba Sztuka 😉
haha pewnie tak 🙂
Też się nam bardzo na Hosier Lane podobało, szkoda tylko, że często te „miejskie dzieła sztuki” są zamalowywane przez totalne bazgroły. Z drugiej strony dobrze, że ulica żyje i za każdym razem można znaleźć nowej perełki 🙂
Nawet jak coś nabazgrają to za jakiś czas powstanie coś nowego. I tak jakoś udaje się unikać mega wulgaryzmów.
Hosier, to tak jak ten piosenkarz?
Piosenkarz to chyba Hozier, chyba nic wspólnego nie mają.
Niektóre bardzo fajne, ale inne wyglądają jak dzieło wandali, którzy średnio się znają na 'sztuce’.
Czy są jakieś zasady czy każdy maluje co chce i gdzie chce?
Rewelacyjna uliczka. Szkoda, że w Polsce nie ma takich miejsc… legalnie działających 😉
Pozdrawiam
http://olazplecakiem.blogspot.com/
Nie wiedziałam, że tam są takie cuda. Choć ostatnio odkryłam murale we Wrocławiu, więc nic dziwnego, że nie znam tych australijskich…
Takie cuda można w Melbourne znaleźć na każdym kroku.
Pozytywnie zakręceni Grafiti na ulicach Melbourne w Australii bardzo fajnie wyglądają
Ja w listopadzie 2017 zastałam zupełnie inne graffiti